Reklama

W tym artykule:

  1. Ołtarz Mariacki i choroby skóry
  2. Sekret Wita Stwosza
  3. Życiorys Wita Stwosza
  4. Co nam mówi Ołtarz Mariacki?
Reklama

Wit Stwosz pracował nad swoim monumentalnym ołtarzem w krakowskim kościele Mariackim aż dwanaście lat – od 1477 do 1489 roku. Nie wiemy dokładnie, jak artysta znalazł się w Krakowie ani skąd pochodził. Prawdopodobnie urodził się jako Veit Stoss w miejscowości Horb am Neckar koło Stuttgartu lub w Horben koło szwajcarskiego Aarau. Tak czy owak, nie był Polakiem, aczkolwiek jeszcze w XIX wieku ta kwestia rozpalała spory nad Wisłą. A chociaż dzieło nierozerwalnie związane jest z Krakowem, podczas II wojny światowej hitlerowskie Niemcy postanowiły sobie ten skarb przywłaszczyć – jako pracę niemieckiego, aryjskiego geniusza. Na szczęście wywiezione w częściach arcydzieło odnaleziono po wojnie i sprowadzono z powrotem do Polski.

Ołtarz Mariacki i choroby skóry

Jeszcze przed wojną zamieszanie wokół ołtarza wywołał prof. Franciszek Walter, dyrektor kliniki dermatologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w artykule „Wit Stwosz: rzeźbiarz chorób skórnych” (1933). Po przyjrzeniu się wyrzeźbionym postaciom stwierdził, że u niektórych widać ślady chorób, na przykład nowotworów skóry i syfilisu.

Zwłaszcza u jednej z postaci, identyfikowanej jako faryzeusz, badacz wypatrzył charakterystyczną dla kiły wrodzonej budowę głowy (szeroka i bezwłosa czaszka) oraz nosa (tzw. nos siodełkowaty, zapadnięty w części środkowej i zadarty na końcu). To dziwne, ponieważ powszechnie uważano, że syfilis przywlekli do Europy żeglarze Krzysztofa Kolumba, wracając z wypraw do Nowego Świata. A przecież Amerykę odkryto i zaczęto podbijać dopiero w roku 1492, kilka lat po ukończeniu Ołtarza Mariackiego.

To skłoniło naukowców do przemyślenia zagadki pojawienia się kiły na Starym Kontynencie. Powstała więc hipoteza, że syfilis trafił tu już około 1480 roku razem z transportami niewolników, sprowadzanych przez Portugalczyków z Afryki. Z kolei podczas badań w austriackim St. Pölten naukowcy natrafili na ślady choroby u osób pochowanych już w XIV wieku. Zaś podczas badań w Wilnie kilka lat temu badacze odkryli w kościach kobiet zmarłej w XV stuleciu ślady bakterii Treponema, która wywołuje nie tylko kiłę, ale także podobną do niej malinicę. Możliwe więc, że to tę chorobę uwiecznił Stwosz w postaci faryzeusza.

Sekret Wita Stwosza

Niewykluczone, że w postaci chorego faryzeusza Wit Stwosz sportretował autentyczną postać. Nie wahał się bowiem nadawać rzeźbom rysów krakowskich mieszczan. Niezwykłą wagę przywiązywał do szczegółów. Fotograf i publicysta Andrzej Nowakowski, autor albumu „Ołtarz Mariacki Wita Stwosza”, zwraca uwagę np. na włosy postaci z ołtarza. Jak zaznaczył, artysta musiał wykonać je dla czystej przyjemności, ponieważ z daleka i tak nikt z wiernych nie mógł wypatrzyć, jak bardzo są realistyczne.

To nie wszystko. „Stwosza fascynowały topy, niektóre są nacechowane erotycznie. Na przykład podgięta stópka aniołka bywa delikatna i zalotna jak na drzeworytach japońskich. Takie obrazki Stwosz kontrastuje z umięśnionymi łydkami męskimi. Żyłki na obnażonej łydce jednego z apostołów sprawdziłem z atlasem anatomicznym. Wszystko się zgadza. Jak autor to zrobił? Czy pracował na nieboszczykach? Sekcje były zakazane, ale wielu artystów przeprowadzało je w tajemnicy” – zwracał uwagę Nowakowski w wywiadzie dla „Dużego Formatu”.

Fot. Mariusz S. Jurgielewicz/Shutterstock

Stwosz zdolny był do łamania zakazów, nie wydawał się grzecznym artystą. W 1503 roku w Norymberdze oskarżono go o sfałszowanie dokumentów, gdy próbował odzyskać pieniądze zainwestowane u kupca-bankruta. Za karę rozżarzonym żelazem wypalono mu piętno na policzkach.

