Reklama

Od mitów greckich po baśnie braci Grimm – ludzka wyobraźnia od zawsze powoływała do życia wielkoludy. Większość nacji miała w swych opowieściach jakiegoś giganta, takiego jak irlandzkie i szkockie wojownicze olbrzymy Finn MacCool i Benandonner. Według legendy Finn MacCool wybudował Groblę Olbrzyma (zwaną też Drogą Gigantów), by móc suchą nogą przejść do Szkocji i tam podjąć walkę z Benandonnerem. Grobla Olbrzyma to w rzeczywistości utworzona w wyniku wylewu magmy pokrywa bazaltowa, która popękała w charakterystyczne sześciokątne kolumny.

Reklama

Niewykluczone, że najsłynniejszymi olbrzymami są jednak cyklopi ze starożytnych mitów greckich. Jedna z pierwszych wzmianek o cyklopach pojawia się w Odysei Homera. W epopei tej cyklopi opisani są jako giganci, dzicy pasterze o jednym oku pośrodku czoła, ludożercy, którzy mieszkają na wyspie (dzisiejszej Sycylii). Mityczny grecki król Odyseusz wraz ze swoimi towarzyszami przybił do tej wyspy, wracając z wojny trojańskiej, aby zdobyć zaopatrzenie. Został tam uwięziony przez straszliwego cyklopa imieniem Polifem, który pożarł kilku jego towarzyszy. Odyseusz z pozostałymi uciekli, zdoławszy upić, a potem oślepić olbrzyma. Cyklopi (po grecku „okrągłoocy”) – w innych mitach odgrywają role bardziej pozytywne. I tak na przykład według jednego z nich trzej cyklopi byli synami Gai (Ziemi) i Uranosa. Bracia byli kowalami bogów olimpijskich. To oni zrobili pioruny dla Zeusa, trójząb dla Posejdona, a dla Hadesa hełm zapewniający niewidzialność. Starożytni Grecy wymyślili dla cyklopów kowalski fach najprawdopodobniej dlatego, że w owych czasach kowale nosili skórzaną klapkę na jednym oku dla ochrony przed iskrami. Cyklopi (których kuźnia miała się znajdować we wnętrzu Etny) uznawani byli za biegłych w różnych rzemiosłach, nie tylko kowalstwie. Pewnie dlatego zbudowany z wielką sztuką mur z kamieni niepołączonych zaprawą nazywa się „murem cyklopowym”.

Potwór ze znaleziska

Skąd w różnych zakątkach świata wzięło się tyle mitów i legend o gniewnych i okrutnych olbrzymach? Według jednej z hipotez podłożem tych przerażających opowieści są czaszki prehistorycznego olbrzymiego zwierzęcia, Deinotherium giganteum.

Ten wymarły ssak, odległy krewniak słoni, przekraczał 4,5 m wysokości w kłębie i miał ciosy długie na 1,5 m. Był jednym z największych ssaków lądowych w dziejach Ziemi. Dla porównania, współczesny słoń afrykański rzadko osiąga 4 m wysokości w kłębie.

Skamieniałe szczątki ogromnego D. giganteum występują dość często na Sycylii, gdzie można się na nie natknąć na powierzchni zboczy czy urwisk, w miejscach odsłoniętych przez erozję. Jest bardzo prawdopodobne, że dawni mieszkańcy wyspy, którzy zobaczyli czaszki zwierzęcia, uznali duży otwór pośrodku za pojedynczy oczodół w czaszce giganta (w rzeczywistości jest to miejsce, skąd wyrastała trąba). W ten sposób narodził się mit.

Koncepcja wcale nie jest nowa. Uczeni już w XIV w. sugerowali związek między mitycznymi cyklopami a czaszkami prehistorycznego słonia. Współcześni paleontolodzy na podstawie wykopalisk zgromadzili wiele informacji o D. giganteum, gatunku, który w miocenie (23 mln do 5 mln lat temu) i pliocenie (od 5 mln do 1,8 mln lat temu) licznie występował w Europie, Azji i Afryce.

I tak np. cios, kilka innych zębów i kilka kości D. giganteum znaleziono kilkanaście lat temu na Krecie. Ta skamielina sprzed 8–9 mln lat, pierwsza tego typu znaleziona w południowej części Morza Egejskiego, to zarazem pierwszy kompletny cios ssaka słoniowatego wykopany w Grecji.

Odkrycie tych szczątków na Krecie jest wskazówką, że zwierzę miało w Europie znacznie szerszy zasięg, niż dotychczas sądzono. Można więc przypuszczać, że starożytni Grecy mogli się stykać z dziwacznymi czaszkami tych ssaków.

Oczywiście nie da się dowieść, że to skamieniałości słoniowatych dały początek opowieści o cyklopach. – Nie jesteśmy w stanie sprawdzić takiej hipotezy zgodnie z warsztatem naukowym – przyznaje Tom Strasser, archeolog z uniwersytetu w Sacramento. – Niemniej jednak starożytni Grecy uprawiali ziemię i bez wątpienia natykali się na skamieniałości i próbowali je jakoś interpretować. Nie znali przecież koncepcji ewolucji, więc musieli je w wyobraźni rekonstruować do jakichś olbrzymów, sfinksów itd.

Zobaczyć znaczy uwierzyć

Poza legendami i ludowymi opowieściami też można spotkać cyklopa, nie będzie to jednak żaden olbrzym.

Cyklopią (lub jednooczem) nazywa się wadę rozwojową zwierząt polegającą na tym, że młode rodzi się z jednym okiem umieszczonym na środku czaszki. Przyczyną takiej deformacji jest na ogół niedożywienie matki, zwłaszcza niedobór witaminy A. Tę rzadką wadę wrodzoną można spotkać u ssaków, w tym u przedstawicieli H. sapiens. Dotknięte nią młode z reguły nie są zdolne do życia i giną krótko po urodzeniu.

W 2011 r. zaobserwowano przypadek cyklopii u płodu rekina. Wędkarz łowiący u wybrzeży Meksyku złowił samicę żarłacza ciemnoskórego, która okazała się ciężarna. Po otwarciu jamy brzusznej stwierdzono płód dotknięty tą rzadką anomalią. 56-centymetrowy młody rekin miał jedno, w pełni wykształcone oko umieszczone pośrodku czoła.

Takie przypadki u rekinów stwierdzono kilkakrotnie, potwierdza Jim Gelsleichter, ichtiolog z Uniwersytetu Florydy Północnej specjalizujący się w badaniach rekinów. Ponieważ jednak nigdy nie znaleziono urodzonego młodego rekina z cyklopią, należy sądzić, że nie są one zdolne do życia.


Reklama

Obejrzyjcie kolejny odcinek naszego serialu "Warto spróbować"! Tym razem odkrywamy skarby w zatopionym kamieniołomie.

Reklama
Reklama
Reklama