Po czym poznać dobry fotoreportaż? Fotograf Mikołaj Nowacki o sztuce opowiadania zdjęciami
- Dla mnie opowiadanie zdjęciami to kręcenie nieruchomego filmu - tłumaczy Mikołaj Nowacki, fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix i podpowiada, jak wybrać temat oraz zbudować narrację.
Czym właściwie jest fotoreportaż?
Fotoreportaż to rodzaj krótkiego filmu, w którym sceny są nieruchome. To opowiadanie zdjęciami o ludziach, miejscach, zjawiskach. Buduje się go stopniowo, przebywając z bohaterami, najlepiej żyjąc ich życiem, wracając do nich, śledząc sytuację z aparatem, będąc cały czas gotowym na zrobienie dobrego zdjęcia. W fotoreportażu chodzi o to, aby pogłębić wiedzę odbiorcy o temacie, najlepiej sprawić, aby odbiorca POCZUŁ emocje związane z tematem fotoreportażu.
Jest jeszcze jeden termin, który bardzo lubię: foto-esej. Można się spierać w kwestiach definicji, ale od słowa „fotoreportaż” wolę właśnie „foto-esej”. Rozumiem ten termin jako pogłębioną i bardziej osobistą opowieść niż tylko suche, dziennikarskie zrelacjonowanie faktów zdjęciami. Jeśli czuję, że materiał ma wartość ponadczasową, a nie tylko niusową to wiem, że jest dobry.
Z fotoreportażu "Gry wojenne: Bałtyk". Fot. Mikołaj Nowacki, fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Temat - jak go wybrać?
Trzeba się zastanowić: co lubię, co mnie interesuje, pasjonuje, co mnie gniewa, co mnie frustruje, co mnie zachwyca. Temat musi wzbudzać w nas emocje. Warto odpowiedzieć sobie na pytania: gdzie i z kim chcielibyśmy być, nawet gdybyśmy nie mieli aparatu? O kim, o czym chcielibyśmy opowiedzieć najbliższej osobie? Tematem może być ktoś, kto nas fascynuje, może być grupa społeczna, miejsce, zjawisko, abstrakcyjna koncepcja.
Moje osobiste podejście do szukania tematu jest takie: jeśli chciałbym być z tymi ludźmi, w tych miejscach bez aparatu to i tym bardziej bycie tam z aparatem sprawi, że będzie mi się chciało fotografować. Jeśli temat nie wywołuje w nas emocji to po prostu nie będzie nam się chciało ruszyć z domu.
Przez pierwsze lata mojej drogi fotograficznej interesowało mnie tylko pojedyncze zdjęcie. Nie umiałem myśleć fotoreportażem, historią, nie wiedziałem jak zbudować narrację obrazami i też wybór tematu był dla mnie trudny. Pomógł mi skutecznie mój pierwszy mentor Tomasz Tomaszewski pytaniem: „co lubisz?”.
Z wahaniem odpowiedziałem, że lubię wodę. I potem uświadomiłem sobie dlaczego ją lubię. Z wodą mam związane jedne z najlepszych wspomnień z dzieciństwa. Mieszkałem i mieszkam nad Odrą i wyjście nad rzekę oznaczało wolność, zabawę, przyjemność. Mój związek z Odrą jest nierozerwalny. Idąc tym tropem myślałem: „a jakie związki z tą rzeką mają inni ludzie w moim mieście (Wrocławiu)?”. Więc tak jak w dzieciństwie, w młodości licealnej i studenckiej zacząłem znów wychodzić nad Odrę, tym razem z aparatem. Potem dołączyłem do tego pływanie barkami podczas tygodniowych rejsów transportowych do Szczecina. I to fotografowanie związków ludzi z Odrą trwa z mniejszą lub większą intensywnością do dziś, dwanaście lat.
