Reklama

Powód jest prosty. Jesteśmy biedniejsi – mówi Maria Kowalewska z Federacji Polskich Banków Żywności, którym ze wspomnianych 2 mln udaje się odzyskać 10 tys. ton. Co wyrzucamy? Chleb (50 proc. respondentów), wędliny i warzywa (po 33 proc.) oraz owoce (26 proc.).

Reklama

A kto robi to najczęściej? – Badania pokazują, że są to osoby żyjące stylem miejskim. Młodzi, głównie z pokolenia milenijnego, którzy nie widzą etycznych problemów z marnowaniem żywności i niewiele wiedzą o procesach jej produkcji – dodaje Maria Kowalewska.

Niestety nasz system prawny nie sprzyja przekazywaniu jedzenia na cele dobroczynne, np. nie rozróżnia określenia na etykietach „najlepiej spożyć przed” i „spożyć do”. W tym pierwszym przypadku po upływie oznaczonego terminu żywność może wprawdzie mieć pogorszone niektóre właściwości, ale pozostaje bezpieczna. I potencjalnie można ją jeszcze wykorzystać. Jednak polskie prawo takiej możliwości nie daje, bo wszystkie produkty po upływie terminu na opakowaniu wrzuca do worka „na śmietnik”. Może i my kiedyś pójdziemy śladem Francji, gdzie w grudniu 2015 r. uchwalono ustawę nakazującą dużym sklepom przekazywanie żywności z kończącym się terminem przydatności na cele charytatywne lub pasze dla zwierząt. Niezastosowanie się do tej regulacji zagrożone jest karą grzywny lub więzienia. Rozwiązanie radykalne, ale chyba adekwatne do obecnego poziomu marnotrawstwa.


Zobacz przygodę ekipy Traveler Adventure Team w Szwajcarii! Tym razem kamera towarzyszy im podczas zjazdu z góry First.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama