Reklama

Wywodzący się z wysp brytyjskich B.1.1.7 charakteryzujący się dużo łatwiejszym rozsiewem w populacji w stosunku do wcześniej występujących. Nie dziwi więc, że zdominował już większość obszarów występowania koronawirusa w Europie. Teraz ta zmutowana odmiana patogenu wywołującego COVID-19 została wykryta u psa i kota z tego samego gospodarstwa domowego w hrabstwie Brazos w Teksasie. Taką informację podali naukowcy z uczelni Texas A&M University. O tytuł „pierwszych odkrywców” walczą też weterynarze z Wielkiej Brytanii.

Reklama

Choć SARS-CoV-2 u psów odnajdywano już w marcu 2020 roku. pierwszy raz u zwierząt domowych (a de facto u jakiegokolwiek zwierzęcia) stwierdzono wariant B.1.1.7. Pytanie jedynie, czy pierwsi zrobili to Wyspiarze czy Amerykanie. Co faktycznie ważne, to o ile dotąd wiedziano, że zwierzęta mogą mieć w sobie wirusa, zdaniem Brytyjczyków pojawiła się obawa, że zmutowany patogen może także wywoływać u nich groźne objawy.

Jak czytamy w informacji prasowej amerykańskich naukowców, to odkrycie wzmacnia potrzebę tworzenia procedur służących monitorowaniu genomu SARS-CoV-2 na wypadek, gdyby miał przekroczyć międzygatunkową barierę. Specjaliści zyskają cenny czas i możliwość przestudiowania nowych wariantów nim rozniosą się w zwierzęcych czy ludzkich populacjach.

- Śledzenie występowania SARS-CoV-2 u zwierząt domowych i tych zdziczałych połączone z badaniami wirusów od zakażonych zwierząt mają kluczowe znaczenie dla zrozumienia mechanizmów transmisji i ewolucji patogenu – wyjaśnia dr Sarah Hamer, lekarka weterynarii i epidemiolożka z Texas A&M College of Veterinary Medicine & Biomedical Sciences (CVMBS).

Chore serce
Działający na tym samym polu co dr Hamer weterynarze z kliniki w południowo-wschodniej Anglii zauważyli niepokojącą korelację między zwierzętami zainfekowanymi brytyjskim wariantem SARS-CoV-2 a zapaleniem mięśnia sercowego (miocarditis). - Mała, choć zaskakująca grupa psów i kotów z tym schorzeniem zaczęła pojawiać się w klinice w tym samym czasie co pierwszy duży wysyp przypadków infekcji wariantem B.1.1.7 u ludzi. Widząc ten trend, weterynarze przetestowali 8 kotów i 3 psy – czytamy na serwisie iFLoveScience.

Choć żadne ze zwierząt nie miało wcześniej problemów z sercem, badania laboratoryjne wykazały u nich szereg zmian chorobowych w obrębie tego organu. Weterynarze dostrzegli, że w większości przypadków u opiekunów zwierząt wystąpiły objawy COVID-19 3 do 6 tygodni przed diagnozą choroby u ich pupili. 7 z 8 zwierząt poddano testom PCR i trzy z nich miały aktywny wariant B.1.1.7 wirusa. U trzech innych dostrzeżono przeciwciała sugerujące przeszłą infekcję.

Autorzy dostępnego na serwisie bioRxivpre printu badania (tzn. nie zostało ono zweryfikowane przez niezależnych ekspertów ani dopuszczone do druku w prasie naukowej) podkreślają, że znaleźli jedynie korelację a nie przykład związku przyczynowo skutkowego. Nie ma więc powodów do paniki, ale jest powód do prowadzenia dalszych badań. Dlatego tak cenna jest praca wspomnianych już weterynarzy z Teksasu.

