Reklama

W tym artykule:

  1. Bastard kontra zdradliwa królowa
  2. Bękart Obrońcą Królestwa
  3. W 1384 r. Lizbonę obległa armia Juana I
  4. Czas sukcesów
Reklama

Królowa Leonor Teles, od niedawna wdowa po królu Fernando I, w towarzystwie dam dworu i hrabiów oczekiwała w swojej komnacie na posiłek. Wśród gości był jej starszy brat João Alfonso Teles hrabia Barcelos, a także hrabia Ourém João Fernandes Andeiro – wpływowy arystokrata, kochanek królowej.

Do komnaty wszedł odźwierny, zapowiadając przybycie João, mistrza zakonu Avis. Powodem wizyty miał być zbyt mały przydział rycerzy do obrony okręgu przyznanego mistrzowi. Wraz z nim do komnaty wkroczyło dwudziestu zbrojonych. W trakcie omawiania spraw wojskowych z królową João zasugerował dyskretnie hrabiemu de Barcelos, żeby opuścił salę.

Gdy zbliżała się pora obiadowa, gość nie wyszedł wraz z królową i arystokratami, tylko poprosił hrabiego Andeiro o krótką rozmowę w ustronnym miejscu. Za nimi ruszyli uzbrojeni ludzie. Gdy opuścili komnatę królewską, doszło do cichej wymiany zdań, po której mistrz Avis dobył sztyletu i zadał cios w głowę kochankowi królowej.

Zataczając się, hrabia Ourém ruszył w kierunku komnat Leonor. Drogę zaszedł mu jeden z dowódców armii portugalskiej Rui Pereira i pchnął go kilka razy szpadą. Andeiro padł na ziemię martwy. Był rok 1383 – rozpoczęła się wojna o sukcesję po królu Fernando I, który nie pozostawił męskiego potomka.

Bastard kontra zdradliwa królowa

Na mocy układu z Kastylią tron miał objąć męski potomek królewny Beatriz – córki Fernando I i Leonor Teles – oraz króla Juana I. Jednak Beatriz była wciąż niepełnoletnia, o dziecku nie mogło być na razie mowy. Regencję w Portugalii objęła więc w 1383 r. ciesząca się złą sławą królowa Leonor. Poddani nadali jej przydomek Aleivosa, czyli „Zdradliwa”.

W sprawowaniu rządów pomagał jej kochanek. Wkrótce przeciw znienawidzonej parze zawiązano spisek. Na jego czele stanął właśnie mistrz Avis, brat królowej hrabia de Barcelos oraz wpływowy mieszczanin Álvaro Pais, były kanclerz królewski.

João, mistrz zakonu Avis, był przyrodnim bratem króla Fernando I i nieślubnym synem króla Pedro I – jednym z wielu bastardów w historii europejskich monarchii. Wedle istniejącego prawa nie mógł zostać władcą. Choć w historii zdarzało się, że bękarci osiągali wysokie stanowiska, rzadkością było zdobycie przez taką osobę tronu. Godność królewską uzyskał co prawda Wilhelm Zdobywca – nieślubny syn księcia Normandii Roberta I Wspaniałego – wywalczył ją sobie jednak w wyniku podboju Anglii.

W trakcie zamachu Lizboną wstrząsnęły zamieszki. Ludzie wychodzili na ulice, bo po mieście krążyła rozsiewana przez spiskowców plotka, że na zamku św. Jerzego mordowany jest mistrz Avis. Zamieszki wymknęły się spod kontroli, a obrona mistrza przed królową przerodziła się w antykastylijskie manifestacje.

Ich ofiarą padł biskup Lizbony, którego zrzucono z katedralnej wieży. Oskarżono go o zdradę, bo pochodził z Kastylii, a w obliczu zamieszek zaczął bić w dzwony, rzekomo alarmując wrogów Portugalii. Cudem uniknięto rzezi Judarii, dzielnicy żydowskiej.

Bunt mieszczański szybko rozprzestrzenił się na inne regiony królestwa. W wielu miastach rozpoczęły się regularne polowania na stronników królowej, Kastylijczyków i innych podejrzewanych o zdradę. W Evorze okrutnie torturowano i zamordowano przeoryszę tamtejszego klasztoru spokrewnioną z rodziną królowej.

