Pokrojona dla nauki. Kobieta ofiarowała swoje ciało, by pomóc młodym ludziom zostać lepszymi lekarzami
Susan Potter postanowiła dać się po śmierci pokroić na tysiące plasterków, by „ożyć” w wersji cyfrowej. Dokładnie znała makabryczne szczegóły losów swego ciała po śmierci.
- Tekst C. Newman, zdjęcia l. Johnson
Przez ostatnie 15 lat życia nosiła kartkę z następującymi słowami: Życzę sobie, aby moje ciało zostało użyte do celów podobnych jak te, które wykorzystano w projekcie Visible Human, a konkretnie do sporządzenia fotograficznych obrazów, które będą mogły być używane w internecie do celów edukacji medycznej (…) W razie mojej śmierci (…) należy powiadomić doktora Victora M. Spitzera (…) Szczątki muszą być odebrane w ciągu 4 godzin.
Potter wiedziała o tym, bo ponad 10 lat przed śmiercią odwiedziła pomieszczenie, do którego miało zostać zabrane jej ciało. Zobaczyła tam maszynerię, która miała ścinać je do obrazowania warstewkami cienkimi jak papier, i wysłuchała, jak Spitzer, dyrektor Centrum Symulacji Człowieka w Kampusie Medycznym Anschutz Uniwersytetu Kolorado, objaśnia cały proces. Ta wizyta nie była inicjatywą Spitzera. Zażądała tego Potter. Powiedziała mu, że chce zobaczyć tę „rzeźnię”, mając na myśli pokój NG 004 w Fitzsimons, byłym szpitalu wojskowym, na terenie Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kolorado w pobliżu Denver. – Ofiaruję swoje ciało tylko wtedy, kiedy dokładnie ją obejrzę.
W pierwszej fazie swego życia po śmierci Potter leży pokryta polialkoholem winylowym w laboratorium, czekając, aż zostanie zamrożona do temperatury –26°C, pocięta na 27 tys.plasterków, a następnie wskrzeszona jako cyfrowe zwłoki.
– To historia o śmierci – wyjaśnił mi Vic Spitzer w marcu 2004 r., kiedy odwiedziłam go po raz pierwszy, żeby porozmawiać o współpracy z Potter. – Ale w tym przypadku mówimy o przyszłej zmarłej.
Prawdę mówiąc, jest to historia relacji dwóch osób – naukowca z wizją pragnącego stworzyć XXI-wieczną wersję Anatomii Graya (słynny podręcznik dla studentów medycyny) i kobiety, która na ochotnika zgłosiła się do projektu mającego zmaterializować się dopiero po jej śmierci. Można powiedzieć, że przez ostatnie 15 lat Susan Potter żyła dla Vica Spitzera.
Susan Potter, po wypadku samochodowym skazana na wózek inwalidzki, nadal pędziła przed siebie, czasami brawurowo. – To nie jest mój wózek. To mój cadillac – warknęła kiedyś do pewnego lekarza. Żyła samotnie na przedmieściach Denver.
Kiedy zmarła na zapalenie płuc 16 lutego 2015 r. o godzinie 5.15 w wieku 87 lat, jej ciało zabrano z hospicjum w Denver, do którego została przyjęta tydzień wcześniej. Zwłoki, mierzące 1,55 m od pięt do czubka głowy, umieszczono w zamrażarce i schłodzono do temperatury –26 st. C.
Mniej więcej dwa lata później Spitzer z asystentem za pomocą dwuręcznej piły poprzecznej pocięli zamarznięte ciało Potter na cztery części, co było wstępnym etapem procesu mającego trwać lata. W końcu Spitzer wskrzesi ciało kobiety i przekształci je w rodzaj cyfrowego awatara, który będzie mógł przemawiać do studentów medycyny, pomagając im zrozumieć, w jaki sposób funkcjonowało za życia.
Anatomia jest podstawą medycyny. Ciało jest tym, co prezentujemy naszemu lekarzowi, mówi Robert Joy, emerytowany profesor historii medycyny z Uniformed Services University of the Health Sciences (wojskowego uniwersytetu nauk o zdrowiu).
– Lekarze zadają sobie pytanie: „Co się dzieje i gdzie się to dzieje”. Aby opiekować się pacjentami, doktor musi najpierw poznać architekturę ciała. Żeby dowiedzieć się, „gdzie”, studenci medycyny w pierwszym roku nauki dokonują sekcji zwłok. Umarli uczą żywych – to zasada medycyny.
Susan Potter, urodzona w Lipsku, miała trzy lata, kiedy zrobiono to zdjęcie. Niedługo potem jej rodzice wyemigrowali do USA, zostawiając ją z krewnymi w Niemczech. Upiorna tomografia komputerowa w tle została wykonana po jej śmierci w wieku 87 lat. Widoczne na niej druty miały stabilizować kręgosłup szyjny Susan po wypadku samochodowym sprzed lat.
Po części z uwagi na zakaz bezczeszczenia ciał ludzkie zwłoki nie były używane do celów edukacyjnych aż do XIV w. Sekcje były często dokonywane publicznie, ale sami studenci nie brali w nich czynnego udziału. Starszy członek wydziału odczytywał fragmenty dzieł Mondina de Luzziego, włoskiego lekarza, a jego asystent wskazywał odpowiednie struktury. Cięć dokonywał cyrulik lub chirurg. Dopiero w XVI w. Andreas Vesalius, profesor uniwersytetu w Padwie, postawił studentów przy stole sekcyjnym.
– Sekcje zwłok stały się elementem nauki medycyny dzięki Vesaliusowi – mówi Mary Fissell, profesor Wydziału Historii Medycyny na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa. Grecki lekarz Galen dokonywał sekcji świń, psów i małp. W XVI w., jak wyjaśnia Fissel, Vesalius przedstawił własny, nowatorski jak na owe czasy pogląd, że ludzkie zwłoki mogą najlepiej uczyć lekarzy anatomii człowieka. I co więcej – że sekcje powinni prowadzić studenci.
Sekcja zwłok przypomina wykopaliska. Aby dostać się do najgłębszych warstw, trzeba posuwać się od góry. To proces niepokojący i frapujący – rytuał inicjacyjny szkół medycznych, z niemal religijnymi podtekstami.
Dziś studenci spędzają mniej czasu w laboratoriach anatomicznych, bo ich uwagę pochłania wiele nowych osiągnięć naukowych – chociażby genetyka molekularna. Według nieżyjącego już Davida Whitlocka, byłego szefa Wydziału Anatomii Uniwersytetu Kolorado, na początku XX w. studenci medycyny poświęcali około tysiąca godzin na naukę anatomii. Dziś, jak mówi Wendy Macklin, przewodnicząca Wydziału Komórki i Biologii Rozwojowej, jest to nie więcej niż 150 godzin.
Michael J. Ackerman, asystent dyrektora ds. wysokowydajnej infrastruktury obliczeniowej i komunikacyjnej w Narodowej Bibliotece Medycyny, miał objawienie. W 1987 r. na Uniwersytecie Waszyngtońskim mówił o komputerowym nauczaniu w szkołach medycznych.
– Po wykładzie szef wydziału anatomii powiedział: „Jeżeli chcecie użyć komputerów do nauczania, powinniście wykorzystać je w anatomii” – wspominał Ackerman w swoim gabinecie, kiedy odwiedziłam go w 2005 r. Powiedziano mu, że anatomiczna dysekcja jest trudna, bo jeśli prowadzi się ją od góry, nie można zobaczyć, jak struktury anatomiczne mają się do siebie z przeciwnej strony.
Dla Ackermana była to chwila olśnienia. Zakładając, że istniałyby wirtualne zwłoki, czy można by kroić je w nieskończoność, a potem jednym kliknięciem przywracać do nietkniętego stanu, jak Jezus Łazarza?
To był początek projektu Visible Human (Widzialny Człowiek) Narodowej Biblioteki Medycyny. W 1991 r. zespół kierowany przez Vica Spitzera i Davida Whitlocka z Uniwersytetu Kolorado otrzymał 720 tys. dolarów rządowej subwencji na uzyskanie cyfrowego obrazu danych reprezentujących normalne ludzkie ciało mężczyzny i kobiety (…) na drodze kriosekcji (…) zwłok. (Projekt, finansowany przez Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH), kosztował w końcu 1,4 mln dol.). Krótko mówiąc, zespół Spitzera miał pokroić zwłoki mężczyzny i kobiety w milimetrowe plasterki i sfotografować każdy przekrój w ten sposób, żeby obrazy można było zestawić w zdigitalizowane kompendium ludzkiej anatomii.
