Reklama

W tym artykule:

  1. Misja w zakładach Zeppelina
  2. Kontrabanda w książkach
  3. Pisuar jako alibi
  4. Ucieczka przez miasta
Reklama

W 1910 roku stosunki między Niemcami a Francją były tak napięte, że spodziewano się rychłego wybuchu wojny. Bronią, której szczególnie się obawiano, były sterowce. Miały wówczas miażdżącą przewagę nad samolotami. Po pierwsze szybciej wzbijały się w powietrze. Po drugie osiągały wyższy pułap. Po trzecie były w stanie wynosić w powietrze ciężary, o których pilot samolotu mógł tylko pomarzyć.

Pierwsze sterowce powstały we Francji, jednak dzięki ekscentrycznemu hrabiemu Ferdynandowi von Zeppelinowi prym w tej dziedzinie szybko zaczęli wieść Niemcy. W 1908 r. we Friedrichshafen nad Jeziorem Bodeńskim von Zeppelin uruchomił wytwórnię sterowców własnej konstrukcji. Wkrótce zainteresowała się nimi armia. Miały być atutem cesarskich sił zbrojnych. Wtedy temat sterowców znów zaciekawił Francuzów, a dokładniej: ich służby wywiadowcze. Na małą wycieczkę do Friedrichshafen postanowił udać się kapitan Charles Lux.

Misja w zakładach Zeppelina

Oficjalnie kapitan był oficerem oddziału inżynierii przy sztabie okręgu wojskowego w Belfort. W rzeczywistości był szefem służby wywiadu wojskowego w strefie przygranicznej Belfort i zbierał informacje o armii niemieckiej. Często działał w terenie. Jedną z takich podróży odbył w grudniu 1910 r., gdy udał się do szwajcarskiej miejscowości uzdrowiskowej Rheinfelden. Tam 2 grudnia spotkał się na dworcu kolejowym z agentem francuskiego wywiadu Heinrichem Hirschem, znanym pod kryptonimem H.H. Miał przekazać istotne informacje o manewrach armii niemieckiej. Lux nie mógł wiedzieć, że Hirsch jest podwójnym agentem, pracującym dla komisarza Bauera – szefa wywiadu i kontrwywiadu Polizeibüro w Strasburgu.

Po rozmowie z agentem H.H. kapitan Lux postanowił zbadać teren. Klucząc po okolicy, dotarł do Romanshorn nad Jeziorem Bodeńskim i zatrzymał się w hotelu Bodan pod nazwiskiem Lang. Zwierzchnicy zabraniali mu wypraw do Niemiec, ale Lux zakaz ten złamał. Po śniadaniu w hotelowej restauracji, o godzinie 7 rano przeprawił się statkiem na niemiecki brzeg jeziora. O godz. 7.45 zjawił się we Friedrichshafen.

Celem kapitana była wytwórnia sterowców hrabiego von Zeppelina. Władając doskonale niemieckim, Lux chciał zasięgnąć na jej temat jakichś informacji, a może nawet obejrzeć zakład z zewnątrz. Ubrany jak turysta i zaopatrzony w przewodnik ruszył w drogę. Daleko nie uszedł. Krótko po zejściu na ląd został zatrzymany przez żandarma i jakiegoś cywila w pelerynie. Funkcjonariusz grzecznie, acz stanowczo zażądał, by udał się z nimi do najbliższego komisariatu.

Pozostawiony sam w jednym z pomieszczeń, Lux pozbył się biletu powrotnego i ulotki hotelu, w którym się zatrzymał. Dzięki temu Niemcy długo nie mogli zorientować się, gdzie ulokował swoje rzeczy osobiste. A były wśród nich dowody jego szpiegowskiej działalności. Gdy się zorientowali, było już za późno.

Z Friedrichshafen przewieziono kapitana do Stuttgartu, gdzie czekał już na niego komisarz Bauer. Zaczęły się przesłuchania, prowadzone zresztą w bardzo grzeczny sposób. Bauer starał się zorientować, gdzie Lux pozostawił bagaże. Gdy mu się to nie udało, polecił odstawić Francuza do miejscowego więzienia.

Churchill nazwał ją swoim ulubionym szpiegiem. Kim tak naprawdę była Krystyna Skarbek?

Miała urodę i seksapil dziewczyny Bonda, ale to ona była szpiegiem. Była pierwszą kobietą, która pracowała jako agentka brytyjskiego wywiadu. Krystyna Skarbek, znana też jako Christine Gra...
Krystyna Skarbek, znana też jako Christine Granville i Pauline Armand
Krystyna Skarbek, znana też jako Christine Granville i Pauline Armand (Fot. Apic/Getty Images)

Kontrabanda w książkach

Tam superszpieg skrzętnie korzystał z prawa do korespondencji. Przesłał list do brata, a na kopercie umieścił zapisaną sokiem z cytryny informację dla zwierzchników, aby zajęli się jego bagażami z hotelu. Niemcy nigdy ich nie znaleźli. Zbliżał się wyznaczony przez sąd termin procesu, a wywiad niemiecki wciąż nie dysponował żadnymi dowodami szpiegowskiej działalności Luxa. 29 czerwca 1911 r. Francuz stanął przed sądem w Lipsku pod zarzutem szpiegostwa. Mimo braku jasnych dowodów skazano go na 6 lat twierdzy na podstawie, jak mówił, „sfałszowanych oskarżeń i zeznań podstawionych świadków”.

Luxa osadzono w twierdzy w Kłodzku. Tam towarzyszami jego niedoli byli głównie oficerowie niemieccy skazani za pojedynki. Pierwsze dni upłynęły mu na rozpoznaniu twierdzy i jej otoczenia. Podczas spacerów wokół murów stwierdził, że najdogodniejsze przejście do fortecy biegnie od strony wschodniej. Na dodatek pewnego razu dostrzegł kobietę, która rozwieszała pranie u stóp twierdzy. Bez przeszkód dotarła aż w pobliże bramy. Lux zorientował się więc, że jest tam jakieś przejście niewidoczne z okien jego celi. Tak upatrzył sobie drogę ucieczki z fortecy. Wcześniej musiał jednak wydostać się jakoś z celi.

Mieściła się na najwyższym, trzecim piętrze budynku. Choć w oknach nie było krat, trudno było tą drogą wyjść na zewnątrz. Odległość od ziemi była bowiem zbyt duża, a do tego łatwo dostrzegłby go któryś ze strażników. By wyjść z budynku, Lux musiał zejść na jedną z niższych kondygnacji. Jednak przejścia były strzeżone przez strażników, kraty oraz żelazne drzwi. Ale kapitan miał w zanadrzu swoją tajną broń: druty do dziergania i atrament sympatyczny własnej receptury.

Dzięki dzierganiu Lux miał rzekomo wyciszać się i relaksować. Jednak później wyjawił, że odpowiednio wygięte druty były doskonałym wytrychem. Dzięki temu mógł otworzyć kraty i drzwi, które oddzielały jego celę od pomieszczeń na niższych kondygnacjach. Z kolei atrament sympatyczny okazał się niezastąpiony w kontaktach z Francją. Wypisał nim w listach do brata przedmioty potrzebne do ucieczki. Krótko potem otrzymał je ukryte w okładkach przysyłanych z Francji książek. W ten sposób zaopatrzył się w trzy małe lekkie piły do metalu, 240 marek w złotych monetach, mapę okolic Kłodzka, kalendarz ścienny i paszport na fałszywe nazwisko.

Kapitanowi sprzyjało szczęście. Przypadkiem por. Schmidt pozwolił zapoznać mu się z rozkładem jazdy pociągów, a nowy ordynans nie grzeszył zbytnio inteligencją. Niczego nie podejrzewał, gdy pewnego dnia Lux kazał mu kupić małą latarkę i pół kilograma pieprzu. Nie zaniepokoiło go też, gdy 27 grudnia kapitan polecił mu, by dzień później pod żadnym pozorem nie budził go przed jedenastą.

Pisuar jako alibi

Noc na ucieczkę Lux wybrał bardzo starannie. Były święta, więc w twierdzy brakowało kilku oficerów, a strażnicy stali się mniej czujni. O godzinie 23.30 kapitan ułożył na łóżku przygotowaną wcześniej kukłę, przykrył ją kocem i wyszedł z celi. Pozostawił ironiczny list, informujący, że postanowił skrócić czas pobytu w tak nieprzyjemnym miejscu.

Przyświecając sobie latarką, otworzył masywne drzwi i kratę, które oddzielały go od niższych kondygnacji. W jednym z okratowanych okien przepiłował pręt. Potem po linie z ręczników zszedł 6 m w dół. Na dworze było dużo śniegu i minus 18 stopni. Lux zdjął więzienny uniform i założył czyste ubranie. Teraz musiał już tylko minąć strażnika, który strzegł bramy. Dochodziła piąta, a pociąg odjeżdżał o 5.40.

Lux dotarł do pokrytego śniegiem żywopłotu, rozsypując po drodze pieprz. W ten sposób chciał zmylić psy z ewentualnej pogoni. Kiedy wartownik przy bramie odwrócił się do niego plecami, niepostrzeżenie wyszedł na oświetloną ulicę. Strażnik go dostrzegł, ale nie wszczął alarmu, widząc „poważnego mężczyznę, który dostojnie kierował się w stronę pisuaru”. Lux zagadnął wartownika: „Es ist kalt” („Jest zimno”), ale ten był tak zdumiony, że nic nie odpowiedział.

Była jedyną kobietą uwielbianą przez Hitlera i Stalina. Jej szpiegowska kariera jest wspominana do dziś

Była kobietą, której udało się pogodzić rzeczy niemożliwe. Uwielbiali ją zarówno Hitler, jak i Stalin. Pierwszy jako aktorkę, drugi – jako swoją agentkę.
Była jedyną kobietą uwielbianą przez Hitlera i Stalina. Jej szpiegowska kariera jest wspominana do dziś
Była jedyną kobietą uwielbianą przez Hitlera i Stalina. Jej szpiegowska kariera jest wspominana do dziś fot: ullstein bild/ullstein bild via Getty Images

Ucieczka przez miasta

Po opuszczeniu twierdzy kapitan skierował się w stronę dworca. Wcześniej jednak przyciął wąsy zgodnie z obowiązującą wtedy modą na tzw. szczotkę. Z Kłodzka dojechał pociągiem do Dittersbach (czyli Podgórza). Stamtąd udał się do Chotzen, a potem nadał telegram do Paryża. Była to wiadomość dla bliskich, że szczęśliwie przekroczył granicę austriacką. Do Wiednia dojechał ekspresem około 22.30. Następnie przez Innsbruck, Weronę, Mediolan, Lozannę i Pontarlier dotarł do Paryża. Znalazł się tam 31 grudnia 1911 roku o godzinie 7.21.

Reklama

W stolicy Francji na Luxa czekały gratulacje, ordery i niemała satysfakcja. Wziął odwet na wywiadzie niemieckim, a do tego Francuzi zdobyli rzecz bardzo cenną. Pełny tekst wyroku sądowego z nazwiskami agentów niemieckich, którzy zeznawali w procesie kapitana.

Reklama
Reklama
Reklama