Reklama

Siedzimy w salonie u Noof Hassan i delektujemy się kawą. Noof ma 32 lata, gęste ciemne włosy, śniadą karnację i wesołe oczy o migdałowym zarysie. Mieszka z mężem Samim i dwoma synkami w mieszkaniu, które zajmuje całą kondygnację dwupiętrowej kamieniczki w zatłoczonej dzielnicy stolicy Arabii Saudyjskiej – Rijadu. Dwa lata temu, gdy ją poznałam, była kierowniczką w zakładzie przetwórstwa spożywczego nadzorującą eksperymentalny kilkunastoosobowy dział kobiecy. Dziś w montowni sprzętu oświetleniowego Noof kieruje załogą dziesięciokrotnie większą. Jej zarobki też wystrzeliły w górę.

Reklama

W oddziale Noof pracują same kobiety. Mężczyźni nie mają tam wstępu, ale biuro firmy jest już „mieszane”, jak mawiają Saudyjczycy: pracują tu ze sobą mężczyźni i kobiety, niespokrewnieni, niepołączeni więzami rodzinnymi. Oczywiście rozmawiają ze sobą nie tylko formalnie. Razem siadają w trakcie spotkań przy stole konferencyjnym, razem pochylają się nad jednym dokumentem. Arabia Saudyjska to w końcu kraj najgłębszej na świecie segregacji płciowej. Ale w życiu tamtejszych kobiet od pewnego czasu zachodzą zmiany – kruche, rodzące napięcia, ale niezwykłe. Saudyjki z różnych pokoleń pod wpływem nowych tendencji na rynku pracy oraz zachęt zmarłego króla Abd Allaha ibn Abd al-Aziza debatują nad tym, co oznacza prawdziwa nowoczesność bez utraty prawdziwej „saudyjskości”. Niemniej jednak sprawa „mieszania” budzi najwięcej kontrowersji. Wielu kobietom nie mieści się w głowie, że mogłyby podjąć pracę, w której przebywałyby z mężczyznami.

Są takie, które z własnej woli pewnie by się na to zgodziły, lecz nie pozwolą im rodzice bądź mężowie. Inne nie decydują się na podobne rozwiązanie w obawie przed krytyką ze strony ich rodzin. Jeszcze inne wśród współpracowników mężczyzn czują się zupełnie swobodnie. W ostatnim dziesięcioleciu dzięki stypendiom rządowym dziesiątki tysięcy Saudyjek wyjechało na studia za granicę. Teraz wróciły i niecierpliwie prą do zmiany.

Małżeństwo z miłości i 10 seansów Titanica

Noof lokuje się gdzieś pośrodku tego spektrum postaw. Stara się znaleźć swoją drogę, nie tracąc poczucia godności. Ustaliła własne zasady w firmowym biurowcu: żadnego kontaktu fizycznego z mężczyznami, choćby przypadkowego. To sprawa przekonań religijnych. Nie wolno mi dotknąć mężczyzny, który nie jest moim ojcem, wujem czy bratem. Na tym to polega.

Stąd moje przezwisko „Pani Noof niepodająca ręki” – mówi Noof i śmieje się tak, że omal nie spada z kanapy. Jest inteligentna i silna. Żartuje sobie z nadgorliwców czy ludzi nieuprzejmych. Jej telefon komórkowy ma dzwonek z muzyką z serialu Chirurdzy. Odrzucała kandydatów na męża wybieranych przez jej rodzinę, bo była zdecydowana wyjść za Samiego, którego kocha. Mówi, że jako nastolatka z 10 razy obejrzała Titanica. W Arabii Saudyjskiej kina wprawdzie nie funkcjonują, ale filmy dostępne są na DVD, choć konserwatywni szejkowie ciskają na nie gromy (kiedy przypomniałam jej, że w Titanicu jest scena seksu przedmałżeńskiego, Noof się nie przejęła. – Nie mam z tym problemu – powiedziała – skoro jej kultura to dopuszcza).

Opowiadam to, bo zaraz Sami zawiezie nas do galerii handlowej, gdzie Noof pomoże mi wybrać nową abaję – długą do kostek szatę, obowiązkowy strój kobiet w Arabii Saudyjskiej, a ja chcę wam Noof przedstawić, zanim pójdzie do garderoby i ubierze się w jedną ze swoich szat, a wszystkie ma czarne. Kolorowe abaje częściej można zobaczyć w Dżuddzie, bardziej liberalnym mieście portowym na zachodzie kraju. W Rijadzie noszenie abai w kolorze innym niż czarny naraża na gniewne miny przechodniów, a nawet naganę ze strony ulicznego patrolu policji muzułmańskiej. Abaja, którą wyjmuje Noof, ma szarą lamówkę w deseń z przebłyskującą czerwoną nitką – Noof kupiła ją w Dżuddzie. Ma też wygodne kieszenie, w tym jedną na telefon komórkowy naszytą na lewym rękawie. Noof narzuca abaję na spódnicę i bluzkę, jakby zakładała pelerynę przeciwdeszczową. Jej sylwetka przypomina teraz wydłużony czarny trójkąt. Głowę owija długą czarną chustą zwaną tarha, która zakrywa włosy, twarz i szyję.

- Gdzie moja torebka? – pyta, a Sami podaje jej nieodzowny kobiecy atrybut. Potem, już w drzwiach wyjściowych z budynku, zarzuca koniec tarha na twarz; jedynym odsłoniętym fragmentem jej skóry są teraz dłonie.

Obowiązkowa segregacja

Arabia Saudyjska jest „jedynym krajem na świecie” pod wieloma względami. Z tego powodu często trafia na czołówki światowych mediów, na ogół w negatywnym kontekście. Jedyny kraj na świecie, gdzie kobietom zabrania się prowadzić samochód. Jedyny, który wymaga, by każda dorosła obywatelka żyła pod nadzorem męskiego opiekuna prawnego – ojca, męża lub innego członka rodziny, który musi wyrazić zgodę, by uzyskała paszport, podpisała umowę lub jakikolwiek inny dokument prawny. Ostatni kraj na świecie (nie licząc Watykanu), który przyznał kobietom prawa wyborcze. Pierwsza w historii rejestracja wyborców kobiet odbyła się zaledwie pół roku temu, a panie, które ze względu na odległość od miejsca zamieszkania nie mogły do punktów rejestracyjnych dojść, musiały mieć kierowcę, który je dowiezie.

We wszystkich restauracjach w Arabii Saudyjskiej, w których kobiety mają prawo jadać, są wydzielone sale dla „singli”, czyli mężczyzn, oraz dla „rodzin”, czyli kobiet, dzieci i opiekujących się nimi mężczyzn, krewnych lub powinowatych. Mężczyźni i kobiety, którzy nie są spokrewnieni lub spowinowaceni, mogą wprawdzie udawać, że w istocie są, ale istnieje ryzyko, że sprawdzi to policja muzułmańska i zostaną wyrzuceni za drzwi. Prawo i obyczaje zabraniają im bowiem siadania przy jednym stole. W punktach gastronomicznych w galerii handlowej – gdzie sieci bliskowschodnie konkurują z McDonaldem i KFC – do każdego z bufetów stoją dwie oddzielne kolejki, dla mężczyzn i kobiet.

Wszystkie sprawy praktyczne w Arabii Saudyjskiej, nawet rozkłady budynków, są planowane i organizowane pod kątem tej obowiązkowej segregacji. Gdy w 2011 r. król Abd Allah ogłosił, że do swojej Rady Konsultacyjnej (Madżlis asz-Szura) zacznie mianować także kobiety, w kraju zawrzało. Z jednej strony słychać było głośne protesty oburzonych konserwatystów, z drugiej entuzjazm obrońców praw kobiet.

A jednym z najbardziej dyskutowanych tematów był ten, jak w owej radzie należy kobiety usadowić. Czy dać im oddzielną salę połączoną z salą męską jedynie telewizją kablową?

W Arabii Saudyjskiej praktycznie nie ma szkół koedukacyjnych – dotyczy to również wyższych uczelni. Właśnie telewizja kablowa pozwala studentom uczestniczyć w zajęciach wykładowców przeciwnej płci. Nawet kampania „feminizacji pracy” zachęcająca Saudyjki do podejmowania zatrudnienia, trwająca od pięciu lat, a zainicjowana przez króla Abd Allaha, związana była ze skomplikowanymi przepisami dotyczącymi segregacji. Po dziesięcioleciach nieformalnego zakazu podejmowania przez kobiety pracy zarobkowej, która może je narazić na kontakty z mężczyznami, niektóre typy sklepów detalicznych otrzymały polecenie przyjęcia sprzedawczyń, a rząd daje zachęty przedsiębiorstwom zatrudniającym Saudyjki. Ale na przykład w supermarketach kasjerki siedzą razem, oddzielone od kasjerów. W domach towarowych postawiono kilometry ścian oddzielających personel żeński od męskiego. Każdy zakład pracy, w którym zatrudnione są obie płcie, musi wydzielić przestrzeń, gdzie mężczyźni nie mają wstępu i kobiety mogą czuć się „swobodniej”.

Niewzruszone zasady

Słowo „swobodniej” słyszę od saudyjskich kobiet bardzo często. Do momentu, gdy pytam, dlaczego nie można być bez abai w obecności mężczyzn. Wtedy przyglądają mi się przez chwilę badawczo, a potem wzdychają i kiwają głowami, jakby mówiły: „No tak, znowu…”. Ponieważ jesteśmy Saudyjkami, a w Arabii Saudyjskiej się tego nie robi. To byłaby najłatwiejsza odpowiedź, ale wprost nikt tak nie powie. Ten obowiązek ukrywania kobiet przed mężczyznami spoza rodziny, tak niepojęty i niepokojący dla cudzoziemców, dla Saudyjczyków też jest trudny. Niemal każda kobieta, która starała mi się to wytłumaczyć, odwoływała się do tradycji, presji społecznej, przekonań religijnych, solidarności plemiennej. No i nacisku, jaki kultura saudyjska kładzie na to, by cześć i honor kobiety – czyli jej wierność i uczciwość, jeśli jest mężatką, a skromność i cnotliwość jeśli nią nie jest – pozostawały nieskazitelne.

I nie myślcie, że to mężczyźni najbardziej gorliwie pilnują przestrzegania wspomnianych zasad. To raczej matki, ciotki, siostry czy nawet zupełnie obce kobiety uważają za swój obowiązek zbesztać każdą przedstawicielkę swojej płci, która ich zdaniem tym zasadom się sprzeniewierza. – „Dlaczego próbujesz uwodzić mężczyzn? Zakryj się!” – 25-letnia mieszkanka Rijadu z frustracją naśladuje oskarżycielski ton besztających kobiet. – Okrywają się od stóp do głów i wymagają od innych, żeby zachowywały się tak samo jak one.

Co nosić wolno, a czego nie

Szata, którą okrywają się Saudyjki, to abaja, nie czador (tradycyjnie używany w Iranie) czy burka (w Afganistanie). Wprawdzie najbardziej konserwatywne kobiety noszą czasami ubiór zakrywający także głowę, lecz w najczęstszej odmianie abaja jest szatą od szyi w dół, przypominającą trochę sędziowską togę. W miejscach publicznych kobiety mogą zdjąć abaję tylko w szpitalu, w ogrodzonych dzielnicach mieszkalnych dla cudzoziemców i w pomieszczeniach przeznaczonych wyłącznie dla kobiet (jedna z najmodniejszych galerii handlowych w Rijadzie ma na przykład jedno piętro, gdzie wstęp mają wyłącznie kobiety). Poza wymienionymi miejscami: wykluczone. Mężczyźni chodzą w dżinsach lub w garniturach albo w białych arabskich szatach zwanych thobe. Natomiast dorosłe kobiety (po okresie pokwitania), w tym także cudzoziemki pracujące w Arabii Saudyjskiej na kierowniczych stanowiskach w korporacjach czy przyjezdne dziennikarki, noszą abaje.

Dlaczego w czarnym kolorze, który pochłania ciepło, skoro to najgorętszy obszar kuli ziemskiej? Wyjaśnień jest mnóstwo, a wszystkie opierają się na domysłach: bo czarny kolor jest nieatrakcyjny dla mężczyzn albo z powodu wzmianki w świętych tekstach muzułmańskich, że kobiety w czasach proroka Mahometa nosiły się na czarno i przypominały wrony. Żadne prawo nie określa koloru abai. Nie ma też żadnego formalnego przepisu, który nakazywałby jej noszenie. Pewna starsza Saudyjka opowiadała mi, że 40 lat temu obyczaje w sprawach ubioru nie były w królestwie zunifikowane i różniły się w zależności od regionu, klasy społecznej, rodu, plemienia. Monarchia była wtedy młodym państwem – powstała w 1932 r., cieszyła się nowym bogactwem związanym z ropą naftową, ale wciąż była mozaiką różnych arabskich społeczności, od plemion z głębi pustyni, ściśle kultywujących dawne tradycje, po kosmopolityczne miasta na wybrzeżu. Wprawdzie wszędzie wyznawano islam w jego postaci szczególnie konserwatywnej i ogarniającej wszystkie sfery życia, lecz wyrażało się to w różnych miejscach rozmaicie.

Jak wspominają starsze kobiety, w pewnych rejonach Arabii Saudyjskiej nie było niczym szokującym mieć na sobie krótką, swobodną abaję albo ubrać się skromnie, jednak w ogóle bez wierzchniej, okrywającej szaty. – Większość z nas wychodziła bez zasłony na twarz – wspomina 70-letnia lekarka pediatra z Rijadu. – Usiąść w restauracji z mężczyzną, który nie był twoim mężem? Żaden problem, póki oboje zachowywaliście się przyzwoicie. A potem nastąpiła zdecydowana zmiana.

Skręt konserwatywny

Dokładnie w latach 80. XX w., gdy na całym Bliskim Wschodzie rodziły się i nabierały siły konserwatywne prądy w islamie. Rząd saudyjski, którego autorytetowi owe ruchy zagrażały, wykorzystał policję religijną do ogólnokrajowej rozprawy z wszelkimi objawami nieprawomyślności i narzucił Saudyjczykom szariat w najbardziej wstecznej i sztywnej postaci. Zmieniono programy szkolne. Uciszono muzykę jako zjawisko niemuzułmańskie. Pary chodzące ulicą czy jadące samochodem musiały na żądanie okazywać akt ślubu.

A najważniejszym elementem tej konserwatywnej kampanii była krytyka kobiet: za uleganie zachodnim wpływom, za pokazywanie się poza domem bez męskiego opiekuna, za mówienie uwodzicielskim głosem, za uwłaczanie boskiej czci przez nieosłanianie całego ciała czernią. Muzułmanie używają arabskiego słowa awra na określenie tych części ciała, których nie należy pokazywać publicznie, jeśli jest się osobą dbającą o szacunek innych. Każde społeczeństwo na świecie ma własną wersję awra, ale w Arabii Saudyjskiej w ostatnich dekadach za awra uznano nie tylko kobiece włosy, jak to jest w większości muzułmańskich krajów, lecz także kobiece łydki, ręce oraz – to w zależności od sytuacji – także twarz.

Czy nikab odbiera człowieczeństwo?

Siedziałam kiedyś przy stole z trzema feministkami z Rijadu zażarcie dyskutującymi o nikabie, czyli czarnej zasłonie na twarz. Jedna z nich twierdziła, że każda współczesna kobieta, która „decyduje się” zakryć twarz, czyni tak jedynie wskutek presji wywieranej na nią przez oparte na ucisku społeczeństwo („To NIGDY nie jest prawdziwy wybór! Noszenie nikabu odczłowiecza!”. „Jak możesz coś takiego nawet MÓWIĆ?”, „TO NIGDY NIE JEST WYBÓR”).

Najtrafniejsze wyjaśnienie w sprawie zasłaniania twarzy usłyszałam od Noof Hassan. Pewnego dnia byłam z nią w pracy, a ona zauważyła, że obserwuję ją, jak zręcznie manewruje chustą, wychodząc z obszaru fabryki przeznaczonego tylko dla kobiet, i wracając tam. Zasłona na twarz, zasłona z twarzy i z powrotem. Noof zerknęła na mnie i powiedziała: – Dla nas nie ma w tym nic dziwnego. Społeczeństwo saudyjskie pod wieloma względami nadal jest plemienne. Kobiety i mężczyźni wciąż mają wrażenie, że otoczenie ich obserwuje, snuje domysły o ich normach rodzinnych, ocenia. Słowem dajut określa się mężczyznę, który nie dba o cześć żony i innych kobiet należących do jego rodziny, poprzez okazywanie stosownej zazdrości o nie. To skrajnie deprecjonująca etykieta. Bardzo złagodzone odpowiedniki tego określenia to „mięczak” czy „oferma”.

- Problem polega na tym, co sobie myślą. O to właśnie chodzi – mówi Noof, siedząca obok męża w toyocie. Sami dodaje: – Gdy idziemy na zakupy czy dokądkolwiek, czuję, że ludzie na nią patrzą. – Gapią się. Nie tylko patrzą, ale się gapią – uściśla Noof.

Niepokojące dla Samiego są zwłaszcza spojrzenia mężczyzn. – Mówię wtedy: „Noof, proszę, zakryj twarz”. Niech jej nie widzi – tłumaczy.

Zastanawiam się nad słowami proroka Mahometa, że mężczyźni sami powinni odwracać się od pokusy i unikać okazywania braku szacunku.

- Tak – mówi Noof – czasami tłumaczę Samiemu: „Ten facet sam musi przestać patrzeć, przecież tak nakazuje nasza religia. Dlaczego mam się zasłaniać?”.

Sami nic nie mówi, skupia się na prowadzeniu auta. Jest dyrektorem finansowym. Nosi okulary w czarnej oprawce, ma przystrzyżoną brodę i łagodną twarz. – Odpowiadam wtedy: „Może i ten człowiek jest muzułmaninem, ale nie praktykuje islamu właściwie” – wyjaśnia w końcu. Ten mężczyzna myśli sobie: „Skoro nie zasłania twarzy, to pewnie lubi, żeby ludzie patrzyli na jej twarz”. Tak właśnie ludzie myślą.

Odpowiadam na to, że w niektórych społeczeństwach mąż, gdy nie podoba mu się sposób, w jaki inny mężczyzna patrzy na jego żonę, może zagrozić tamtemu, że wybije mu zęby.

Sami kręci głową. – Gdybym miał tak robić, musiałbym wdawać się w bijatyki codziennie – mówi z uśmiechem.

Noof chichocze. – Za dużo zachodu – odpowiada, schowana za czarną chustą. – Spróbuj, wszystko przez nią widać. Mam na sobie chustę tarha i teraz próbuję się nią owinąć tak, jak robi to Noof: Ciasno dwa razy wokół głowy, a pozostałą długością zasłaniam twarz. Materiał jest rzadko tkany, właśnie po to, by był prześwitujący; świat jest przez nią przyciemniony, ale widoczny. W oddali majaczy oświetlona galeria handlowa.

Poczuć nowocześność

Miejska galeria handlowa w Arabii Saudyjskiej to wielka scena, na której rozgrywają się równocześnie dziesiątki drobnych spektakli charakterystycznych dla współczesności tego kraju. Młode kobiety oglądają wystawy, rozmawiając przez komórki, zręcznie przez nikaby liżąc lody i sącząc przez słomki napoje. Pakistańscy i filipińscy kierowcy czekając na panie, które wożą, drzemią na parkingach lub rozmawiają przez Skype’a z rodzinami na drugim końcu świata (– W jaki sposób ci kierowcy rozpoznają, która spowita w czerń kobieta jest ich chlebodawczynią? – zapytałam raz znajomą Saudyjkę. – Po butach i torebce – odparła).

W chłodnych, klimatyzowanych wnętrzach galerii są place zabaw, sklepy z meblami czy okularami, klub fitness i supermarkety. Zawsze pełno tu kobiet. Po chwili łapię się na tym, że przyglądam się butom i torebkom przechodzących pań, zastanawiając się, które należą do jakiejś mojej znajomej: emerytowanej lekarki, graficzki-projektantki, biznesmenki, profesor socjologii, prawniczki, która gra w koszykówkę trzy razy w tygodniu i ma 1,80 m wzrostu.

Ta prawniczka, 30-letnia Aljawharah Fallatah, grywa w salach tylko dla kobiet w szkołach dla dziewcząt lub klubach fitnessu. A dlaczego nie na boiskach pod gołym niebem? Bo tam chodzą młodzi mężczyźni, a w koszykówkę w abai gra się niewygodnie. – Ważne jest co innego – uświadamia mi Fallatah któregoś dnia po treningu. – W tym kraju jeszcze we wczesnych latach 60. XX w. dziewczęta nie mogły iść do szkoły. Dopiero od dekady wolno im studiować prawo. Trzy lata temu pierwsza kobieta uzyskała prawo do praktyki adwokackiej, a nie tylko udzielania porad. Dzisiaj wśród studentów uczelni wyższych królestwa dziewczęta stanowią więcej niż połowę. Gdy w roku 2005 król Abd Allah uruchomił program zagranicznych stypendiów, wśród pierwszych stypendystów znalazły się też kobiety. W 2014 r. ponad 35 tys. Saudyjek studiowało za granicą, ponad połowa z nich w USA.

W obronie kobiet

Fallatah występuje przed sądami. Nie można jednak mówić o równouprawnieniu kobiet w życiu zawodowym. Dobrze wykształcone Saudyjki narzekają na trudności ze znalezieniem pracy i są sfrustrowane przeszkodami, na jakie napotykają w społeczeństwie, które wciąż nie jest przyzwyczajone do akceptowania kobiet na wysokich stanowiskach. Trzeba przyznać, że takie skargi znamy także z innych krajów, o dłuższych niż w Arabii Saudyjskiej tradycjach aktywności zawodowej kobiet. – Postęp w ostatnich 10 latach jest u nas szybszy niż w USA przez sto lat – mówi Nailah Attar, współzałożycielka organizacji Baladi, której nazwa oznacza „mój kraj”. – Zmieniamy się bardzo szybko. Wydaje mi się nawet, że powinniśmy trochę zwolnić, żeby ludzie mieli czas się do tego przyzwyczaić.

Baladi powstała pięć lat temu. Attar wraz z innymi wykształconymi kobietami naukowcami założyły ją, aby przekonywać Saudyjki do korzystania z czynnego prawa wyborczego i kandydowania na urzędy obieralne. Jedną z przeszkód jest niechęć tradycjonalistów, ale równie ważna jest obojętność kobiet, nawet tych ambitnych. W 2005 r. po raz pierwszy od półwiecza głosowali w Arabii Saudyjskiej mężczyźni; wybierano wówczas przedstawicieli do rad miejskich, którzy nie mają żadnej władzy. Królestwo Arabii Saudyjskiej nie jest monarchią konstytucyjną. Nie ma premiera ani parlamentu. Absolutna władza pozostaje w rękach rodziny Saudów, od których nazwę wzięło państwo.

- Znajdujemy się częściowo w XXI, a częściowo w XIX w. Wyobraź sobie europejskie średniowiecze i Kościół katolicki – mówi mi z rezygnacją mieszkanka Rijadu, która spędziła kilka lat za granicą. Chodzi jej o to, że w Arabii Saudyjskiej dogmatyczni przywódcy religijni ni dynastia królewska nadal rządzą wspólnie. To coś niemal nie do wyobrażenia dla ludzi z krajów neutralnych światopoglądowo. Obraza islamu albo działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa jest przestępstwem karanym więzieniem, chłostą lub śmiercią. A przecież obie kategorie są elastyczne, da się do nich zaliczyć prowadzenie bloga, udzielanie w mediach społecznościowych czy też obrona osoby oskarżonej o takie czyny. Wyroki śmierci wykonuje się publicznie, przez ścięcie. Instytucja, której podlega policja muzułmańska (działająca równolegle z policją państwową i mogąca udzielać pouczeń, nagan i zatrzymywać podejrzanych) nosi nazwę Komitetu Krzewienia Cnót i Zapobiegania Występkowi.

Jedno kino na cały kraj

Istnieje głęboko zakorzenione przekonanie, że w społeczeństwie da się panować nad cnotami i występkami za pomocą oddzielenia od siebie mężczyzn i kobiet i że mężczyźni są z natury lubieżni, zaś kobiety uwodzicielskie. A zatem dobry muzułmanin musi nieustannie uważać, by unikać bliższego kontaktu z płcią przeciwną. Wynikają z niego niezliczone ograniczenia zdumiewające dla postronnego obserwatora. Kobiety nie mają wstępu na hotelowy basen, ewentualnie są wyznaczone godziny korzystania z niego tylko dla pań. Dlaczego? Bo mężczyźni mogliby zobaczyć pod wodą kształty kobiet. Dlaczego w większości sklepów odzieżowych nie ma przymierzalni? Bo kobieta nie może się rozebrać, gdy sprzedawca (mężczyzna) stoi za drzwiami. Dlaczego w Arabii Saudyjskiej jest tylko jedno kino, IMAX w muzeum nauki? Bo w ramach konserwatywnej rewolucji w latach 80. władze zamknęły wszystkie kina.Zachodnie filmy są przecież niemoralne, a ponadto po ciemku mężczyźni i kobiety mogliby się łatwiej spotykać.

A ten słynny zakaz prowadzenia samochodów? Temat ten wśród saudyjskich kobiet ni dziewcząt wywołuje ciekawe, powtarzające się reakcje. Najpierw panie mówią, że bez wątpienia Saudyjki prędzej czy później będą prowadziły samochody, niezależnie od tego, że zakaz prowadzenia przez kobiety daje dochód dużemu działowi gospodarki: taksówkom, prywatnym szoferom, agencjom ściągającym zawodowych kierowców z zagranicy. Niektóre kobiety już prowadzą – na pustyni albo tam, gdzie nikt nie zwraca uwagi. Na szosie z Arabii Saudyjskiej
do Bahrajnu na wschodzie półwyspu często widzi się na granicy, jak mężowie lub kierowcy zamieniają się na miejsca z pasażerkami, aby panie mogły poprowadzić.

Druga reakcja to chłodna analiza argumentów przeciwników dawania praw jazdy kobietom. Twierdzenie, że nie nadają się one na kierowców, bo powodowałyby wypadki, to bzdura. Śmiertelność na saudyjskich autostradach jest ogromna. Że kobiety zdradzałyby mężów i porzucały rodziny, gdyby mogły wyjechać z domu? Większość kobiet, z którymi rozmawiałam, twierdzi, że tego typu argumentów używają już tylko najbardziej wsteczni szejkowie. Sam król Abd Allah nawoływał kobiety do aktywności zawodowej, przypominają moje rozmówczynie. Jak mamy pracować, jeśli inni muszą nas dowozić do pracy?

Poważny niepokój wywołują jednak – zgodnie twierdzą kobiety i mężczyźni, z którymi rozmawiałam – sami kierowcy. Pierwsza kobieta, która uzyska prawo jazdy i będzie prowadziła sama, znajdzie się na łasce i niełasce nieżyczliwych mężczyzn kierowców. – Rozmawiałam o tym z moimi pracownicami w fabryce – mówi mi Noof. – Jedna opowiadała, że jej brat oświadczył: „Jeśli zobaczę kobietę za kierownicą, zatrzymam ją i każę jej wysiadać”.

Kobieca rada

Kobiety mianowane do szury, królewskiej Rady Konsultacyjnej, zaprzysiężone zostały w lutym 2013 r. Jedne miały twarze zasłonięte nikabem lub chustą, inne nie. Ich miejsca w wielkiej sali rady są obok miejsc mężczyzn. – My, kobiety, siedzimy wszystkie obok siebie, to prawda – przyznaje Thoraya Obaid, była szefowa Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych i zastępca sekretarza generalnego ONZ – ale nie jesteśmy oddzielone żadną ścianą czy przepierzeniem. I weszłyśmy do rady. Obaid 35 lat przepracowała w ONZ, ale nie jest jedyną członkinią Szury o dużym dorobku zawodowym i zagranicznym wykształceniu.

– Na 30 z nas 27 ma doktoraty. Dwie to księżniczki o dużych zasługach w działalności społecznej.

To znaczy, że król chciał mieć w radzie kobiety o znaczącej pozycji. W prywatnych rozmowach często daje się słyszeć gniew na rodzinę królewską. Położyła ona bowiem rękę na naftowym bogactwie kraju i korzysta z aparatu przemocy państwa do uciszania wszelkich apeli o demokratyzację, będąc stałym obiektem krytyki ze strony międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka. Mimo to każda wzmianka o królu Abd Allahu wywołuje ciepły uśmiech na twarzach kobiet.

Al-Ahmadi została mianowana do Szury. Ona i jej koleżanki przyzwyczaiły się już do ciągłych ataków, że kobiety w Radzie Konsultacyjnej to piąta kolumna Zachodu, wysłanniczki diabła i tak dalej. Fala krytyki wznosi się za każdym razem, gdy odgrzewany jest spór o prawa jazdy dla kobiet. Al-Ahmadi jest za, ale podobnie jak Noof i wiele innych Saudyjek powtarza, że niezdrowe zainteresowanie Zachodu tą sprawą budzi w kraju niepotrzebny sprzeciw. – Khalas – mówi Al-Ahmadi – Dosyć. Sprawa została upolityczniona. Często spotykam się z kobietami, które tłumaczą: „Myślisz, że zależy nam na prawie jazdy? To nie jest nasz najważniejszy cel!”.

Cel arabskich kobiet

Zapytajcie kobiety z dowolnego kraju, jaki jest ich Najważniejszy Cel, a odpowiedzi będą bardzo różne. Podobnie jest w Arabii Saudyjskiej. Słyszę i czytam, że kobiety walczą z nadmierną liczbą rozwodów i prawem rozwodowym (według którego opieka nad dziećmi z wyjątkiem bardzo małych przyznawana jest automatycznie ojcom); z prawem dotyczącym obywatelstwa, które nierówno traktuje mężczyzn i kobiety (cudzoziemska żona Saudyjczyka otrzymuje obywatelstwo kraju bez trudu, w przypadku cudzoziemskiego męża Saudyjki jest to praktycznie niemożliwe); a także z prawem pracy (niższe wynagrodzenia i dłuższy czas pracy dla kobiet).

Szczególnie wiele żółci wylewają kobiety na obowiązek życia pod formalną opieką mężczyzny. Teoretycznie zgoda opiekuna prawnego, żeby kobieta mogła się zatrudnić, zostać przyjęta do lekarza czy zapisać się na uniwersytet, nie jest konieczna. W Arabii Saudyjskiej formalne prawa często ustępują przed tradycją, rozmaitymi interpretacjami szariatu lub po prostu lękiem przed niechęcią rodziny. I, jak twierdzą kobiety, wielu mężczyzn wykorzystuje swoją pozycję opiekuna prawnego do tego, by kobiety karać, manipulować nimi, mieć nad nimi władzę.

Przeszkody są poważne, ale dadzą się pokonać. Trzeba się tylko umiejętnie poruszać w labiryncie stworzonym przez silne splątanie religii, rodzinnego honoru i władzy państwa.

Kiedy za kółko?

Pięć lat. Tyle zdaniem Noof minie, nim Saudyjki będą się mogły ubiegać o prawo jazdy. Chociaż prowadzenie samochodu nie jest czymś, na czym by jej bardzo zależało. Nie jest szczególnie zainteresowana nauką jazdy. Zakaz jest idiotyczny z punktu widzenia pracujących kobiet, które starają się żyć nowocześnie, łącząc to z wiarą religijną i tożsamością narodową. Nawet saudyjskie autorytety religijne przyznają, że w świętych tekstach nie ma podstaw do tego zakazu. Noof i Sami zatrudniają do spółki z krewnymi jednego kierowcę; płacą mu tysiąc dolarów miesięcznie. Wielu rodzin nie stać na taki wydatek.

Ale jak wiele innych kobiet, z którymi rozmawiałam, Noof twierdzi, że z ulgą przyjęła fakt, iż król Abd Allah nigdy nie użył swojej władzy, by nakazać wydawanie praw jazdy kobietom, a jego brat i następca, Salman ibn Abd al-Aziz, na razie też nie ma takiego zamiaru. – Krok po kroku – mówi Noof. Podobają jej się pewne rozwiązania pośrednie, o jakich się dyskutuje, np. wydawanie praw jazdy tylko starszym mężatkom. Gorącogłowi młodzi kierowcy wstydziliby się napastować matronę za kierownicą. – Kiedyś do tego dojdzie, jestem pewna – mówi. – Ale gdyby od jutra pozwolić prowadzić wszystkim kobietom, zrobiłby się bałagan. A tego w Arabii Saudyjskiej kobiety życzyłyby sobie najmniej.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama