Reklama

W epoce brązu (2500-600 lat p.n.e.) ludzie postępowali z ciałami zmarłych bliskich na wiele różnych sposobów. Pewności nigdy nie było do kogo należą szczątki, bo dawni Brytowie mogli przecież trafić na stare kości sprzed kilku setek lat i po prostu je zakopać “przy okazji” jakiegoś pogrzebu. Jeżeli chodzi o epokę brązu, to wyróżnia się w jej ramach dwie fazy.

Reklama

Wcześniejsza, przypadająca na okres 2,5-1,5 tys. lat p.n.e. niewiele jest śladów siedlisk, za to dużo miejsc w których grzebano ludzi. I to tam często znajduje się jakieś ”dodatkowe” fragmenty kości. Tak było w grobie dorosłego mężczyzny w Wilsford koło Stonehenge, gdzie znaleziono prosty flet albo gwizdek wykonany z kości udowej.

Zdjęcie: Tees Archaeology

W II fazie, od 1500 do 600 roku p.n.e. jest odwrotnie: mniej grobów, więcej dowodów na osiadły tryb życia. Niepasujące do niczego kości odnajdywane są w tym okresie razem z innymi artefaktami wewnątrz domów.

Jak czytamy w informacji prasowej, zagadką nieprzypisanych do nikogo szczątków z Wiltshire zajął się dr. Tom Booth, dawny adiunkt na wydziale chemii uniwersytetu w Bristolu, a obecnie pracownik Instytutu im. Francisa Cricka.

- Pojawiła się opinia, że te szczątki zwłok mogą pełnić funkcję podobną do tej, jaką w chrześcijańskie mają szczątki świętych Kościoła. Że reprezentują mityczne postaci z przeszłości, których nikt z żyjących nie mógł znać osobiście – zauważył dr Booth. Tę teorię wykluczyło datowanie radiowęglowe. Najpewniej osoby odpowiedzialne za wykonanie danego przedmiotu najpewniej znały go za życia.

Zdjęcie: Wiltshire Museum, University of Birmingham / David Bukachit

Dokładny opis badania i analizę jego wyników przedstawiono w czasopiśmie ”Antiquity”. Można tam przeczytać, że część szczątków zamiast do ziemi trafiała ”na półkę” w domu. Np. niektóre czaszki miały wywiercone otwory na haczyki do zaczepienia na ścianę czy filar podtrzymujący sklepienie.

To co badaczy interesowało najmocniej, to czy owe kości należały do osób których mieszkańcy ozdobionych nimi domów znali osobiście. Dlatego datowano węglem zarówno owe szczątki, jak i materię organiczną z miejsc, w których je odnaleziono. Zauważono, że nieraz minąć mogły dekady nim czyjeś kości trafiły do ziemi.

Zdjęcie: Wiltshire Museum

- Zazwyczaj trzymały te przedmioty dwa pokolenia, bo zazwyczaj trwało to jakieś 60 lat. Znano więc właścicieli tych kości – stwierdził dr. Tom Booth, dodając, że w skrajnych przypadkach ozdoby z ludzi pozostawały niepogrzebane przez dwa stulecia, ale nigdy dłużej. W przypadku mężczyzny z grobu w Wilsford, znaleziony przy nim instrument zrobiono z kości kogoś, kto żył w tym samym czasie. Być może kogoś mu bliskiego.

Do dziś w sumie niewiele się zmieniło w tej kwestii. Na rynku są przecież firmy oferujące wykonywanie drobnych ozdób, dzieł sztuki a nawet tatuaży ze szczątków spopielonych ludzi. Pragnąc pozostać blisko z tymi, którzy odeszli, część osób trzyma nawet urny we własnych domach.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama