Szczyt rozpaczy. Tragiczna wyprawa ośmiu radzieckich alpinistek
W sierpniu 1974 r. osiem radzieckich alpinistek zdobywa Szczyt Lenina. Chcą pokazać, jak dobrze radzą sobie bez pomocy mężczyzn. Wyprawa zakończyła się tragicznie.
- Redakcja
1 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Po pierwszym sukcesie Elwira organizuje dużą wyprawę na Szczyt Lenina (7138 m). Najważniejsze jest zmontowanie odpowiedniej ekipy. Tylko kobiety. Tylko silne i godne zaufania. Elwira wybiera siedem alpinistek ze wszystkich stron Związku Radzieckiego. W zespole znajduje się wykładowczyni fizyki oraz pracownica fabryki traktorów.
Elwira Szatajewa jest dumna z bycia kobietą silną. Ale to mąż – pracownik Federacji Alpinizmu ZSRR – zasugerował jej, aby wspinała się tylko z kobietami. Wskazał na Pamir, najpotężniejsze góry świata, zaraz po Himalajach i Karakorum. Dzikie, niedostępne, niebezpieczne. Tę rewolucyjną ideę podarował żonie 8 marca, w Dzień Kobiet.
Elwira ma 36 lat. Jej szczupła twarz otoczona blond włosami wygląda jak wykuta w kamieniu. Jest wrażliwa. Ukończyła szkołę sztuk pięknych. Wysportowana. Poświęciła się karierze sportowej. Lubi jazdę szybką na łyżwach i alpinizm. Kocha piękno górskich widoków. Na co dzień mieszka w Moskwie.
Niektóre z uczestniczek wyprawy Lenin’74 wspinały się z Elwirą już wcześniej. Wiedzą, że te jej wyprawy niosą ze sobą wyjątkową moc. Potrafi zmieniać osobowość, leczyć uczucia, inspirować myśli, wyciągać z psychicznego dołka. Elwira z dziewczyn czyni szczęśliwe kobiety. Mówi o nich: „moje siostry wysokościowe”.
Na zdjęciu:
Elwira Szatajewa
2 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Wietrzny Lenin
Lato 1974 r. Wkrótce ósemka kobiet ma stanąć na jednym z najwyższych szczytów ZSRR. Teraz z trudem przychodzi im stanąć przed swoimi mężami i chłopakami. Wszystkie płaczą.
Elwira zauważa, że mężczyźni pokrywają wzruszenie jakby większą surowością. Któryś z nich krzyczy na pożegnanie: Bez zwycięstwa nie wracajcie!
Kilka lat przed tą wyprawą Szczyt Lenina – dla uczczenia rewolucji październikowej – w masowej alpiniadzie zdobyło 321 alpinistów. Wśród wspinaczy ukuło się powiedzenie, że jest to „najłatwiejszy siedmiotysięcznik”. Technicznie nie jest bardzo wymagający. Ale bywa niebezpieczny przez swoją nieobliczalność. Na Leninie pogoda zmienia się rewolucyjnie: z godziny na godzinę, nagle może przyjść burza, załamanie pogody, nawet jeśli meteorolodzy zapowiadali czyste niebo. To różni Pamir od Himalajów.
Na zdjęciu:
Ilsijar Muchamiedowa
3 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Szczyt Lenina wybija się samotnie ponad inne góry. To dlatego jest wystawiony na szczególne działanie wiatru. Stepowe powietrze znad Kotliny Ałajskiej miesza się z powietrzem wysokogórskim: powstają potężne powiewy. Bardzo niebezpieczne są również trzęsienia ziemi. Pamir leży na skrzyżowaniu płyt tektonicznych. Wierzchołek Lenina często spowijają chmury gęste jak mleko, co bardzo utrudnia orientację w terenie. Grań szczytowa nie jest stroma, ale bardzo długa (7 km). Przez to wielu śmiałków pogubiło się podczas ataku na szczyt. We mgle nie widać, jak daleko jest do wierzchołka, łatwo przecenić swoje możliwości. Obecnie jest łatwiej: alpiniści wyposażeni są w nowoczesny system nawigacji.
Radzieckie alpinistki wybierają ambitną trasę. Nie idą drogą klasyczną, przez sześciotysięcznik Pik Razdzielna. To droga dłuższa, ale mniej skomplikowana technicznie. One wybierają drogę trudniejszą, przez Skały Lipkina – krótszą, szybszą i bardziej wymagającą. Wspinają się na pionowe ściany, przeciskają przez formacje skalne, walczą o każdy metr podejścia. Ambitna trasa ma być popisem kobiecej siły i propagandą kobiecego alpinizmu. Zejście ma nastąpić drogą klasyczną.
Na zdjęciu:
Galina Perechodjuk
4 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Kobiece błędy
31 lipca 1974 r. radzieckie alpinistki wyruszają z bazy na Ługowej Polanie. To wyjątkowo piękne miejsce. Rośnie na niej dzika cebula, pachnie szczypiorek. Pogoda jest słoneczna. Jaszczurki wygrzewają się na skałach. Przed nimi sześć dni wspinaczki. Wchodzą stylem klasycznym, a nie alpejskim: rozbijają obozy, aby pozwolić organizmowi na aklimatyzację. Śpią w „pamirkach”, małych namiotach górskich. Wśród skał Lipkina nie ma wiele miejsca na biwakowanie. To stanowi dodatkową trudność.
Każda sama rozstawia namiot. Elwira nazywa to „usamodzielnianiem towarzyszek”. Jedna z nich zamiast w hak trafia młotkiem we własny palec. Krzyczy. Kuleje. Ale nie może liczyć na wyrozumiałość. Elwira nie toleruje „kobiecych błędów”. Zakazuje narzekać. W jej drużynie czuć wielką presję na sukces. Być może ta wielka potrzeba zwycięstwa, którą pielęgnuje Elwira, motywowana jest przez ambicje emancypacji kobiet, może trochę przez męża, związek alpinizmu, władzę radziecką.
Na zdjęciu:
Walentina Fatiejewa
5 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Prowadzi na szczyt siedem filigranowych kobiet. Żadna nie waży więcej niż 70 kg, z plecakiem. Dlatego czasem kucają i chwytają się za ręce, aby ich nie strącił silny wiatr. Każda ma czekan w prawej ręce i hak lodowy w lewej. Jest ślisko. Problemem są kilkunastometrowe szczeliny, często przykryte śniegiem, i spadające odłamki skalne. Kobiety widzą skały wielkości dużego samochodu lecące z hukiem w dół.
Po sześciu dniach docierają powyżej 6000 m. Pogoda się psuje. Ale nie jest jeszcze zła. Elwira wie, że tylko sukces może zmienić postrzeganie kobiet w środowisku mężczyzn. Jeżeli teraz się wycofa, potwierdzi tylko utarte stereotypy o kobiecej słabości, a może nawet o tchórzliwości. Atakują szczyt i 5 sierpnia 1974 r. cała ósemka staje na wierzchołku. Sukces. Padają sobie w ramiona. Robią zdjęcia, choć przy takiej pogodzie żadne nie wyjdzie.
Wiatr się wzmaga, śnieg pada coraz obficiej. Nad głowami kobiet przetacza się burza. Szczyt Lenina odkrywa swoją dziką i okrutną naturę. Elwira łączy się z bazą przez radio. Informuje o tym, że wszystkie zdobyły szczyt. W słuchawce słyszy męskie brawa. Ale nie pora na świętowanie zwycięstwa. Sytuacja jest zła. Z powodu załamania pogody zejście planowaną drogą jest niemożliwe.
Na zdjęciu:
Ludmiła Manżarowa
6 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Uwięzione
W bazie zapada decyzja, by kobiety jak najszybciej wracały drogą podejścia, a więc przez trudne Skały Lipkina. Na wysokości około 6000 m stoi obóz alpinistów z Nowosybirska, a obok stacjonują Polacy z Polskiego Związku Alpinizmu. Jeżeli uda im się tam dotrzeć, będą bezpieczniejsze. Plan jest dobry, tyle że niewykonalny. Straszliwa zawierucha śnieżna paraliżuje wszelki ruch na szczycie. Nie da się pójść żadną z dróg zejścia. Osiem kobiet musi spędzić noc z 5 na 6 sierpnia niemal na samym wierzchołku Lenina, powyżej 7000 m. Temperatura spada w nocy do zabójczych –30ºC. Radziecki sprzęt z lat 70. i 60. nie ułatwia zadania. Psuje się, zawodzi w najważniejszych momentach. Dotyczy to także radia, co dodatkowo podnosi poziom kobiecego stresu. Nie mogą pozwolić sobie na sen. Całą noc zespołowo odgarniają śnieg z namiotów, aby nie udusić się pod nimi. W ferworze walki łamią wszystkie szpadle.
Rano Elwira nadaje komunikat radiowy. Radio trzeszczy i przerywa. Opowiada o nocnym odśnieżaniu namiotów. Akcja zakończyła się tragedią. Zimnym głosem wymienia trzy nazwiska swoich koleżanek: Liubimcewa, Fatiejewa, Wasiljewa. Zmarły. Nie można ich było uratować. Trzęsły się z zimna, mdlały z powodu gorączki, skarżyły na przewidzenia i halucynacje wywołane niedotlenieniem mózgu.
Kobiety cierpią z powodu odmrożeń każdego stopnia. Rozmawiają przez radio z lekarzem. Nie do wszystkich porad mogą się zastosować, tutaj, na czubku góry, odcięte od świata. Dzień nie przynosi żadnych zmian na lepsze.
Na zdjęciu:
Tatjana Bardaszowa
7 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Następuje kolejne załamanie pogody. Wiatr przemienia się w wichurę, która drze namioty i porywa większość śpiworów. Kolejną noc, z 6 na 7 sierpnia, kobiety znów muszą spędzić w najwyższych rejonach Szczytu Lenina. Udaje się im jednak zejść kilkaset metrów niżej. Nie tkwią już na samym szczycie. Jeśli chcą przetrwać, muszą wykopać jamy w śniegu. Ale grunt jest zbyt twardy, a szpadle połamane.
W nocy Elwira nadaje dramatyczne komunikaty do bazy. Te nagrania radiowe zachowały się do dziś. Mówi. Krzyczy. Szlocha. Przeklina. Na bieżąco relacjonuje tragiczną sytuację na górze. Pięć kobiet leży skulonych pod dwoma śpiworami. Zamarzają. – Zostało nam tylko pół godziny życia – oznajmia Elwira Szatajewa nad ranem. Po tym komunikacie radio milknie ostatecznie.
Wielka tragedia
Dopiero 9 sierpnia na miejsce przybywa zespół japońskich ratowników. Znajdują siedem kobiecych ciał, ślad ósmej kobiety prowadzi w kierunku północnego obrywu skalnego: być może spadła w przepaść. Największa tragedia alpinizmu kobiecego została stwierdzona naocznie – napisano w międzynarodowych gazetach.
Przez następne 15 lat ZSRR unikało organizowania wypraw typowo kobiecych. Władze komunistyczne utrzymywały, że ekipa Szatajewej zginęła z powodu nieprzewidzianych i ekstremalnie trudnych warunków pogodowych. Na wydarzenia tych tragicznych dni patrzę z pozycji naocznego świadka i uczestnika, bowiem zespół nasz pierwsze załamanie pogody przeżył na Mietieli, niżej. Mogę więc stwierdzić, że wypadek ośmiu alpinistek trzeba zaliczyć do katastrof losowych, niezależnych od woli i działań ludzkich. Zdecydowała Wielka Przyroda, której siły okazały się niewspółmiernie duże w porównaniu z wytrzymałościami człowieka – pisał Bernard Uchmański na łamach pisma Taternik (3/1974).
Na zdjęciu:
Nina Wasiljewa
8 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Z czasem pytań i niejasności wokół wejścia na Szczyt Lenina zaczęło przybywać. Podkreślano błędy w przygotowaniu i niedomaganie radzieckiego sprzętu. Być może dyspozycje przekazywane z bazy były błędne. Być może nie należało atakować szczytu tamtego dnia, gdy pogoda się psuła. Być może Elwira Szatajewa za bardzo parła do zwycięstwa.
– Zmaganie się z górami to nie jest sport olimpijski, gdzie płeć ma znaczenie. Wspinaczka wysokogórska nie jest po to, aby udowadniać swoją męskość czy kobiecość. Nie chodzi o dominacje płci. Góry nie dyskryminują nikogo. Dziewczyny zginęły przez swoją pychę – mówi Pavel Rezvoy, ukraiński geolog, który wtedy pracował w okolicy Szczytu. – Główny powód tragedii mógł leżeć w aspektach psychologicznych.
– Lenin jest górą dostępną: każdy przygotowany technicznie początkujący alpinista może na nią wejść. To swoisty poligon dla młodych, którzy chcą sprawdzić swoje możliwości aklimatyzacyjne – mówi w rozmowie z Travelerem Mateusz Matuszczak, alpinista, fotograf, który w 2013 r. uczestniczył w wyprawie na Szczyt Lenina. – Ale trzeba pamiętać, że nie ma łatwych siedmiotysięczników. Pik Lenina jest wyjątkowo zdradliwy – dodaje. On i jego koledzy zrezygnowali z wejścia z powodu złej pogody. Podjęli dobrą decyzję. Tego samego dnia między trzecim a drugim obozem zeszła lawina.
U podnóża góry Polacy spotkali Rosjanina, który co roku od kilkunastu lat idzie na szczyt w poszukiwaniu ciała swego ojca. W 1990 r. miała tu miejsce największa tragedia w historii alpinizmu: zginęło aż 43 wspinaczy. Powodem było nagłe trzęsienie ziemi. Do dziś lodowiec wyrzuca ciała zaginionych. Każdego roku Rosjanin ma nadzieję, że odnajdzie i pochowa ojca.
Na zdjęciu:
Irina Liubimcewa
9 z 9
Screen Shot 2016-05-19 at 12
Szarotki i szczypiorek
W dniu 9 sierpnia, na Ługowej Polanie, odbyła się skromna uroczystość żałobna, w której wzięli udział uczestnicy międzynarodowego obozu alpinistycznego, przedstawiciele władz republiki Kirgizji i Federacji Alpinizmu ZSRR. Wokół kamienia, na którym wyryto nazwiska zmarłych, zgromadziło się przeszło dwieście osób z kilkunastu krajów – relacjonował uczestnik uroczystości Bernard Uchmański. – Krótkie, proste słowa pożegnań więzły w gardłach. Staliśmy na słońcu na wielkiej zielonej łące, porośniętej szarotkami i dzikim szczypiorem, a naprzeciwko lśnił bielą śniegów olbrzymi i rozległy Szczyt Lenina.
Tekst: Jacek Ziemacki
Na zdjęciu:
Na Ługowej Polanie stanął pomnik z nazwiskami ośmiu rosyjskich alpinistek.