Sprawa mordercy z okolic Bydgoszczy wstrząsnęła całą Polską. Był wyjątkowo okrutny
Nie wystarczyło, że swoje ofiary podczas gwałtu dusił i ciął nożem. Musiał widzieć ból. Rozcinał piersi i brzuch. W amoku rozszarpywał zdarte z ofiar ubrania. Sprawa seryjnego mordercy z okolic Bydgoszczy wstrząsnęła całą Polską w latach 60 XX wieku
- Włodzimierz Szczepański
W tym artykule:
- Śpiewnik kościelny i Porterówka
- Polowanie na psychopatę
- Poszukiwania nie trwały długo
- Kolejne morderstwo, kolejne dowody
- Włosy ciemnoblond zaczesane do góry
- Przyznanie się do winy i druga twarz Stefana
W momencie zbliżania się orgazmu zaciskał dłoń na szyi swojej ofiary, a następnie unieruchomioną ciął scyzorykiem. Zadawanie bólu podniecało go. Odczuwał przyjemność porównywalną z ejakulacją, do której w końcu nie dochodziło. Skłonności do psychopatycznych zachowań odkrył u siebie przed laty, gdy współżył z żoną. Nie zmasakrował jej, bo żal mu było dzieci. Zostałyby przecież sierotami.
Gdy milicyjne samochody podjechały pod dom Stefana R., mieszkańca podbydgoskiego Osielska, po wsi rozeszły się plotki. Jego zatrzymanie było ogromnym zaskoczeniem dla okolicznych mieszkańców. Uchodził za grzecznego, spokojnego sąsiada. Nawet nie zaglądał zbyt często do kieliszka i ciężko pracował. Zdumienie przerodziło się w przerażenie, gdy okazało się, że Stefan to psychopatyczny morderca. Ta sprawa wstrząsnęła całą Polską.
Śpiewnik kościelny i Porterówka
13 czerwca 1965 r. ciało pierwszej ofiary znaleziono w pobliżu ul. Smukalskiej, urokliwego zakątka Bydgoszczy, sto metrów w głąb lasu. Komenda Miejska MO w Bydgoszczy informacje o makabrycznym odkryciu otrzymała o godz. 7.30. Kobieta leżała na plecach. Kończyny dolne rozchylone. Prawą połowę głowy przykrywały resztki żółtej spódniczki.
Śledczy notowali dalej: „W odległości 40 cm od prawego kolana leżał pantofel z prawej nogi. W odległości 35 cm od prawej dłoni denatki leżał drugi pantofel z lewej nogi. Tuż przy pantoflu na ziemi znajdowały się na gałązce drzewa dwa nieduże kawałki różowej halki. W odległości 13 cm od prawej dłoni leżały dalsze kawałki halki, a na ramieniu prawym – dwa ramiączka od stanika i halki. Takie same resztki odzieży z ramiączkami znajdowały się na lewym ramieniu denatki”.
Wzgórek łonowy kobiety sprawca przysypał ściółką. Podobne zabrudzenia znaleziono w pochwie zmarłej. Na szyi pozostały ślady obtarć. Gardło kobiety zostało przecięte aż do kręgosłupa. W pobliżu głowy podłoże było przesiąknięte krwią na głębokość 5 cm. Przeprowadzający sekcję stwierdzili, że kolejne rany i nacięcia na piersiach oraz brzuchu psychopata zadał już po śmierci ofiary.
W pobliżu znaleziono narzędzie zbrodni – scyzoryk. Aby zebrać z niego odciski, specjaliści użyli nawet fotografii pod mikroskopem, ale ślady były wyjątkowo niewyraźne. Śledczy zauważyli, że ziemia wokół ciała była niemal „przeorana” butami. Może kobieta walczyła o życie albo sprawca pastwił się nad nią w szale.
Wokół leżały jej rzeczy, m.in. śpiewnik kościelny, 23 zdjęcia, 9 obrazków religijnych, 2 metryki. Na butelce porterówki, która leżała obok kobiety, milicja odkryła ślady palców. Zidentyfikowano tylko te należące do zamordowanej. Ofiarą była prostytutka. 25-letnia Zofia Ł. pochodziła z Łodzi, miała niepełnosprawne dziecko, które oddała do placówki w Chełmnie.
