Martyna Wojciechowska: Kajakarski zew oceanu
Są ludzie, którzy robią rzeczy wielkie. Z własnej woli wychodzą daleko poza granice komfortu, znosząc strach, zimno, głód, niewygody i samotność – pisze redaktor naczelna w edytorialu do kwietniowego wydania "National Geographic Polska"
Jak Aleksander Doba, który jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął Atlantyk kajakiem z kontynentu na kontynent.
Jak długo trzeba się przygotowywać do takiego wyczynu? – Całe życie – odpowiada Olek. Kiedy podano do wiadomości publicznej, że został uhonorowany prestiżowym tytułem Podróżnika Roku National Geographic (wcześniej przypadł on m.in. Felixowi Baumgartnerowi, który skoczył ze spadochronem ze stratosfery), Doba z dnia na dzień stał się gwiazdą mediów.
A przecież kajakiem pływa od 30 lat, z tego od 20 lat ekstremalnie. Na przełomie 2010 i 2011 r. w ciągu 99 dni pokonał Atlantyk z Afryki do wybrzeża Ameryki Południowej. Dwa lata później poprawił własny wyczyn i przewiosłował ocean z Europy do Ameryki Północnej, tam gdzie ocean jest najszerszy i wyjątkowo nieprzewidywalny.
Mimo że ma 68 lat, czyli jest w wieku, kiedy większość ludzi myśli o ciepłych kapciach i fotelu przed telewizorem, Olo, jak mówią o nim przyjaciele, spędził samotnie na Atlantyku prawie pół roku, pokonując 12 578 km.
Nikt wcześniej nie dokonał czegoś tak szalonego. Tylko że Olek wygląda, jakby robił to wszystko ot tak, po prostu. Może nawet bagatelizuje swój wyczyn? Utrzymuje, że uprawia „kajakarstwo turystyczne” i dodaje z uśmiechem: – Nie pokonałem Atlantyku, ja go po prostu przepłynąłem. A ja nie wiem, czy bardziej podziwiam Olka za hart ducha, czy za ten niezwykły dystans do siebie i świata.
Więcej o sukcesie Aleksandra Doby w kwietniowym wydaniu "National Geographic Polska", który od kilku dni jest już u prenumeratorów, a od poniedziałku będzie dostępny w kioskach w całym kraju.