Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Krajobraz zza okna
  2. Baczny obserwator nieba
  3. Nowoczesne narzędzie w służbie XIX-wiecznej sztuki
  4. Kosmiczna improwizacja
  5. Sierpowaty Księżyc

Saint-Rémy-de-Provence jest uroczym miasteczkiem w południowej Francji, w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. To właśnie tam, w dawnym klasztorze zmienionym na zakład psychiatryczny, leczył się w latach 1889–1890 Vincent van Gogh. Tam też powstało wiele jego obrazów z monumentalną w odbiorze, choć niewielką w formacie „Gwiaździstą nocą” na czele.

– W tym obrazie jest coś magicznego, coś, co powoduje, że trudno oderwać od niego wzrok. A że mój zawód wiąże się z wpatrywaniem się w nocne niebo, dlatego zaczęło mnie zastanawiać, jakie niebo widział Vincent van Gogh, by móc namalować taki obraz. Postanowiłem przeanalizować obraz pod kątem astronomicznym. Nie byłem w tym pierwszy, takie badania prowadzono już wielokrotnie, ale dostępność nowoczesnych narzędzi astronomicznych pozwoliła spojrzeć na obraz w nowy sposób – mówi prof. Łukasz Wyrzykowski.

W tym celu badacz przyjrzał się niebu z okresu od początku czerwca, kiedy malarz prawdopodobnie zaczął tworzyć pierwsze studia do obrazu, do 18 czerwca, gdy, według listu do brata, dzieło zostało już ukończone. Sprawdził również, co i pod jakim kątem widział van Gogh z okratowanego okna swojego pokoju.

Krajobraz zza okna

W trakcie pobytu w zakładzie Vincent van Gogh malował bardzo dużo, ale – ze względu na toksyczność farb, a tym samym możliwość otrucia się nimi – nie mógł malować sam w swoim pokoju. W pokoju mógł za to wykonywać szkice zaostrzonym patykiem do kaligrafii lub węglem. Szkice te służyły później za wzór do obrazów malowanych w pracowni, na którą pracownicy azylu przeznaczyli jeden z pokoi na parterze budynku. Dlatego cykl obrazów oddających widoki z okna pokoju był malowany częściowo ze szkiców, a częściowo z pamięci.

Szkic obrazu „Gwiaździsta noc”
Szkic obrazu „Gwiaździsta noc” ryc. Vincent van Gogh, Wikimedia Commons, public domain

Na wszystkich obrazach z tamtego okresu przewijają się dwa motywy. Pierwszy to charakterystyczny i niewysoki wapienny masyw Alpilles z czymś, co przypomina występ skalny, umieszczany przez malarza w prawej górnej części obrazów. Widoczny jest również mur dawnego klasztoru.

– Aby określić, co dokładnie van Gogh widział z okna swojego pokoju porównywałem współczesne zdjęcia satelitarne tamtych terenów z obrazami namalowanymi w azylu. Pomogły mi również fotografie wykonane przez turystów odwiedzających azyl, którego część jest dostępna dla zwiedzających i miłośników twórczości malarza – mówi prof. Wyrzykowski.

Obramowanie okna służyło van Goghowi za swoistą ramę do jego obrazów, ukazujących krajobraz rozciągający się przed artystą. Według prof. Wyrzykowskiego wiemy, że okno to wychodziło prawie dokładnie na wschód, z lekkim, zaledwie 15-stopniowym odchyleniem w stronę północną. Ten charakterystyczny, zamknięty okienną ramą krajobraz widać na większości malowanych w tamtym czasie obrazów, na których artysta niemal zawsze przedstawia odległe wzgórza oraz mur dawnego klasztoru.

Te stałe elementy można dostrzec m.in. na tak znanych obrazach, jak „Pole pszenicy ze wschodzącym słońcem” lub „Pole pszenicy z siewcą”, oba z 1889 roku. Istnieją też wyjątki reprezentujące nieco inną kompozycję. Na przykład obrazy „Wschód Księżyca” oraz „Zielone Pole” przedstawiają krajobraz wysunięty nieco bardziej na południe. Można dostrzec na nich wyraźnie większą część masywu niż na większości obrazów.

Baczny obserwator nieba

Co dostrzegł astronom? Przede wszystkim, że namalowane w tamtym okresie widoki z okna udowadniają, iż Vincent van Gogh precyzyjnie oddawał położenie Słońca i innych ciał niebieskich o różnych porach dnia i nocy względem krajobrazu.

Mamy też pewność, że z okna pokoju Vincenta van Gogha nie było widać żadnego cyprysa. Artysta faktycznie widywał i malował je wielokrotnie. Pojawiły się w jego twórczości podczas pobytu artysty w Arles i Saint-Rémy. Mówimy o okresie od lutego 1888 r. do maja 1890 r.

