Reklama

W tym artykule:

  1. Kim była Saartjie Baartman, czyli „hotentocka Wenus”?
  2. Ludzie zoo – pokaz dziwolągów
  3. Ludzkie zoo w Polsce
  4. Dalsze losy „hotentockiej Wenus”
  5. Pośmiertna sensacja
Reklama

W czasach walki o równość i respektowanie praw mniejszości historia Saartjie Baartman wydaje się niemal nieprawdopodobna. A jednak tzw. hotentocka Wenus do dziś jest wspominana przez badaczy kultury i nie tylko. Jak trafiła do Europy i skąd wziął się jej przydomek? Cofnijmy się do końca XVIII w.

Kim była Saartjie Baartman, czyli „hotentocka Wenus”?

Saartjie Baartman (właściwe Sawtche) urodziła się około 1789 roku na terenach Południowej Afryki na farmie potomków europejskich osadników. Wywodziła się z dwóch grup etnicznych: Khoikhoi i San. Od dziecka była niewolnicą na farmie Burów. Zgodnie z tradycją kolonialną, właściciele zmienili jej imię na chrześcijańskie. W tym przypadku konkretnie holenderskie. Saartjie jest zdrobnieniem od Sarah.

W 1807 roku kobieta została sprzedana na sąsiednią farmę, należącą do Hendrika Caesara. Tam też trzy lata później poznała Aleksandra Dunlopa, chirurga brytyjskiej marynarki wojennej. Uwagę Dunlopa przyciągnęła aparycja Saartjie. Wyraźnie różniła się od europejskich kobiet charakterystyczną dla niektórych Afrykanek cechą. Mowa o steatopygii, czyli przeroście bioder i pośladków, i związanej z nią lordozą. Dodatkowo Saartjie miała tzw.fartuszek hotentocki (przerost warg sromowych mniejszych).

Dunlop przewidział, że jej wygląd okaże się atrakcją w Europie, a jemu zagwarantuje spory zysk. Namówił Caesara i Saartjie na podróż. W tym samym roku wypłynęli do Londynu. Samej Saartjie obiecywał pieniądze i wolność. Źródła nie podają jednak, czy była to jej samodzielna decyzja, czy została zmuszona do wyjazdu.

Ludzie zoo – pokaz dziwolągów

Ludzkie zoo (zwane też „wioskami tubylczymi” lub „pokazami etnologicznymi”) największą popularność osiągnęły w XIX i XX wieku. W niektórych przypadkach były to pokazy ludzi „dzikich” w stanie „zbliżonym do ich naturalnego” (jak zwierzęta w klatkach w zoo). Niekiedy przypominały pokazy cyrkowe. Nie bez powodu nazywane były „freak shows”, czyli „pokazami dziwolągów”. W ich trakcie pokazywano ludzi o odmiennej fizjonomii ku uciesze tłumu. Zjawisko to było apogeum niezdrowej fascynacji tzw. cywilizowanego świata zachodu rdzennymi ludami.

– Wystawy te miały prezentować nie tylko potęgę kulturową i gospodarczą imperiów kolonialnych, ale też wyższość tych kultur (zorganizowanych, uporządkowanych i znajomych) nad kulturami nieeuropejskimi, rozumianymi jako dzikie, nieokiełznane i rozseksualizowane – wyjaśnia dr Zuzanna Augustyniak z Katedry Języków i Kultur Afryki UW.

Tiwanuku celowo deformowali czaszki niemowląt. Wiadomo, jakich technik używali i czemu miało to służyć

Deformacje czaszek od wieków fascynują badaczy i historyków. Co o nich wiadomo? Najnowsze badania rzucają nowe światło na makabryczną praktykę z Ameryki Południowej.
Tiwanuku celowo deformowali czaszki niemowląt. Wiadomo, jakich technik używali i czemu miało to służyć
Tiwanuku zostawili po sobie nie tylko czaszki, fot. Shutterstock

Z dzisiejszej perspektywy ludzkie zoo wydaje się nam głęboko rasistowskie i poniżające. Jednak jeszcze 100 lat temu było usprawiedliwiane pseudonaukowymi teoriami ewolucjonizmu i rasizmu naukowego. Głównym ich celem było usprawiedliwienie kolonializmu pełnieniem „misji cywilizacyjnej” wśród „dzikich” ludów afrykańskich.

