Reklama

Na początku lat 70. National Geographic nadal był dynamicznym i wielostronnym pismem, do jakiego przywykli czytelnicy. Coraz liczniejsi dziennikarze, fotografowie, uczeni i podróżnicy jeździli w teren, a po wielu miesiącach wracali z nowymi odkryciami, zadziwiającymi fotografiami i ekscytującymi opowieściami. Magazyn National Geographic, mapy, książki, wykłady i programy telewizyjne docierały do milionów odbiorców.

Reklama

Strony Magazynu zaczęły jednak wyglądać nieco inaczej. Fotografowie zespołu nadal zyskiwali międzynarodowy poklask za swoje prace, ale jednocześnie oprócz zdjęć wspaniałych krajobrazów i barwnych strojów pojawiały się obrazy ukazujące brud i nędzę, konflikty, biedę i zanieczyszczenie środowiska. Jak zauważył fotoreporter National Geographic, James Blair: „Była to zupełnie inna gra, nie chodziło o to, by zobaczyć coś pięknego, ale coś przerażającego”.

W grudniowym numerze Magazynu z 1970 r. ukazało się pamiętne zdjęcie Blaira przedstawiające brudną wodę i pokryte rdzą młyny nad rzeką Cuyahoga w Cleveland. W rzece było tyle ropy i odpadów, że w 1969 r. rzeka się zapaliła. Artykuł „Zanieczyszczenie środowiska, zagrożenie jedynej siedziby człowieka” był punktem zwrotnym w dotychczasowej polityce Magazynu. National Geographic zawsze interesował się tematyką przyrodniczą. Od dawna popularnym tematem były ptaki, uznaniem cieszyły się również artykuły zatrudnionego w Magazynie Paula Zahla, przyrodnika, który przez lata jeździł z rodziną kolejnymi samochodami kombi na poszukiwanie przyrodniczych ciekawostek. Ale w końcu lat 60. kraj ogarnęła potężna, nowa siła – ruch obrońców środowiska.

Początkowo powoli, potem coraz szybciej, National Geographic przyjmował nowy punkt widzenia. W ciągu następnych 20 lat Magazyn, który niegdyś relacjonował polowania i zbieranie okazów do kolekcji w Afryce i Azji, teraz zwracał uwagę na ciężki los słoni, pand, nosorożców i wielorybów. Przedstawiał zniszczenia środowiska i pisał o zagrożeniach, jakie niosą środki chwastobójcze, elektrownie jądrowe i kwaśne deszcze. Zajmując całkowicie bezstronne stanowisko przedstawiał wszystkie aspekty złożonych problemów techniki i ekologii. Prezentował teraz ten sam piękny świat, ale widziany już w innym, pełniejszym świetle.

To były zupełnie inne zasady, odpowiadające nowemu pokoleniu, które pojawiło się w Towarzystwie. W 1970 r. wkroczył na arenę kolejny członek rodziny zajmującej nadal czołową pozycję: stanowisko redaktora National Geographic objął Gilbert M. Grosvenor, syn Melville’a. Urażony zarzutami, że Magazyn prezentuje zbyt różowe spojrzenie na świat, Gil Grosvenor przemyślał zasady swojego dziadka, który uważał, że na łamach Magazynu powinny ukazywać się tylko rzeczy „miłej natury”, że nie powinno pojawiać się „nic stronniczego czy kontrowersyjnego”. Postanowił, że będzie uczciwy, ale nie będzie się wahał przed podejmowaniem trudnych tematów, a National Geographic będzie nie tylko zwierciadłem świata, ale także „zwierciadłem swoich czasów, będzie przedstawiał zmiany, jakie zachodzą wokół nas”.

Konflikty w Afryce, na Bliskim Wschodzie i w Ameryce Środkowej szybko znalazły odbicie w Magazynie. Gdy osłabło napięcie zimnej wojny, dziennikarze i fotoreporterzy zaczęli jeździć do Chin, Korei Północnej, na Kubę i do Związku Radzieckiego – twierdz komunizmu, na które dawniej redaktorzy nie zwracali większej uwagi. Zaskakiwały artykuły o nędzy Harlemu i apartheidzie w Afryce Południowej. Niektórzy ludzie uważali, że tak kontrowersyjne artykuły i nacisk na problemy ochrony środowiska naturalnego ociera się o dziennikarstwo zaangażowane. Odpowiadając sceptykom Grosvenor z naciskiem stwierdził, że „to nie Magazyn się zmienia, lecz świat”.

Również w innych działach Towarzystwa widać było przejawy nowej polityki. Doskonale rozwijało się wydawnictwo książek i publikacji edukacyjnych. Mapy zawierały więcej informacji, znajdowały się na nich także odpowiednie wiadomości na temat kultury i historii. W 1975 r. ukazał się Magazyn World dla dzieci od lat 8 do 14, który wkrótce docierał do 1,3 mln młodych czytelników.


Subsydiowani przez Towarzystwo naukowcy starali się obserwować i wyjaśniać zachodzące zmiany. Biolodzy badali nie tylko same zwierzęta, ale także ich szybko zanikające siedliska. George Schaller wędrował po wysokich górach Azji i badał populacje dzikich owiec, kóz i rzadkiego śnieżnego lamparta. Eugenie Clark zmieniła naszą wiedzę o rekinach. Często rezygnowała z użycia stalowej klatki zabezpieczającej przed atakiem i swobodnie pływała wśród tych tajemniczych, niezwykle interesujących stworzeń. W tym samym czasie Roger Payne prowadził obserwacje wielorybów fałdowców. Do numeru National Geographic ze stycznia 1979 r. dołączona była płyta z nagraniem ich niepokojących „pieśni”.

W Sierra Madre w Meksyku zespół przyrodnika, Freda Urquharta, odkrył nieznane dotąd tereny zimowania monarcha (danaida wędrownego) – motyla przylatującego tu ze wschodnich obszarów Ameryki Północnej – wyjaśniając tym samym długoletnią tajemnicę miejsca ich zimowego pobytu. Katherine Payne, pracująca w Kenii w końcu lat 80., stwierdziła, że słonie (trzebione bez litości przez kłusowników) porozumiewają się ze sobą za pomocą infradźwięków, niskich dudnień rozchodzących się w promieniu wielu kilometrów. Jane Goodall, Dian Fossey i Biruté Galdikas znalazły dowody bliskiego pokrewieństwa między małpami człekokształtnymi i ludźmi, a Francine (Penny) Patterson wykazała, że goryl Koko z zagrożonych goryli nizinnych ma wyraźne zdolności językowe. Świat dowiedział się o wynikach tych ważnych badań z artykułów w National Geographic, książek i z telewizyjnego serialu Special, „Poszukiwanie małp człekokształtnych”
.
Wszystkie te badania wspierał Melvin M. Payne, prezydent Towarzystwa w latach 1967-1976, który miał talent zarówno do wyszukiwana obiecujących naukowców, jak i do interesów. Był wielkim orędownikiem badań w terenie i sam spędził wiele miesięcy „pod nmiotem” i został nagrodzony Conservation Service Medal (medal za pracę na rzecz ochrony przyrody), najwyższym odznaczeniem Departamentu Spraw Wewnętrznych, za „kierowniczą rolę w pracach odkrywczych, badaniach i edukacji”.

W 1980 r. Gil Grosvenor zrezygnował ze stanowiska redaktora i został prezydentem Towarzystwa. Redaktorem National Geographic został twórczy i energiczny Bill Garret. Magazyn, który do tego czasu już w znacznym stopniu rozszerzył swoje zainteresowania i zajmował się tak zróżnicowaną tematyką, jak szczury i Całun Turyński, za czasów Garreta kontynuował ten proces – od archeologii śmietnisk do tajemnic snu czy zmysłu powonienia. Do artykułu na temat węchu dołączono kartoniki, które należało zdrapać i powąchać. W ten sposób zbadano wrażliwość czytelników na powszechnie występujące zapachy. Fotograf Magazynu, James Stanfield, przeszukał labirynty Watykanu i zebrał materiały do opublikowania wyłącznie w Magazynie. Garret wydał także serię numerów z trójwymiarowymi, holograficznymi zdjęciami na okładce i były to pierwsze takie zdjęcia w wielonakładowym czasopiśmie.

Największą zmianą w Magazynie był rozkwit fotoreportażu. Steve McCurry, odważny, niezależny fotoreporter, przywiózł zdjęcia z targanego wojną Afganistanu i nawiedzonego suszą Sahelu. Dziennikarz Mike Edwards, laureat kilku nagród, i fotograf Steve Raymer udokumentowali tragiczny wypadek w elektrowni jądrowej, który miał miejsce w 1987 r. w Czarnobylu. Rowe Findley przedstawił wstrząsającą opowieść o wybuchu Mount St. Helens w 1981 roku. „Słoneczny niedzielny ranek zmienia się w złowrogo szary, a potem tak w czarny, że nie można zobaczyć dłoni podniesionej do oczu. W niesamowitym mroku i ciemnościach rozjaśnianych tylko przeszywającymi niebo błyskawicami, przy odgłosie grzmotów i w porywistym wichrze, tysiące zrozpaczonych ludzi prowadzi poszukiwania i niesie ratunek.” Był to najbardziej popularny artykuł w historii National Geographic.

Nie brakowało podróżników oraz poszukiwaczy przygód, którzy chcieli podróżować tak jak dawniej, krok po kroku. W 1977 r. Peter i Barbara Jenkinsowie przeszli pieszo przez Amerykę. W tym samym roku Robyn Davidson z czterema wielbłądami wędrował ponad 2 700 km w australijskim buszu. W 1986 r. polarnik, Will Steger zakończył – pierwszą od czasów ekspedycji Peary’ego w 1909 r. – uwieńczoną powodzeniem wyprawę na biegun północny bez uzupełniania zapasów, na saniach z psim zaprzęgiem. W 1980 r. Reinhold Messner jako pierwszy wszedł na Mount Everest bez butli z tlenem. W National Geographic z października 1981 r. pisał: „Chcę wejść na górę taką, jaką ona jest naprawdę… Uważam, że gdybym korzystał z tlenu z butli, nie wspinałbym się na górę wznoszącą się nade mną. Po prostu obniżyłbym jej szczyt do swojego poziomu.”

Hart ducha, odwaga i oryginalność skłoniły legendarnego podróżnika, Thora Heyerdahla, autora Wyprawy Kon Tiki, do ryzykownej wyprawy przez ocean łodzią zbudowaną wyłącznie z papirusu. Te same cechy charakteru oraz miłość do historii skłoniła Tima Severina do pożeglowania skórzaną łodzią z Irlandii do Nowej Fundlandii śladami irlandzkiego mnicha – św. Brendana. Później podróżował szlakiem Odyseusza, Jazona i Sindbada Żeglarza. Czytelnicy Magazynu dowiadywali się, jak te wyprawy potwierdziły umiejętności dawnych żeglarzy. Zastępca redaktora National Geographic Joseph Judge i Luis Marden popłynęli przez Ocean Atlantycki śladami Krzysztofa Kolumba i wysunęli przypuszczenie, że wielki żeglarz wylądował w Nowym Świecie na niewielkiej wyspie Samana Cay należącej do Bahamów, nie zaś na San Salvador, jak to się powszechnie uważa.


Magazyn w dalszym ciągu opisywał niezwykłe odkrycia. Geolog morski Robert Ballard, badał ciemne głębiny morskie w podwodnym statku Alvin, należącym do Instytutu Oceanograficznego Woods Hole (Woods Hole Oceanographic Institution). National Geographic zapewniał jego wyprawom obsługę fotograficzną. W 1977 r. Ballard odkrył w pobliżu Wysp Galapagos otwory termiczne w dnie oceanu – gorące źródła podwodne. Wokół otworów gromadziły się olbrzymie mięczaki dwuskorupowe i rurkoczułkowce należące do klasy pierścienic Polychaeta, pierwsze odkryte organizmy żywe, które czerpią energię z rozpalonego wnętrza Ziemi, a nie ze Słońca.

W 1985 r. Ballard dokonał kolejnego zadziwiającego odkrycia. W grudniowym numerze National Geographic z 1985 r. pisał: „Nie mogę uwierzyć własnym oczom. W morskiej otchłani, na głębokości 4 km wyraźnie pojawia się widmowy dziób wielkiego statku”. Były to resztki Titanica. W owym czasie odkrycie wraku Titanica wzbudziło niesłychane emocje. Nazwisko Boba Ballarda stało się powszechnie znane.

Uczestnicy wspieranych przez Towarzystwo wypraw do Afryki Wschodniej nadal odkopywali intrygujące ślady naszych najstarszych przodków. Richard Leakey odkrył w Kenii niemal kompletny szkielet Homo erectus, pitekantropa, naszego najbliższego przodka. Donald Johnson odkopał w Etiopii cenne znalezisko – liczące prawdopodobnie 3 mln lat skamieniałe szczątki Australopithecusa afarensis. Australopiteki należą do jednej z najstarszych gałęzi ewolucyjnego drzewa człowieka. Mary Leakey znalazła w Tanzanii, w starych popiołach wulkanicznych skamieniałe odciski stóp istoty z rodziny hominidów, których wiek oceniła na 3,6 mln lat. Znalezisko to dowodzi, że nasi pierwotni przodkowie chodzili na dwóch nogach znacznie wcześniej niż dawniej sądzono.

Gdy National Geographic publikował przykuwające uwagę zdjęcia szkieletu, które niedawno ekshumowano w Herkulanum, mieście zniszczonym w 79 r. przez wybuch Wezuwiusza, inni archeolodzy badali Aphrodisias, grecko-rzymskie miasto w Turcji. Sponsorowany przez Towarzystwo Christopher Donnan odkrył w Peru nietknięte groby inkaskich królów, a Norman Hammond znalazł groby Majów w Belize. Hammond opowiadał czytelnikom Magazynu, że jedno z miejsc wyglądało zupełnie jak wytwór dziecięcej fantazji: „Dalekie starożytne miasto ukryte pod zielonym baldachimem dżungli. Winorośle i korzenie wiły się niczym węże nad świątyniami i piramidami. A pod tym wszystkim nie odkryty dotąd grób zawierający wytwory sztuki wygasłej cywilizacji i szkielet dawno zmarłego arystokraty”.

Dzięki nowym metodom – teledetekcji, laserom, grafice komputerowej, promieniom rentgenowskim i tomografii komputerowej – National Geographic mogło ukazywać świat w nowy sposób. W dokumentalnym filmie telewizyjnym, „Niewidzialny świat”, przedstawiono nawet obraz uzyskany w mikroskopie elektronowym – taniec pojedynczego atomu.

Ukazujące się 4 razy w ciągu roku wspaniałe programy telewizyjne National Geographic były równie dobrze znane jak Magazyn z żółtą ramką. Takie hity, jak „Nieprawdopodobna maszyna” (1975 r.), „Rekiny” (1982 r.) i „Kraina tygrysa” (1985 r.) należały do najchętniej oglądanych programów, jakie nadała stacja PBS. W 1985 r. rozpoczęto w telewizji kablowej emisję programu National Geograhic EXPLORER, w którym poruszane są bardzo różne tematy – od wypraw na Mount Everest i jadowitych węży do wojny w Afganistanie.

W 1984 r. siedziba Towarzystwa zyskała czwarty budynek. Podczas jego otwarcia prezydent Reagan stwierdził, że Towarzystwo w czasie swego istnienia „uświadomiło wszystkim tę głęboką prawdę, że jesteśmy… jedną rodziną ludzi mieszkających razem na niewielkiej, niebiesko-zielonej planecie”. Mimo to Gila Grosvenora dręczył niepokój. „Wystarczy wziąć gazetę, by przekonać się każdego dnia, że geografia odgrywa dominującą rolę nadając życiu trzeci wymiar” – pisał. Wyniki testów dowodziły zaś, że amerykańscy uczniowie słabo znają geografię.


Grosvenor postanowił to zmienić. W tym celu zainicjował program edukacyjny, realizowany w ramach ogólnokrajowego programu szkolenia nauczycieli, który jest finansowany przez specjalnie powołaną fundację. Od 1989 r. National Geographic organizuje konkurs wiedzy geograficznej (National Geographic Bee) dla uczniów klas od 4. do 8., pomaga również w ustalaniu zakresu nauczania geografii dzieci i młodzieży począwszy od przedszkola aż do 12. klasy.

W 1988 r. Towarzystwo National Geographic obchodziło 100. rocznicę powstania. Zajmowało wyjątkową pozycję i było bezkonkurencyjne – jego publikacje i programy miały zasięg ogólnoświatowy. Wsparło finansowo ponad 3 tys. wypraw i programów badawczych. Liczba członków przekroczyła 10 milionów. Uroczysty, jubileuszowy obiad galowy z udziałem wielu gwiazd uświetnił swym przewodnictwem prezydent elekt, George H. W. Bush. Wśród 15 badaczy i odkrywców, którzy za swój wkład do badań i odkryć otrzymali specjalną nagrodę z okazji 100. rocznicy, znaleźli się Jacques Cousteau, sir Edmund Hillary, Jane Goodall, Mary i Richard Leakeyowie i John Glenn. Nagrodą był kryształowy globus, symbol naszej kruchej Ziemi.

Strona po stronie

Jak powstaje Magazyn

Zaczyna się od pomysłu, od propozycji artykułu, np. na temat Szangri-la, którą musi zatwierdzić zespół planowania Magazynu. Potem do tego mitycznego królestwa wyjeżdża zespół złożony z dziennikarza i fotografa. Wiele tygodni później, po zakończeniu pracy w terenie, redaktorzy przeglądają wykonane fotografie, których może być nawet 20 tys., i wybierają najwyżej kilkanaście najlepiej ilustrujących tekst. Potem pracuje się dalej nad układem graficznym, szlifuje się również tekst. Oddział Badań (Research Division) sprawdza bardzo drobiazgowo, czy w tekście nie błędów. Zdjęcie na okładkę zawsze wybiera osobiście redaktor naczelny. Wysoką jakość druku osiąga się dzięki doskonałemu papierowi i najnowocześniejszym maszynom drukarskim. Wreszcie, po kilku miesiącach, a czasem nawet latach od narodzin pomysłu, członkowie Towarzystwa znajdują w skrzynkach pocztowych najnowsze wiadomości National Geographic o Szangri-la – legendarnym, rajskim zakątku.

Podwodny świat

Badanie podmorskiego królestwa

„Nie ma lepszego sposobu na obserwację ryb, jak zostanie rybą” – powiedział pionier badań podwodnych, Jacques Cousteau. Wcześniej, nim Cousteau rozpoczął swoje badania, wielkie oceany pokrywające Ziemię były niemal nieznane. National Geographic przyznało wiele dotacji na podmorskie badania, a wydawnictwa Towarzystwa poświęciły tysiące stron na opis rozwoju metod, dzięki którym ludzie upodobnili się nieco do ryb i mogą lepiej poznawać morze.

Magazyn rozpoczął publikację artykułów Cousteau na temat podwodnych badań prowadzonych z użyciem akwalungu, a niedługo potem Don Walsh, porucznik marynarki USA oraz Jacques Piccard zanurzyli się w batyskafie Trieste na głębokość prawie 11 km w Rowie Mariańskim, największej głębi oceanicznej. Piccard opisał ten wyczyn w sierpniowym numerze National Geographic z 1960 roku. Lata 60. były okresem wielkich sukcesów oceanografii.

Oprócz finansowania Cousteau Towarzystwo wspierało również Edwina Linka, który przeprowadził wiele eksperymentów mających celu sprawdzenie, czy człowiek może żyć i pracować w głębinie oceanu.


Topografia dna oceanu była właściwie nieznana aż do lat 60., kiedy to Bruce Heezen i Marie Tharp ukończyli jego mapę. Okazało się, że podobnie jak na powierzchni Ziemi, także i tam znajdują się pasma górskie. Jednak opracowanie mapy dna morskiego to nie wszystko. Towarzystwo miało swój udział w realizacji projektu FAMOUS poświęconego badaniom głębin oceanicznych, w ramach którego człowiek po raz pierwszy zanurkował na Grzbiet Śródatlantycki. Członkiem ekspedycji był młody oceanograf, Robert Ballard, który potem kierował inną wyprawą – w rejon Krawędzi Galapagos, gdzie znalazł pierwsze organizmy żywe czerpiące energię z syntezy chemicznej, a nie z fotosyntezy. Ballard uważał, że wyposażone w sonar, zdalnie sterowane podwodne roboty umożliwiłyby zbadanie większych obszarów morskiego dna. W 1985 r. dzięki zastosowaniu takich metod Ballard odkrył Titanica, a później znalazł wiele innych wraków oraz ślady katastrofalnej powodzi, która w dalekiej przeszłości zalała region Morza Czarnego.

Reklama

Niestety tempo niszczenia oceanów jest równie szybkie, jak tempo ich badania. Sylvia Earle, znany biolog morski zatrudniony przez Towarzystwo, zainicjowała w latach 90. program Sustainable Seas, którego celem jest zwrócenie uwagi na rezerwaty morskie Stanów Zjednoczonych. Earle i wiele innych osób nadal prowadzi walkę o ocalenie królestwa naszych oceanów.

Reklama
Reklama
Reklama