W większości miejsc zapanowała anarchia. Sama królowa początkowo zamierzała ułożyć się z João d’Avis. Wkrótce, obawiając się o swoją pozycję, poszukała pomocy u zięcia. Niestabilna Portugalia stanęła w obliczu wojny z potężnym sąsiadem.

Kazimierz III Wielki – wybitny monarcha, swawolnik i menedżer. Oto prawdziwa historia króla Polski

Czy miarą wielkości Kazimierza były jego osiągnięcia? A może okrzyknięto go najwybitniejszym z polskich królów tylko dlatego, że miał dobry PR? Albo dlatego, że było to na rękę kolej...
Kazimierz Wielki
Kazimierz Wielki na pominiku w Niepołomicach (po prawej) oraz na obrazie Jana Matejki (po lewej). Fot. Shutterstock

Bękart Obrońcą Królestwa

Początkowo João d’Avis, nie wierząc w szerokie poparcie społeczne, chciał uciec przed zemstą Leonor do Anglii. Rozdarty udał się po radę do cieszącego się dużym poważaniem pustelnika Jana z Wąwozu.

Święty mąż „oświadczył mu, aby broń Boże nie wyjeżdżał z królestwa i podążał swoją drogą z odważnym sercem, bowiem Bóg chce, aby został tutaj królem i panem, a jego synowie po jego śmierci”. Wyjaśnił także, że zamek św. Jerzego, w którym od czasu zamachu broniła się regentka, można najszybciej zdobyć przy pomocy katapult. Rada okazała się trafna i królowa wpadła w ręce buntowników.

João d’Avis, chcąc zakończyć konflikt, złożył wdowie propozycję matrymonialną. Został jednak odtrącony. Wtedy obwołał się Regentem i Obrońcą Królestwa, co ostatecznie rozsierdziło Kastylijczyków, którzy wkroczyli zbrojnie do Portugalii.

W 1384 r. Lizbonę obległa armia Juana I

Miasto udało się obronić głównie dzięki... zarazie, która wybuchła w kastylijskim obozie. Epidemia została uznana za cud, a popularność mistrza Avis osiągnęła apogeum. Jego sukces miał zresztą przepowiedzieć już ojciec Pedro I.

Fernão Lopes (sekretarz królewski w latach 1419–1454) w swojej kronice wspominał sen, który król opowiedział podczas mianowania syna mistrzem zakonu Avis: „mnie śpiącemu wydało się, że widzę Portugalię gorejącą ogniem, tak iż królestwo wydawało się jednym ogniskiem. A kiedy tak byłem przestraszony tą wizją, przyszedł tam mój syn João z drągiem w ręku i zgasił nim cały ten ogień. Opowiedziałem to niektórym, co mają powody znać się na tych rzeczach, i powiedzieli mi, że nie mogło to być nic innego, tylko że jego ręce dokonają jakichś wielkich czynów”.

Po „cudownej” obronie Lizbony sytuacja w kraju chwilowo się ustabilizowała. Juan I nie zamierzał jednak składać broni. Już w trakcie nieudanej inwazji królowa zrzekła się regencji na jego rzecz – miał więc pretekst do kolejnej wyprawy.

Aby się obronić, Portugalia musiała mieć króla. W 1385 r. zwołano do Coimbry Kortezy (zgromadzenie stanów), żeby zdecydowały, kto zasiądzie na tronie. Dwoma najpoważniejszymi rywalami mistrza (który zasłaniał się „ułomnością własnego urodzenia”) byli jego bracia – ślubni synowie króla Pedra I: infanci João i Dinis.

Obydwaj brali udział w kastylijskich najazdach na Portugalię, a starszy João przebywał obecnie w więzieniu Juana I. Z kolei król Kastylii był trzecim kandydatem, popieranym przez zwolenników postanowień traktatowych.

João d’Avis fot: Wikimedia Commons

Nastroje antykastylijskie wzięły górę. Po płomiennych przemowach, m.in. lizbońskiego prawnika João das Regrasa, który przedstawił mistrza jako króla z woli ludu i jedynego obrońcę królestwa, João został wybrany na króla jako João I d’Avis.

Nowy monarcha wiedział, że zdobycie władzy to tylko połowa sukcesu. Tron należało jeszcze utrzymać. Wrogami mogli okazać się nie tylko inni pretendenci, ale też jego zwolennicy gotowi przypomnieć sobie o królewskim „defekcie urodzenia”. Aby „osłabić” ich pamięć, João I hojnie rozdawał ziemie i tytuły. Oczywiście, kosztem przeciwników. Jego władza opierała się głównie na tzw. nowych ludziach – młodszych synach szlacheckich, którzy nie mogli liczyć na beneficja dziedziczne, oraz drobnych mieszczanach rywalizujących ze starym patrycjatem.

Czas sukcesów

W 1385 r. granice Portugalii ponownie przekroczył Juan I. João postanowił wydać mu walną bitwę, by ostatecznie rozwiązać konflikt. 14 sierpnia obydwie armie spotkały się pod Aljubarrotą, ok. 100 km od Lizbony.

Siły portugalskie (ok. 7 tys. żołnierzy) były ponad dwukrotnie mniejsze od kastylijskich (18 tys.), w dodatku w armii Juana I dużo było ciężkozbrojnej jazdy (6,5 tys.). Jednak João I i jego najlepszy dowódca Nuno Álvares, doświadczeni w walkach z przeważającą liczbą wrogów, zastosowali skuteczną taktykę. Zabezpieczyli flanki przed uderzeniem jazdy przy pomocy palisad i wilczych dołów. Portugalczykom udało się także zająć dogodniejsze pozycje na stoku, co zmuszało Kastylijczyków do ataku pod górę.

Straż przednia najeźdźcy uderzyła na słabo obsadzony środek armii João I, dając się wciągnąć w zasadzkę. Kastylijczycy po chwili zostali otoczeni przez posiłki z flanek i doszczętnie zniszczeni. Rozzłoszczony król kastylijski rzucił do walki swoje główne siły, ale i one po zaciętej walce zostały pokonane. Ogromną rolę w bitwie odegrali kusznicy i angielscy łucznicy, przysłani na pomoc Portugalczykom (spór między Kastylią i Portugalią był de facto poboczną areną wojny stuletniej: Portugalia popierała Anglię, a Kastylia Francję).

Nowy król mógł odetchnąć z ulgą. Jego władzy nie zagrażało już żadne zewnętrzne niebezpieczeństwo, choć wojna z Kastylią trwała jeszcze kilkanaście lat.

Od jego imienia pochodzi nasze słowo „król”. Czy Karol Wielki władał kiedyś terenami Polski?

Książę Lech i królewna, „co Niemca nie chciała”, mogli być postaciami historycznymi walczącymi z armią Karola Wielkiego. To od imienia władcy pochodzi też polskie słowo „król”. ...
Karol Wielki
Od jego imienia pochodzi polskie słowo „król". Sam koronował się w Rzymie na cesarza. fot: Getty Images

João I ustabilizował sytuację w kraju, ale do końca panowania obawiał się o swoją pozycję. Ludzie, którzy poparli jego starania o koronę, cieszyli się szerokimi wpływami. To właśnie młodzi arystokraci i bogaci mieszczanie mieli pchnąć Portugalię na drogę ekspansji morskiej, którą symbolicznie rozpoczęła inwazja na Ceutę w 1415 r.

Potomkowie João I kontynuowali tę politykę. Zbudowali morskie imperium, a ich sławę utrwalił Luis Vaz de Camões w „Luzytanach”, narodowej epopei portugalskiej. Warto wspomnieć choćby o słynnym księciu Henryku Żeglarzu, który z Sagres wysyłał wyprawy odkrywcze do Afryki. A także o Manuelu I, który rozpoczął portugalską ekspansję w Azji.

Reklama

Nowa dynastia, nazywana Avis, rządziła krajem aż do 1580 r. Wtedy Portugalia weszła w unię personalną z Hiszpanią i na ponad 60 lat stała się zależna od potężnych sąsiadów.

Reklama
Reklama
Reklama