Jedną z ofiar takich praktyk stała się także Baartman. Kobieta była wystawiana w klatce, z której czasami wychodziła, by widownia mogła bliżej zapoznać się ze szczegółami jej ciała. Co ciekawe, w 1807 roku Wielka Brytania podpisała akt znoszący handel niewolnikami. Eksponowanie Afrykanki naruszało jego ustalenia, dlatego Towarzystwo Afrykańskie pozwało Caesara. Trybunał umorzył jednak postępowanie po przesłuchaniach, w których Saartjie zeznała, że uczestniczy w występach dobrowolnie i dostaje za nie wynagrodzenie.

Ludzkie zoo w Polsce

Swego czasu „pokazy dziwolągów” dotarły również na tereny Polski. Jednym z przykładów tego zjawiska jest „Wioska Senegalczyków”, która w 1910 r. była jedną z atrakcji Prowincjonalnej Wystawy Przemysłowej w podolsztyńskim Jakubowie.

– Komitet organizacyjny skontaktował się z londyńską firmą Universal Entertainment Ltd., która zobowiązała się przywieźć z Afryki „szczególnie dobre typy i rodziny”. Codziennie przez dwanaście godzin siedemdziesiąt kobiet, mężczyzn i dzieci prezentowało stroje, zwyczaje, tańce i śpiewy. Można było też zobaczyć „na żywo” szkółkę koraniczną, meczet, kuchnię i „pralnię”, wnętrza domów i warsztatów, w których mieszkańcy wsi wykonywali „prymitywne” narzędzia – mówi dr Augustyniak

Dalsze losy „hotentockiej Wenus”

W 1814 roku Henry Taylor przewiózł Sawtche do Holandii, a następnie do Francji. Tam została kupiona przez trenera egzotycznych zwierząt, Jeana Riauxa. Francuskie ustawodawstwo nie przewidywało żadnych praw dla niewolników w tamtym okresie, dlatego kolejny właściciel bezkarnie wyzyskiwał Saartjie. De facto została znów niewolnicą. Niewykluczone, że oprócz uczestnictwa w jarmarcznych widowiskach była oferowana jako obiekt seksualny. Pod koniec życia zainteresowali się nią francuscy badacze, a wśród nich zoolog i anatom Georges Cuvier.

Saartjie Baartman, czyli „hotentocka Wenus” była gwiazdą ludzkiego zoo / History/Universal Images Group via Getty Images

Pośmiertna sensacja

Saartjie zmarła w 1815 roku, bez grosza przy duszy, wyniszczona przez zapalenie płuc i prawdopodobnie chorobę weneryczną. Niestety, nie był to koniec jej tragicznej historii. Cuvier wykupił jej zwłoki. Następnie zlecił wykonanie odlewu, zdefragmentował ciało, a niektóre narządy umieścił w formalinie. Tak spreparowane organy aż do lat 70 XX w. pozostawały częścią ogólnodostępnej ekspozycji muzealnej w Paryżu.

Społeczność Khoikhoi w RPA dążyła do sprowadzenia jej szczątków, w szczególności po upadku apartheidu, za prezydentury Nelsona Mandeli w 1994 roku. Udało się to dopiero w 2002 roku. Szczątki Wenus powróciły do Afryki, a Saartije została pochowana zgodnie z rytuałem Khoikhoi. Dzisiaj jej tragiczne losy są symbolem dążeń ludów tubylczych do odzyskiwania dóbr kultury i szczątków z muzeów na całym świecie.

Reklama

– Niestety, historia Baartman nie jest odosobniona. Jednym z wielu Afrykanów, których spotkał podobnie okrutny los, był Ota Benga – Pigmej przywieziony do USA przez Samuela Phillipsa Vernera na wystawę etnograficzną. Po zakończeniu wystawy Benga pracował w zoo, a potem został eksponatem – trafił do jednej z klatek tegoż zoo, razem z orangutanami. Po pewnym czasie opuścił zoo, popadł w depresję i w wieku 32 lat popełnił samobójstwo – dodaje dr Augustyniak

Reklama
Reklama
Reklama