Chcieli udowodnić, że Ziemia jest płaska i kończy się na Lampedusie. Ale zgubili drogę
Pewna para z Włoch chciała udowodnić, że Ziemia nie jest kulą a płaskim dyskiem. W tym celu sprzedali samochód i kupili łódź, aby dopłynąć do krańca świata. Niestety zgubił ich brak znajomości geografii i zasad żeglugi, a cała akcja skończyła się kwarantanną.
W tym artykule:
Choć może się wydawać, że mamy wystarczające dowody na to, iż Ziemia jest obiektem zbliżonym kształtem do kuli, to na świecie wciąż nie brakuje zwolenników teorii płaskiej Ziemi. Jak dotąd żadnemu z nich nie udało się jednak uzyskać jakichkolwiek dowodów na to, że jest to teoria bliska prawdy. Pewna para pochodząca z Wenecji postanowiła to zmienić i dopłynąć na kraniec Ziemi, który – jak uznali – powinien znajdować się na południe od Sycylii.
Ich celem była maleńka wyspa Lampedusa, która leży na Morzu Śródziemnym. Nie ma wyraźnego powodu, dla którego para uznała, że właśnie ta wyspa stanowi krawędź naszego świata – podaje IFLScicence. Nawet sami podróżnicy nie potrafili, a może nie chcieli tego wyjaśnić.
Dwójka płaskoziemców określiła cel wyprawy, a następnie samochodem wyruszyła na wybrzeże. Kiedy dotarli do miejscowości Termini Imerese sprzedali samochód i kupili łódź. Plan był prosty – popłynąć na południe od Sycylii i dotrzeć do Lampedusy, gdzie Ziemia ma swój kres.
Obrali kurs i ruszyli w rejs. Po kilku godzinach męczącej żeglugi, całkowicie wyczerpani dopłynęli do wyspy Ustica, leżącej ponad 300 km na północ od planowanego celu podróży. Okazało się, że zawiodły umiejętności nawigacyjne podróżnych, którzy zamiast na południe, jak planowali, popłynęli na północ.
Dwie ucieczki
Zanim zdążyli na dobre zrozumieć swój błąd i wyruszyć w podróż w przeciwnym kierunku, trafili na kwarantannę. W całych Włoszech obowiązują wciąż ostre ograniczenia związane z trwającą pandemią koronawirusa. Jednak ani wirus, ani groźba kary za naruszenie obostrzeń nie powstrzymały pary przed kolejną próbą udowodnienia prawdziwości swoich przekonań o płaskiej Ziemi.
Para uciekła z izolacji, wsiadła na łódź i rozpoczęła kolejną wyprawę. Ta również nie trwała długo, bo już po trzech godzinach żeglarzy-amatorów zatrzymała policja. Ponownie trafili na kwarantannę, skąd – po trzech dniach – ponownie uciekli.
Tym razem odnaleziono ich w domu miejscowego „mitomana” – jak określiła to policja. Mężczyzna ukrywający płaskoziemców twierdził, że jest zakażony koronawirusem, aby uniknąć aresztowania i zatrzymać gości w swoim domu. Przeprowadzono testy, które wykazały, że zarówno gospodarz, jak i goście są zdrowi.
Ostatecznie para poszukiwaczy krańca Ziemi została odesłana do domu. Czy groźna, choć momentami zabawna przygoda zmieni ich pogląd, czy też utwierdzi w przekonaniu o istnieniu spisku ukrywającego rzeczywisty kształt Ziemi – czas pokaże.
"Szalony" Mike
Para z Włoch to nie jedyni płaskoziemcy chcący udowodnić swoje racje. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych zwolenników tej teorii był Mike „Mad” Hughes, dla którego próba dojścia do prawdy – jak powtarzał – skończyła się tragedią.
„Szalony” Mike chciał poprzez samodzielny lot w kosmos udowodnić, że Ziemia jest płaska. 22 lutego 2020 roku wykonywał próbny lot w napędzanej parą rakiecie własnej konstrukcji. 64-letni inżynier-samouk i kaskader zginął, gdy w jego rakiecie nie otworzył się żaden ze spadochronów.
Mike przekonywał, że Ziemia jest płaska (użył słów ”ma kształt frisbee”), a lot w kosmos miał to potwierdzić. Już po śmierci kaskadera jego agent stwierdził, że Mike nie wierzył w ”teorię o płaskiej Ziemi”, a jedynie podpierał się nią w celu zdobycia rozgłosu.