Co to jest voodoo? Czym różni się od wodu?
Aura tajemniczości wokół synkretycznej religii afroamerykańskiej od wieków wzbudza wiele zainteresowania. Choć zarówno „voodoo", jak i „wodu" są powszechne na Haiti i kojarzą się z zombie oraz laleczkami nakłuwanymi szpilkami, pojęcia te nie są tożsame.
W tym artykule:
Co to jest voodoo? Voodoo (wudu) to czarna magia, zabobony i rytuały powstałe na marginesie popularnej religii zwanej vodou (wodu). Religia ta powstała w efekcie zmieszania wierzeń chrześcijańskich z tymi przywiezionymi ze swych ojczyzn przez afrykańskich niewolników. Kształtowała się między XVI a XIX wiekiem.
Obecna jest na Karaibach i na południu USA, zwłaszcza w Nowym Orleanie, lecz najbardziej znane jest wodu haitańskie. Na tej wyspie współistnieje i miesza się w wyznaniami chrześcijańskimi. Można spotkać się nawet z żartem, że „80% Haitańczyków to katolicy, a 120% to wyznawcy wodu”.
Granica między religią wodu a parareligijnymi praktykami voodoo bywa niejasna. Jest jednak między nimi istotna różnica. Haitańskie wodu to faktycznie religia, uznawana przez państwo za legalną. Zaś voodoo to tylko kojarzona z nią czarna magia – z tajemniczymi zaklęciami i krwawymi orgiami – której groteskowy popkulturowy wizerunek eksploatowany jest w filmach grozy i sensacyjnej literaturze.
Symbole voodoo: laleczka i żywy trup
Chyba każdy słyszał o „laleczce voodoo”. To wyobrażenie wroga, na którego sprowadzamy nieszczęścia, nakłuwając figurkę szpilkami. Nie ma ona jednak nic wspólnego z wodu. Poza tym, że w religii tej faktycznie używa się kukieł, ale na ołtarzach i cmentarzach, w całkiem innym celu: reprezentują tam duchy. „Laleczki voodoo” możemy za to spotkać nawet wśród praktykujących czarną magię okultystów w Nowym Orleanie albo gdzieś na bagnach Luizjany. Zresztą zwyczaj używania figurek ludzkich do magicznych praktyk sięga jeszcze starożytności. Znany też był w kolonialnej Francji czy Wielkiej Brytanii, gdzie łączono je z działalnością czarownic.
Z kolei wiara w istnienie zombie nie jest wprawdzie częścią religii wodu, aczkolwiek jest z nią silnie związana. Nie powstałoby przekonanie o istnieniu żywych trupów pozbawionych duszy bez woduistycznej kultury i filozofii. Jednak sprowadzenia człowieka do roli zombie podejmuje się nie kapłan wodu, lecz szaman, czarownik voodoo.
Woduiści protestują przeciw przypisywaniu im satanistycznych praktyk, czarnej magii. Niejeden mieszkaniec wyspy twierdzi też, że „ten sam ksiądz, który w niedzielę krzyczy z ambony, że wodu to diabeł, w tygodniu wybiera się do kapłana wodu”.
Postaci ze średniowiecznych manuskryptów ożyły w nowej grze wideo. To zasługa Polaków
Średniowiecze bywa niesłusznie określane wiekami ciemnymi. Przeczą temu na przykład zdobienia ówczesnych manuskryptów pełne barw i humoru. Ożywili je właśnie Polacy.Prawdziwy obraz wodu
Religia wodu pełna jest tajemnic, objawień i prawd, których można doświadczyć tylko w transie – w bezpośrednim kontakcie z tak zwanymi loa. To bóstwa (a może raczej uniwersalne moce, odpowiedzialne za zdrowie, płodność itp.) oraz duchy przodków. Jako że Stwórca, zdaniem woduistów, nie wnika szczególnie w ziemskie sprawy, loa mają duże pole do popisu. Nie są one jednak takimi duchami, jakie znamy z naszej cywilizacji zachodniej, judeochrześcijańskiej. Dla woduistów to rodzaj energii, która może przeniknąć człowieka. Ba, może nawet pochodzić z jego wnętrza i zostać w odpowiedni sposób uwolniona, jak zapewniają przybyszy z Zachodu.
Podczas religijnych ceremonii loa opanowują wiernych – opętują ich, nawiedzają, „dosiadają”, „ujeżdżają”. Nigdy nie można być pewnym, kogą posiądą i z jaką siłą. „Ujeżdżeni” wpadają w trans. Na jakiś czas – od kilku minut do nawet paru dni – oddają kontrolę nad swym ciałem. Zmienia im się mimika, głos, gestykulacja, oczy przybierają dziwny wyraz. Rozglądają się za strojem i pożywieniem charakterystycznym dla danego loa. Może to symulacja, rodzaj histerii, stan hipnozy, rozdwojenie jaźni, oszołomienie alkoholem, narkotykami i tańcem?
Naukowcy mają rozmaite wytłumaczenia i różne są też przypadki. W każdym razie w tym transie woduiści są zdolni do wręcz cyrkowych popisów. W świątynnym kręgu podnoszą niewiarygodne ciężary, gryzą szkło, bawią się rozżarzonymi węglami. Na turystach robią wrażenie zwłaszcza ofiary ze zwierząt poświęconych bóstwom loa – wyczerpanym swym działaniem, więc potrzebującym pożywki, aby odnowić siły. Rzadko kiedy turyści próbują jednak wniknąć, co kryje się za tymi rytuałami.
Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".
ŹRÓDŁA:
- Wade Davis, Wąż i tęcza, Czarne 2022
- Maya Deren, Taniec nieba i ziemi. Bogowie haitańskiego wudu, Wydawnictwo A 2000
- Zora Neale Hurston, Tell my horse: voodoo and life in Haiti and Jamaica, Harper Collins 2009
- Tadeusz Łepkowski, Haiti. Początki Państwa i Narodu, PWN 1964
- Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016