W tym artykule:

  1. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma
  2. Wielkie idee i nadzieje
  3. Auroville pół wieku później
  4. Trafić na swoich
Reklama

Piosenka „Imagine” Johna Lennona mogłaby być hymnem Auroville. Brak wojen, państw i pokój. Właśnie tak kilkadziesiąt lat temu wyobrażano sobie utopijną społeczność.

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma

Poszukiwanie utopii, czyli idealnego ustroju politycznego towarzyszy ludziom od tysięcy lat. Jako jeden z pierwszych pisał o tym Platon w swoim dziele „Państwo”. Od tamtej pory rozumienie utopii wielokrotnie się zmieniało.

W latach 60. ubiegłego wieku niezadowolenie można było odczuć na wielu szerokościach geograficznych. Starsi nadal pamiętali widmo wojny, a kolejne zmiany ustrojowe na świecie niekoniecznie napawały optymizmem i poczuciem bezpieczeństwa. Młodsi z kolei buntowali się przeciwko porządkowi życia. Rodzina, wiara, edukacja – wszystkie te wartości zaczęły być wówczas mocno podważane. To właśnie w drugiej połowie lat 60. za oceanem narodził się kolorowy ruch hippisowski. Coraz częściej do głosu dochodzili też wyznawcy wschodnich religii i filozofii.

W tym samym czasie Mirra Alfassa nazywana później Matką, razem ze Śri Aurobindo doświadczała kolejnych stopni duchowego wtajemniczenia i jedności ze światem. Po śmierci jogina Francuzka rozpoczęła realizację projektu swojego życia, będącego jednocześnie spuścizną po jej towarzyszu. Miasto Auroville miało być odpowiedzią na potrzeby coraz bardziej zagubionych i sfrustrowanych ludzi. Matka z łatwością zjednywała sobie przyjaciół i wyznawców. Osoby, które miały okazję ją poznać, wspominają to jako przełomowe wydarzenie w swoim życiu. To w troskliwym spojrzeniu kilkudziesięcioletniej kobiety mieli wreszcie znaleźć spokój i zrozumienie.

Wielkie idee i nadzieje

Auroville oficjalnie założono 28 lutego 1968 r. na południu Indii w pobliżu miasta Pondicherry. Wokół samotnie rosnącego drzewa na jałowej ziemi zgromadziło się kilka tysięcy ludzi z całego świata. Przedstawiciele ponad 120 państw przywieźli ze sobą garści ziemi z ojczyzn. Prestiż ceremonii podkreśliła obecność urzędników międzynarodowych organizacji oraz dyplomatów, w tym Romualda Spasowskiego, ówczesnego ambasadora Polski w Indiach.

Zgodnie z wizją Matki w Auroville miało zamieszkać 50 tys. ludzi. Na przełomie lat 60. i 70. wydawało się to co najmniej nierealne z bardzo prostego powodu. Potencjalni mieszkańcy nie mieli gdzie mieszkać. Pionierzy sami stawiali swoje prowizoryczne domy. Początkowo ziemia nie była urodzajna, a pierwsze sukcesywne uprawy były okupione ogromnym wysiłkiem społeczności.

Takie warunki nie odstraszały jednak poszukujących prawdy. Z roku na rok do Auroville zaczęło przyjeżdżać coraz więcej osób. Każdy musiał dostosować się do panujących zasad, ale miał przestrzeń na realizowanie siebie. Miejscowe dzieci nie chodziły do szkoły, a przynajmniej nie do takiej, jakie funkcjonują, chociażby w Europie.

Niedługo po śmierci Mirry w 1973 r. w utopijnej społeczności zagościł chaos. Pojawiły się konflikty, a nawet rękoczyny. Jednym razem Europejczycy kłócili się z Hindusami, innym obywatele Auroville z SAS. Choć to wbrew ideom Matki, niektóre spory nieoficjalnie dotyczyły władzy i pieniędzy. Rozstrzygnięto je dopiero na drodze sądowej. 5 września 1988 r. Auroville stało się własnością Indii.

Auroville pół wieku później

W 2018 r. Auroville świętowało swoje 50-lecie. Wtedy też światowe media na chwilę przypomniały sobie o zapomnianym eksperymencie z Indii. Zapomnianym, ale nie przez wszystkich. Pół wieku później ludzie na całym świecie wciąż szukają harmonii i spokoju. Mimo że dziś mamy inne zmartwienia niż kilkadziesiąt lat temu, to dla 2 814 osób (dane z 2018 r.) Auroville wydaje się uniwersalnym antidotum. W rzeczywistości miasto zamieszkuje więcej ludzi, jednak uzyskanie statusu obywatela nie jest proste. Cały proces trwa około roku. W tym czasie kandydaci muszą między innymi wykazać się wiedzą o Auroviile. Są to fakty historyczne, ale też założenia filozoficzne. Największą grupę mieszkańców stanowią wolontariusze.

Do utopijnego miasta najchętniej przyjeżdżają Hindusi i Europejczycy. Co ich przyciąga? Ciekawość i wspólne wartości, w tym życie w duchu eko i zero waste. W Auroville nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale społeczności nie można odmówić tego, że żyje organicznie. Przejawia się to chociażby w licznych projektach. Ich autorzy propagują zrównoważone rozwiązania między innymi w architekturze czy modzie.

Przeprowadzka lub wizyta w mieście przyszłości wiąże się nie tylko z przejściem na dietę wegańską, ale też z rezygnacją z papierosów i alkoholu. Używki są w Auroville zabronione. Wskazana jest za to medytacja. Najlepiej w Matrimandirze, czyli Świątyni Matki, która na pierwszy rzut oka przypomina ogromną złotą piłkę do golfa.

Pieniędzy w Auroville miało nie być, a są. Co prawda w sklepie nie ma cen, ale żeby nabyć cokolwiek, najpierw trzeba kupić abonament. Sam pobyt w mieście również nie jest tani i pozwolić na niego mogą sobie głównie zamożni Europejczycy. Już to wyklucza tysiące osób ciekawych Auroville. Na miejscu także czuć podziały. Przybysze z Europy trzymają się w swoim gronie i nierzadko izolują od miejscowych Tamilów. Takie zachowania są pożywką dla krytyków utopijnej społeczności.

Reklama

Trafić na swoich

Niepodważalnym sukcesem Auroville jest to, że mimo wszystko istnieje już od ponad 50 lat. A że nie wszystkie idee udało się zrealizować? Historia pokazała, że pojęcie utopii ewoluuje. Auroville też się zmienia, tyle że na swoich, wyjątkowych zasadach. Dopóki tak będzie, uduchowieni ludzie z całego świata będą przeznaczali swoje oszczędności na choćby kilkutygodniowy pobyt w gronie osób, które myślą i czują podobnie do nich.

Reklama
Reklama
Reklama