Choć w turystycznych folderach wciąż prezentują się dumnie na tle pustyni, piramidy w Gizie to dziś przedmieścia wielomilionowego Kairu. Sąsiadujące z nimi wiecznie niedokończone wielopiętrowe budynki mieszkalne odzierają starożytne budowle z majestatu. Bezużyteczna i głupia manifestacja królewskiego bogactwa – pisał o piramidach rzymski historyk Pliniusz. A jednak, jak zauważa Sławomir Paweł Markowski, autor W kręgu piramid Egiptu, spełniły swoją funkcję – dały nieśmiertelność władcom półpustynnego kraju na północy Afryki.

Reklama

Żeby wejść do piramidy Mykerynosa, trzeba kucnąć i schylić głowę podczas stopniowego schodzenia w dół pochyłego korytarza. To nie jest miejsce dla klaustrofobów. Surowe, nieprzyjazne wnętrze budzi podziw, choć to tylko najmniejsza z trzech budowli w Gizie, sięgająca raptem 65,5 m.Niemal tyle co 20-piętrowy blok mieszkalny. To klasyczna, ostrosłupowa piramida. Jedna z wielu, jakie wybudowano w dorzeczu Nilu.

Skąd piramidy w głowach?

Dlaczego budowniczowie nadali im takie, a nie inne kształty? Na to pytanie architekci mają swoją odpowiedź, a religioznawcy swoją. Piramidy Egipcjan były nie tylko grobowcami faraonów i notabli, ale też wizualizacją padających na ziemię promieni słonecznych. Celem zmarłych miało być wstąpienie do nieba, zetknięcie się ze słońcem i gwiazdami. Pochyła ściana piramidy mogła być więc symboliczną drabiną lub schodami. W tym ostatnim przypadku nie trzeba było nawet szukać metaforyczności. Pierwsze piramidy miały właśnie taki kształt i były wyższą formą mastaby – dawniejszego grobowca. W pewnym momencie zaczęto po prostu budować jedną mastabę na drugiej. Najsłynniejsza taka piramida stoi dziś w Sakkarze na południe od Kairu. Wznoszenie tego typu obiektów szybko zarzucono na rzecz ostrosłupa. O tym, że pierwsze próby nie były udane, świadczy piramida łamana z Dahszuru powstała ok. 2600 r. p.n.e. W końcu jednak wypracowano model, jaki znamy z Gizy. Ostrosłupowe piramidy z czasów IV dynastii były monumentalne. Największe – Cheopsa i Chefrena – mierzyły 146,5 i 143,5 m wysokości. Z czasem budowniczym zaczęło brakować budulca, a przedsięwzięcie przerosło możliwości królewskiego budżetu. Grobowce kolejnych władców budowano więc coraz mniejsze, choć forma została niezmieniona. Wreszcie w czasach Nowego Państwa zrezygnowano z piramid. Zamiast nich zaczęto drążyć w skale hypogea.

Ale idea przetrwała. Ożywili ją zapatrzeni w królów Starego Państwa władcy nubijscy, budując piramidy na terenie dzisiejszego Sudanu. Różnią się one jednak od tych z północy. Ta sama jest forma ostrosłupa, inne rozmiary i proporcje. Mają nie więcej niż 20 m, a ich sylwetka jest o wiele bardziej smukła. Stoją blisko siebie, jakby się wspierały. To samo było natomiast ich grobowe zastosowanie. Tyle religia. A architektura?

Jak powstawały piramidy w Egipcie?

Teorii jest wiele. To co wiemy, zawdzięczamy rysunkom i malowidłom przedstawiającym robotników. Metody musiały być zresztą najprostsze. – W tamtych czasach nie znano materiałów, może poza bambusem, które przenosiłyby naprężenia rozciągające. Budowano więc z tych, które były pod ręką, czyli kamieni – mówi prof. dr hab. inż. Krzysztof Szulborski, kierownik Katedry Projektowania Konstrukcji Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. – W tych konstrukcjach nie ma żadnych rewelacji. Są najprostsze z możliwych, nie wymagają ani wiedzy, ani zaawansowanej technologii. Kiedy dzieci bawią się piaskiem, budują te same kształty. Mają one swoje zalety, ale i mnóstwo ograniczeń. Proszę zwrócić uwagę, że wszelkie otwory w egipskich piramidach są bardzo małe. Większych po prostu nie dało się zbudować – tłumaczy profesor.

Jego słowa można odnieść do wszystkich monumentalnych budowli stawianych przez dawne cywilizacje. Kiedy pyszni władcy postanawiali postawić pomnik czy to sobie samym, czy też bogom, piramidalna konstrukcja była pierwszą, jaka przychodziła do głowy, i jedyną, jaką przy ówczesnym stanie wiedzy dało się zrealizować. Znajomy skądinąd widok musiał zaszokować Francisca Hernándeza de Córdobę i jego ludzi, gdy 3 marca 1517 r. dotarli do wybrzeży dzisiejszego Hondurasu. Na nieznanym brzegu ujrzeli szereg piramid okolonych murem. Skojarzenie nasunęło się samo. Oto Wielki Kair – oznajmił odkrywca przekonany, że widzi przed sobą budowle znane z podróży nad Nil. Podobne wrażenie musieli mieć późniejsi odkrywcy 30-metrowej świątyni Kukulkana w Chichén Itzá w Meksyku, piramid Księżyca i Słońca w Teotihuacán czy też budowli Majów z terenów dzisiejszego Hondurasu i Gwatemali. Architektura kontra natura - Indiańskie miasto El Pitalna terenie dzisiejszego Meksyku rozkwitło w połowie pierwszego tysiąclecia naszej ery. Choć ruiny zagarnęła przyroda, wśród zieleni wyróżniają się kształty dawnych świątyń.

