Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Podejrzany rzeźnik
  2. Walka na plotki i fakty
  3. Spalona synagoga
  4. Sprawa polityczna

W niedzielę 11 marca 1900 roku w Chojnicach – wówczas znajdujących się na terenie Cesarstwa Niemieckiego i funkcjonujących pod nazwą Konitzzaginął osiemnastoletni gimnazjalista Ernst Winter. Pochodził z porządnej rodziny. Był synem przedsiębiorcy budowlanego z pobliskiego Przechlewa (Prechlau), a w Konitz mieszkał na stancji i się uczył.

W dniu zaginięcia rano poszedł na mszę, potem spotkał się z kolegami i poinformował, że wybiera się na imieniny do swojej żydowskiej koleżanki Mety Caspary. Nic więcej nie wiedziano. Początkowo uznano, że mógł wybrać się na skute lodem jezioro, by pojeździć na łyżwach, a tam doszło do wypadku i Winter utonął. Faktycznie, dwa dni później, 13 marca, znaleziono w płytkiej wodzie jego ciało. To by wyjaśniało sprawę.

Lecz zwłoki były mocno niekompletne: znaleziono sam tułów, pozbawiony głowy i rąk, przepiłowany poniżej żeber i zawinięty w papier. Następnie prawe ramię odkryto pod płotem ewangelickiego cmentarza, a lewe – w wodzie. Stało się jasne, że Wintera nie spotkał wypadek. A skoro jego ciało zostało poćwiartowane, zaczęto szukać sprawców.

Podejrzany rzeźnik

Sposób rozczłonkowania zwłok wskazywał, że musiał tego dokonać ktoś ze znajomością anatomii. Lekarz, weterynarz? Podobnie jak w kilkanaście lat wcześniejszej sprawie Kuby Rozpruwacza w Londynie, pod lupę wzięto też rzeźników.

Na kwiecień przypadała Wielkanoc, ale też żydowskie święto Paschy. Od wieków panowało w wielu częściach Europy przekonanie, że Żydzi przy tej okazji zabijają chrześcijańskie dzieci i spuszczają z nich krew do wyrobu świątecznej macy. Doszło do licznych procesów, które temu zaprzeczały, jednak uprzedzenia wciąż były silne. Antysemici argumentowali, że Żydzi dzięki swym wpływom są w stanie wyciszać takie afery. Niewyjaśniony mord w Konitz zainteresował te środowiska. Do miasta zaczęli zjeżdżać antyżydowscy agitatorzy z innych stron Cesarstwa Niemieckiego. Wykorzystywali nie tylko zabobonną wiarę w żydowskie mordy rytualne, ale i sytuację ekonomiczną w mieście. Rok wcześniej panowała susza, ceny pogalopowały, Żydów oskarżano o spekulacje i dorabianie się na biedzie.

Policja początkowo to ignorowała. Podejrzany wydawał się jej rzeźnik Gustaw Hoffmann. Z wyznania chrześcijanin, którego nastoletnia córka spotykała się z Winterem na miłosnych schadzkach w budce koło jeziora (zresztą nieopodal synagogi), ku niezadowoleniu rodziny. Jednak ujawnił się świadek, który zeznał, że widział jak 9 marca to żydowski rzeźnik Levy ostrzył wielki nóż i prowadził podejrzaną rozmowę z synem. Na dodatek Żydzi ci mieszkali nieopodal jeziora, w którym znaleziono zwłoki.

Antysemici podburzali, że rodzinie rzeźników na pewno pomagali także inni członkowie gminy żydowskiej. Ba, z góry to zaplanowali, wykorzystując znajomość Wintera z młodą Żydówką Caspary. Wzywali, by Żydów przesłuchać i zrobić rewizję w synagodze. Twierdzili, że w dniu mordu gościli w Konitz żydowscy rzeźnicy z Gdańska, a nawet z odległego Królewca. Mówiło się nawet, że nocą pod synagogą słychać było rozpaczliwy krzyk, a koło bożnicy znaleziono butelkę z ludzką krwią.

Walka na plotki i fakty

15 kwietnia odkryto na łące pod miastem, na skraju lasu, głowę Wintera. Była zawinięta w gazetę. Władze zatrzymały żydowskiego garbarza, którego ktoś widział rzekomo, jak 13 kwietnia wynosił w to miejsce worek z tajemniczą zawartością. Napięcie rosło. Plotki i antyżydowskie ulotki podgrzewały atmosferę. Pojawiły się pocztówki atakujące Żydów. Miejscowy fotograf wystawił w oknie swojego zakładu zdjęcia z miejsc, gdzie odnaleziono fragmenty rozczłonkowanego ciała Wintera. Prasę w całym kraju zalały antysemickie artykuły. Na ulicach miast pojawiały się plakaty informujące o wysokich nagrodach za pomoc w schwytaniu winnych.