Vincent van Gogh namalował wówczas m.in.:

  • „Krajobraz z cyprysem” (czerwiec 1888) – jedno z jego wcześniejszych przedstawień cyprysów, powstałe w Arles;
  • „Cyprysy” (czerwiec 1889) – jeden z najbardziej znanych wczesnych obrazów z tym motywem, przedstawiający falujące drzewa na tle nieba.

Ten ostatni obraz musiał powstawać w niemal tym samym czasie, co „Gwiaździsta noc”. Z listu malarza do siostry Wilhelminy z 16 czerwca 1889 roku dowiadujemy się, że właśnie ukończył obraz, który rozpoczął zaledwie kilka dni wcześniej, gdy uzyskał możliwość przebywania poza pokojem i mógł ponownie malować w plenerze. Oba przedstawienia cyprysa są niemal identyczne, jakby pokazywały to samo drzewo. Jednak cyprys był elementem dodanym do krajobrazu „Gwiaździstej nocy”, artysta nie widział go ze swojego okna. Tak samo, jak nie widział z niego miasteczka położonego u podnóża masywu górskiego.

Natomiast niebo, które widział i namalował artysta, było już całkiem bliskie temu, co obserwował ze swojego okna w dniach od 4 do 18 czerwca, kiedy to – według listów malarza – musiała powstać „Gwiaździsta Noc”. W liście do brata skatalogowanym pod nr 777, a napisanym między 31 maja a 6 czerwca 1889 roku, van Gogh napisał: „Tego ranka zobaczyłem z mojego okna wiejski krajobraz na długo przed wschodem słońca, tylko z poranną gwiazdą, która wyglądała na bardzo dużą”. W liście, napisanym do siostry z 16 czerwca napisał, że pracuje nad dwoma obrazami – „Zielonymi polami pszenicy z cyprysem”. Natomiast w liście do Theo (nr 782) datowanym na 18 czerwca napisał: „Mam wreszcie pejzaż z oliwkami i również nowe studium gwiaździstej nocy”.

Nowoczesne narzędzie w służbie XIX-wiecznej sztuki

Dzięki nowoczesnym narzędziom astronomicznym, jak choćby „Stellarium”, możemy bardzo szybko sprawdzić, co działało się na nocnym niebie danego dnia. – Przez wszystkie dni czerwca nad wschodnim horyzoncie nad ranem była widoczna Wenus, ale dopiero w dniach od 11 czerwca w tym kierunku wieczorem zaczął być widoczny Księżyc. Wieczorem 12 czerwca Księżycowi towarzyszył bardzo jasny Jowisz, a wyżej jasne gwiazdy Altair i Wega – wylicza astronom. Dodaje, że w kolejne dni Księżyc zbliżał się do Wenus na porannym nieboskłonie. Jednak kiedy obraz był już ukończony 18 czerwca, odległość na niebie między obiektami była jeszcze na tyle duża, że nie dałaby się one uchwycić na jednym ujęciu.

Wenus na obrazie „Gwiaździsta noc”
Wenus na obrazie „Gwiaździsta noc” ryc. Vincent van Gogh, Wikimedia Commons, public domain

Obserwacje nocnego nieba są możliwe tylko, jeśli widoku nie przesłaniają chmury. Dlatego należało sprawdzić, jaka była pogoda w połowie czerwca 1889 roku w Saint-Rémy. W tym celu profesor Wyrzykowski skontaktował się ze swoim kolegą – profesorem Stéphanem Basą z Laboratorium Astrofizyki w Marsylii.

– Muszę przyznać, że gdy Łukasz zwrócił się do mnie z pytaniem o to, jaka pogoda była w Saint-Rémy w okresie, gdy Vincent van Gogh malował „Gwiaździstą noc”, odebrałem to z rozbawieniem, ale przede wszystkim z ciekawością. To bardzo słynny obraz, zwłaszcza w naszym regionie. Świetnie oddaje krajobraz, który wszyscy możemy tu zobaczyć. Początkowo naiwnie myślałem, że wszystko na temat tego obrazu jest już znane, ale okazało się, że tak nie jest – mówi Stéphane Basa.

Dodaje, że samo odszukanie danych było – paradoksalnie – wyjątkowo proste. – Wystarczyło poprosić o archiwalne dane pogodowe w MétéoFrance. Kilka kliknięć i znalazłem właściwe miejsce, a następnie musiałem tylko wybrać najbliższą miejscowość względem Saint-Rémy-de-Provence, czyli Awinion. Muszę przyznać, że odkrywanie, jaka pogoda była ponad wiek temu i zestawianie tego z tym, co widział ze swojego okna malarz, było fascynujące. To naprawdę niesamowite – podkreśla astrofizyk.

