Jaki ojciec, taki syn. Aleksander Walewski poszedł w ślady Napoleona
Aleksander Walewski, syn Napoleona i pani Walewskiej, walczył w powstaniu listopadowym. Potem służył w Legii Cudzoziemskiej i zrobił karierę we francuskiej dyplomacji.
- Edward Fugiel
Spis treści:
- Aleksander Florian Józef Colonna-Walewski
- Romans Napoleona z panią Walewską
- Młodość Aleksandra Walewskiego
- Powstanie listopadowe
- Legia Cudzoziemska
- Dyplomacja i literatura
- Kariera ambasadora i ministra
- Związki z Polską
Rosyjskie kartacze bombardowały zagajnik, który mieszkańcy Grochowa nazywali Olszynką. Nikt jednak nie myślał o drzewach, kiedy odłamki żelaza jeszcze większe spustoszenie czyniły wśród ludzi. Od 19 lutego 1831 r. na przedpolach Warszawy trwała zażarta walka między maszerującą na ogarnięte powstaniem listopadowym miasto armią feldmarszałka Iwana Dybicza a próbującymi ją zatrzymać wojskami gen. Józefa Chłopickiego. Proporcje sił wypadały na niekorzyść Polaków. Przeciw 59 tys. żołnierzy i 178 działom rosyjskim wystawili 36 tys. ludzi oraz 114 armat. A jednak wytrzymywali kolejne ataki.
Aleksander Florian Józef Colonna-Walewski
Zniecierpliwiony Dybicz zdecydował, że 25 lutego ostatecznie skończy sprawę z buntownikami. Lecz w tych dramatycznych chwilach gen. Chłopicki dostrzegł możliwość nie tylko wytrzymania szturmu, ale i pobicia Rosjan. Postanowił rzucić na masy carskiej piechoty kawalerię, nim ta na nowo sformuje się po walce i nim pojawi się jazda rosyjska. Wysłał adiutanta do dowodzącego kawalerzystami gen. Tomasza Łubieńskiego. Polecił, by ten zajął stanowiska wyjściowe i czekał na rozkaz do ataku.
Ale Łubieński polecenie zignorował, i to nawet wtedy, gdy zostało ponowione przez kolejnego posłańca. Wówczas Chłopicki postanowił wysłać trzeciego adiutanta – nieślubnego syna cesarza Napoleona Bonapartego. Liczył, że ten młodzieniec, uderzająco podobny do ojca, podziała na Łubieńskiego – starego szwoleżera z Gwardii Cesarskiej. Ów nie miał jednak zamiaru poddawać się sentymentom i wysyłać swych ludzi na – jak sądził – pewną rzeź. Wysłuchawszy próśb „młodzika”, zaskoczył go pytaniem: „Czy generał Chłopicki żąda wysłania dywizji jazdy, czy też dywizjonu?”.
Zbity z tropu adiutant nie umiał odpowiedzieć. Polska kawaleria pozostała na swych pozycjach, a bitwa nie zakończyła się wyraźnym rozstrzygnięciem. Niefortunnym adiutantem był Aleksander Florian Józef Colonna-Walewski. Owoc gorącego romansu cesarza Napoleona z Marią z Łączyńskich Walewską.
Romans Napoleona z panią Walewską
Cesarz zobaczył ją pierwszy raz na przełomie roku 1806 i 1807. Wychowana przez Mikołaja Chopina (ojca Fryderyka) dwudziestolatka była już wtedy żoną Anastazego Walewskiego, dawnego szambelana Stanisława Augusta Poniatowskiego. Cesarzowi to nie przeszkadzało. Po balu na Zamku Królewskim w Warszawie obsypał Marię miłosnymi wyznaniami i podarunkami, a ta została jego metresą.
A w 1807 r. pisał do niej spod Iławy Pruskiej: „Moja słodka przyjaciółko! Moje serce jest z Tobą, gdyby od niego zależało, byłabyś obywatelką wolnego kraju. Czy cierpisz tak samo jak ja z powodu naszej rozłąki? Mam prawo w to wierzyć. Jestem tego tak pewny, że zamierzam Cię prosić, abyś wróciła do Warszawy albo do Twojej posiadłości. Nie mogę znieść tak wielkiego oddalenia. Kochaj mnie, moja słodka Mario, i ufaj Twemu N.”.
