Reklama

Jeżeli ktoś widział grudniową koniunkcję Jowisza i Saturna, i chciałby więcej, albo właśnie przegapił i chce zobaczyć coś podobnego, to już 11 lutego Jowisz zbliży się (wizualnie) do Wenus (małym bonusem będzie krążący nieco z prawej Saturn).

Reklama

Co do obserwacji to sprawa będzie o tyle kłopotliwa, że choć są to dwie najjaśniejsze planety na naszym niebie, to ta koniunkcja widoczna będzie na południowym zachodzie nad linią horyzontu tuż przed wschodem Słońca. W tym przypadku timing jest wszystkim.

Niemniej, jeżeli znajdziemy dobry punkt obserwacyjny to nawet z najprostszym teleskopem na 20 do 30 minut przed wschodem Słońca będziemy w stanie zafundować sobie całkiem udany spektakl.

Choć koniunkcja będzie widoczna z każdego miejsca na Ziemi, obserwatorzy na południowej półkuli będą mieli nieco łatwiej – planety będą nieco wyżej i łatwiej odcinać się będą na jaśniejącym powoli niebie.

Miesiąc później, między 9 a 10 marca, na południowo-wschodnim niebie będziemy widzami układu poczwórnego. Merkury, Jowisz i Saturn znajdą się niemal w równym ustawieniu z księżycowym rogalem uzupełniającym planetarne trio nieco z boku. Całą czwórkę będzie można dostrzec gołym okiem.

Najjaśniejszą kropką będzie Jowisz, najsłabiej błyszczeć będzie Merkury. Jeżeli ktoś ma dobrą lornetkę, będzie można zobaczyć nawet największego z czterech satelitów Jowisza. Uzbrojeni w teleskop mogą zapolować na dyski Saturna.

Kwiecień i większość maja mina bez szczególnych kosmicznych pokazów. Dopiero 26 maja czeka nas na Ziemi show, i to jakże „krwawe”. Niestety owo „nas” nie obejmuje mieszkańców Polski, czy nawet Europy.

Krwawy Księżyc, jak zwie się całkowite zaćmienie naszego naturalnego satelity, oglądać będzie można w zachodniej części Ameryki Północnej, Południowej, Australii oraz Południowo-wschodniej Azji. Tam właśnie ułożenie w jednej linii Słońca, Ziemi i Księżyca sprawi, że cień naszej planety przysłoni lunarną tarczę.

Dramatyczna czerwona barwa to skutek zakrzywiania się w atmosferze Ziemi (w kierunku czerwonej części spektrum) światła słonecznego padającego na Księżyc. Dzieje się to jedynie przy pełnym zaćmieniu Księżyca i moc czerwieni uzależniona jest od ilości i typu pyłu w atmosferze.

Co wyjątkowe w zaćmieniu z 26 maja 2021, to zbieżność kalendarzowa z najbliższym względem Ziemi położeniem Księżyca, tzw. Super Księżycem. Także nie dość, że będzie on czerwony, to jego tarcza będzie szczególnie duża i jaśniejsza niż zwykle. Show odbywać się będzie w strefie czasowej Pacyfiku od ok. godz. 2. do 3.30 w nocy.

Mieszkańcy północnych rubież Kanady, Grenlandii i Rosji 10 czerwca będą mogli być świadkami zaćmienia Słońca zwanym „pierścieniem ognia”. To piękne doroczne zjawisko występuje w chwili Księżyc, Słońce i Ziemia ustawiają się w taki sposób, że tarcza naszego satelity zakrywa tarczę Słońca, jest jednak zbyt mała by przesłonić ją całkowicie.

W szczytowym momencie pozostaje więc z naszego Słońca gorejący na złoto krąg. Odbywać się to będzie na wspomnianym obszarze od godz. 10 do 11.30 czasu UTC, czyli od 11 do 12.30 w Polsce. Wspominamy o tym, bo niepełne zaćmienie będzie też widoczne z terytorium naszego kraju.

Kolejna koniunkcja planetarna w 2021 roku dotyczyć będzie Wenus i Marsa. 12 lipca ten duet rzymskich bogów zatańczy ze sobą w podobny sposób, jak w grudniu 2020 Jowisz z Saturnem. Ciężko będzie przegapić jasne oblicze Wenus, jednak Marsa trzeba będzie mocniej wypatrywać. Obie planety przez teleskop powinny śmiało być widoczne w tym samym czasie, rozdzielone z naszej perspektywy odległością równą średnicy Księżyca.

Skoro sierpień, to będą Perseidy. Tradycyjny już pokaz „spadających gwiazd” odbędzie się między 12 a 13 sierpnia. Czym są Perseidy? To chmura gruzu z ogona komety Swift–Tuttle, przez którą Ziemia zawsze w połowie sierpnia przelatuje, zapewniając obserwatorom na powierzchni całkiem udany spektakl. Przypada on w tym roku na bezksiężycową noc, więc 60 spadających średnio na godzinę meteorów powinno być całkiem dobrze widoczne.

Jeszcze w sierpniu, 5 dni po Perseidach, będziemy mogli obserwować kolejną koniunkcję. Tym razem Marsa i Merkurego. Nie będzie łatwo, bo wypada ona akurat w pobliżu tarczy zachodzącego Słońca. Potrzeba więc dobrego punktu do obserwacji linii horyzontu i niestety, ale już przynajmniej amatorskiego teleskopu.

8 października czeka nas drugi doroczny przelot roju meteorów. Spalające się w atmosferze Ziemi drakonidy, jak nazywamy okruchy niesione w ogonie komety 21P/Giacobini-Zinner, zapewnią na północno-zachodnim nocnym niebie show z 10 – 15 spadającymi gwiazdami na godzinę.

Wyjątkowo oszczędnie błyszczący Księżyc nie powinien przeszkadzać w obserwacji anihilacji kosmicznego gruzu. Najlepszy na to moment panować będzie od zapadnięcia zmroku do północy. Drakonidy swoją nazwę otrzymały z racji takiej, że ich radiant (obserwowany na niebie punkt nadejścia) znajduje się w gwiazdozbiorze Smoka.

W listopadzie i grudniu czekają nas kolejno częściowe zaćmienie Księżyca (widoczne także częściowo w Europie) i całkowite zaćmienie Słońca. To pierwsze, wypadające na 19 listopada, technicznie jest 95 proc. zaćmieniem które przez chwilę będzie wyglądało na całkowite. Jest nawet mała szansa na czerwony blask tarczy Księżyca.

W przypadku zaćmienia Słońca 4 grudnia pokrycie tarczy gwiezdnej jest całkowite. Niestety, tylko dla kogoś, kto akurat tego dnia będzie na biegunie południowym. Częściowo zasłonięte Słońce przez zadymione szybki i innymi bezpiecznymi metodami podziwiać będą mogli mieszkańcy Chile, Argentyny, RPA, Namibii i Australii.

Reklama

Zebrane tu wydarzenia wybrał dla „National Geographic” Andrew Fazekas, czyli Night Sky Guy – znany w sieci propagator nocnych obserwacji. Pełną listę tego, co będzie się działo w 2020 roku nad naszymi głowami można znaleźć na serwisie In The Sky.

Reklama
Reklama
Reklama