Reklama

W swej niedawno wydanej książce „Safari za progiem domu” pisze Pani o zwierzęcej „miłości”. Opisuje Pani zarówno przykłady romantycznych zalotów, jak i przypadki perwersyjnego seksu.

Reklama

„Safari za progiem domu” to opowieść o wszystkich odcieniach życia zwierząt, całym jego bogactwie, nie tylko miłości, choć jej poświęciłam dwa rozdziały. Jeden mówi o miłości kochanków, uwodzeniu, zmysłowości, ale też technicznej stronie seksu, ewolucyjnym uzasadnieniu zdrady, a nawet morderstwach z zazdrości. Drugi opowiada o miłości w rodzinie, miłości rodziców i potomstwa. Uczuciu, które sprawia, że matki i ojcowie są gotowi dla swoich dzieci do najwyższych poświęceń. Ale piszę też o innych aspektach zwierzęcego życia: zaspokajaniu głodu, przywódczych ambicjach, wymianie informacji między zwierzętami i roślinami, manipulacji, przyjaźni, lojalności, zniewoleniu, sztuce ataku i uniku.

Książka ma także wisienkę na torcie. Co to jest?

To animacja. Na każdej nieparzystej stronie książki, w prawym dolnym rogu, czytelnicy znajdą rysunek ćmy zmierzchnicy trupiej główki. Na kolejnych stronach ćma jest w innej fazie lotu, co przy szybkim przekartkowaniu sprawia wrażenie, że owad lata.

Wróćmy do jednego z rozdziałów „Safari za progiem domu”, skąd tytuł „Sztuka kochania”?

Piszę w nim o miłości po grób, czułości i delikatności partnerów, sztuce uwodzenia, miłosnym tangu, seksualnym piractwie i o najprawdziwszych strzałach Kupidyna. Opowiadam dlaczego ryjówki stają się „białogłowami”, w dosłownym i staropolskim znaczeniu tego słowa. O sprycie ważek dających napalonemu amantowi do zrozumienia, że je „boli głowa”. A także o wstrząsających aspektach miłości cielesnej: zjadaniu penisa przez partnera, gwałtach, strojeniu się w męskie i damskie ciuszki, wybuchowych wzwodach i zabójstwach w afekcie. O tym jak dorsze odwiedzają podwodne „dyskoteki”, żeby znaleźć najlepszego partnera „na jedną noc”. Sztuka kochania, nawiązuje tematyką do słynnej książki Michaliny Wisłockiej, jest przewodnikiem po alkowach zwierząt, których pomysłowość i perwersje w ars amandi nie znają granic.

W takim razie może zacznijmy od pytania czy wśród zwierząt istnieją gatunki, które zawierają związki na całe życie?

Jasne! Szczególnie wśród ptaków. Wbrew pozorom zaskakująco dużo skrzydlatych gatunków jest gotowych złożyć obietnicę: „I że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Naukowcy przeanalizowali pod tym kątem 28 ptasich rzędów – takich jak żurawiowe, sowy, szponiaste, do których należą jastrzębie, czy blaszkodziobe z łabędziami i gęsiami. Aż u połowy gatunków należących do tych rzędów partnerzy pozostają razem latami. Choć znają też instytucję „rozwodów”. Trudno przecież trwać w związku z partnerem, który okazał się niedopasowany. W przypadku bernikli białolicych chodzi dosłownie o fizyczną niekompatybilność, a jej skutkiem jest słabsza płodność. Okazało się, że duże samce i potężne samice mają więcej dzieci niż drobne pary, a najmniej piskląt wychowują pary mieszane – gdy on jest duży, a ona tycia lub odwrotnie. Zwykle jednak dobierają się, jak trzeba, więc odsetek rozwodów u gęsi jest niewielki – od 6 do 8% w różnych populacjach.

Od czego zależy skłonność do ptasich „rozstań”?

Tak jak wśród ludzi, istnieje też pokusa lepszej partii, kiedy na przykład ptasia samica może złapać męża starszego, a więc bardziej doświadczonego, który lepiej karmi pisklęta – taki powód mogłoby podać sądowi około 11% par krogulców. Z kolei wśród ostrygojadów – u których prawdopodobieństwo rozwodu wynosi 8% – liczy się jakość terytorium. Wyraża się ono odległością, jaką trzeba pokonać, nosząc jedzenie do gniazda. Rozwódki kosów zaś okazują się materialistkami – lądują u sąsiada, którego ziemia skrywa więcej dżdżownic.

W książce dodaję, że ten sam gatunek w różnych warunkach jest mniej lub bardziej gotów walczyć o przetrwanie związku. Weźmy takie sikory bogatki. Ornitolodzy przyglądali się ich małżeńskim perypetiom w dziewięciu różnych miejscach w Belgii. Okazało się, że w niewielkich zadrzewieniach czy ogrodach, gdzie wystawiane były suto zaopatrzone karmniki, bogatki nie myślały wcale o rozstaniu. Duże lasy zaś sprzyjały rozwodom – 51% par wiosną wychowywało pisklęta z innym partnerem. Czemu? W lasach sikory gromadzą się w spore stada zimą i często wędrują w poszukiwaniu jedzenia. Partnerzy, którzy w chłodnych miesiącach i tak niespecjalnie się pilnują, gubią się w tłumie, przebywają w innych częściach lasu, coraz rzadziej się spotykają, ich cykl rozrodczy ulega rozsynchronizowaniu i w efekcie wiosną lądują w innych dziuplach, z innym samcem czy samicą. Z kolei w parkach i ogrodach, gdzie jedzenia jest pod dostatkiem na niewielkim terenie, partnerzy stale mają na siebie oko i kiedy na przedwiośniu samiec zaczyna śpiewać zalotnie, jego żona od razu zajmuje znaną dziuplę. A to oznacza, że my, ludzie, możemy – karmiąc obficie lub wcale – wpływać na losy sikorzych małżeństw.

