W tym artykule:

  1. Krucjaty przeciwko Prusom
  2. Polscy krzyżowcy
  3. Danina zamiast nawrócenia
  4. Saladyniści z bagien
  5. Na ratunek przychodzą Krzyżacy
  6. Ostatni polski krzyżowiec
Reklama

Tereny, przez które przedzierały się oddziały księcia princepsa Bolesława Kędzierzawego i jego brata Henryka, były niczym z upiornej baśni. Mroczny bór wyrastał wprost z bagien rozciągających się na wielkich przestrzeniach. Tylko miejscowi wieśniacy znali trasy, po których można było bezpiecznie przejść. Dwóch takich ludzi, schwytanych przez Polaków, prowadziło ich wśród kniei. Setki zakutych w kolczugi rycerzy posuwały się gęsiego za przewodnikami, wiodąc konie za uzdy. Maszerowali na położone za borami ziemie pogańskich Prusów w ramach ogłoszonej przez papieża krucjaty.

Krucjaty przeciwko Prusom

„Stój!” – wrzasnął nagle ktoś z czoła pochodu. Nastąpiło zamieszanie, krzyki wzmagały się. Armia przystanęła, zbrojni spoglądali na siebie pytająco. Książę princeps usłyszał po chwili porażającą wieść: wykorzystując nieuwagę zmęczonych Polaków, przewodnicy zniknęli w gęstwinie.

Wtem rozległ się złowrogi świst – niewidoczny przeciwnik zasypał Polaków gradem strzał. Zasadzka! Wśród jęków ranionych ludzi i rżenia koni zaatakowani usiłowali zasłaniać się tarczami. Rozciągnięta na długim dystansie kolumna nie mogła jednak sformować szyku obronnego, a Prusowie ukryci za konarami i w koronach drzew ostrzeliwali ją ze wszystkich stron.

Część Polaków podjęła rozpaczliwe kontrnatarcie przez trzęsawisko. Niezdarnie człapiąc w bagnie w stronę wrogów, stawali się jeszcze łatwiejszym celem. Małe grupki, którym udało się przedostać na twarde podłoże, były natychmiast atakowane przez hordy Prusów. Kłując włóczniami, bijąc cepami i maczugami, poganie dokańczali swe krwawe dzieło.

Książę Bolesław uciekał w popłochu z niewielkim oddziałem Polaków. Nie wiedział, co się stało z jego bratem Henrykiem, krzyżowcem wsławionym wcześniej walkami w Palestynie. Henryk nie ukrywał, że jego marzeniem jest… śmierć za wiarę.

Zagadka Lamberta. Tajemniczy patron Piastów

Pierwszym patronem państwa Piastów nie był wcale św. Wojciech, lecz św. Lambert. Przybył z dawnego Leodium – dzisiejszego belgijskiego Liège – za sprawą polskiego księcia i saskiej ksi...
św. Lambert
Zagadka Lamberta. Tajemniczy patron Piastów. Fot. Archiwum

Polscy krzyżowcy

27 listopada 1095 r. papież Urban II rzucił na synodzie w Clermont hasło „świętej wojny”, wzywając chrześcijan do odbicia grobu Chrystusa z rąk muzułmanów. Nie wiadomo, czy apel ten w ogóle dotarł do Polski, kraju na peryferiach łacińskiego chrześcijaństwa. Mieszkańcy ziem polskich zetknęli się jednak niebawem z pierwszym efektem krucjaty. Maszerując w stronę Konstantynopola, krzyżowcy dokonywali regularnych masakr Żydów, uznanych za wrogów Boga. Żydzi zaczęli masowo uciekać, część z nich trafiła do Polski.

Nad Wisłą toczyła się właśnie zażarta walka o władzę między księciem Władysławem Hermanem i jego dwoma synami, Zbigniewem i Bolesławem, nazywanym Krzywoustym. Skupieni na wzajemnym wyrywaniu sobie grodów, Piastowie nie zawracali sobie głowy mityczną dla nich Palestyną. Swoją rolę odgrywało też słabe jeszcze zakorzenienie chrześcijaństwa w Polsce.

Dopiero w pokoleniu synów Krzywoustego pojawili się pierwsi polscy krzyżowcy. Papiestwo organizowało wówczas szeroko zakrojoną II krucjatę (1147–1149). Piastowie, jak zwykle, byli ze sobą skłóceni i prowadzili wojnę domową. W jej efekcie legalny książę princeps, najstarszy syn Krzywoustego Władysław, musiał uchodzić z kraju, pozostawiając go w rękach młodszych: Bolesława Kędzierzawego, Mieszka Starego i Henryka Sandomierskiego.