Przerażający rytuał w neolitycznej Europie: kobiety związane i pogrzebane żywcem. Dziś tak zabija mafia
Naukowcy znaleźli dwadzieścia prehistorycznych ofiar morderstwa metodą „incaprettamento”. Kiedyś składano je w ramach rytuału związanego z rolnictwem. Dziś brutalnych zabójstw tym spos...Polowanie na psychopatę
Zofię najczęściej można było spotkać w okolicach bydgoskiego dworca PKP, gdzie szukała klientów. Nocowała albo u nich, albo na melinach – często balowała w towarzystwie podejrzanych typów. Przez najbliższe dni funkcjonariusze czatowali więc w okolicach dworca. Uwagę jednego z patroli zwrócił mężczyzna z podrapaną twarzą. Miał plamy krwi na ubraniu. W jego mieszkaniu znaleziono zakrwawione rzeczy. Niestety, okazało się, że to ślepy trop. Przesłuchanie koleżanki Zofii oraz kierowców obsługujących miejską linię do Smukały niewiele wniosły. Śledztwo utknęło w martwym punkcie.
W tym czasie na komisariat zgłosiła się 19-letnia Natalia G. Została zgwałcona na początku sierpnia na Jachcicach, czyli nieopodal miejsca, gdzie znaleziono zamordowaną Zofię. Napastnik wykorzystał to, że 19-latka nie miała szans uciec przed nim. Nogę dziewczyny unieruchamiał ciężki gips. Uwagę milicjantów zwróciło zachowanie napastnika.
Ofiarę ciął nożem, a sączącą się z ran krew zlizywał. Poranił twarz i szyję kobiety oraz pogryzł jej wargi. Zerwał bieliznę i członkiem dotykał organów płciowych. Nie zabił, bo przejeżdżający nieopodal samochodem usłyszeli krzyki dziewczyny. Ruszyli w ich stronę i spłoszyli gwałciciela. Co dziwne, sprawca pokazał dziewczynie swoje dokumenty. Na zawsze zapamiętała nazwisko gwałciciela – Ireneusz T.
Poszukiwania nie trwały długo
Milicjanci znaleźli go bez trudu. Palacz w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej miał już obszerną kartotekę. Zdarzyło mu się zaatakować funkcjonariusza, innym razem po pijanemu spowodował wypadek. Był pięciokrotnie skazany przez sąd za oszustwa, wyłudzenia, aż w końcu za okaleczenie – odgryzł kobiecie nos. Idealnie pasował do profilu zwyrodnialca, który zaatakował w czerwcu. Co więcej, znał ofiarę – Zofię Ł. Usłyszał więc zarzut zabójstwa.
Ireneusz konsekwentnie wypierał się zbrodni. Jego upór tylko utwierdzał milicjantów w przekonaniu, że jest winny zabójstwa prostytutki. Jednak za jakiś czas musieli zmienić zdanie, tym bardziej że opis napastnika przedstawiony przez Natalię G. niezbyt pasował do podejrzanego.
W marcu 1966 r. odkryto kolejne ciało. Zwłoki 29-letniej Danuty K. leżały przykryte grubą warstwą śniegu w lesie przy ścieżce do Rynkowa, na północnych obrzeżach Bydgoszczy. Po usunięciu śniegu oczom milicjantów ukazał się makabryczny widok. Ciało było obnażone od kolan w górę. Nogi ofiary rozchylono pod kątem 45 stopni. Prawą rękę ułożono wzdłuż ciała, lewą odrzucono w bok. Ofiara miała zaciśnięte palce. Dwa metry od ciała znaleziono wgnieciony ślad obcasów. Niestety, nie na tyle wyraźny, aby mógł posłużyć do ustalenia sprawcy.
Czy istnieje zbrodnia doskonała? Fascynujący świat kryminalistyki
Im więcej nauki w kryminalistyce tym lepiej może ona służyć sprawiedliwości.Także to ciało zostało okaleczone: lewa pierś była rozcięta, podobnie jak brzuch, na twarzy, a nawet plecach znajdowały się rany. Przyczyną śmierci było przecięcie żył szyjnych. Lekarz stwierdził, że ofiarę również duszono. Na ściółce zastygło mnóstwo krwi. Nawet odzież kobiety była pocięta, jakby sprawcy było mało i w amoku wyżywał się na rzeczach swojej ofiary.
Kolejne morderstwo, kolejne dowody
I znów na miejscu zdarzenia, 10 metrów od ciała, znaleziono narzędzie zbrodni. Niestety, ślady na nożu i w tym wypadku nie pozwalały na zebranie linii papilarnych. Podczas sekcji zwłok wyszedł na jaw jeszcze jeden makabryczny fakt. Danuta K. była w ciąży.