Co z Ameryką?

Przez kilka wieków spekulowano, skąd wzięły się one w Ameryce. Wielu zakładało, że majańskie i azteckie konstrukcje to wynik pracy potomków europejskich emigrantów, którzy na zachodnią półkulę dotarli przez Islandię i Grenlandię. Dopiero Amerykanin John Lloyd Stephens po latach badań stwierdził, że jukatańskie ruiny są pozostałością po tubylczej cywilizacji. Powstały bez jakichkolwiek zewnętrznych wpływów. Kształt piramidy był w każdym kraju wynikiem rozumowania, że jest to najprostszy i najpewniejszy sposób wzniesienia wysokiej budowli na mocnych fundamentach. Nie można więc na tej podstawie przypisać wspólnego pochodzenia wszystkim ludom, które wznosiły tego rodzaju budowle, nawet jeżeli budowle te wykazują bardzo podobne cechy – pisał Stephens, zauważając, że piramidy egipskie były tylko surową obudową grobowców, podczas gdy amerykańskie odznaczały się różnorodnością pod względem kształtu i ornamentyki i miały znaczenie sakralne.

Takie same zastosowanie miały budowle wielu cywilizacji hinduistycznych. Bogato zdobione świątynie w kształcie piramid budowali choćby Khmerowie. Wierzyli oni, że w ten sposób odzwierciedlają kształt hinduistycznej wersji Olimpu – góry Meru będącej jednocześnie osią i pępkiem świata, otoczonej siedmioma oceanami (podobne przekonanie było obecne także w buddyzmie). Na jej szczycie żyć mieli bogowie. Stąd chęć dotykania nieba swoimi budowlami sakralnymi. Góra Meru miała mieć ponad 5200 km i na taką samą odległość sięgać w głąb ziemi. Jej ziemskie alter ego było odpowiednio mniejsze. Tak jak mityczną górę otaczały łańcuchy górskie i oceany, tak świątynie chowano za murami i fosami. Doskonale widać to chociażby w XII-wiecznej Angkor Wat, najsłynniejszej świątyni kompleksu Angkor w Kambodży. Centralna, piramidalna część świątyni ma 65 m. Kompleks świątynny ma prawie 1,5 km długości i niemal tyle samo szerokości. Do jej budowy, która trwała 37 lat, użyto więcej kamienia niż do piramidy Cheopsa.

Angkor, Borobudur na indonezyjskiej Jawie, Pagan w Mjanmie, budowle w Tajlandii czy Laosie – w południowo-wschodniej Azji na każdym kroku można natknąć się na strzeliste świątynie o podobnych kształtach. Monumentalne, a jednocześnie z dzisiejszej perspektywy wyjątkowo proste. – Jeśli spojrzymy na przekrój ostrosłupa, możemy sobie wyobrazić, z jak dużymi siłami nacisku mamy w środku do czynienia – mówi prof. Szulborski. Ta prosta konstrukcja i budulec zapewniły więc dawnym piramidom nie tylko wielkość w czasach świetności, ale i trwałość na długie wieki. Sześć z siedmiu cudów starożytnego świata znamy tylko z relacji kronikarzy. Piramidy w Gizie wciąż stoją. W ruinach majańskiego miasta Tikál w Gwatemali stoi sześć piramid schodkowych zwieńczonych świątyniami i obserwatoriami astronomicznymi. Najwyższe mają ponad 60 metrów.

Reklama

Nie każdy czubek wieńczy piramidę

Piramidy budowali dawni mieszkańcy Afryki, Ameryk, Azji. A co z Europą? Mamy kilka starożytnych piramid rzymskich budowanych pod wpływem kultury egipskiej. Prof. Anthony Harding, archeolog z Uniwersytetu Exeter, były przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Archeologów, przekonuje, że nic więcej nie powstało, a wszelkie piramidopodobne góry są tylko zaskakującymi formami terenu. Kilka lat temu świat obiegła informacja o ich odkryciu w Bośni. Sprawą zainteresowały się rzesze domorosłych archeologów. Jednak zawodowcy z prof. Hardingiem na czele szybko obalili tę teorię. – Jestem już od paru lat poza biznesem piramidowym. To, co widziałem w 2006 r., było z całą pewnością wytworem natury. Nigdy nie wykluczyłbym zaskakujących odkryć, gdy mamy do czynienia z prehistorią, ale te tzw. konstrukcje to czysta fantastyka. Znalazł pan zawodowego archeologa, który twierdzi inaczej?

Reklama
Reklama
Reklama