W 1809 r. Bonaparte po zajęciu Wiednia sprowadził sobie do pałacu Schönbrunn właśnie Polkę. Wtedy to Walewska zaszła z nim w ciążę. Powróciwszy do Walewic, 4 maja 1810 r. powiła syna. W tym samym roku zamieszkała w podarowanym jej przez cesarza pałacyku w Paryżu. Cesarz zabezpieczył przy tym byt dziecka, przyznając mu wysoką roczną rentę i obdarzając tytułem hrabiego cesarstwa. Przy nazwisku Aleksandra pojawił się na stałe przydomek „Colonna” (używany dotąd jedynie zwyczajowo przez niektórych przedstawicieli rodu) – od herbu Kolumna, którym pieczętował się Anastazy Walewski.
Młodość Aleksandra Walewskiego
Dopiero w 1812 r. Maria uzyskała rozwód ze zniedołężniałym i dużo starszym mężem. Lecz po klęsce Wielkiej Armii widziała się z Napoleonem tylko dwukrotnie. Najpierw odwiedziła go z synem na wyspie Elbie we wrześniu 1814 r. Potem zobaczyli się w 1815 r., przed ostateczną klęską Bonapartego i zesłaniem na Wyspę Św. Heleny.
W tym samym roku zmarł Anastazy. W 1816 r. Walewska wyszła za kuzyna Napoleona hrabiego Filipa-Antoniego d’Ornano. Niedługo potem urodziła mu dziecko, ale chora i osłabiona zmarła w 1817 r. Aleksander został de facto bez rodziców. Wówczas jego wuj pułkownik Teodor Marcin Łączyński zabrał go do Polski.
Osiedli się w rodzinnym majątku Kiernozia pod Łowiczem. Wuj budził u Aleksandra sprzeczne uczucia. „Łęczyński, człowiek miły dla równych mu urodzeniem, był niezwykle surowy dla swych poddanych. Nie tylko skazywał na kary, najchętniej bił własnoręcznie” – wspominał. Młody hrabia nie mieszkał z nim długo.
Jeszcze jako dziecko zaczął kształcić się w kolegium jezuitów Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie w Genewie. Przez cały okres nauki pozostawał pod nadzorem rosyjskich służb. Kiedy zaś jako nastolatek wrócił do kraju w 1824 r., chciał wziąć go pod skrzydła wielki książę Konstanty. Aleksander jednak ani myślał służyć zaborcy. Uciekł z powrotem do Genewy. Wrócił, gdy w listopadzie 1830 r. w Warszawie wybuchła „rewolucja”.
Powstanie listopadowe
Dwudziestoletni hrabia nie miał wielkiego doświadczenia wojskowego i nie popisał się pod Olszynką Grochowską. A jednak za swą walkę otrzymał 3 marca 1831 r. Złoty Krzyż Virtuti Militari i awans na kapitana. W tym samym miesiącu z polecenia władz powstańczych zamienił mundur na frak. Jako specjalny wysłannik wyruszył do Europy Zachodniej, by przypominać tamtejszym rządom, iż „nami [Polakami] wojnę toczą, która by na nich spadła”.
Droga na Zachód wiodła przez nieprzyjazne powstańcom Prusy. „Nie chciały nigdy nawet przejeżdżających polskich ajentów przepuszczać; potrzeba było szukać tysięcznych sposobów” – wspominał poeta i polityk Franciszek Wężyk. Dodał, że syn Napoleona „musiał się dać policzyć w poczet aktorów francuskich powracających z Warszawy do kraju”. Uderzająco podobny do ojca, znienawidzonego wśród Prusaków, być może odgrywał nawet na scenie jego rolę, nim wreszcie dotarł do Francji.
Stamtąd zaraz wyruszył w imieniu powstańczego rządu do Londynu. 29 marca 1831 r. przyjął go lord Palmerston, sekretarz do spraw wojny. Zapewnił młodego dyplomatę, że „niemal wszyscy członkowie gabinetu są do Polski ustosunkowani przychylnie”. Lecz hrabia nie dostał żadnej gwarancji, że Anglia zrobi cokolwiek w wojnie polsko-rosyjskiej. Walewski nie poddawał się jednak. Tym bardziej że londyńskie salony stały otworem przed polskim synem Napoleona.
Rosyjski ambasador był przerażony popularnością tego „potomka śmiertelnego wroga Albionu”. Jednak efekt nawiązanych przez Aleksandra kontaktów okazał się niewielki. Premier Charles Grey oświadczył, że mimo całego uznania dla bohaterstwa Polaków nie widzi szans powodzenia ich sprawy. Walewski w raportach do ks. Adama Czartoryskiego żalił się, że Anglicy to „ludzie zimni i wyrachowani, wciąż kalkulujący swe korzyści”.
