Przeczytaj trzecią część cyklu: pieszo przez Święte krainy

Reklama

Co się dzieje, kiedy zostajesz wojennym uchodźcą? Idziesz.

Rzecz jasna, aby ratować życie – kiedy na przykład bojownicy zaatakują twoją wioskę – początkowo korzystasz z każdego możliwego środka lokomocji. Rodzinnego samochodu, ciężarówki do przewozu owoców należącej do twojego sąsiada, ukradzionego autobusu, przyczepy ciągniętej przez traktor.

Ale w końcu docierasz do granicy. I teraz musisz już iść. Dlaczego? Bo ludzie w mundurach będą chcieli zobaczyć twoje dokumenty. Co, nie masz dokumentów? (Zostawiłeś je w domu? Może zamiast je zabrać, chwyciłeś za rękę swoje dziecko? Albo włożyłeś do torby jedzenie i pieniądze?).

Nieważne. Wysiadaj. Stań tam. Czekaj. Teraz, z dokumentami czy bez nich, twoje życie uchodźcy zaczyna się naprawdę. To życie na piechotę, w poczuciu bezsilności.

Pośród leżących odłogiem pól pieprzowych w okolicach tureckiego przejścia granicznego Mürşitpınar pod koniec września pojawiły się dziesiątki tysięcy syryjskich Kurdów. Uciekali przed kulami i nożami bojowników Państwa Islamskiego. Wielu dotarło tam samochodami które wzbijały chmury drobnego, białego kurzu. Turcy nie zamierzali przepuścić tej bezładnej karawany.

Na granicy wyrósł więc parking złożony z porzuconych pojazdów. Pewnego dnia pojawili się odziani w czerń islamiści i po prostu zabrali te samochody. Ukradli je sprzed nosów tureckich żołnierzy, którzy przyglądali się temu z całkowitą obojętnością.

Tak się to zaczyna. Robisz krok. Opuszczasz jedno życie i wchodzisz w drugie. Mijasz szczelinę wyciętą w granicznym płocie i wkraczasz w stan bezpaństwowości, bezbronności, zależności i niewidzialności. Stajesz się uchodźcą.

– Spalili to miasto dwukrotnie – powiedział Atilla Engin na szczycie Oylum Höyük, usypanego przez człowieka wzgórza w południowo-wschodniej Turcji. – Nie wiemy, kto to zrobił ani dlaczego. W tym czasie toczyło się wiele wojen.

Engin, turecki archeolog z Uniwersytetu Cumhuriyet, wpatrywał się w kwadratowy dół wykopany w szczycie wzniesienia przez wieśniaków pracujących pod kierunkiem jego dyplomantów. Dziura była głęboka na 10 m, a kopiec należał do największych w Turcji – miał 37 m wysokości i 460 m długości.

Przypominał przechylony, wielowarstwowy tort czasu. Najstarsze dowody zamieszkiwania tam pochodzą z neolitu, sprzed jakichś 9 tys. lat. Jednak ponad nimi znajdują się gruzy co najmniej dziewięciu epok ludzkości. Kamieniarka z epoki miedzi. Tabliczki klinowe z epoki brązu. Hellenistyczne monety. Rzymskie i bizantyjskie budowle z cegieł.

Wiele imperiów pojawiało się i znikało w targanym wojnami centrum Azji Mniejszej. Engin skupiał się na otoczonym murami osiedlu z epoki brązu, które być może było potężnym miastem-państwem Ullis, wspominanym w starożytnych hetyckich papirusach z epoki żelaza. Aby dotrzeć do tego zaginionego miasta, jego zespół musiał się przekopać przez warstwy wyglądające jak kardiogramy wstrząsów – pomięte horyzonty gleby, popiołu i gruzu, 9 tys. lat skurczów i rozkurczów, budowania i niszczenia.

– Nic się nie zmienia – powiedział ze zmęczonym półuśmiechem człowieka myślącego kategoriami tysiącleci. – Zewnętrzne potęgi nadal walczą o równinę mezopotamską. To miejsce, w którym spotykają się Afryka, Azja i Europa. Środek Bliskiego Wschodu. Wrota świata.

Z drabiny, której używał do fotografowania swych wykopalisk, Engin mógł nieomal zobaczyć obóz uchodźców pod przygranicznym miasteczkiem Kilis. Około 14 tys. osób uciekających przed wojną domową w Syrii tkwiło tam od 2,5 roku, umierając z nudów. Kolejne 90 tys. Syryjczyków tłoczyło się w zrujnowanym mieście, podwajając pierwotną liczbę jego mieszkańców i wywołując wzrost czynszów. (W poprzednim tygodniu antysyryjsko nastawiony tłum zaatakował uchodźców, dewastując ich samochody).

W Turcji znajduje się obecnie około 1,6 mln syryjskich wojennych uciekinierów. Kolejnych 8 mln zostało przesiedlonych w obrębie samej Syrii albo żyje z ogromnym trudem w takich niepewnych miejscach jak Liban lub Jordania. Wojna rozlała się także na sąsiedni Irak, gdzie fanatycy z Państwa Islamskiego zmusili do opuszczenia domów kolejne 2 mln cywilów. W sumie po całym szeroko pojmowanym Bliskim Wschodzie dryfuje jakieś 12 mln dusz. (Więcej o projekcie "Obejść świat")

Reklama

To tylko fragment artykułu z marcowego wydania "National Geographic Polska" – całość wciąż dostępna jest w kioskach w całym kraju.

Reklama
Reklama
Reklama