Sytuacja w Chinach wymknęła się spod kontroli. Mogło dojść do rzezi
Podczas ataku bokserów na dzielnicę dyplomatyczną w Pekinie Clara Russell miała wrażenie, że „piekło zerwało się ze smyczy”. Obrońcy cudem przetrwali, bronili się przez dwa miesiące.
- Przemysław Piotr Damski
Spis treści:
- Sytuacja w Chinach pod koniec XIX wieku
- Powstanie bokserów
- Oblężenie Europejczyków w Pekinie
- Ekspedycja ratunkowa
Po obiedzie 15 czerwca 1900 r. prof. Samuel Russell z Akademii Cesarskiej w Pekinie i jego żona Clara uznali, że czas udać się do ambasady. Dzień wcześniej bramy zamieszkiwanej przez nich dzielnicy dyplomatycznej zamknięto w obawie przed atakiem rebeliantów. Za murami zdołała się schronić m.in. misjonarka Jessie Ransome z podopiecznymi. W nocy słyszała strzały z karabinów.
Nocą urzędnik służby celnej Bertram Lennox-Simpson walczył w obronie dzielnicy. Widział, jak wielki pożar trawił katolicką Południową Katedrę i setki uwięzionych w niej chrześcijan. Wściekł się, gdy na ulicy dostrzegł związaną Chinkę, którą jej rodacy polali naftą i podpalili. Zapach spalenizny utkwił mu w pamięci tak samo jak państwu Russell nocne okrzyki rebeliantów: „Zabijać, zabijać! Palić, palić!”.
Oprócz tej czwórki za murami oblężonej dzielnicy znalazło się ponad dziewięciuset innych Europejczyków i ok. 3 tys. chińskich chrześcijan. Takie było pokłosie polityki obcych mocarstw w Chinach i żądzy zemsty upokarzanych Chińczyków.
Sytuacja w Chinach pod koniec XIX wieku
Na początku XIX w. europejskie kompanie handlowe miały prawo do wymiany towarów w portach Państwa Środka za pośrednictwem firm chińskich. Dwór cesarski uważał, że robi w ten sposób Europejczykom łaskę. Sytuacja zmieniła się w 1842 r., gdy Wielka Brytania wygrała z Chinami I wojnę opiumową. Technologiczna przewaga Europy zapoczątkowała jej dominację gospodarczą i polityczną w regionie.
W miastach portowych powstały enklawy europejskości z kościołami, szkołami, misjami chrześcijańskimi. Obcokrajowcy nie podlegali prawu chińskiemu, lecz ojczystemu. Brytyjczyk stał na czele Cesarskiej Morskiej Służby Celnej, która m.in. ściągała podatki od handlu przybrzeżnego. Wielu jej urzędników, jak Lennox-Simpson i jego ojciec, też pochodziło z Wielkiej Brytanii. Europejczycy, np. Samuel Russell, wykładali na uniwersytecie pekińskim. Obcy byli w każdym mieście.
Trudna sytuacja ekonomiczna oraz niechęć części Chińczyków do chrześcijaństwa, uważanego za przedłużenie zagranicznej dominacji, doprowadziły do eskalacji napięcia. „Zamorskie diabły” obwiniano o drastyczne zbrodnie, a nawet o klęski żywiołowe. Sytuacji nie uspokajały władze cesarskie, które w rzeczywistości próbowały użyć ekstremistów do przepędzenia obcokrajowców.
Powstanie bokserów
W 1899 r. napięcie przerodziło się w bunt. W rebelii brało udział kilka tajnych organizacji. Wśród nich dominowała Pięść Wyciągnięta w Imię Sprawiedliwości i Pokoju (Yihetuan), popularnie nazywana bokserami, gdyż jej członkowie uprawiali sztuki walki.
Początek buntu
Rebelianci przed walką wprawiali się w mistyczny trans. Potem z pianą na ustach nacierali na wroga, wierząc że są odporni na kule i ciosy mieczy. Aby nie utracić tej mocy, bokserzy powstrzymywali się od stosunków seksualnych i unikali miesiączkujących kobiet. „Było coś żałosnego w myśleniu tych nieświadomych ludzi, niezważających na to, że idą tylko po to, by dać się zastrzelić – zanotował młody tłumacz brytyjskiego poselstwa. – Wolno posuwają się naprzód, wykonując bronią najbardziej absurdalne gesty, paląc kadzidła, niosąc pochodnie”.