Kosmiczna improwizacja

Według Łukasza Wyrzykowskiego, przygotowania do namalowania „Gwiaździstej nocy” trwały praktycznie przez kilka tygodni czerwca. Sam obraz przedstawia kolaż zmieniającego się nieba w tych dniach. W szczególności noc z 17 na 18 czerwca nadawała się do tych obserwacji najlepiej. Artysta namalował niebo nie w sposób, w jaki robimy fotografię, chwytając jeden konkretny moment, ale niejako w ruchu ciał niebieskich po nieboskłonie.

Vincent van Gogh malował dynamiczne niebo, które się zmieniało z godziny na godzinę. – Dzięki wcześniejszym spostrzeżeniom z 4, 8 i 15 czerwca, o których to dniach wiemy, że były przynajmniej częściowo pogodne, a w szczególności studiując niebo od wieczora 17 czerwca do rana następnego dnia, możemy sprawdzić jaki układ gwiazd widział. 17 czerwca wieczorem, około 22:30, zrobiło się wystarczająco ciemno, by widać było gwiazdy. Artysta musiał wtedy też zobaczyć Drogę Mleczną wraz z Jowiszem, położonym nad masywem Alpines – wylicza naukowiec. Dodaje, że XIX wiek nie był okresem powszechnego dzisiaj zanieczyszczenia światłem, więc widok Drogi Mlecznej nie był czymś nadzwyczajnym. Bo ślimakowata, żarząca się smuga rozciągająca się nad nocnym miasteczkiem na obrazie, to właśnie wstęga Drogi Mlecznej. A konkretnie jej żywiołowe centrum.

Droga Mleczna na obrazie „Gwiaździsta noc”
Droga Mleczna na obrazie „Gwiaździsta noc” ryc. Vincent van Gogh, Wikimedia Commons, public domain

Van Gogh musiał malować całą noc, dodając kolejne zjawiska, jakie pojawiały się na niebie. – Już po północy 18 czerwca, konkretnie o godz. 2 w nocy, van Gogh musiał ponownie wyjrzeć przez okno, by zapamiętać układ gwiazd i planet. Dopiero wtedy domalował do nich zmyślony lub skompilowany z innych dzieł krajobraz. W końcu była noc, a Ziemia tonęła w mroku. Stąd na obrazie nie widać ani muru otaczającego azyl, ani domków, które zawsze pojawiały się na obrazach z okna. Zarys wzgórz i gór mógł zapożyczyć z wcześniejszych obrazów. Ewentualnie rzeczywiście był on już wtedy widoczny z lekką łuną od Księżyca oraz wschodzącego Słońca. Natomiast dodany zostaje cyprys oraz wioska – wyjaśnia profesor Wyrzykowski.

Sierpowaty Księżyc

Pozostaje jeszcze kwestia specyficznego kształtu namalowanego przez artystę Księżyca. Przypomina jaśniejący, mglisty, zamykający się rogalik, co nie kojarzy się nam z widokami Księżyca na czystym niebie. W nocy 17 na 18 czerwca 1889 r. Księżyc miał już około 20 dni, czyli był po pełni i zmierzał do ostatniej kwadry. Swoim wybrzuszeniem wskazywał kierunek na mające wkrótce wzejść Słońce. Ten fakt został poprawnie ujęty przez van Gogha na obrazie, ale – może w celu odróżnienia Księżyca od gwiazd i planet – zaznaczył jego naturę w sposób przesadny w formie nierzeczywistego rogalika. Ten zabieg pojawia się też na kilku innych obrazach z Księżycem.

Księżyc na obrazie „Gwiaździsta noc”
Księżyc na obrazie „Gwiaździsta noc” ryc. Vincent van Gogh, Wikimedia Commons, public domain
Reklama

Dodajmy, że w nocy 16 na 17 czerwca 2025 roku na niebie będzie bardzo zbliżona konfiguracja do tej z czerwca 1889 roku. Wieczorem, w miejscach na to pozwalających, dostrzeżemy Drogę Mleczną. W środku nocy – znajdujący się w bardzo podobnej fazie i położeniu co na obrazie van Gogha Księżyc, a o świcie Wenus. Kto wie, może ta noc przyniesie nam nowe arcydzieło malarskie? Bo wiedząc już, w jaki sposób artysta malował, można łatwiej zrozumieć dlaczego „Gwiaździsta Noc” jest obrazem tak dynamicznym. W końcu artysta próbował uchwycić gwiazdy w ruchu.

Nasza autorka

Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka

Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Pisze przede wszystkim o eksploracji kosmosu, astronomii i historii. Związana z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz magazynami portali Gazeta.pl i Wp.pl. Ambasadorka Śląskiego Festiwalu Nauki. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.
Reklama
Reklama
Reklama