Alpejski test Nikona Z6III: Opowieść z gór
Podczas mojej ostatniej wyprawy do Szwajcarii, miałam wyjątkową okazję, by sprawdzić w boju bezlusterkowca Nikona – model Z6III. Ten mały, ale potężny towarzysz podróży stał się moim oknem na świat – oknem na alpejskie krajobrazy i chwile, które chciałam zachować we wspomnieniach. Los jednak spłatał figla – ciepłą słoneczną Polskę zamieniłam na zmienną jesienną aurę– pochmurne niebo, silny wiatr, mgła, deszcz a nawet śnieg ostatniego dnia pobytu.
- Iwona El Tanbouli-Jabłońska
Zastanawiałam się, jak aparat poradzi sobie z tym wyzwaniem i czy ja dam radę opanować obsługę w momentach, kiedy szybko będę musiała zmieniać ustawienia ekspozycji. Już po pierwszym dniu poczułam, że Nikon Z6III stał się przedłużeniem mojej dłoni. Korpus, idealnie dla mnie wyprofilowany i uszczelniony, dzielnie znosił kaprysy jesiennej pogody, a ja – mając go na szyi, nawet podczas deszczu – mogłam w pełni skupić się na ujęciach. Z dwoma akumulatorami w plecaku, chociaż początkowo miałam wątpliwości czy wytrzymają intensywny dzień pracy, dotarło do mnie, że mogę liczyć na Z6III. Jeden akumulator wystarczał na 6-7 godzin fotografowania, co przy szybkim ładowaniu dawało nieocenioną swobodę pracy.
Aparat, który inspiruje
Szwajcaria słynie z malowniczych tras kolejowych wijących się wśród majestatycznych szczytów i błękitnych jezior. Moim zadaniem było uchwycić obiekt w ruchu na tle tej malowniczej scenerii. Fotografowanie pędzącego pociągu z jego wnętrza to zadnie, któremu Nikon Z6III sprostał bez mrugnięcia okiem. Stabilizacja obrazu na poziomie 4-4,5 EV okazała się bezcennym sprzymierzeńcem, pozwalając mi na kadrowanie dynamicznych scen bez drżenia ręki, nawet przy dłuższych ogniskowych. Mogłam z łatwością śledzić ruchome obrazy zza okna. Silny wiatr oraz ruch pociągu nie były w stanie rozproszyć mojej uwagi, a ostre, nieporuszone zdjęcia, które wieczorem ściągnęłam i dokładnie obejrzałam na komputerze wywołały uśmiech na mojej twarzy.
W moim alpejskim arsenale znalazły się trzy obiektywy: NIKKOR Z 70-200mm f/2.8 VR S, NIKKOR Z 24-70mm f/2.8 S oraz NIKKOR Z 35mm f/1.8 S. Autofokus Z6III działał precyzyjnie, choć w gęstej mgle miewał momenty zawahania. Musiałam wycelować w krawędź lub miejsce z większym kontrastem, żeby złapać ostrość. Jednak w połączeniu z zaawansowanym systemem detekcji i trybem 3D, te drobne mankamenty nie wpłynęły na efekty mojej pracy. Aparat radził sobie nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach, co pozwalało mi uchwycić nastrój ulotnych chwil w górskiej krainie.
Dużo chodziliśmy i przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce. Często w pośpiechu i spontanicznie, więc musiałam być przygotowana na szybkie chowanie sprzętu do plecaka. Body Z6III jest kompaktowe i idealnie mieściło się w moim fotograficznym plecaku - obok termosu, dodatkowych akumulatorów, kurtki przeciwdeszczowej i zestawu obiektywów. Taki zestaw to idealny kompan na alpejskie ścieżki – może niezbyt lekki, ale niezawodny.
Lubię robić zdjęcia przykładając wizjer do oka – robię tak w 99% mojej pracy. Pewnie to siła przyzwyczajenia, kiedy fotografowałam analogowym Nikon FM2. Lubię też mieć wybór i zdarza się, że korzystam z wyświetlacza LCD. Użyłam go m.in. w pędzącym pociągu, kiedy nie mogłam wychylić się przez okno, a chciałam uchwycić pojazd z otaczającym go otoczeniem. W pełni odchylany 3,2-calowy ekran o rozdzielczości 2.1Mp spełnił moje oczekiwania. To pozwoliło mi na pełną swobodę kadrowania w różnych pozycjach.
Ale to wizjer zrobił na mnie największe wrażenie. Jako osoba z wadą wzroku, jasność wizjera, ostrość i ilość odwzorowywanych szczegółów ma dla mnie ogromne znaczenie. Po zmierzchu też radził sobie świetnie. Nocny spacer po Lucernie był przyjemnością w szukaniu kadrów i poznawania miasta z innej perspektywy.
Najlepszy test dla aparatu to chwile na granicy światła – wschód i zachód słońca, gdy mgła leniwie spowijała szczyty, a ciepłe promienie dotykały śnieżnych czap. Nikon Z6III stanął na wysokości zadania – dosłownie i w przenośni. Na wysokości ponad 2000 m n.p.m. na szczycie Pilatus, wczesnym rankiem i późnym wieczorem, matryca 24 MP pracująca w zakresie ISO 100-64000, pozwalała mi uchwycić to, co dla ludzkiego oka wydawało się ulotne. Niesamowity spektakl przepływających chmur i pierwszych promieni słońca. Zdjęcia z tych magicznych chwil są czyste z niewielkim zaszumieniem i dobrze oddają kolorystykę tych dwóch magicznych pór dnia, jakże ważnych dla miłośników fotografii i przygody.
Podsumowując - Nikon Z6III to aparat, który mnie zainspirował. Jego kompaktowa budowa, ergonomia, znakomity wizjer i stabilizacja sprawiają, że chcesz fotografować więcej, lepiej, z pasją. Po tygodniu w Alpach wiem, że stanie się integralną częścią mojego fotograficznego plecaka – niezawodny, uniwersalny, gotowy na każde wyzwanie.
Materiał promocyjny marki Nikon