Czy ptaki „coś” sobie w parach przyrzekają?

Samce w zalotach najczęściej obiecują karmienie. Można na dowód przywołać sikory, muchołówki czy rudziki pędzące do wybranki z owadem, miękkim i tłustym. Ja jednak lubię wyobrażać sobie, jak o obfitość na „kolacji przy świecach” dbają najbardziej kolorowe ptaki Polski. Takie, które już z daleka połyskują błękitami i lazurami z niewielką domieszką rudości i żółcieni. Zimorodki – śmigające nad wodą niczym szafirowe neony – miłosne gonitwy wieńczą kąskiem z rybki. Ona siada na gałązce, on podaje jej srebrzysty przysmak głową do przodu, by łuski, Boże broń, nie stawały okoniem i nie utrudniały połknięcia. Kraski – po rytuale głębokich pokłonów i wspólnych odwiedzin dziupli – podają wprost do dzioba wybranki chrząszcze chrzęszczące chitynowymi pokrywami. Żołny dodają pikanterii popisom zręczności w locie, przynosząc ukochanej pszczoły. Są tak szarmanckie, że zanim podadzą wybrance jadowity kąsek, ocierają go o gałązkę, usuwając żądło. Co więcej, owady trafiające do jej dzioba są większe od tych, które zjada on. Ta zapobiegliwość męskiego ptaka w zalotach może mieć dwa wytłumaczenia. Po pierwsze samiec chce pochwalić się swoimi umiejętnościami łowieckimi, dając samicy możliwość oceny przydatności w przyszłym karmieniu dzieci. Drugi powód jest bardziej prozaiczny – dobrze odżywiona partnerka złoży więcej większych jaj. Jeśli sukces ewolucyjny liczymy w liczbie kopii genów, a tak się go liczy w przyrodzie, to im więcej potomstwa zostawi po sobie samiec i samica, tym większe odnoszą zwycięstwo.

Czy tylko ptaki karmią swoje „wybranki”?

Smaczne prezenty trafiają do żeńskich serc i żołądków wielu innych gatunków, w tym niektórych ssaków i owadów. Męskie zwierzęta najwyraźniej lubią karmić wybranki. Ukryta, a pewno nawet nieuświadomiona motywacja samca ma w świecie kłów, skrzydeł i pazurów dość oczywisty aspekt praktyczny, o którym wspomniałam przed chwilą: zapewnić sobie więcej dzieci. Żeby to uzyskać, potrzebna jest uległość płodnej samicy albo wielu samic. Czasem seks jest troszkę wymuszony, często opłacony, od czasu do czasu nawet z dreszczykiem, jaki niesie ryzyko. Są takie niesamowite owady - wojsiłki. To sępy owadziego świata, które najchętniej żywią się padliną. Nierzadko kradną ją z pajęczyn. Samce w zalotach zanoszą taką ukradzioną zdobycz wybrance i w ten sposób zachęcają do seksu. Zbliżenie trwa tak długo, jak samica ucztuje. Czasem trochę dłużej, bo samiec ma specjalne szczypce, którymi przytrzymuje kochankę za skrzydła. Te szczypce można by porównać do kajdanek z pokoju rozkoszy Greya. Zwykle widzę te owady jak kochają się na liściach, kamieniach, ale znane są przypadki, że wojsiłki robią „to” w… pajęczynie, bezczelnie, niemal na oczach pająka. To dopiero muszą być emocje!

W „Safari za progiem domu” wspomina Pani również, że im bardziej kolorowy ptak, tym większa skłonność do zdrady.

Reklama

Jest ciekawa zależność między odsetkiem rozwodów a urodą upierzenia. Dane dla 119 gatunków ptaków pokazały, że szaraczki mniej rozglądają się na boki niż śliczne ptaki, takie jak jaskółki dymówki – 73% rozwodów, czy oknówki – 100% rozwodów. W tej sytuacji nie dziwi też, że przystojny dzięcioł duży – najliczniejszy gatunek dzięcioła w Polsce, z czerwonym podbrzuszem, o eleganckich czarno-białych piórach, układających się na skrzydłach w prążki – rozwodzi się na potęgę. Samiec, poza typowym dla gatunku układem barw, błyska jeszcze czerwoną przepaską z tyłu głowy, która rytmicznie podskakuje, gdy wykuwa dziuplę w drzewie, by zapewnić rodzinie schronienie na czas wychowywania dzieci. Samica też kuje, ale mniej. Obydwoje partnerzy po równo dzielą się obowiązkami przy jajach i pisklakach, przy czym samiec zwykle wysiaduje i ogrzewa potomstwo nocą. W czasie sezonu ptaki są sobie wierne, ale następnej wiosny samice dają się uwodzić innemu samcowi, a samce innej samicy. W tym przypadku, liczy się nie tylko uroda piór, ale wirtuozeria, z jaką ptaki bębnią w zalotach. Można to porównać do charyzmy Ringo Starra. Perkusja jest chyba niezłym afrodyzjakiem, bo legendarny muzyk, choć był raczej „tym brzydalem” z zespołu The Beatles, oczarował dziewczynę Bonda i ożenił się z nią. O jakości jego genów świadczy fakt, że w 2018 roku, w wieku 78 lat, nadal jest czynnym muzykiem i bierze udział w trasach koncertowych.

Więcej o sztuce kochania wśród zwierząt (i nie tylko) w najnowszej książce Marzenny W. Nowakowskiej „Safari za progiem domu”. Książkę można nabyć w Empikach.

Reklama
Reklama
Reklama