Spitzer, który ma 1,93 m wzrostu, chodzi lekko przygarbiony, niezgrabnie stawiając stopy, często obute w brązowe sandały, nawet w środku zimy. Mówi szybko, urywanymi zdaniami. Jego specjalnością jest obrazowanie anatomiczne – mówiąc w przenośni, wywracanie ciała na lewą stronę za pomocą rezonansu magnetycznego i tomografii. Obok garstki innych osób z całego świata potrafi wykonywać pełne obrazy zwłok służące jako narzędzie do edukacji medycznej. Wewnętrzna budowa człowieka jest jego pasją. Jako dziecko fascynował się fluoroskopami – rentgenowskimi urządzeniami do dopasowywania butów spotykanymi w sklepach z obuwiem w latach 50. Wsuwał stopy do drewnianego pudła aparatu i obserwował w wizjerze misterny układ kości pozwalających człowiekowi chodzić prosto. Matka musiała go stamtąd odciągać.
Wiele lat później, ukończywszy chemię fizyczną na Uniwersytecie Południowego Kolorado, wybrał się na studia podyplomowe z techniki jądrowej i chemii fizycznej na Uniwersytecie Illinois. Wtedy zajął się fizyką medyczną – dziedziną obejmującą obrazowanie ciała. To było coś dla niego.
Znalezienie odpowiedniego męskiego ciała do projektu Visible Human zajęło Spitzerowi dwa lata.
– Szukaliśmy normalnego ciała o wzroście nieprzekraczającym 1,83 m, bez urazów lub wcześniejszych operacji – powiedział mi. – Zwłoki musiały być świeże. A co może być świeższe od kogoś, kto ma umrzeć zgodnie z planem? Potrzebowaliśmy odpowiedniego źródła. Tak się złożyło, że była to cela śmierci. Zwłoki miały pozostać anonimowe, ale kiedy prasa odkryła, że pierwszym Widocznym Człowiekiem został skazaniec stracony w Teksasie, łatwo jej było odkryć nazwisko – Joseph Paul Jernigan.
Ten 39-letni morderca zmarł od zastrzyku trucizny 5 sierpnia 1993 r. Spitzer poleciał do Teksasu, żeby odebrać ciało, które zostało zamrożone, pocięte na prawie 2 tys. plasterków o grubości milimetra i zdigitalizowane. Obrazy znajdują się na stronie internetowej Narodowej Biblioteki Medycyny, gdzie każdy może je zobaczyć po wypełnieniu podania.
59-letnia kobieta ze stanu Maryland, która zmarła na serce, została pocięta rok później. Uzyskawszy aprobatę Narodowej Biblioteki Medycyny dla zastosowanej techniki, ekipa Spitzera przecięła ją na ponad 5 tys. plasterków o grubości zaledwie 0,33 mm. Udzielono już tysięcy zezwoleń na skorzystanie z danych Visible Human w najróżniejszych celach, od budowy lepszych protez stawu biodrowego po tworzenie wirtualnych manekinów do testów zderzeniowych.
Pewnego dnia w sali wykładowej kampusu patrzyłam, jak Spitzer demonstruje program sekcji, który opracował dzięki tym danym. Jednym pociągnięciem myszy zdjął muskulaturę, odsłaniając szkielet, potem pokazał przekrój górnej części uda wyglądający jak kawał surowego mięsa. Wyizolował układ krążenia, zatrzymał się na sercu, pokazując je pod różnymi kątami, i wreszcie ponownie skleił zwłoki w całość.
Choć badacz nadal rozwijał oprogramowanie do edukacji medycznej i symulatory procedury w ramach swej własnej firmy o nazwie Touch of Life Technologies, finansowany przez NIH projekt Visible Human zakończył się formalnie na Jerniganie i jego żeńskiej odpowiedniczce.
I wtedy w życie Spitzera wkroczyła Susan Potter.
Urodzona jako Susan Christina Witschel 25 grudnia 1927 r. w niemieckim Lipsku, przybyła do Nowego Jorku po II wojnie światowej. W 1956 r. poślubiła Harry’ego Pottera, który był księgowym w klubie golfowym na Long Island. Wychowali tam dwie córki. Gdy Harry przeszedł na emeryturę, para przeniosła się do Denver.
Susan była szczupła, miała twarz drapieżnego ptaka i wodniście niebieskie oczy, które zwężały się, kiedy była niezadowolona. Ponieważ urazy odniesione w wypadku samochodowym utrudniały jej chodzenie, używała wózka inwalidzkiego z napędem, który czerpał energię zarówno z akumulatora, jak i z jej bezustannej niecierpliwości. Sunęła przed siebie, jakby chciała powiedzieć „zejdźcie mi z drogi”.
