Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Oszustwo studenta i antysemicka przemowa
  2. Burza na łamach prasy
  3. Kto kogo obraził?
  4. Obrazy z podtekstami

Jan Matejko (1838–1893) pochodził z rodziny wieloetnicznej. Jego ojciec był Czechem-katolikiem spod Hradca Králové, zaś matka urodziła się w protestanckiej rodzinie polsko-niemieckiej z Krakowa. Kiedy stał się sławny jako artysta, Jan Matejko wśród swoich uczniów szczególną troską otoczył Żyda Maurycego Gottlieba (1856–1879). Nazywał go „malarzem wielkich nadziei”. Wstawiał się za nim i chciał zatrzymać na krakowskiej uczelni, gdy pojawiały się tam antyżydowskie incydenty.

Ponadto Matejko zdobył sławę dziełami odwołującymi się do historii Polski. Rzeczpospolita szczyt swej potęgi przeżywała jako państwo wielonarodowe i wieloreligijne, tolerancyjne w porównaniu z innymi krajami. Ba, największe dzieło Matejki – „Bitwę pod Grunwaldem”, ukończoną w 1878 roku – kupił i wystawiał żydowski przedsiębiorca rodem z Warszawy Dawid Rozenblum. Skąd więc zarzut antysemityzmu?

Oszustwo studenta i antysemicka przemowa

Afera wybuchła po przemówieniu Jana Matejki wygłoszonym w październiku 1882 roku na inaugurację roku w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, której słynny artysta był dyrektorem. Najpierw pouczył studentów, że polski artysta ma dwie ojczyzny – kraj i sztukę. Matejko stwierdził: „Sztuka jest obecnie dla nas pewnego rodzaju orężem w ręku. Oddzielać sztukę od miłości ojczyzny nie wolno! Kto tak nie czyni, ten tylko może połowicznie służy krajowi, bo sztuka nie tylko jest służbą dla kraju, ale jest obowiązkiem, ofiarą, w ostatnich zwłaszcza czasach”.

Następnie artysta skierował specjalne słowa do studentów żydowskiego pochodzenia: „A wy, uczniowie hebrajczycy, którzy do naszej Szkoły Sztuk Pięknych przybywacie, pamiętajcie, że sztuka nie jest handlową spekulacyjną jakąś robotą, lecz pracą w wyższych celach ducha ludzkiego, w miłości Boga z miłością kraju złączoną. Jeśli wy chcecie tylko w artystycznym naukowym zakładzie nauczyć się sztuk pięknych dla spekulacji, a nie czuć ani wdzięczności dla kraju, ani żadnych dla niego obowiązków, jeśli wy, hebrajczycy, żyjąc w naszym kraju od wieków nie poczuwacie się do szlachetniejszych dla kraju naszego uczynków ani też chcecie być Polakami, to wynoście się z kraju, idźcie od nas tam, gdzie nie ma żadnej ojczyzny, ni wyższych uczuć miłości kraju, ni wyższych cnót ludzkich w miłości ziemi poczętych”.

Skąd takie ostre słowa? Bezpośrednią ich przyczyną był zapewne skandal na uczelni. Chodziło o szachrajstwo – jak nazwał to Matejko – którego dopuścił się Saul Wahl, jego student żydowskiego pochodzenia. Młodemu adeptowi sztuk pięknych tak bardzo zależało na zwycięstwie i nagrodzie w ogłoszonym na uczelni konkursie, że zgłosił tam pracę niewykonaną samodzielnie. Dla dyrektora i artysty to była profanacja.

Autoportret Jana Matejki
Autoportret Jana Matejki ryc. Jan Matejko (1838–1893), Wikimedia Commons, public domain

Pośrednio do wybuchu Matejki przyczyniły się zaś antysemickie poglądy, którymi nasączali go jego bliscy współpracownicy: zwłaszcza sekretarz uczelni Marian Gorzkowski. Trafiły na podatny grunt. Historycy sztuki uważają bowiem, że artysta już wcześniej sygnalizował pewne uprzedzenia wobec Żydów. Przykładem cykl malowideł artysty do audytorium Politechniki Lwowskiej (zaprojektowanych na początku lat 80. XIX wieku), na których Szatanowi nadano semickie rysy charakterystyczne dla antyżydowskiej propagandy. Wtedy jednak takie „szczegóły” ignorowano.