I tak dopiero w 1147 r. po raz pierwszy książę z dynastii Piastów wyruszył na krucjatę do Ziemi Świętej. Historycy nie są zgodni co do tego, kim był ów tajemniczy Piast wzmiankowany w bizantyjskiej kronice Kinnamosa jako „król Lechitów”. Według wielu badaczy chodziło o Władysława, po ucieczce z kraju zwanego Wygnańcem. Najstarszemu synowi Krzywoustego udzielił gościny król niemiecki Konrad III, przekazując mu zamek Altenburg i obiecując pomoc w odzyskaniu władzy. Władca Niemiec wyruszył wkrótce na wyprawę krzyżową, jest więc bardzo prawdopodobne, że dołączył do niego właśnie Wygnaniec.

Danina zamiast nawrócenia

Zamiast wielomiesięcznej wyprawy krzyżowej do Palestyny książęta i rycerze ze środkowej Europy woleli jednak znacznie krótsze kampanie przeciw sąsiednim poganom. Sascy możnowładcy zwrócili się w tej sprawie do Rzymu, uzyskując wydanie bulli papieskiej zrównującej krucjaty do Lewantu z ekspansją na ziemie pogańskich Połabian. Uczestnicy tych wypraw mieli odtąd składać śluby krzyżowe, nosić specjalne znaki i uzyskiwać odpusty, tak jak ci, którzy wyruszali do Ziemi Świętej. Bulla Divini dispensatione bardzo ułatwiała zostawanie krzyżowcami również Polakom, którzy mieli za miedzą nie tylko ziemie Połabian, ale też Prusów i Jaćwingów.

W sierpniu 1147 r. w wyprawie na połabskich Wieletów wziął udział ze swym wojskiem rządzący Wielkopolską Mieszko Stary. Oddziały niemieckie i polskie niszczyły głównie wsie i gródki, uprowadzając w niewolę albo mordując ludność. Sprawujący władzę na Mazowszu Bolesław Kędzierzawy wyruszył tymczasem na Prusów. Zapowiadał, że czeka ich „chrzest albo śmierć”, groźby tej jednak nie zrealizował. Zgodził się przerwać wyprawę w zamian za przyrzeczenie trybutu. Okazał się w ten sposób mało wiarygodnym krzyżowcem, łamiąc żelazną zasadę duchowego przewodnika krucjat opata Bernarda z Clairvaux. Według niej chrześcijanie nie mogli brać trybutu od pogan „do czasu kiedy, z Bożą pomocą, albo ich praktyki religijne, albo ich nacja zostaną zniszczone”.

W niecałą dekadę później Henryk Sandomierski udał się ze swymi rycerzami do Ziemi Świętej. Służył królowi Jerozolimy Baldwinowi III toczącemu wciąż wojny z sąsiednimi państwami islamskimi. Według XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza sandomierski książę dzielnie walczył i chciał zginąć za wiarę. „Marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam cały rok, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju” – pisał dziejopis.

Rycerze wyruszający na krucjaty mieli świetną okazję do przejmowania nowinek militarnych od swoich towarzyszy z innych krajów. Nie jest wykluczone, że to właśnie Henryk i jego podwładni przeszczepili do Polski nowy sposób walki, upowszechniający się na Zachodzie już od wielu dekad. Chodzi o konną szarżę z długą kopią trzymaną pod pachą, kojarzoną dziś powszechnie z rycerstwem. W połowie XII w. walczono u nas jeszcze powszechnie krótkimi włóczniami, ciskając nimi albo uderzając zza głowy.

Szarża z kopiami była bardzo skuteczna w otwartym polu, ale nowy przeciwnik, z którym miał się zmierzyć Henryk, unikał tego typu bitew. W 1166 r. książę Sandomierza wyruszył u boku brata Bolesława na jego kolejną wyprawę krzyżową przeciw Prusom. Zachowując roztropność, poganie nie wystąpili do otwartego boju ze znacznie lepiej uzbrojonym i opancerzonym przeciwnikiem. Wciągnęli polskie oddziały w zasadzkę w borze, wśród bagien i moczarów, i dokonali prawdziwej masakry. Bolesław zdołał uciec z grupą rycerzy, dzielny krzyżowiec Henryk padł jednak w boju. Na pruskich grzęzawiskach dostąpił upragnionego męczeństwa za wiarę, którego szukał wcześniej bezskutecznie w pustyniach Palestyny.

Zaskakujące odkrycie. Czy miecz koronacyjny królów Polski stworzyli templariusze?

Miecz Szczerbiec, przechowywany w Skarbcu Koronnym w Zamku Królewskim na Wawelu, to jeden z najcenniejszych polskich zabytków. Używany był podczas koronacji naszych królów. Na pewno działo s...
Szczerbiec
Zaskakujące odkrycie. Czy miecz koronacyjny królów Polski stworzyli templariusze? Fot. Zamek Królewski na Wawelu

Saladyniści z bagien

Śmierć Henryka zapragnął pomścić wiele lat później jego najmłodszy brat książę princeps Kazimierz Sprawiedliwy. Nadworny kronikarz księcia Wincenty Kadłubek nazywał Prusów i Jaćwingów „saladynistami”, choć nie mieli oni bladego pojęcia o istnieniu bohatera islamu sułtana Saladyna. Gdy w Ziemi Świętej toczył się dramatyczny bój pomiędzy armiami Ryszarda Lwie Serce i Saladyna, który przejdzie do rycerskiej legendy, nad Wisłą polski princeps szykował zastępczą krucjatę przeciw saladynistom z moczarów.

Celem wyprawy, którą zorganizowano w 1192 r., było jaćwieskie plemię Polekszan. Piastowska armia przedzierała się najpierw przez trzy dni przez gęstą puszczę osłaniającą siedziska pogan. Wyszedłszy na otwartą przestrzeń, urządzono wielką mszę i komunię, po czym przystąpiono do niszczenia kraju. „Świątynie, grody, wsie, wysokie budowle mieszkalne, gumna ze zbożem spowijają pożogą. Albowiem tamci nie znają zupełnie użytku warowni i takie mają mury miast jak dzikie zwierzęta” – relacjonował Kadłubek.

Chcąc powstrzymać szał zniszczenia, wódz Polekszan zwrócił się do Sprawiedliwego z ofertą płacenia stałej daniny. Jako rękojmię przekazał Polakom paru młodych zakładników, obiecując, że przyśle jeszcze kolejnych. Sprawiedliwy przyjął propozycję i nakazał przygotowania do powrotu.

Propozycja Polekszan była jednak podstępem. Poganie odcięli najeźdźcom odwrót, zwalając wielkie drzewa na drogę prowadzącą przez knieje. Wydaje się, że szykowali zasadzkę w borze, gdzie najbardziej lubili walczyć. Polacy zorientowali się w porę i nie dali się wciągnąć w matnię. Zaczęli na nowo bezlitośnie pustoszyć kraj. Zakładników zapewne pozabijali, na co zresztą Polekszanie byli przygotowani. Według Kadłubka woleli „utracić synów, niż żeby mieli być pozbawieni wolności ojców”.

Przeciągającej się rzezi i zniszczenia napadnięci jednak nie wytrzymali. Starszyzna Polekszan zwróciła się znowu do Sprawiedliwego, padając mu do stóp, błagając o litość i zgodę na przyjęcie trybutu. Princeps, zmęczony już chyba przedłużającą się wyprawą, ponownie się zgodził. Armia wyruszyła, tym razem bez przeszkód, w drogę powrotną. Prowadziła ze sobą nową grupę pogańskich zakładników.

Wątpliwe, by Polekszanie długo dotrzymywali zobowiązania. Na ziemiach polskich pogłębiało się bowiem rozbicie dzielnicowe, a piastowscy książęta byli coraz bardziej skoncentrowani na walkach wewnętrznych. Skuteczna krucjata wymagałaby odpowiednich sił i środków oraz planu tworzenia warowni na podbitych terenach, by utrzymać tam swą władzę. Na przełomie XII i XIII w. było to dla słabnących polskich księstw zadanie ponad siły.

Prawdopodobny wizerunek Henryka Sandomierskiego. Fot. Muzeum Narodowe w Kielcach

Na ratunek przychodzą Krzyżacy

Tymczasem następowały kolejne wyprawy do Ziemi Świętej. W 1217 r. pojawił się na niej, u boku króla Węgier, jeden z piastowskich książąt. Prawdopodobnie owym dux Polonie z madziarskiej kroniki był Władysław Odonic, który wcześniej musiał uchodzić z Wielkopolski po przegranej walce ze swoim stryjem. Odonic znalazł schronienie na węgierskim dworze, więc chyba niezręcznie byłoby mu odmówić towarzystwa Andrzejowi II, gdy ten postanowił ruszyć na Saracenów.

Większość Piastów znajdowała się jednak w bardziej komfortowej sytuacji i mimo papieskich apeli stroniła od udziału w zamorskich ekspedycjach. Ówczesny książę princeps Leszek Biały, syn Sprawiedliwego, obwieścił papieżowi w liście, że nie może udać się do Ziemi Świętej, gdyż nie służy mu... wino, podstawowy napój w tym regionie, a piwa tam nie podają.

Lecz niechęć do dalekich wypraw była tym bardziej zrozumiała, że na granicy pruskiej coraz bardziej wrzało. Poganie przeszli do kontrofensywy i zaczęli dokonywać niszczycielskich rajdów na ziemie polskie. Najwięcej kłopotów z Prusami miał władający Mazowszem książę Konrad. Regularne najazdy obracały prowincję w perzynę, Piast wzywał więc na pomoc swych krewnych z innych dzielnic. Latem 1222 r. na pomoc przybyli mu brat i bratanek – princeps Leszek Biały i śląski książę Henryk Brodaty.