Pierwsze infekcje
Dr Hamer jest główną śledczą zespołu naukowców, którzy wykryli B.1.1.7 u pary zaawansowanych wiekowo zwierząt domowych, czarnego labradora-mieszańca i krótkowłosego „dachowca”. Oba zwierzęta mieszkały w domu, u właścicieli którego zdiagnozowano na początku lutego koronawirusa. Zwierzęta domowe przetestowano 12 lutego, dwa dni po dodatniej diagnozie ich ludzkich opiekunów. Odbyło się to w ramach programu badawczego jaki Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) zleciły m.in. teksaskim naukowcom z CVMBS.

W momencie przeprowadzenia testów żadne ze zwierząt nie zdradzało wyraźnych objawów choroby. Laboratoria weterynaryjne amerykańskiego departamentu ds. rolnictwa (NVSL) 12 marca uzyskały pełny genom wirusa z próbek odzwierzęcych pobranych miesiąc wcześniej. Kot i pies zainfekowane były wariantem B.1.1.7. Gdy psa i kota przebadano ponownie, okazało się, że w przeciągu paru tygodni od infekcji zwierzęta kichały. Dziś doszły do siebie i są w dobrym stanie.

Badania w Teksasie
Dzięki prowadzonemu przez uczelnię Texas A&M programowi COVID-19 & Pets stan ten może pochwalić się wyjątkowo bogatą próbek, ale i zdiagnozowanych przypadków infekcji SARS-CoV-2. Naukowcy zawsze badają pupili tych ludzi, u których niedawno wykryto infekcje. Celem tego badania jest zbieranie informacji na temat międzygatunkowej transmisji wirusa, znaczenia COVID-19 dla zdrowia zwierząt oraz tego, czy pupile domowe mogą być „rezerwuarami” rozsiewu patogenu na obszarach zamieszkałych przez ludzi.

Jak tłumaczy dr Hamer, badanie ma pokazać czy wraz z rosnącą liczbą zaszczepionych osób zwierzęta domowe, które są niezaszczepione, mogą nadal brać udział w cyklu transmisji wirusa. W tym nowe warianty tegoż. Od czerwca 2020 roku weterynarze z uczelni Texas A&M przetestowali już 450 zwierząt domowych z jednego tylko hrabstwa Brazos. W każdym przypadku przynajmniej jedna osoba z gospodarstwa domowego w którym żyje zwierzę był nosicielem SARS-CoV-2.

Obecność wirusa wykryto u 60 psów i kotów. Mniej niż jedna czwarta wykazywała objawy COVID-19 w tym samym czasie co pozytywna diagnoza ich dwunożnych opiekunów. W większości przypadków zwierzęta kichały, kaszlały, były ospałe albo miały biegunkę. W każdym przypadku symptomatyczne zwierzęta wracały do pełni zdrowia bez pomocy weterynarza.

Co właściciele zwierząt powinni wiedzieć
- Wyniki pracy naukowców z Texas A&M pokazują, że zwierzęta domowe też mogą zarazić się (nowymi) wariantami SARS-CoV-2. Biorąc pod uwagę możliwość transmisji międzygatunkowej, ludzie zainfekowani koronawirusem powinni trzymać się daleko od zwierząt domowych w taki sam sposób, jak trzymają się z dala od innych ludzi – przekonuje dr Casey Barton Behravesh, dyrektor One Health Office w CDC.

Jak czytamy na stronach uczelni z Teksasu, ryzyko zarażenia się SARS-CoV-2 od zwierząt domowych jest dla człowieka niskie. Wirus ten roznosi się między ludźmi głównie drogą kropelkową w trakcie kasłania, kichania czy rozmowy. Osoba z COVID-19 lub nawet z podejrzeniem choroby nie mając możliwości unikania kontaktu ze zwierzęciem powinna w jego towarzystwie nosić maseczkę (jak gdyby to był inny człowiek).

Reklama

Specjaliści przekonują, że nie ma powodu prowadzić okresowych testów na obecność infekcji koronawirusem. Natomiast, jeżeli ktoś dostrzega u swojego pupila objawy COVID-19, powinien porozmawiać z weterynarzem. On oceni, czy chodzi o infekcję SARS-CoV-2 czy inną przypadłość.

Reklama
Reklama
Reklama