Legia Cudzoziemska
Powstanie listopadowe upadło w październiku 1831 r. W grudniu Walewski wziął w Londynie ślub z 23-letnią lady Catherine Caroline Montagu. Niebawem doczekał się z nią dwojga dzieci, ale te zmarły w bardzo wczesnym wieku. W 1834 r. odeszła zaś z tego świata sama Catherine.
Jeszcze przed jej śmiercią hrabia zaczął układać sobie życie na nowo. Wrócił do Francji, by tam robić karierę. Na początek musiał poznać… żar afrykańskiego słońca w szeregach Legii Cudzoziemskiej, powołanej do życia w 1831 r. Była to wówczas dla obcokrajowca jedyna możliwość służby w armii.
W sierpniu 1833 r. przybył do Algierii, świeżo podbitej przez Francję. W odróżnieniu od większości Polaków wstępujących w szeregi Legii zachował oficerską szarżę kapitana. Jednak służba była niebezpieczna, bo Legia do walki z Berberami szła zawsze pierwsza. A od wrogich plemion jeszcze gorsze bywały mordercze, przyprawiające o depresję marsze przez pustynię. „W miarę posuwania się w głąb tego pustkowia, przygniata nas coraz większy smutek, który jest stokroć gorszy od zmęczenia. To smutek nicości, którego rozum pojąć nie zdoła” – wspominał podkomendny Walewskiego kapral Philip Receveur.
Dyplomacja i literatura
Całe szczęście sytuacja Aleksandra dosyć szybko się zmieniła. Już 3 grudnia 1833 r. król Ludwik Filip I nadał mu obywatelstwo francuskie. Niewykluczone, że było to jedno z posunięć, którymi próbował zjednać sobie środowisko bonapartystów. Wtedy też władze przypomniały sobie o doświadczeniu dyplomatycznym hrabiego.
Wysłały go na dwór nieprzejednanego wroga Francji arabskiego emira Abd al-Kadira. Walewski w jednym z raportów pisał: „Służąc w wojsku, na własne oczy widziałem, jak w Afryce na nowo spełnia się nasz sen o imperium francuskim”. Hrabia nie przekonał algierskiego wodza do zaniechania walki. Jednak nie wrócił już do Legii, lecz do regularnej francuskiej armii.
Kiedy w 1837 r. odszedł z wojska, zajął się publicystyką. Otworzył w Paryżu magazyn „Messager des Chambers”, który dość szybko sprzedał zaangażowanemu politycznie dziennikarzowi Louisowi Adolphe’owi Thiersowi. Odkrył w sobie inną zaskakującą pasję – satyryka i komediopisarza. Jego komedia „L’Ècole du Monde, ou la Coquettesans le savoir” miała nawet spore powodzenie.
Jednak Aleksander musiał odłożyć swe pasje artystyczne, bo Ludwik Filip powierzył mu kolejną misję dyplomatyczną. „Wolę jednak być dygnitarzem niż autorem komedii w kraju Moliera” – stwierdził Walewski i w 1840 r. pojechał do Egiptu. Po tej misji przyszły następne – od Londynu po Buenos Aires. Walewski miał okazję poznać największych polityków epoki, a był to dopiero początek jego politycznej kariery.
Kariera ambasadora i ministra
Brylował na salonach. W 1846 r. ożenił się z hrabiną Anną Marią Ricci i doczekał się z nią czwórki dzieci. Do szczęścia rodzinnego Walewskiego doszły sukcesy zawodowe – szczególnie gdy władzę we Francji objął jego kuzyn Karol Ludwik Napoleon Bonaparte. Kiedy został prezydentem II Republiki (1848), mianował Aleksandra ambasadorem w Wielkim Księstwie Toskanii.
W Italii Walewski nie tylko dbał o interesy Francji w burzliwych latach Wiosny Ludów, lecz wspierał też Polaków. Włosi od 1847 r. walczyli z austriackim okupantem, co nie uszło uwadze polskich patriotów. W lutym 1848 r. do Rzymu przybył Adam Mickiewicz z postanowieniem stworzenia polskiego legionu, który wsparłby Włochów. Niestety, legion ten, mimo bohaterskiej walki, podzielił los armii włoskiej w przegranej wiosennej kampanii 1849 r.
Z liczącego około 600 osób oddziału zostało 50 ludzi, którzy znaleźli się w Toskanii. I tam właśnie wziął ich pod opiekę weteran „nocy listopadowej” ambasador Walewski. To on wynegocjował z rządem Toskanii odtworzenie legionu i powiększenie go do 800 żołnierzy. Dzięki hrabiemu legion zachował własne sztandary i otrzymał od Włochów obietnicę powrotu do kraju z bronią w ręku, „gdy okoliczności będą po temu”.