Żołnierze dostrzegali jednak, że na powstrzymanie jednego boksera musieli zużyć kilka kul. Fanatyczne poświęcenie stopniowo zapewniło rebeliantom sukcesy. Wiosną 1900 r. stanęli pod Pekinem.
Dzielnica dyplomatyczna leżała na terenie Wewnętrznego Miasta (czyli serca Pekinu), na południe od cesarskiego Zakazanego Miasta. Jej główną arterią była Legation Street. Znajdowały się tam kościoły, hotele, banki, szpitale, sklepy, a nawet tor wyścigowy. Prawie wszystkie misje dyplomatyczne miały straż; łącznie ok. 450 żołnierzy. Poza dyplomatami i żołnierzami mieszkali w dzielnicy głównie amerykańscy i brytyjscy misjonarze oraz chińska służba. Kiedy dwór cesarski ociągał się z zapewnieniem stosownej ochrony ambasadom, garnizony placówek same zaczęły ją wzmacniać.
Okrucieństwo rebeliantów
Na przełomie maja i czerwca 1900 r. pojawiły się w Pekinie informacje o pierwszych potwierdzonych ofiarach śmiertelnych bokserów. Zabili belgijskich i francuskich kolejarzy pracujących na linii Pekin-Baoding i brytyjskich misjonarzy w Yongqing. Wcześniej zajścia z udziałem bokserów ignorowano, bo chodziło tylko o niszczenie mienia i pobicia na prowincji, gdzie przebywało mniej obcokrajowców.
Teraz rozprzestrzeniająca się rebelia niszczyła już na swej drodze wszystko, co uważała za obce. Od kościołów poczynając, na kolejach i telegrafach kończąc. Z jednakową brutalnością mordowano Europejczyków i chińskich chrześcijan, których odcięte głowy wystawiano na widok publiczny.
Na dodatek sprawująca faktyczną władzę w państwie cesarzowa-wdowa Cixi zamiast wesprzeć zagrożonych obcokrajowców, najwyraźniej chciała dogadać się z bokserami. Na początku czerwca dobrze poinformowany Lennox-Simpson dowiedział się z zaufanego źródła w pałacu, że „sprawa jest postanowiona i każdy obcokrajowiec umrze”. Atak na dzielnicę był kwestią czasu. Dlatego poseł Wielkiej Brytanii Claude MacDonald polecił personelowi brytyjskich misji chrześcijańskich schronić się na terenie swego poselstwa.
Oblężenie Europejczyków w Pekinie
Pierwszy incydent w dzielnicy wydarzył się 12 czerwca, gdy bokser paradował Legation Street. Miał broń i nie był ubrany jak żołnierze cesarscy czy Chińczycy w służbie cudzoziemców. Wtedy krewki poseł niemiecki Klemens von Ketteler powalił rebelianta na ziemię. Lecz następnego dnia więcej bokserów wdarło się na teren enklawy, niszcząc budynki i kościoły oraz mordując ludzi. Na szczęście obrońcy zdążyli zamknąć bramy i powstrzymać natarcie. Dzielnica znalazła się w oblężeniu.
Interwencja marynarki
Na pomoc ruszyły zwołane naprędce międzynarodowe oddziały marynarki stacjonujące w Tiencinie. Dowodził nimi wiceadmirał Edward Seymour. Liczyły ok. 2000 ludzi, w większości Brytyjczyków, ale też Francuzów, Niemców, Rosjan, Japończyków, Amerykanów i Austriaków. W drodze do Pekinu napotykały bokserów, a władze chińskie nie chciały z Seymourem współpracować.
Zażądał on od Chińczyków, aby w celu ułatwienia odsieczy poddali mu forty Dagu na południowy wschód od Pekinu. Gdy władze odmówiły, siły międzynarodowe ostrzelały twierdzę. Oburzona cesarzowa Cixi uznała, że wypowiedziano Chinom wojnę. Rozkazała obcokrajowcom opuścić dzielnicę dyplomatyczną w ciągu 24 godzin. Oddziałom Seymoura uniemożliwiono zaś dalszy marsz i musiał zawrócić do Tiencinu.
Nieudana próba negocjacji
Cudzoziemcy w Pekinie zaczęli przygotowywać się do ewakuacji. Jednak misjonarka Jessie Ransome usłyszała od brytyjskiego ambasadora, że lepiej byłoby zostać w dzielnicy, bronić się i liczyć na posiłki. Z kolei niemiecki poseł von Ketteler zaproponował, aby dyplomaci natychmiast udali się do Yamen (siedziby cesarskiej administracji) i wymusili na chińskim rządzie zmianę kursu. Czyli zawieszenie broni w konflikcie z obcokrajowcami oraz zaostrzenie polityki wobec „bokserów”.
Pomysł Niemca dyplomaci jednak odrzucili w obawie o własne bezpieczeństwo. Zbyt wiele wskazywało bowiem, że działania bokserów są na rękę dworowi cesarskiemu. Początkowo mówiło się, że na stronę rebeliantów przeszły oddziały złożone z muzułmanów – licząca 10 tys. żołnierzy tzw. armia Gansu. Teraz do oblężonych przenikały pogłoski, że nad niektórymi grupami bokserów przejmują dowodzenie oficerowie cesarskiej armii.
Mimo to von Ketteler uparł się odwiedzić Yamen. Wsiadł do służbowej zielono-czerwonej lektyki i ruszył w drogę – bez eskorty. Był spokojny, palił papierosa, jakby wybierał się na piknik. Kilka minut później dwóch Chińczyków na kucach przedarło się przez barykady. Strzelili von Kettelerowi w głowę, zabijając na miejscu. Poważnie ranny tłumacz posła cudem uniknął śmierci. Świadkowie nie mieli wątpliwości, że ofiara zginęła z rąk żołnierzy cesarskich.
Przygotowania do obrony
Stało się jasne, że Cixi rzeczywiście wspiera rebeliantów walczących przeciw „zamorskim diabłom”. Dyplomaci zrozumieli, że nawet jeśli opuszczą dzielnicę, nikt nie zagwarantuje im bezpieczeństwa. Dlatego zdecydowali się bronić i czekać na posiłki.
Wszyscy obcokrajowcy zgromadzili się w poselstwie brytyjskim, bo było największe (zajmowało nieco ponad hektar) i najłatwiejsze do obrony. To w jego stronę wycofały się spanikowane wojska innych placówek. Dowództwo obrony przejął poseł MacDonald. Według Lennoxa-Simpsona dyplomata „zachowywał największy spokój”, reszta była przerażona. Aby usprawnić obronę, utworzono komitety odpowiadające za różne kwestie, takie jak wyżywienie czy budowę barykad. Wprowadzono podział obowiązków. Chińczyków zmuszono do budowy barykad i zmywania, ale – jak zapewniała Ransome – „nikt nie był zaskoczony widząc pierwszego sekretarza [poselstwa] piorącego swoje skarpetki, czy żonę posła zmywającą serwis do herbaty albo doktora kopiącego groby”.
Poselstwo Wielkiej Brytanii zwykle zamieszkiwało nie więcej niż 60 osób – teraz było ich tam kilkanaście razy więcej. Budynki rozdysponowano między dyplomatów innych państw i ich personel. Brakowało miejsca. Niektórzy spali w jadalniach i salonach, inni na werandach. Kobiety i dzieci z amerykańskich misji chrześcijańskich nocowały w kościele „na podłodze, w zakrystii, na stopniach ołtarza, nawet w prezbiterium, bo nie było innego miejsca”. Wielu ludzi spało na zewnątrz – jeśli mieli szczęście, to w namiotach.
Na polecenie dyplomatów sprowadzono tam także 3 tys. chińskich chrześcijan, których umieszczono po drugiej stronie kanału, obok budynku delegacji Japonii. „Widok był niesamowity – zanotowała Ransome. – Jedenaście narodów zjednoczonych we wzajemnej obronie przed pół-barbarzyńskim wrogiem, który stworzył jednak cywilizację wieki przed tym jak ktokolwiek usłyszał nazwy Europy i Ameryki”.