Zdjęcie otwierające foto-esej "Odra". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Dziś temat pojawia mi się czasem przypadkiem. Jestem w jakimś miejscu, np. w Kambodży czy w Nowej Zelandii i węszę za tematem. Słucham swojej intuicji. Rozmawiam z miejscowymi ludźmi, czytam o miejscu w którym jestem. Obserwuję swoje reakcje - czy kiedy dowiedziałem się o czymś, pojawił się błysk emocji? Zaciekawienie? Jeśli tak, to podążam za swoją intuicją. W taki sposób trafiłem nad Mekong i zacząłem dokumentować życie rybackiej społeczności z wysp na rzece. Zachwycił mnie ich nierozerwalny, pierwotny związek z przyrodą.
Z reportażu "Mekong, Laos". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Z reportażu "Mekong, Laos". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Również zupełnie przypadkiem pojawił się temat platform wiertniczych na Bałtyku. Robiąc inny materiał, osobistą historię o żeglarstwie na Bałtyku zobaczyłem z pokładu żaglowca „Zawisza Czarny” platformę na horyzoncie. Pojawiło się zdziwienie i pytania: „kto wydobywa ropę na Bałtyku? Jak wygląda praca na takiej platformie?”. I postanowiłem ten temat zgłębić. Wystarałem się o pozwolenie i w efekcie w ciągu dwóch wyjazdów spędziłem w sumie trzy tygodnie na dwóch platformach, dokumentując pracę i życie codzienne nafciarzy. Reportaż ukazał się w National Geographic Polska, można go przeczytać i obejrzeć na stronie magazynu.
Dobry temat - czyli jaki?
Najlepiej jeśli temat niesie ze sobą nową jakość, nowe odkrycie albo jeśli pokazuje coś znanego z nowej, osobistej perspektywy lub pogłębia wiedzę czy uczucia odbiorcy.
Temat na fotoreportaż musi mieć potencjał wizualny. Nie da się sfotografować wszystkiego w ciekawy sposób. Fotoreportaż to opowieść obrazami; niektóre tematy lepiej nadają się do opisania lub sfilmowania. Jeśli pasjonuje nas teoretyczna fizyka kwantowa lub filozofia to nie będziemy przecież fotografować równań na tablicy albo stron w książce. Możemy natomiast zastanowić się, jak w ciekawy sposób zobrazować jakąś ideę, która zaprząta naszą głowę.
Budowanie narracji za pomocą zdjęć
Przede wszystkim każde zdjęcie w fotoreportażu powinno być dobre. Tak jak w eseju literackim albo krótkim filmie - jeśli poszczególne zdania czy sceny są kiepskie, nudne, oklepane to i całość będzie kiepska niezależnie od tego, jak wielki i ważny temat porusza.
Tak naprawdę narrację buduje się dopiero edytując materiał - przy komputerze, czy pracując na małych wydrukach. Oczywiście w trakcie pracy musimy wiedzieć, jakie zdjęcia już mamy, mieć w głowie jakiś ogólny zarys. Jeśli jest jakiś aspekt opowieści, który mamy sfotografowany kiepsko, to albo trzeba takie zdjęcie wyrzucić z reportażu, albo (najlepiej!) wracać do ludzi i do miejsc tak długo, aż będziemy mieli dobre zdjęcie.
Z foto-eseju "Odra". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Dla mnie opowiadanie zdjęciami to kręcenie nieruchomego filmu. Ważne, aby fotoreportaż otworzyć i zamknąć bardzo dobrym zdjęciem. Ważne też aby materiał był ciekawy i zróżnicowany.
Edycja materiału, a więc narracja w fotoreportażu to temat na warsztaty fotograficzne. To nie jest coś o czym w uniwersalny sposób można opowiedzieć w kilku zdaniach w artykule. Wszystko zawsze zależy od tematu, nastroju, jaki chcemy uzyskać, miejsca i objętości publikacji. Inaczej będziemy budować narrację, edytując zdjęcia do książki fotograficznej gdzie znajdzie się ich 40- 60, a kompletnie inaczej na konkurs fotograficzny, gdzie musimy posłać jurorom bombę informacyjno-emocjonalną, materiał np. 6- czy 8-zdjęciowy.
Wchodzenie w świat bohaterów
Konieczność budowania intymności z bohaterami zależy od historii. Jeśli opowiadam o miejscu, to jakaś szczególna zażyłość z bohaterami nie jest mi potrzebna. Np. jeśli moja opowieść o Stambule czy Neapolu jest w większości robiona na ulicy czy w publicznych miejscach.
Z foto-eseju o Stambule. Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Z foto-eseju o Neapolu. Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Natomiast jeśli opowiadam o konkretnych ludziach to ta intymność jest niezwykle ważna. Musimy spowodować, że ludzie będą nam ufać. Każdy musi do tego podejść po swojemu, znaleźć swoją metodę. Na pewno nie możemy oszukiwać ludzi. Nasze intencje muszą być szczere i klarowne. Osoby fotografowane muszą wiedzieć, że np. robimy o nich reportaż, aby pokazać go w gazecie, w szkole fotograficznej czy na stronie internetowej.
Budowanie zaufania wiąże się z odpowiednią ilością czasu, który musimy spędzić z osobami, które fotografujemy. Np. jeśli jestem na statku, na platformie wiertniczej, w strefie działań wojennych to mieszkam z moimi bohaterami, jem z nimi, razem z nimi ryzykuję. Staram się „wejść w ich buty”.
Z fotoreportażu o platformach wiertniczych na Bałtyku. Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Jestem raczej introwertykiem, dopiero fotografia otworzyła mnie do tego stopnia, że mogę być czasem postrzegany jako ekstrawertyk. Prawie zawsze na początku pracy nad reportażem muszę się przełamywać, aby wyjść do ludzi. Jeśli jednak poczuję się wśród nich dobrze, to bardzo szybko skracam dystans. Nauczyłem się, że najlepszym podejściem jest bycie sobą, nieudawanie nikogo innego. Nie boję się też pokazać swoich niedociągnięć, swoich słabych stron. Jeśli mam szczerze opowiadać zdjęciami o obcych mi ludziach, to sam muszę być szczery i prawdziwy wobec nich. To się sprawdza dobrze w fotoreportażu i w ogóle w życiu. Bycie sobą.
Najczęściej popełniane błędy podczas pracy nad fotoreportażem
W moim odczuciu częstym błędem jest kończenie pracy nad reportażem zbyt szybko, kiedy mamy tylko kilka dobrych zdjęć, a reszta jest wypełnieniem. Jeśli pracujemy na zlecenie to jasna sprawa - mamy tyle czasu, ile nam daje zleceniodawca. Podobnie jeśli bierzemy udział w jakimś wydarzeniu, o jakim chcemy opowiedzieć - mamy wtedy tylko tyle czasu, ile trwa to wydarzenie. Ale jeśli są to wydarzenia cykliczne, to wracajmy do nich. Poprawiajmy ujęcia, które są powtarzalne i te, z których mamy słabe lub średnie zdjęcia. Jeśli pracujemy nad czymś z wewnętrznej potrzeby i nie jesteśmy ograniczeni ramami czasowymi to dołóżmy wszelkich starań, aby każde zdjęcie w reportażu było dobrym zdjęciem pojedynczym.
Częstym błędem i to niestety akceptowanym powszechnie na prasowych konkursach fotograficznych jest utożsamianie reportażu z jego tematem. Tak jakby dobry, mocny opis reportażu wystarczał za zdjęcia. Temat to jedno, ale sposób jego realizacji jest najważniejszy. Możemy opowiedzieć o tematach ważnych społecznie np. o uchodźcach czy o brutalności policji, ale zrobić kiepskie zdjęcia. Nie możemy dać się zwieść „ważnością” tematu przy ocenianiu samych zdjęć. To w moim odczuciu najpowszechniejszy obecnie błąd.
Innym błędem jest powielanie tematu, który jest nośny na konkursach fotograficznych. Ile razy mamy oglądać te same zdjęcia tylko w innych odsłonach? Jeśli coś jest masowo robione przez fotoreporterów, to uciekajmy od takich historii.
