Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Początek kataklizmu w Darłowie
  2. Czym była niszcząca fala w Darłowie w 1497 roku?
  3. XV-wieczne tsunami zaklęte w kościele?
  4. Katastrofalne sztormy w historii Bałtyku
  5. Tsunami i mityczna Atlantyda

Miłościwie wtedy w Darłowie panujący Bogusław X przebywał na pielgrzymce w Ziemi Świętej. Rządy na Pomorzu Zachodnim w czasie jego nieobecności sprawowała małżonka Anna. Traf chciał, że pamiętnego dnia, czyli 16 września 1497 roku, przebywała wraz ze swym dworem w Darłowie na zamku.

Początek kataklizmu w Darłowie

Zaskoczenie było pełne, nikt nie spodziewał się takiego obrotu zdarzeń, a Bogusław X, wyruszając na pielgrzymkę, wydał szczegółowe dyspozycje na czas swojej nieobecności. Tymczasem feralnego dnia zaczęły dziać się rzeczy niepokojące. Kronikarz księżnej Anny zapisał: „Ranek tego pamiętnego dnia był podobny do innych dni, tylko znacznie bardziej wietrzny. Wiejący z północnego zachodu silny wiatr wywołał sztorm. W południe wiatr dął już z mocą huraganu, zrywając połacie dachów, powalając drzewa i stare mury”.

Nie był to jednak zwykły sztorm, fale wdzierały się coraz głębiej w ląd. Radni Darłowa nakazali zamknięcie miejskich bram, wystawienie straży na murach, zaś mieszkańcy skryli się w kaplicy zamkowej i odmawiali modlitwy.

Czym była niszcząca fala w Darłowie w 1497 roku?

Szybka reakcja rady miasta i zaradnej księżnej Anny sprawiła, że nie ma wzmianek o ofiarach w ludziach, ale odbudowa miasta potrwała aż dwadzieścia lat. Wokół przyczyn tsunami z 1497 roku wywiązała się żywa dyskusja. Znane z różnych regionów świata zjawisko w rejonie Bałtyku raczej nie występuje, stąd kłopoty z zakwalifikowaniem tego, co stało się w Darłowie.

Słowo tsunami oznacza w dosłownym tłumaczeniu „fala portowa”. Jest ona wywoływana przez podwodne trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanu, osuwisko ziemi lub lodu, rzadziej przez upadek meteorytu. Od miejsca zdarzenia fale morskie rozchodzą się promieniście z prędkością do 900 km/godz. W strefie brzegowej spieniona fala o wysokości nawet do kilkudziesięciu metrów wpada na ląd i niszczy wszystko, co napotka w nadbrzeżnych miejscowościach.

Specjaliści oceniają, że przyczyną tsunami w Darłowie było oddalone o pięćset kilometrów na północ trzęsienie ziemi w rejonie jeziora Wener w Szwecji. Nawet niewielkie ruchy tektoniczne mogły spowodować eksplozję metanu, uwięzionego w warstwach tworzących dno Bałtyku. Towarzyszył temu wielki grzmot, przypominający pomruk niedźwiedzia morskiego, który poprzedził atak tsunami. Takie ślady po wybuchach metanu w postaci kilkuhektarowych obniżeń są obecnie czytelne w dnie Bałtyku.

XV-wieczne tsunami zaklęte w kościele?

Zwróćmy jeszcze uwagę na pewien fragment wyposażenia kościoła pw. Najświętszej Marii Panny w Darłowie. Przy pierwszym filarze nawy głównej znajduje się wsparta na aniele kariatydzie bogato zdobiona barokowa ambona. Powstała około 1700 roku i charakteryzuje się staranną robotą snycerską i malarską oraz bogatymi złoceniami. W latach 1974–1980 ambonę poddano gruntownym zabiegom konserwatorskim na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków w Koszalinie.

Czy na ambonie w kościele Najświętszej Marii Panny w Darłowie ukazano katastrofę z 1497 roku?
Czy na ambonie w kościele Najświętszej Marii Panny w Darłowie ukazano katastrofę z 1497 roku? /Fot. Pabloazory/ CC BY-SA 4.0 / WIkimedia Commons

W części cokołowej balustrady schodowej, pomiędzy różnymi scenami biblijnymi rzuca się w oczy płaskorzeźba przedstawiająca scenę biblijnego potopu. Przyjmuje się powszechnie, że jest to konwencjonalna symbolika biblijnego potopu, ale rodzi się pytanie, czy nie jest to nawiązanie do wydarzeń sprzed dwustu czy dwustu pięćdziesięciu lat.

Czy pamięć o owym dramacie mogła stanowić inspirację do takiego ujęcia tej sceny? Czy oprócz konwencji jest tam miejsce na lokalne realia? Kto wie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ambona została wykonana w miejscowym warsztacie. Płaskorzeźba nie zawiera typowych dla biblijnego potopu elementów, takich jak arka Noego, ulewny deszcz czy gołąbek z gałązką oliwną. W górnym lewym narożniku przedstawienia widzimy postać, która ratuje się przed wysoką wodą, siedząc okrakiem na pochyłym drzewie. Takie właśnie sceny rozgrywały się w Darłowie.

Katastrofalne sztormy w historii Bałtyku

Tsunami o takiej sile na Bałtyku już później nie wystąpiło, ale podobne zjawiska odnotowano w 1757 roku w Mrzeżynie i w 1779 w Kołobrzegu. W Darłowie w 1558 roku szalał sztorm podobno jeszcze większy i bardziej gwałtowny, ale o mniejszej sile niszczycielskiej. W zamku przebywał wtedy książę Barnim IX, który po przejęciu – po wprowadzeniu luteranizmu – majątków kościelnych i sekularyzacji klasztorów rozwinął szeroką działalność jako mecenas kultury i zasłużył się dla budowania potęgi dynastii Gryfitów.

Wraz z nim byli tam małżonka Anna Lüneburska, panna Sybilla, młody hrabia Adolf von Schwarzenburg oraz spora świta. Wszyscy byli przerażeni. Pierwsze uderzenie sztormu nastąpiło w styczniu 1558 roku, a drugie, jeszcze groźniejsze, w lutym. To drugie zniszczyło zebraną sól i różne towary w spichlerzach nad Wieprzą, a w Darłówku zdewastowanych zostało osiemnaście chałup rybackich wraz z towarem i sprzętem, który odnaleziono później na łąkach, koło klasztoru i w okolicznych miejscowościach. Ludzie wraz z czeladzią i dziećmi ratowali się, wchodząc na drzewa.

Tsunami o mniejszej sile zaatakowało wybrzeże Bałtyku w roku 1757. Kronikarz L.W. Bruggemann tak je charakteryzuje: „Bałtyk posiada także często swoją własną pogodę, która z pogodą lądową nie ma związku; czasami jednakże, tylko rzadko, występuje podwodna burza w tymże (Bałtyku), o czym można wnioskować z tego, że przy czystym i spokojnym niebie daje się słyszeć wzdłuż pomorskich brzegów morskich toczący się grzmot, a na ląd wyrzucane są nieżywe lub na wpół żywe ryby morskie i przybrzeżne. Tak było np. 3 kwietnia 1757 r. około południa przy spokojnej i jasnej pogodzie, brzeg Bałtyku koło Trzebiatowa nad Regą stał się nagle tak wzburzony, że wysokie fale zerwały duży prom zacumowany w porcie i przeniosły daleko na ląd. Po czym, kiedy to (falowanie) się trzykrotnie powtórzyło, morze stało się znowu spokojne. Żeglujący mieszkańcy wybrzeża nazywają to znane im zjawisko Niedźwiedź Morski.”

Tsunami i mityczna Atlantyda

Tsunami na Bałtyku prowadzi nas nieuchronnie do porównań. Nie można tu nie wspomnieć o Atlantydzie, mitycznej krainie wysoko rozwiniętej cywilizacji, która miała zostać zniszczona przez trzęsienia ziemi i pochłonięta przez wody morskie. Wśród autorów antycznych pierwszy opis tego królestwa przekazał Platon, a tradycja o Atlantydzie pochodziła podobno jeszcze od kapłanów egipskich. Atlantyda miała znajdować się na wyspie większej od Afryki i Azji razem wziętych, usytuowanej za Słupami Herkulesa, czyli Cieśniną Gibraltarską.

Atlantyda – według opisu Platona – była bogata w drewno, metale szlachetne i diamenty. Wysokie góry stwarzały ochronę przed mroźnymi wiatrami północnymi, na łąkach pasły się wielkie stada dzikich i oswojonych zwierząt. Patronat nad Atlantydą sprawował bóg Posejdon, którego świątynia znajdowała się w pałacu królewskim. Zatopienie królestwa dokonać się miało w IX tysiącleciu p.n.e. Ta opowieść wzbudziła – jak wiadomo – ogromne zainteresowanie, stawiano przede wszystkim dwa pytania, czy Atlantyda istniała i gdzie ewentualnie mogła się znajdować. Lokalizacji zatopionego kontynentu proponowano wiele, a fakt jego istnienia jest raczej kwestionowany, co nie przeszkadza w stawianiu ciągle nowych hipotez.

Reklama

To jest przedruk z książki autorstwa Wojciecha Iwańczaka pt. „Magiczny rok 1497”, która ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego (2024). Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.

Magiczny rok 1497
Reklama
Reklama
Reklama
Loading...