Zaciekle niezależna Potter sama robiła zakupy. Aby wyrazić swój patriotyzm, umieściła na wózku naklejkę ze słowami God Bless America (Boże, błogosław Amerykę).
Zanim, mając 73 lata, poznała Spitzera, była od lat obecna na terenie szpitala Uniwersytetu Kolorado. Jako działaczka na rzecz praw osób niepełnosprawnych wjechała kiedyś niezapowiedziana swoim wózkiem na zebranie rady uczelni, wymachując listą żądań.
Pewnego dnia w roku 2000 Potter zadzwoniła do biura Spitzera. Telefon odebrał Jim Heath, jego asystent.
– Jestem Sue Potter – powiedziała. – Przeczytałam w gazecie o projekcie Visible Human i chcę ofiarować swoje ciało. Chcę zostać pocięta.
– Zaszokowała mnie – wspominał Spitzer. – Wjechała tu i zaczęła mówić, że chce zostać „widzialnym człowiekiem”.
Początkowo nie był zainteresowany. Powiedział jej, że nie pasuje do programu, bo chodzi w nim o krojenie zdrowych ciał. A ciało Potter było zdeformowane przez choroby i zabiegi, takie jak podwójna mastektomia, czerniak, operacja kręgosłupa, cukrzyca, proteza biodra i wrzody.
W celu zebrania podstawowych informacji na temat jej historii medycznej Potter została zbadana przez jednego ze swych licznych lekarzy. Z powodu raka piersi przeszła obustronną mastektomię.
|
Spitzer odwiedzał czasem Potter w jej mieszkaniu albo spotykali się w szpitalnej stołówce na lunchu.
– Ale wiedziałem, że kłamię – przyznał Spitzer. – Wiedziałem, że któregoś dnia będziemy musieli zacząć myśleć o schorowanym ciele – takim, z jakim lekarze mają do czynienia stale.
Badacz wyobraził sobie zaawansowaną wersję projektu Visible Human. W końcu zapytał Potter, czy chciałaby współpracować z nim, zanim umrze. Czy jest zainteresowana ofiarowaniem czegoś więcej niż tylko swego ciała – przekazaniem swojej osobowości i wiedzy.
Chciał ją sfilmować za życia i nagrać, jak opowiada o swoich losach i zdrowiu. Wyjaśnił, że jej patologia nie jest zbyt ciekawa dla projektu. Ale gdyby zdołał zarejestrować jej wypowiedzi dla studentów medycyny oglądających przekroje jej ciała, mogłaby opowiedzieć im o swoim kręgosłupie – dlaczego nie chciała mieć operacji, jakiego rodzaju ból ta operacja wywołała i jakie życie prowadziła po niej. To by było fascynujące.
– Będą oglądać jej ciało, słuchając jej opowieści – powiedział, dodając, że materiał audiowizualny uczyni ją bardziej prawdziwą i sprawi, że przekaz stanie się bardziej emocjonalny. Zamiast anonimowych zwłok, ten „widzialny człowiek” będzie mógł przedstawiać medyczną narrację przepełnioną wspomnieniami frustracji, bólu i rozczarowań. Obrazy Potter, podobnie jak te z programu Visible Human, będą dostępne w internecie, w dowolnym miejscu i o każdej porze.
Susan Potter zgodziła się zostać nieśmiertelnym trupem.
Moje pierwsze spotkanie z Potter miało miejsce w 2004 r. w ośrodku opieki, w którym dochodziła do siebie po infekcji nogi doznanej wskutek upadku w jej mieszkaniu na przedmieściu Denver
Kiedy wraz z Johnson i Spitzerem weszłam do jej pokoju, Potter miała zamiar rozpocząć przesłuchanie.
– Nie dzwonisz – warknęła do Spitzera.
– Ty chcesz, żebym dzwonił do ciebie częściej niż do mojej matki – odpowiedział.
Pozostała niewzruszona. – A zatem powinieneś częściej dzwonić do swojej matki.
Podczas półtorej dekady kontaktów z Potter Spitzer początkowo widywał ją częściej – zazwyczaj podczas lunchów w szpitalnej stołówce.
– Im więcej się jej daje, tym ona więcej chce – powiedział mi kiedyś.
– Myślę, że chciałaby, abym odwiedzał ją codziennie. Złości się na mnie, gdy nie odbieram telefonu lub wyjeżdżam z miasta. Tak samo postępowała ze swoimi lekarzami.
