Reklama

O odkryciu tym poinformowano w publikacji w "Scientific Reports". Badania prowadzili badacze, którymi kierował dr Martin Lockley z Uniwersytetu Kolorado.

Reklama

"Często mniej wiemy o obrzędach i obyczajach pradawnych ludzi niż o tym, co odkryliśmy teraz w odniesieniu do dinozaurów z okresu kredy - sprzed 100 mln lat" - komentuje w rozmowie z PAP jeden ze współautorów odkrycia, dr Gerard Gierliński z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie. Wyjaśnia, że to pierwsze kopalne ślady, które tak wyraźnie pokazują, jak wyglądać mogły zachowania godowe dinozaurów bezpośrednio poprzedzające kopulację.

Inny ze współautorów publikacji Dawid Surmik z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego dodaje, że jeśli chodzi o zaloty dinozaurów, badacze dotychczas najwyżej spekulowali, że w autoprezentacji rolę mogły odgrywać kolorowe pióra, twory rogowe czy ogon.

Tańce w Kolorado

Ślady dinozaurzych zalotów znaleziono na zachodzie stanu Kolorado w USA. Dwa lata temu, niedaleko granicy ze stanem Utah, badacze kierowani przez Martina Lockleya odkryli tam "paleontologiczne Eldorado". Wkrótce do badań dołączył dr Gierliński, który ciągle jest pod wrażeniem tego, co udało się tam znaleźć. "Kiedy tam byłem, miałem wrażenie, jakbym wchodził do galerii handlowej ze skamieniałymi śladami dinozaurów. Tam prawie na każdym kamieniu, który spadł z klifu na dno małego kanionu, widniały dobrze zachowane ślady stóp i odciski skóry dinozaurów" - opowiada naukowiec.

Niedaleko tego miejsca odkryto odsłonięcie, w którym dobrze zachowane były nie tyle same tropy dinozaurów, co ślady drapnięć. "To były zadrapania, jakby dinozaury chciały kopać. I to na bardzo dużym obszarze" - opowiada dr Gierliński. Spośród czterech stanowisk w Kolorado, z których opisano te enigmatyczne ślady, największe ma blisko 750 m kw. i zawiera 60 takich śladów.

Gierliński wyjaśnia, że były to ślady trójpalczastych teropodów – dwunożnych dinozaurów drapieżnych. Badania dr. Gierlińskiego pokazały, że są to ślady akrokantozaurów. Były to jedne z największych drapieżników, jakie stąpały po Ziemi. Osiągając osiem metrów długości były pięć metrów mniejsze od swoich sławnych kuzynów – tyranozaurów.

Skąd te drapnięcia?

Naukowcy nie od razu wpadli na pomysł, że ślady drapnięć mogą być świadectwem zalotów. Początkowo zgadywali, że może dinozaury chciały, drapiąc, dostać się do wody. Wiele świadczyło bowiem o tym, że teren, na którym znaleziono ślady, był w okresie kredy bagnisty. Hipoteza ta szybko jednak upadła. Jeśli przemiana materii u dinozaurów była podobna jak u ptaków, to dinozaury nie musiały pić wody tak, jak robią to ssaki, gdyż woda u nich w znacznie mniejszym procencie niż u ssaków uczestniczyła w oczyszczaniu organizmu z produktów przemiany materii. Płyny zawarte w pożywieniu powinny im - jak i ptakom - zupełnie wystarczać.

Kolejnym pomysłem, który okazał się nie dość przekonujący, była hipoteza, że dinozaury - podobnie jak współczesne pumy - drapały ziemię i znaczyły ją odchodami, żeby wskazać swoje terytorium. Jednak takie zachowania są typowe tylko dla ssaków i nie obserwuje się ich wśród dzisiejszych ptaków. Poza tym sądzi się, że dinozaury, podobnie jak i ptaki, nie oddawały moczu. Ich odchody były prawdopodobnie podobne do odchodów ptasich. Słabo więc mogły spisywać się do znaczenia terenu. Również i trzecia hipoteza - że dinozaury na badanym obszarze kopały sobie gniazda - nie była dość wiarygodna. W końcu gniazdo na bagnistym terenie nie byłoby pewnie dość przytulne.

Odpowiedzią jest ... kura

Na pomysł, że drapnięcia dinozaurów mogą być dowodem zalotów, wpadł podczas badań Dawid Surmik. Jak opowiada w rozmowie z PAP, dinozaury podczas zalotów mogły np. przebierać nogami, trochę jak grzebiąca kura, spoglądać w górę i ryczeć, wykonując energetyczne "tańce" godowe przed samicami. Jak dodaje, podobnego rodzaju zachowania godowe obserwuje się wśród współczesnych ptaków - m.in. u maskonurów zwyczajnych i u sieweczek grubodziobych podczas sezonu lęgowego.

"Odkrycie to ma istotny wkład w ogólnoświatową dyskusję na temat pokrewieństwa ptaków z nieptasimi dinozaurami, bo świadczy, że pokrewieństwa nie ograniczały się tylko do cech anatomicznych, ale także behawioralnych" - komentuje Surmik.

Dawid Surmik i Gerard Gierliński są paleontologami związanymi z Moab Giants, nowym muzeum w stanie Utah poświęconym tropom kręgowców we wschodnim Utah, gdzie jedna z wystaw poświęcona jest opisywanemu odkryciu.

Reklama

Źródło: PAP

Reklama
Reklama
Reklama