Reklama

W tym artykule:

  1. Gdzie żyje lud Badjao?
  2. Polka nakręciła film o „ludziach-rybach”
Reklama

Dziecko pośrodku morza. Czy to możliwe, że chłopiec siedzi w tej łupince zupełnie sam? Drobny chłopiec spokojnie wypatrywał bąbli powietrza na wodzie. Dorosły w tym czasie nurkował. – Poznałam Badjao, plemię morskich nomadów z Borneo, i dość szybko zorientowałam się, że mam historię, którą trzeba opowiedzieć. Dlaczego? Bo oni, a przynajmniej ich styl życia, za chwilę przestaną istnieć – opowiada Eliza Kubarska, reżyserka filmu Badjao. Duchy z morza (Walking Under Water).

Życie tej społeczności od zawsze związane było z morzem. Każdy noworodek wrzucany był do niego i wyławiany pewnymi dłońmi ojca. Tak zawiązywała się więź z żywiołem, który sprzyjał i karmił. Ci mistrzowie freedivingu do perfekcji opanowali sztukę schodzenia pod wodę bez specjalistycznego sprzętu. Do nurkowania na dużych głębokościach nie potrzebują butli z powietrzem, wystarcza im zwykła rurka dostarczająca je przy pomocy kompresora. Potrafią wiele minut chodzić po dnie z kuszą lub włócznią w poszukiwaniu ryb.

Gdzie żyje lud Badjao?

Od stuleci Badjao zamieszkują spory obszar ciepłych mórz Sulu i Celebes, tak zwany „koralowy trójkąt”. Żyją w rodzinnych klanach, nie przynależą do żadnego z państw, a więc nie mają dokumentów. Na terenach Malezji, gdzie żyli, jeszcze zanim powstała jako państwo, często traktuje się ich jako nielegalnych imigrantów. Nie kształcą się – nie potrafią nawet czytać. Mieszkają w chatach zbudowanych na palach i łodziach, polując na ryby i zbierając owoce morza. Są samowystarczalni.

Bezbłędnie kluczą sobie tylko znanymi drogami pośród morskiego archipelagu pomiędzy Filipinami a wyspą Borneo, Malezją i Indonezją. Ale ci wolni ludzie i morscy nomadzi w dzisiejszym świecie spychani są na margines egzystencji.

Przegrywają z cywilizacją. I z turystami, bo dla nich powstają coraz to nowe kurorty. Z międzynarodowymi kompaniami, które wykupują ziemię, grodzą ją i stawiają swoje ośrodki. Biznes nie zna sentymentów. Znikają maleńkie przybrzeżne poletka, prowizoryczne domy na palach równane są z ziemią i już nigdy nie staną tam nowe.

Badjao są w stanie widzieć ostro pod wodą bez okularów. Chodzą po morskim dnie z kuszą lub włócznią, szukając ryb (Fot. H. Christoph/ullstein bild/Getty Images)

Badjao nie mają szans, konkurując z kutrami, które łowią na przemysłową skalę – oświetlając głębiny halogenami, zgarniają tony ryb w swoje sieci. Badjao nie mogą przetrwać, stosując swoje tradycyjne techniki. Dotąd żyli w zjednoczeniu z naturą. Teraz zdarza się, że polują z użyciem dynamitu, bo tylko tak z trudem są w stanie wyżywić rodzinę. Od jednego wybuchu giną nie tylko ryby – na wiele lat umiera też zjawiskowa rafa. Równowaga świata Badjao została zachwiana. I oni gubią się w tym świecie.

Polka nakręciła film o „ludziach-rybach”

Film Elizy Kubarskiej nagrodzono już na warszawskim Planete+ Doc Film Festival (obecnie Docs Against Gravity), w Toronto na Hot Docs i Los Angeles na LA Film Festival.

Opowiada on historię Alexana, ostatniego nurka głębinowego, i jego 11-letniego bratanka Sariego. Mieszkają na wyspie Mabul w malezyjskiej części Borneo. Ich dom zmienia się, odkąd Mabul została odkryta przez przemysł turystyczny. Wokół niej znajduje się jedno z najpiękniejszych w świecie miejsc do nurkowania. Na lądzie wyrastają więc kolejne kurorty, coraz mniej miejsca zostaje dla Badjao.

Sari waha się – uczyć się od wuja, jak nurkować i polować na ryby czy może iść do pracy dla zagranicznego koncernu? Alexan opowiada chłopcu miejscowe legendy o ludziach, którzy mieli skrzela. – Nigdy nie stawiaj stopy na wyspie bez zapytania jej duchów o pozwolenie. I nigdy nie nurkuj bez pozwolenia duchów oceanu – tłumaczy świat Sariemu.

Reklama

Łowią i rozmawiają, chłopiec obsługuje kompresor podłączony do prymitywnego silnika pompującego powietrze do rurki. Ryb upolowanych na kuszę jest mało, kompresor szwankuje. Jaką decyzję podejmie Sari?

Reklama
Reklama
Reklama