Sam lubię szukać tematów, które są „poniżej zasięgu radaru,” tzn. nie mają szans na pierwsze strony newsowych gazet. Mogę wtedy pracować bez presji czasu i stosować bardziej osobiste podejście.
Sprzęt w fotoreportażu
Do fotoreportaży uwielbiam małe, niezawodne i bardzo zaawansowane technologicznie bezlusterkowce LUMIX-a. Używam też minimalnego zestawu obiektywów, najchętniej stałoogniskowych. Dwa moje ulubione to Lumix 20 mm f/1.7 (odp. 40 mm dla pełnej klatki) i Leica 15 mm f/1.7 (odp. 30 mm). Uwielbiam fotografować w deszczu, im większym tym lepiej. Wtedy używam uszczelnionych obiektywów zoom Leica 12-60 mm f/2.8-4.0 (odp. 24-120mm) lub Lumix 12-35 mm f/2.8 (odp. 24-70 mm).
Na przykład reportaż nad Mekongiem robiłem znakomitym Lumixem G80 - to lekki, ale wytrzymały aparat. Ważne dla mnie jest uszczelnienie tego modelu, żeby chlapiąca na łodzi woda nie uszkodziła wnętrza aparatu i aby pył wszechobecny na lądzie podczas pory suchej nie dostawał się do środka. Bardzo też przydawała mi się czasem wbudowana lampa błyskowa.
Z fotoreportażu "Mekong, Laos". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Podobnie jest z nowszą wersją "osiemdziesiątki" - Lumixem G90. Podobnie jak w przypadku G80 bardzo pomaga mi jego uszczelnienie, duży wygodny wizjer, który sprawia, że moje oczy się nie męczą.
Również ważna jest 5-osiowa stabilizacja obrazu, która bardzo ułatwia mi fotografowanie w słabych warunkach oświetleniowych (a uwielbiam robić zdjęcia o zmierzchu i w nocy). Pomaga mi też ruchomy ekran LCD, bo czasem jestem w niewygodnej pozycji i aby zrobić zdjęcie muszę się np. przechylić i trzymać aparat na wyciągniętej ręce. Dokładny i superszybki autofocus i szybkie zdjęcia seryjne też ułatwiają fotografowanie w trudnych warunkach. Tak było np. przy ujęciach rybaków na Zalewie Szczecińskim - aby zrobić zdjęcie w momencie, gdy rybacy wyciągają z wody żaki (tradycyjne sieci), musiałem maksymalnie wychylić się z łodzi, trzymając w wyciągniętej ręce aparat. Wymagało to ode mnie kontrolowania sytuacji na ekranie LCD, aby w tej trudnej do uchwycenia sytuacji wszystko było w kadrze jak należy. Woda chlapała na mnie tak, że byłem cały mokry. Aby oddać trud pracy tych ludzi i dynamizm tej sceny, aby odbiorca fotografii POCZUŁ a nie tylko zobaczył jak to jest być rybakiem, wykorzystałem cały potencjał sprzętu jakim fotografowałem.
Z długoterminowego projektu fotograficznego "Odra". Fot. Mikołaj Nowacki fotograf National Geographic Polska, ambasador Lumix.
Etyka fotoreportera
Jeśli opowiadamy dokumentalną historię to nie możemy zmyślać. Chodzi mi o wymyślanie zdjęć, namawianie bohaterów, aby zrobili coś, czego bez nas by nie zrobili. To jest nieetyczne i wypacza prawdziwość naszej historii.
Nie chcę też zaszkodzić moim bohaterom. Rozmawiam z nimi. Jeśli proszą mnie, abym jakiegoś aspektu ich działalności nie pokazywał, bo naraża ich to na kłopoty to nawet jeśli mam to na zdjęciu, nie publikuję tego.
Tekst i zdjęcia: Mikołaj Nowacki
Wszystkie zdjęcia wykonane aparatami Lumix: G80, G9.