Burza na łamach prasy

Przemówienie Matejki krytykujące żydowskich studentów odbiło się szerokim echem. Wystawiający „Bitwę pod Grunwaldem” Rozenblum pisał w prasie w liście otwartym do Matejki: „Hańba tym, którzy cię popchnęli do słów niegodnych, dając tym wspólnym wrogom pozór do poniżenia cię w oczach naszych i świata. Ich to dzieło, nadużyli twej dobrej wiary. Spiesz wyrzec się ich, aby wielkości artysty nie przyćmiła miernota człowieka”. Oponenci zarzucili jednak przedsiębiorcy, że właśnie on jest typem, który zarabia na sztuce, na polskim patriotyzmie.

Aleksander Świętochowski pisał z Kongresówki w swoim felietonie: „Zbyt wielkie są zasługi genialnego mistrza, ażebyśmy surowo liczyli mu ten grzech nieobywatelski i niczym nie usprawiedliwiony. Ale winniśmy zaprotestować przeciw nieopatrznemu ranieniu uczuć młodzieży izraelskiej tam, gdzie je tylko serdeczność ogrzać winna. Nie na targu, nie na giełdzie przemawiał Matejko, ale w przybytku sztuki, który przewrotnych spekulantów nie ściąga i złych instynktów do nadużyć nie uzbraja. Czymże ci przyszli artyści mojżeszowego wyznania mogą zasłużyć na to, ażeby ich w zadatku przyszłej hańby policzkować dziś groźbą wygnania z kraju?”.

„A jeżeli którykolwiek z nich zetrze sobie później z czoła pomazanie sztuki, to czyż oni tylko są jej przeniewiercami? Opluci, wzgardzeni, często pobici i zrabowani, przychodzą do szkoły, ażeby w niej ukształcić się, upodobnić do swych współobywateli, może nawet złożyć krajowi cenne owoce swych prac, i w tym dążeniu zastępuje im drogę mistrz – z batem w ręku? Nie, to nieludzko, to nieszlachetnie, to nie przystoi półbogom, to właściwe tylko dla lekkomyślnych Sylenów”.

Nie pozostała bezczynna krakowska gmina żydowska. Opublikowała oficjalny protest w dzienniku informacyjno-politycznym „Czas”. Zarzuciła w nim Matejce sekowanie uczniów żydowskich, prowokowanie waśni i zakłamywanie historii: „Zapomniał, że Izraelici od kilku wieków na tej ziemi naszej mieszkając nie są już Hebrajczykami, obcymi, lecz są synami tego kraju. W którym przodkowie ich żyli i umarli. Zagrażać synom tej ziemi wytrąceniem ze szkoły publicznej, z której korzystać mają pełne prawo, rugować ich stąd, wskazywać im kraje, gdzie nie ma ojczyzny, nikt nie ma prawa”.

Kto kogo obraził?

Adwokat Leon Eibenschuetz, jeden z sygnatariuszy protestu, pokłócił się o to ze wspomnianym sekretarzem Szkoły Sztuk Pięknych, Marianem Gorzkowskim. W grudniu sprawa miała skończyć się w sądzie.

Gorzkowski zeznał, że pozwany Eibenschuetz w rozmowie użył inwektyw i gróźb: „Co ten wasz łajdak Matejko myśli sobie wygadywać do Żydów, my go nauczymy, my mu pokażemy, my mu damy, mu go pod Siemiradzkiego podkopiemy”. Sekretarz uczelni mówił też o wzburzeniu studentów Matejki na te słowa: „Gdy wieść się rozeszła, że ktoś ubliżył panu Matejce, podszedł do mnie jeden z uczniów, żydów, pytając kto ubliżył Dyrektorowi. Gdy mu zajście opowiedziałem, nie wymieniając z nazwiska pana Eibenschuetza, rzekł do mnie: »Powiedz mi pan, kto śmie ubliżać naszemu Dyrektorowi, to mu mordę nabiję!«”.

Zdaniem żydowskiego adwokata, jego słowa podczas kłótni z Gorzkowskim brzmiały inaczej: „Zobaczysz pan, że potomność wyżej postawi Siemiradzkiego nad Matejkę, bo tamten nikogo nie obraził”. Dodał, że wielce niestosowna i obraźliwa była za to odpowiedź Gorzkowskiego podczas kłótni: „Przecież Matejko nie mówił do żydów tego rodzaju, co pan, lecz do innych chałaciarzy”.

Eibenschuetza ostro oskarżał mecenas Józef Mochnacki. Gromił go za obrażanie Matejki. Atakował też społeczność żydowską (używając słowa „żydostwo”) za uprawianie spekulacji na wszystkim, co się da, w tym na sztuce. „Nie znam ustawy karnej na obrażony majestat. Nie mogę jedną obręczą ścisnąć wszystkich obrażających swym podpisem na proteście Matejkę. Więc (…) chcę w osobie pana Eibenschuetza formalnie ukarać całą tę napaść na mistrza naszego” – zakończył.

Eibenschuetz odparł: „W taki sposób nikt jeszcze w Polsce nie przemawiał, nikt nie szerzył jeszcze takich poglądów antysemickich. Jestem tak przejęty, że spokojnie mówić nie mogę. Nie ja tu jestem teraz oskarżony, ale to jest sprawa doktora Mochnackiego kontra Żydom w ogóle, której ja jestem kozłem ofiarnym”.

Wystąpienie Mochnackiego faktycznie było dość szokujące. W prasie nazywano nawet rozprawę „kongresem antysemickim”. Sąd przyjął argumenty Gorzkowskiego i Mochnackiego. Eibenschuetz za obelżywe wyrażenie się o Matejce w miejscu publicznym został skazany na grzywnę na rzecz ubogich oraz 10 dni aresztu. Po apelacji karę złagodzono.

Obrazy z podtekstami

Matejko czuł się tak urażony, że skomentował sprawę procesu i publicznej dyskusji w antysemickim czasopiśmie „Rola”. I to bardzo ostro: „Brak energii, ospałość w sprawach społecznych, oraz bierne, powiedziałbym nawet służalcze poddanie się wpływom hebrajskim, spowodowały, że wyznawcy talmudu mają nas już dzisiaj za trupów chodzących, nad którymi wolno się nawet i znęcać, są to przerażające następstwa naszego bezwładu i ospałości”.

Nie uciekał jednak od tematów żydowskich w sztuce, czego dowodem obraz „Przyjęcie Żydów w roku 1096” (1889) czy zaginiony szkic „Napad krakowskiego pospólstwa w XV wieku na Żydów” (1892). Zdaniem części badaczy, nie są to jednak dzieła wolne od ambiwalentnego ukazywania roli społeczności żydowskiej w polskiej historii. Podobnie jak w przypadku Żyda na obrazie „Konstytucja 3 Maja” (1891): patrzy on znacząco na widzów z prawego dolnego rogu obrazu i wykonuje gest, jakby ubił właśnie świetny interes…

Uwaga! W cytatach zachowana pisownia oryginalna, często niekonsekwentna.

Źródła:

Reklama
  • Dariusz Konstantynów, „Mistrz nasz Matejko i antysemici”, w: „Kwartalnik Historii Żydów” nr 2/2007,
  • Jarosław Krawczyk, „Matejko i historia”, Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 1990,
  • Józef Mochnacki, „Rozprawa w procesie karnym Jana Matejki przeciw p. Dr. L. E. [Leon Eibenschütz] o przestępstwo obrazy czci przeprowadzona w c.k. sądzie karnym w Krakowie, dnia 2-go grudnia 1882”, Kraków 1883,
  • relacje prasowe z krakowskiego „Czasu” (od nr. 248) oraz artykuły w „Prawdzie” (nr 45) i w „Roli” (nr 6) z roku 1882.

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama