Już Wikingowie chorowali na czarną ospę. Mogli sprowadzić ją do Europy?
Wirusolodzy na całym świecie mają ręce pełne roboty z koronawirusem, ale nie znaczy to, że nie zapominają o innych zagrożeniach. Nawet tych z pozornie zamkniętych rozdziałów pandemii, jak ospa prawdziwa. Właśnie udało się opracować niemal kompletny genom wirusa na próbkach 1000 lat starszych niż dotąd znane.
- Jan Sochaczewski
By dokładnie poznać sposób w jaki variola vera (VARV) osiągnęła 30 proc., a w skrajnych przypadkach nawet 95 proc., skuteczność w uśmiercaniu ludzi trzeba prześledzić jej genetyczną ewolucję. Z dużą dozą pewności możemy powiedzieć, że przeskoczyła na ludzi ze szczurów około 30 tys. lat temu gdzieś w Afryce.
Na podstawie opisów ówcześnie żyjących wiemy, że choroby o podobnych do ospy prawdziwej objawach objawiała się w różnych miejscach w historii. Wyniszczała Egipt faraonów i imperium Hetytów od Anatolii po Palestynę i Syrię. Towarzyszyła Maurom gdy podbijali Hiszpanię i Portugalię w VIII wieku. Później roznosili ją po Europie żołnierze wracający z krucjat.
To są jednak dowody literackie, średnio przydatne genetykowi. Może się nimi wspierać, ale bez próbki z której da się wydobyć materiał biologiczny niewiele więcej można wywnioskować. Na pewno nie można sprawdzić, jak z niegroźna choroba odzwierzęca potrafiła w ostatnich 100 latach swojego istnienia zabić pół miliarda ludzi.
Nim dokonano nowego odkrycia śladów wirusa w grobach wikingów w północnej Europie, najnowsza próbka DNA tego patogenu pochodziła z XVII wiecznej mumii znalezionej przypadkiem na Litwie oraz dwie z XIX i XX wieku pochodzące z muzeum w Czechach.
Po porównaniu tych trzech próbek wirusa udało się ustalić, że ich wspólny genetyczny przodek istniał między 1530 a 1654 rokiem. Tymczasem wirus zabijający wikingów zsekwencjonowany z próbek kości i zębów kilkunastu osób sięga nawet roku 603 naszej ery, co zgodne jest z historycznymi danymi o roznoszeniu się tego wirusa w Europie od VI wieku.
Żeby dojść do tego wyniku wirusolożka Barbara Mühlemann z Centrum Ewolucji Patogenów na uniwersytecie w Cambridge, kierując zespołem naukowców, przebadała groby 1870 osób żyjących w Europie, Azji i obu Amerykach w ostatnich 31 tys. lat temu.
- Materiał genetyczny wydobyty ze stanowisk archeologicznych dostarcza bezpośrednich molekularnych dowodów na przebieg dawnych infekcji i może uzupełnić i/lub wyjaśnić niejasne przekazy historyczne sięgające pierwszych możliwych pandemii – piszą autorzy w magazynie ”Science”.
Wirus ospy prawdziwej sprzed 1400 lat ma kilka dodatkowych genów, których jego współczesnej wersji brakuje. - Można je jednak odnaleźć w mniej groźnych szczepach tej samej rodziny poksywirusów a pozwalających infekować różne zwierzęta – wyjaśnia hiszpański wirusolog Antonio Alcamí z Centrum Biologii Molekularnej Severo Ochoa w Madrycie, autor komentarza towarzyszącego publikacji badań w ”Science”.
Badając historię ospy prawdziwej można by sądzić, że jej koniec został już napisany. W końcu wysiłkiem wielu naukowców i lekarzy, kosztem sięgającym od kilkuset milionów do nawet miliarda dolarów udało się poprzez globalny program szczepień eradykować tę chorobę pod koniec lat 70. ubiegłego wieku.
Czemu badać coś, co zniknęło i nie jest już problemem? Po pierwsze dlatego, że wcale nie zniknęło i, co gorsza, bardzo łatwo może wrócić. Ospa prawdziwa jest bowiem bardzo skuteczną bronią, a tej ludziom nigdy nie było mało.
Ten wirus przywleczony z Europy odpowiada za niemal kompletne unicestwienie imperiów Azetków i Majów. Hiszpańskie muszkiety nie były w stanie zrobić tego, co niewidoczny dla oka patogen. O ile w Ameryce Południowej i Środkowej zadziałał przypadek, to kolonizatorzy Ameryki Północnej świadomie używali ospy prawdziwej do walki z Indianami. Nic dziwnego, że zapasy tej broni biologicznej trzymano w XX wieku po obu stronach Żelaznej Kurtyny.
Dzisiaj żywe próbki ospy prawdziwej trzyma się pod kluczem w Państwowym Centrum Badań Wirusologicznych i Biotechnologicznych ”Wektor” w rosyjskim Kołcowie (gdzie rok temu wybuchł groźny pożar) oraz głównym laboratorium Centrum Kontroli i Prewencji Chorób w amerykańskiej Atlancie.
Nie trzeba jednak robić włamania do strzeżonego ośrodka badawczego, by znaleźć próbkę tego wirusa. Można natknąć się na nią przypadkiem, bo mikrobiolodzy kolekcjonerzy potrafili trzymać ją w domach.
W 2003 roku znaleziono ją w pożółkłej kopercie trzymanej w książce medycznej w mieście Santa Fe w stanie Nowy Meksyk. Ktoś zachował “na pamiątkę” strupy wyleczonych z ospy 100 lat wcześniej, używane od XVIII wieku w pierwotnej technice szczepień.
Z kolei w 2014 roku w pomieszczeniach gospodarczych laboratorium Narodowych Instytutów Zdrowia w amerykańskim mieście Bethesda trafiono na fiolki z wirusem pochodzące jeszcze z lat 50. XX wieku.
Wreszcie w 2017 roku kanadyjscy badacze z Uniwersytetu Alberty w Edmonton udowodnili, że nawet dysponując relatywnie małym (100 tys. dolarów) budżetem i opierając się na publicznie dostępnych próbkach DNA można patogen niemal identyczny do ospy prawdziwej zsyntetyzować w laboratorium. ”Uzbrojenie” go do formy zakaźnej dla ludzi było już kwestią techniczną.