Gdy to usłyszałam, stwierdziłam, że jest biedna. – Pewnie – przytaknął. – Jak większość z nas. Prawie każdy by chciał, żeby ktoś go trzymał za rękę.
Spitzer mówił jej, że może odwołać swoją decyzję w każdej chwili.
– Nigdy nie przekroczyłem linii i nie chciałem, by umarła – powiedział mi. – Wiedziała, co robi. Uważałem, że dostosowuję się do jej życzeń. I przez te wszystkie lata nigdy się nie zawahała.
Z zasady ofiarowane ciało pozostaje anonimowe. W prosektorium lista dawców ujawnia wiek i przyczynę śmierci, nigdy nazwiska. Głowa i twarz – które najłatwiej wywołują reakcje emocjonalne – są cięte jako ostatnie i pozostają zawinięte do końca. Ale ta darowizna była sprawą publiczną. Potter pojawiła się ze Spitzerem na konferencji poświęconej projektowi Visible Human i występowała przed grupami studentów medycyny. Raz pracownik jej przychodni geriatrycznej oskarżył ją o szukanie rozgłosu.
– Chodzi ci tylko o uznanie – powiedział.
Potter zjeżyła się. – Jeżeli mogę pomóc młodym ludziom zostać lepszymi lekarzami, to jest to mój cel – odpowiedziała.
Była kobietą nieprzyjemną, narcystyczną, czasami złośliwą, ale przy tym hojną i troskliwą. Robiła na drutach czapeczki dla wcześniaków ze szpitala, pracowała społecznie w szpitalnym sklepiku z upominkami i „adoptowała” grupę studentów pierwszego roku medycyny, których zapraszała na lunche, obdarowywała prezentami i pouczała na temat potrzeby współczucia.
Ta nienasycona potrzeba uwagi otoczenia miała swoje powody. Potter przez całe życie była opuszczana. Jej rodzice wyjechali do USA, zostawiając córeczkę w hitlerowskich Niemczech pod opieką dziadków, w mieście, które podczas II wojny światowej miało zostać doszczętnie zbombardowane. Kiedy Potter miała cztery lata, jej ukochany dziadek zmarł na zawał serca. Dziesięć lat później zmarła także babcia i dziewczynka wylądowała w sierocińcu, z którego po jakimś czasie zabrała ją ciotka. Kiedy po wojnie dotarła wreszcie do Nowego Jorku, żadne z rodziców – już wtedy rozwiedzionych – nie powitało jej na lotnisku Idlewild.
Cena emocjonalna tych przeżyć była wysoka.
– Mam skórę jak hipopotam – powiedziała mi kiedyś.
Podczas jednej z pierwszych wizyt zapytałam, jaka jest jej ulubiona opera.
– Faust – odpowiedziała.
A kogo obsadziłaby w roli diabła, gdyby to miała reżyserować?
– Moją matkę – stwierdziła. – Nigdy nie potrafiłam wybaczyć tej kobiecie.
Młodsza z dwóch córek Potter miała z nią kontakt przed śmiercią, ale żadna nie wzięła udziału w nabożeństwie żałobnym. Sądząc z tego, co opowiadała mi starsza pani, to były skomplikowane, cierniste relacje. Potter zabroniła mi kiedykolwiek dzwonić do jej córek.
Układ, który Susan Potter zawarła z człowiekiem mającym pokroić ją na plasterki, niewątpliwie przydał znaczenia ostatnim latom jej życia. I zapewne to życie wydłużył. W tym okresie byłam przekonana, że z powodu licznych problemów zdrowotnych umrze w ciągu roku, a żyła jeszcze 10 lat.
Jak można się było spodziewać, Potter próbowała kontrolować projekt także po swojej śmierci. Chciała, żeby podczas cięcia odtwarzano muzykę klasyczną, a pomieszczenie było wypełnione czerwonymi różami. I żeby jej pluszowy miś został zamrożony i pokrojony wraz z nią. Spitzer powiedział jej, żeby o tym zapomniała.
Współpraca między naukowcem i dawczynią dobiegła końca w piątek 7 kwietnia 2017 r. Spitzer próbował zapewnić finansowanie swemu projektowi, ale Narodowa Biblioteka Medycyny i potencjalni sponsorzy nie byli zainteresowani. Finansował więc prace samodzielnie, korzystając z pomocy dyplomantów anatomii. Pokrojenie Sue było obietnicą, której należało dotrzymać. Dlatego dwa lata po jej śmierci Spitzer z kilkorgiem studentów stanął w pokoju NG 004, tym samym, który 17 lat wcześniej zwiedziła Potter, przygotowując się na tę chwilę. W schłodzonym pomieszczeniu Spitzer umieścił tułów zamknięty w niebieskim bloku polialkoholu winylowego, na stole z nierdzewnej stali. Węglikowe ostrze wielkości obiadowego talerza zaczęło ścierać tkankę cienkimi jak włos, 63-mikronowymi warstwami.