Śledczy nie mieli wątpliwości – psychopata, zabójca Zofii Ł. znów zaatakował. I niestety, wyraźnie „nakręcał się”. Znalezienie kolejnej ofiary było kwestią czasu. Na miasto padł strach. Milicjanci pod dużą presją opinii publicznej i lokalnych władz zaczęli znów analizować materiały.
Ustalili, że obie kobiety na miejsce zbrodni przyszły dobrowolnie – spożywały z napastnikiem alkohol i kanapki. Doskonale wiedziały, że dojdzie do kontaktów seksualnych, bieliznę miały złożoną w torebce. Wykluczono motyw rabunkowy, obie ofiary były ubogie. Na ręce ostatniej został zegarek, jedyna cenna rzecz, jaką posiadała. Pocięcie ciał ofiar i ich rzeczy osobistych wskazywało na seksualny motyw.
Włosy ciemnoblond zaczesane do góry
Wyniki sekcji pozwoliły zawęzić czas dokonania przestępstwa do 12–20 godzin przed znalezieniem ciała. Milicjanci dotarli do świadków, którzy widzieli 29-latkę w towarzystwie mężczyzny. Była z nim najpierw w lokalu „Gromada” przy ul. Cieszkowskiego, a potem w restauracji „Sielanka”. Gdy z niej wyszli, skierowali się na Osiedle Leśne, gdzie jest też stacja PKP. Świadkowie określili mężczyznę ksywą „Bogacz” – chwalił się grubym plikiem banknotów.
Sprawa psychopaty stała się dla bydgoskich milicjantów priorytetem. Pracował nad nią osobny zespół stworzony do rozwikłania tej ponurej zagadki. W lokalnych gazetach opublikowano zdjęcie ofiary z prośbą do czytelników o wszelkie informacje. Na podstawie opisu świadków sporządzono rysopis tajemniczego towarzysza zamordowanej. Najwięcej szczegółów dostarczył pewien 80-latek.
Oto, co zapamiętał: wzrost 170 cm, budowa szczupła, wiek około 35 lat, twarz podłużna, włosy ciemnoblond, zaczesane do góry, długie, czoło średnie z lekko zarysowanymi bruzdami, brwi ciemne łukowate, średnio grube. Świadkowie zapamiętali nawet szczegóły ubioru: kurtka przepasana paskiem szerokości około 5 cm, sprzączka przy pasku metalowa, błyszcząca, okrągła, końcówka paska przeciągnięta przez sprzączkę.
Dlaczego one kochają morderców i zbrodniarzy? Jest odpowiedź: hybristofilia
Brutalni przestępcy, handlarze narkotykami, gwałciciele czy seryjni mordercy mają liczne wielbicielki – dowodzi historia przestępczości.Opis okazał się bardzo trafny. Milicjanci zwrócili uwagę na fakt, że zabójstwa popełniono w dniu, gdy w niektórych zakładach wypłacano pensje. Sprawdzali osoby, które otrzymywały wówczas wypłaty i dojeżdżały z okolic Bydgoszczy. Obu zbrodni dokonano w niedużej odległości od stacji na bydgoskim Rynkowie. W końcu milicjanci trafili na ślad Stefana R. Wspomniany 80-letni świadek na okazaniu jednoznacznie stwierdził, że to właśnie jego widział z Danutą K. Dwóch kolejnych świadków także go rozpoznało.
Przyznanie się do winy i druga twarz Stefana
26 kwietnia 1966 r. Stefan R. przyznał się do obu morderstw. Podczas procesu wyszła druga natura spokojnego Stefana. Przyznał, że czerpał przyjemność z zadawania bólu. Potwierdziły to prostytutki, z których usług korzystał po wypłacie. Dusił je, a czasem kłuł szpilkami. Widać to było dla niego za mało. W końcu przechodzącą kobietę ugodził nożem w pośladek. Milicjanci nie dotarli do niej. A potem na drodze Stefana pojawiły się Zofia i Danuta.
Wyjaśniło się też, dlaczego na miejscu zbrodni nie znaleziono odcisków palców. Od ciężkiej kowalskiej pracy Stefan R. miał zatarte linie papilarne. Jego sprawa przeszła do historii kryminalistyki.
Sąd Wojewódzki w Bydgoszczy 13 listopada 1967 r. skazał R. na karę śmierci. Uznano, że w momencie zbrodni był w pełni świadomy swych czynów. Ale – jak zeznał – nie mógł się powstrzymać: „Ciągnęło mnie do tego, miałem ku temu wielką chęć”. Wyrok został wykonany w 1968 roku.