Życiorys Wita Stwosza

Wiemy o karze dla Stwosza, ale wiele faktów z jego życia wciąż pozostaje enigmą. W chwili, gdy wziął się za krakowski ołtarz, artysta miał zaledwie 29 lat. Tymczasem jego robota rzeźbiarska jest mistrzowska, a kompozycja dzieła nad wyraz przemyślana.

W roku 1981 Henryk Świątek, kustosz Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, zaryzykował hipotezę, że rzeźbiarz należał do elitarnego średniowiecznego grona artystów, działających w tzw. strzechach budowlanych. To oni wznosili gotyckie katedry i wykańczali ich wnętrza. To na nich i ich tajne znaki powoływali się później masoni.

To tłumaczyłoby także obecność w dziele Stwosza tzw. sacra geometria, świętej geometrii. Oznaczała ona wykorzystanie wzorów, kompozycji i figur geometrycznych, którym od starożytności przypisywano „święte” znaczenie. Stąd przekątne przecinają się w symbolicznych miejscach, eksponują Matkę Boską. Stąd taka, a nie inna, liczba postaci w poszczególnych częściach ołtarza. Stąd kompozycje rzeźbiarskie oparte na okręgach, kwadratach oraz trójkątach. Dla przykładu, jeśli spojrzymy na tzw. szafę, czyli centralną scenę z Zaśnięciem Najświętszej Marii Panny, to oparty na jej podstawie trójkąt równoboczny celuje wierzchołkiem w środek grupy Wniebowzięcia.

Co nam mówi Ołtarz Mariacki?

Zdaniem historyka sztuki Zdzisława Kępińskiego artysta zaskakuje tym, że dokonał „wspaniałej demonstracji tego, co średniowiecze nazywało sacra geometria – zawierając w niej nie tylko teologię, lecz także prastare pitagorejskie i jeszcze dawniejsze poczucie tajemniczego sacrum geometrycznych prawidłowości. Na takim zrębie zbudowana kompozycja we wszystkich swoich elementach zachowuje więź między formą wzrokową i jej ideowym znaczeniem. Całość opracowuje artysta na powtarzającej się grze liczb: »cztery« wziętej z kwadratu materialnego, »trzy« wziętej z trójkąta duchowego oraz »jeden« oznaczającej syntezę”.

Naukowiec twierdzi, że rozszyfrował tajemnicze antyczne symbole. Zagadka czekała na rozwiązanie 2700 lat

700 lat przed naszą erą na ścianach stolicy Asyrii umieszczano w seriach tajemnicze symbole. Naukowcy długo zastanawiali się nad ich sensem. Specjalista od starożytnych języków Bliskiego Ws...
Naukowiec twierdzi, że rozszyfrował tajemnicze symbole z asyryjskiej stolicy. Zagadka czekała na rozwiązanie 2700 lat
Naukowiec twierdzi, że rozszyfrował tajemnicze symbole z asyryjskiej stolicy. Zagadka czekała na rozwiązanie 2700 lat. Fot. New York Public Library

Jak zaznacza Andrzej Nowakowski, jedną z wielkich zagadek ołtarza pozostaje, co dokładnie opowiada. „Potrafimy wymienić podstawowe sceny: zaśnięcie Matki Boskiej, wniebowzięcie i koronacja. To ten porządek wertykalny. Z drugiej jednak strony nie potrafimy na sto procent opisać wszystkich apostołów. Sam mam pewną hipotezę interpretacyjną związaną z kompozycją głównej części ołtarza. Nad głową postaci jest półokrąg. Gdyby go domknąć, czyli zatoczyć koło, wszystkie znalazłyby się w kręgu światła niebieskiego. Oprócz jednej, tej po prawej stronie. Moim zdaniem to Judasz”, stwierdza Nowakowski.

Źródła:

Reklama
  • Boskie dzieło szaleńca. Z Andrzejem Nowakowskim, który na nowo sfotografował XV-wieczny Ołtarz Mariacki Wita Stwosza, rozmawia Małgorzata I. Niemczyńska, w: „Gazeta Wyborcza”, „Duży Format”, czwartek 20 stycznia 2011,
  • Zdzisław Kępiński, „Wit Stwosz”, Warszawa 1981,
  • Henryk Świątek, Sacra Geometria Wita Stwosza, w: „Krzysztofory. Zeszyty Naukowe Muzeum Historycznego Miasta Krakowa”, nr 8/1981,
  • Franciszek Walter, „Wit Stwosz rzeźbiarz chorób skórnych”, Kraków 1933

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama