Reklama

W tym artykule:

  1. Paleniska z patykami. O co tyle krzyku?
  2. Rytuał nie taki nieznany
  3. Magiczne praktyki o pradziejowych korzeniach
Reklama

Na pierwszy rzut oka to odkrycie nie wygląda na spektakularne. Dokonano go w jaskini Cloggs w południowo-wschodniej części Australii, u podnóża Alp Australijskich. Jednak jest absolutnie unikatowe.

Paleniska z patykami. O co tyle krzyku?

Co udało się odkryć? W 2020 roku ekipa archeologów pod kierunkiem prof. Bruno Davida z Centrum Studiów nad Społecznościami Rdzennymi na Uniwersytecie Monash powróciła do badań jaskini Cloggs po dłuższej przerwie. Badania prowadzone są wspólnie z Aborygenami z plemienia GunaiKurnai. Wnioski z tych prac opublikowano właśnie na łamach „Nature Human Behaviour”.

Uwagę badaczy przykuły dwa niewielkie paleniska usytuowane głęboko w jaskini. W jednym z palenisk odnaleziono osadzony głęboko patyk. Były to nadpalone łodygi rzewni. Ten rodzaj drzew i krzewów początkowo występował wyłącznie w południowo-wschodniej Australii. W drugim znajdowała się łodyga tego samego gatunku, tyle że wyglądała jak przyrząd do ciskania.

Tyle archeolodzy dojrzeli podczas wykopalisk. Dalej do działania przystąpili eksperci w laboratorium, chcący rozwikłać zagadkę tajemniczych palenisk. Naukowcy natomiast poszukiwali odpowiedzi archiwach.

Dwa maleńkie paleniska pełniły funkcje rytualne. Fot. Bruno David et al. CC-BY 4.0

Rytuał nie taki nieznany

Analizy chemiczne ujawniły, że oba patyki posmarowano tłuszczem zwierzęcym lub ludzkim. I stało się to odpowiednio 11 i 12 tysięcy lat temu, czyli pod koniec ostatniej epoki lodowcowej. Wydarzenia te dzieliło zatem od siebie około tysiąca lat. Warto wspomnieć, że najstarsze ślady po obecności ludzi w tej jaskini mają 25 tysięcy lat.

Ale jak interpretować takie odkrycie? Niektórzy archeolodzy lubią sięgać w swojej pracy po tak zwane analogie etnograficzne. W skrócie oznacza to, że przyglądają się nowożytnym społecznościom tradycyjnym i swoje obserwacje odnoszą do tych, z czasów pradziejowych. Jednak nie zawsze wnioski poczynione w ten sposób muszą być słuszne. Bywają po prostu naciągane.

W przypadku znaleziska z jaskini Cloggs jest trochę inaczej, bo mamy zdecydowanie więcej danych etnograficznych i analiz odnoszących się do odkrycia ze stanowiska archeologicznego. W ten sposób rysuje się bardzo ciekawy obraz tego, co mogło się dziać w tej pieczarze na przestrzeni tysiącleci.

Magiczne praktyki o pradziejowych korzeniach

Nowożytna historia Australii naznaczona jest krwią i cierpieniem rdzennej ludności aborygeńskiej. Niektórzy Europejczycy próbowali jednak udokumentować lokalne tradycje przed ich zupełnym wyniszczeniem przed kolonizatorów.

Najwyższy szczyt Australii. Dlaczego nosi polską nazwę?

Najwyższy szczyt Australii od niecałych 200 lat nazywany jest Górą Kościuszki. W ten sposób jego zdobywca uhonorował ważną postać polskiej historii. Wcześniej, przez setki lat, rdzenni m...
Najwyższy szczyt Australii. Dlaczego nosi polską nazwę?
Najwyższy szczyt Australii. Dlaczego nosi polską nazwę?/Fot. (L) Karl Gottlieb Schweikart/domena publiczna, (P) John Wormell/CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons

Wśród takich osób był Alfred Howitt – geolog i etnograf. Jego wydana w 1904 roku książka „The Native Tribes of South East Australia” (ang. „Rdzenne plemiona południowo-wschodniej Australii”) uznawana jest za najważniejsze źródło na temat aborygeńskich tradycji. Społeczność ta nie znała pisma. Dlatego tak ważne jest to, że ich podania spisano chociaż częściowo. W ten sposób uwieczniono je dla przyszłych pokoleń.

Pośród opisanych przez badacza zwyczajów jest też rytuał określony jako mulla-mullung wśród społeczności GunaiKurnai. Wykonywali je czarownicy – po angielski określani przez Howitta jako „medicine man”. Cel: rzucenie klątwy na wroga lub uzdrowienie chorego.

Rytuał polegał na przymocowaniu przedmiotu należącego do danej osoby do patyka zanurzonego w tłuszczu ludzkim lub kangurzym. Następnie kij wbijano ukośnie w ziemię, po czym rozpalono pod nim ogień. Kolejno czarownik intonował imię swojego „celu”. A gdy kij spalał się i spadał na podłoże – był to znak, że zaklęcie zaczynało działać.

Zdaniem archeologów wszystko wskazuje na to, że w jaskini udało im się natknął na ślady po takim rytuale. Być może jest to dowód na najstarszy obrzęd, który ludzie odprawiali nieprzerwanie przez kilkanaście tysięcy lat. Tak silne dowody na podobnie długotrwałe magiczne praktyki nie były to tej pory znane z żadnego innego miejsca na świecie – to sugestia australijskich badaczy.

Reklama

Źródło: Nature Human Behavior

Nasz ekspert

Szymon Zdziebłowski

Dziennikarz naukowy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie.
Reklama
Reklama
Reklama