Po każdym przejściu ostrza cyfrowy aparat fotografował odsłoniętą powierzchnię bloku. Wyobraź sobie stopniowe ścieranie bryły drewna i fotografowanie powierzchni słojów odsłoniętych przy każdym cyklu. Tak jak w przypadku drewna to, co zostawało z Susan Potter, było pyłem.
Spitzer zlecił dwójce studentów namalowanie czerwonych róż nad drzwiami pomieszczenia.
Spitzer bada ciało Potter w chłodni przylegającej do jego laboratorium. Początkowo odrzucił jej propozycję ofiarowania ciała, ale potem uświadomił sobie, jaką wartość dla studentów będą miały zapisy audio i wideo wykonane przed jej śmiercią. W pomieszczeniu znajdują się też inne ofiarowane zwłoki, wykorzystywane do zaawansowanego szkolenia i badań.
Ostrze sterowane komputerem zaczęło kroić jej tułów o godzinie 16.30. W miarę mielenia i fotografowania zamarzniętych tkanek na monitorze w sąsiednim pomieszczeniu można było zobaczyć brązową wątrobę, złociste nadnercza i marmurowe desenie tkanki tłuszczowej i mięśniowej. Zgodnie z kolejnym życzeniem Potter jeden ze studentów puścił przez głośniki muzykę klasyczną – Requiem Mozarta.
Susan Potter została pocięta na 27 tys. plasterków w ciągu 60 dni. Potem następuje mrówczy, czasochłonny proces obrysowywania struktur na każdym cyfrowym plasterku w celu wyjątkowo szczegółowego uwydatnienia szkieletu, nerwów i unaczynienia. To potrwa dwa lub trzy lata.
Zamieniając zwłoki Potter w „widzialnego człowieka”, Spitzer i jego asystent Jim Heath (z prawej) nanoszą na nie warstwę polialkoholu winylowego, który ma chronić skórę przed przemrożeniem i zapewnić kontrast między tkanką i otaczającym ją materiałem.
Kierowniczka laboratorium Rachel Klaus i Spitzer usuwają tytanowy pręt z biodra Potter, aby zapobiec uszkodzeniu ostrza tnącego.
Zwłoki zostają zmierzone i oznaczone. W maszynie sekcyjnej mieszczą się bloki o wymiarach 36 na 56 na 51 cm.
Teraz, gdy Spitzer spogląda na zdigitalizowane plasterki Potter na ekranie, mówi, że widzi jej ból – udręczone, poskręcane tętnice, stalowe śruby, które stabilizowały jej złamany kręgosłup szyjny, dziwnie zniekształcone nerki i artretyczne stawy ukazujące nieuchronne popadanie w starość.
Natomiast przywrócenie Potter do życia – jej komunikowanie się z widzem – jest zdaniem Spitzera długofalowym przedsięwzięciem.
– Spodziewam się, że będzie z tobą rozmawiać jak Siri – powiedział, chociaż przyznał, że tę część będzie musiał zrealizować ktoś inny. Praca nad Potter będzie się toczyć jeszcze długo po jej śmierci.
Spitzer często prowadzi wykłady na temat projektu Visible Human. Podczas mojej pierwszej wizyty w Denver, w 2004 r., obserwowałam, jak przemawia do uczniów szkoły średniej. Wyjaśniał im projekt, tłumacząc, jak te obrazy są wykorzystywane w prosektorium, gdy studenci wykonują sekcje prawdziwych zwłok, i jak symulatory oparte na danych pozwalają chirurgom ćwiczyć umiejętności. Opowiadał urzeczonym słuchaczom o Susan Potter i swojej wizji rozwinięcia projektu Visible Human.
– Ostatecznie chodzi nam o to, żeby ciało działało tak, jak reaguje na świat zewnętrzny – powiedział.
– Kiedy się pan zatrzyma? – zapytał jeden z uczniów.
– Nigdy – odpowiedział Spitzer, po czym dodał: – Kiedy ciało wstanie i sobie pójdzie, będziemy mogli uznać, że prawie skończyliśmy.