Z okolicznych sklepów zebrano tyle ziarna, ile było możliwe. Udało się znaleźć kilka krów i owiec. Ponadto obrońcy mieli do dyspozycji 150 kuców z toru wyścigowego. Ta niewielka ilość mięsa nie mogła wyżywić tysięcy broniących się ludzi. Głód miał im nieraz zajrzeć w oczy, choć Chińczykom nie przydzielali racji – musieli wyżywić się tym, co sami znaleźli.
Ekspedycja ratunkowa
Oblężonych nie odstępowało widmo śmierci. Klęska odsieczy Seymoura i rosnące naciski międzynarodowej opinii publicznej skłoniły jednak mocarstwa do przygotowania wielkiej ekspedycji ratunkowej. Liczyła około 50 tysięcy żołnierzy z Wielkiej Brytanii, USA, Japonii, Rosji, Francji, Niemiec, Włoch, a nawet i Austro-Węgier.
Niektóre państwa zamierzały wykorzystać ekspedycję do własnych celów. Kajzerowi Wilhelmowi II np. zależało głównie na wzmocnieniu swej międzynarodowej pozycji. Wysyłając żołnierzy do Chin, nakazał im: „Tępić bez pardonu, nie brać jeńców, kto wpadł wam w ręce, niech ginie. Podobnie jak tysiąc lat temu Hunowie zdobyli sławę pod przywództwem swojego króla Attyli, co w dużym stopniu pojawia się jeszcze dziś w przekazach i w legendach, tak niech zapisze się dzięki wam na tysiące lat w Chinach imię Niemców w taki sposób, żeby nigdy żaden Chińczyk nie odważył się chociażby krzywo spojrzeć na Niemca”.
Odsiecz po 2 miesiącach
W Pekinie oblężona dzielnica trzymała się, mając do dyspozycji kilka karabinów maszynowych i lekkich dział, choć oblegały ją dziesiątki tysięcy powstańców, w tym cesarskich żołnierzy. Oblężonym kończyło się jedzenie i amunicja, a w 40-stopniowym upale czuć było fetor rozkładających się ciał. Lecz wytrwali tak 2 miesiące do 14 sierpnia, gdy z odsieczą przybyły wreszcie oddziały międzynarodowe. Tej nocy śpiącą Ransome zbudziły o godz. 2.30 radosne okrzyki: „Żołnierze nadchodzą! Już tu są!”.
Nie dożyło tego ponad sześćdziesięciu cudzoziemców (część zmarła na tyfus), zaś ok. 150 było rannych. Ratunek nadszedł w samą porę. Obrońcy znajdowali się na skraju wyczerpania, także psychicznego. Potem musieli to odreagować. Po odsieczy lady MacDonald – ku zdziwieniu żołnierza z oddziału ratunkowego – udała się… na szaber. Nie była w tym odosobniona. Szabrował także wygłodniały dżentelmen Lennox-Simpson. Dochodziło do aktów zemsty. Bokserów upokarzano i mordowano. Cesarzowa Cixi uciekła z miasta.
Skutki powstania
Siły międzynarodowe wygrały głównie dzięki przewadze technologicznej. Podczas bitew zginęło mniej niż 200 żołnierzy ekspedycji, a wliczając ofiary chorób i napadów – około tysiąca. Dokładna liczba ofiar po stronie rebeliantów nie jest znana. Ostrożne szacunki mówią o ok. 2000 cesarskich żołnierzy sprzyjających bokserom i dużo większej liczbie samych bokserów.
Po powstaniu wielu cudzoziemców – jak panna Ransome – opuściło Pekin. Russelowie udali się do Kanady. Lennox-Simpson zostawił służbę celną. Posła MacDonalda odznaczono i awansowano na ambasadora w Tokio. Chiny przekształcono zaś w faktyczną półkolonię mocarstw, czyniąc je całkowicie zdane na łaskę Europejczyków, Amerykanów i Japończyków.
Źródło: archiwum NG.