Krucjata nie przyniosła jednak rezultatów. Prusowie podjęli błyskawicznie najazd odwetowy, atakując Płock. Niezbyt imponująca okazała się też piastowska wyprawa w następnym roku: nie posunęła się poza ziemię chełmińską. Mimo tych miernych efektów Konrad Mazowiecki zaczął używać nowej pieczęci, na której przedstawiał się jako krzyżowiec – na koniu i z krzyżem w ręku.

Na ziemiach polskich pojawili się tymczasem pierwsi Krzyżacy, wojownicy niemieckiego zakonu rycerskiego, wsławionego bitnością podczas krucjaty w Egipcie. W 1219 r. Henryk Brodaty nadał Krzyżakom wieś Łasucice, dorzucając niewielką cegiełkę do ich rosnącego w całej Europie majątku. Prawdopodobnie to właśnie śląski książę, najlepiej zorientowany w sprawach szerokiego świata, doradził Konradowi Mazowieckiemu sprowadzenie rycerzy w białych płaszczach na pogranicze pruskie.

Władca Mazowsza musiał czuć dużą ulgę, gdy Krzyżacy przybyli wspomagać go w przymusowym nawracaniu pogan. Po nadaniu im ziemi chełmińskiej i nieszawskiej w 1226 r. przestał nawet używać swojej pieczęci krzyżowca. Zamiast nieudolnych Piastów prowadzeniem krucjat do Prus miała odtąd zajmować się potężna organizacja rycerzy-zakonników, dla których święta wojna była jedynym zajęciem i celem w życiu.

Palatyn Sieciech chciał obalić dynastię Piastów. Historia Polski mogła potoczyć się inaczej

Palatyn Sieciech mógł być politykiem, który wysadzi z siodła dynastię Piastów. Miał wystarczająco dużo ambicji i charyzmy. Jednak trafił na kogoś zdolniejszego niż on – na Bolesława...
palatyn Sieciech
XIX-wieczne wyobrażenie palatyna Sieciecha (po lewej). Kościół św. Andrzeja w Krakowie ufundowany przez Palatyna (po prawej). Fot. Cancre

Ostatni polski krzyżowiec

Piastowscy książęta nadal uczestniczyli w nawracaniu Prusów i Jaćwingów siłą, teraz już jednak w ramach krucjat krzyżackich. Uczestnicząc w najeździe w 1245 r., książę Kazimierz, syn Konrada, przekonał się na własne oczy, jak wygląda profesjonalnie zorganizowana krucjata. Krzyżacy sprowadzili zastępy bitnych rycerzy-gości z Zachodu. W odróżnieniu od gnuśnych polskich rycerzy, którzy w czasie chłodów woleli siedzieć w domu, najazd rozpoczęli zimą. Po zamarzniętych bagnach i moczarach łatwiej się było przemieszczać.

Atak skierowano na posiadłości sojusznika Prusów księcia gdańskiego Świętopełka. „Wtargnęli do ziemi pomorskiej i przechodząc przez nią przemocą i gwałtem, niszczyli ją przez 9 dni i nocy, tak iż nie było zakątka, którego by nie nawiedzili grabieżą i ogniem” – donosił kronikarz Piotr z Duisburga. Wojska pomorsko-pruskie, które usiłowały stawić czoła agresorom, zostały doszczętnie rozbite w efekcie szarży krzyżowców.

Wraz ze zdobyciem przez muzułmanów Akki w 1291 r. epoka krucjat do Ziemi Świętej uległa zakończeniu. Wyprawy w Europie wschodniej trwały tymczasem w najlepsze: Krzyżacy opanowali właśnie całe Prusy i atakowali już następnych pogan – Litwinów i Żmudzinów. Szczególnie chętnie brali udział w tych wyprawach Piastowie śląscy. W 1322 r. Bernard Świdnicki i Bolko II Ziębicki uczestniczyli w ataku na okręg Waykiny na Żmudzi. Krzyżowcy „dokonali takiej rzezi wśród tamtejszego ludu, że nie pozostał nawet jeden obszczymurek [czyli mały chłopiec – przyp. red.]” – pisał Piotr z Duisburga.

Reklama

Ostatnim Piastem, który ruszył na krucjatę, był Ludwik I Brzeski, uczestnik wyprawy przeciw Litwie w 1372 r. Szesnaście lat później, gdy Ludwik umierał, nie było już powodów do krucjat. Zawarłszy unię z Polską, Litwa – jako ostatni kraj w Europie – oficjalnie nawracała się na chrześcijaństwo.

Reklama
Reklama
Reklama