Następnie Walewski trafił na placówkę w Hiszpanii. A kiedy w 1852 r. Karol Ludwik proklamował się cesarzem Napoleonem III, wysłał kuzyna w jeszcze ważniejsze miejsce – do Wielkiej Brytanii. W Londynie witano Aleksandra ciepło. Pamiętano tam jego poprzednią misję. Po audiencji, jakiej dostąpił Walewski w Buckingham Palace, królowa Wiktoria uznała II Cesarstwo Francuskie.
Nic dziwnego, że w 1855 r. hrabia objął tekę ministra spraw zagranicznych. Moment był gorący, bo od 2 lat trwała wojna krymska – toczona przez koalicję państw zachodnich z Rosją. Gdy we wrześniu 1855 r. padł Sewastopol, car Aleksander II zaczął myśleć o zawieszeniu broni. Obawiał się, że dalsza wojna narazi Rosję na straty terytorialne, a zwycięzcy wysuną sprawę odbudowy niepodległej Polski.
Faktycznie, Walewski wysłał notę do Londynu, w której proponował odbudowę Królestwa Polskiego zgodnie z traktatem wiedeńskim z 1815 r. Jednak państwa zachodnie zadowoliły się zapewnieniami cara, że „ulży doli Polaków”. Walewski przyjął to za dobrą monetę. Rok później miał swój wielki dzień: 30 marca 1856 r. w imieniu Francji podpisał traktat paryski finalizujący wojnę zakończoną klęską Rosji. Były powstaniec musiał czuć satysfakcję.
Kilka lat później czekały go równie silne emocje, gdy 2 kwietnia 1861 r. uczestniczył – obok pary cesarskiej i innych członków rodziny Bonapartych – w ceremonii przeniesienia trumny cesarza Napoleona I do sarkofagu pod kopułą paryskiego Kościoła Inwalidów.
Związki z Polską
Walewski u szczytu kariery nie zapominał o sprawie polskiej, choć na uwadze musiał mieć przede wszystkim interesy Cesarstwa Francji. Marzył o niepodległości Polski, ale już w innych częściach świata wspierał imperializm. To on od 1855 r. doradzał cesarzowi ekspansję w Chinach. Dzięki postulatom hrabiego Francuzi w 1857 r. „wykroili wielki kawał z chińskiego tortu po udanym bombardowaniu Kantonu”, jak pisał w jednym z listów do Napoleona III podczas tzw. II wojny opiumowej.
Walewskiego zaliczano wówczas do liberalnego skrzydła elity II Cesarstwa. Nawet krytycy Napoleona III (którzy zarzucali cesarzowi, że uczynił z Francji „kraj milczenia, strachu i zniechęcenia”) podkreślali, że „Walewski jest ulepiony z innej gliny”. „To bonapartysta, ale neutralizowany w Polsce” – podkreślali.
Niewiele jednak pomógł hrabia Polakom po wybuchu powstania styczniowego, bo nie był już wtedy szefem MSZ. W 1860 r. dostał nominację na ministra kultury i sztuki. A wobec coraz brutalniejszej polityki wewnętrznej cesarza, w 1863 r. zrzekł się wszystkich stanowisk ministerialnych. Tymczasem Napoleon III zwodził Polaków walczących z armią rosyjską po lasach Kongresówki, bo w rzeczywistości szukał porozumienia z carem. Hrabia miał świadomość, że w 1864 r. Polacy mają jeszcze mniejsze szanse na wolność niż w roku 1831 czy w czasie wojny krymskiej.
W 1868 r. Aleksander odszedł na emeryturę i osiadł w posiadłości Etiolles. Tam zmarł niebawem, rażony apopleksją. Pochowano go na Cmentarzu Père-Lachaise w Paryżu – tym samym, na którym spoczął Chopin. Po śmierci hrabiego w „Journal de Paris” napisano: „W naszych czasach wystarczy pewna doza inteligencji, umiaru, systematyczności i serdeczności, by wybić się ponad przeciętność. To było właśnie udziałem hrabiego Walewskiego”.
Choć uderzająco podobny do Napoleona, do końca życia obruszał się na uwagi, jakoby to nie Anastazy Walewski był jego rodzicem. Kiedy pewna dama zawołała na jego widok „Jakiż pan podobny do ojca!”, odparł: „Nie wiedziałem, że hrabia Walewski miał zaszczyt być pani znany”.