Kilkuset Żydom, mieszkającym w 10-tysięcznym Konitz, groził pogrom. Kiedy 29 maja zgłosił się świadek, utrzymujący, że widział jak Żydzi topili zwłoki w jeziorze, doszło do społecznego wybuchu. Mieszkańcy wyszli na ulice. Wymusili na władzach wypuszczenie z aresztu rzeźnika Hoffmanna, choć był dla policji poważnym podejrzanym.

Aby uspokoić sytuację w mieście, burmistrz wezwał także wojsko. To jeszcze bardziej rozsierdziło mieszkańców. Stwierdzili, że Żydzi chcą zamieść sprawy pod dywan i użyli swych politycznych koneksji w Berlinie. Tymczasem do miasta zjeżdżali też śledczy specjalizujący się w sprawach morderstw. Podważali wiarygodność świadków zeznających przeciw Żydom i zarzucali im, że konfabulują.

Na podstawie plam nasienia odkrytych na odnalezionych spodniach Wintera, jeden ze specjalistów od medycyny sądowej stwierdził, że osiemnastolatek został zabity podczas stosunku płciowego. Ktoś go zaatakował, udusił, a potem poćwiartował. Nikt nie poderżnął mu gardła. To wyglądało na zbrodnię w afekcie, a nie zaplanowany mord! Pasowało to do wersji o Hoffmannie, niemogącym zaakceptować schadzek swojej córki. Zwłaszcza, że Winter nie był najlepszą „partią” – plotkowano, że młodzieniec prowadził dość rozbuchane życie seksualne.

Spalona synagoga

„Urzędnicy, bojąc się wybuchu rozruchów, starali się odwlec moment pochowania szczątków Wintera. Obawy okazały się słuszne. 27 maja, w dzień pogrzebu, do miasta licznie przybyła ludność z okolicznych miejscowości. Wznoszono antyżydowskie okrzyki. Z powodu zgromadzonych tłumów kondukt pogrzebowy miał trudności z dostaniem się do kościoła. W nocy po pogrzebie doszło do zamieszek, które po raz pierwszy doprowadziły do strat w mieniu żydowskim” – pisze badaczka Anna Magdzińska z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Do kolejnych zajść doszło 10 czerwca: wściekły tłum spalił wtedy synagogę w Konitz. Omal nie doszło do pogromu – krwawej masakry, jak w miastach i miasteczkach na terenie Cesarstwa Rosyjskiego.

W Cesarstwie Niemieckim niespokojnie było nie tylko w Konitz. Do antyżydowskich rozruchów dochodziło na przestrzeni paru miesięcy m.in. w Prechlau (Przechlewie), Neustettin (Szczecinku), Stolp (Słupsku), Bütow (Bytowie) i Lauenburgu (Lęborku). W tym ostatnim mieście tłum starł się z żandarmerią. W lipcu w Stolp sąd skazał najbardziej aktywnych uczestników zamieszek. Wtedy też zakończyły się incydenty w miastach. Wiele osób stojących za rozpętaniem nienawistnej kampanii antyżydowskiej uniknęło jednak odpowiedzialności. Niektórzy zrobili nawet karierę polityczną, np. zostali później parlamentarzystami.

Sprawa polityczna

Badaczka Anna Magdzińska zwraca uwagę na to, jak do konfliktu w niemieckim mieście odnosili się mieszkający w pobliżu Polacy. „Na tle istniejącego wówczas konfliktu polsko-niemieckiego sprawa żydowska nigdy nie była najważniejsza. Mieszkający w Chojnicach, sąsiednich miejscowościach i prowincjach Polacy niechętnie angażowali się w jakiekolwiek formy przemocy wobec Żydów. Polskie tytuły prasowe nawoływały do zachowania dystansu wobec sprawy morderstwa Ernsta Wintera, upatrując w niej wewnętrzny problem niemiecko-żydowski, który Polakom nie przyniesie żadnej korzyści, a może tylko zaszkodzić. Swoim czytelnikom dobitnie i wielokrotnie zalecały nieangażowanie się w żadne zamieszki skierowane przeciwko ludności niemieckiej lub żydowskiej. Przestrzegano, że tego typu działania mogą zostać później wykorzystane przez władze do walki politycznej z Polakami” – pisała w pracy „Chojnice 1900 r. – zajścia antyżydowskie czy pogrom?”.

Sprawy morderstwa Wintera nigdy ostatecznie nie wyjaśniono. Zagadka zbrodni pozostała nierozwiązana.

Źródła:

Reklama
  • Barnet Hartston, „Sensationalizing the Jewish Question: Anti-Semitic Trials and the Press in the Early German Empire”, Brill, Leiden 2005
  • Anna Magdzińska, Chojnice 1900 r. – zajścia antyżydowskie czy pogrom?, w: „Pogromy Żydów na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, T. 2, Studia przypadków (do 1939 roku)”, IH PAN, Warszawa 2019

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama