Reklama

Niektórzy nowożeńcy odpoczywają w Cabo. Inni wygrzewają się na plaży na Bahamach. Nowożeńcy z RPA, Riaan i Vasti Manser, miesiąc miodowy spędzą ściśnięci w malutkiej łodzi wiosłowej, gdzieś na rozległych wodach Pacyfiku, próbując nie zajść sobie wzajemnie za skórę.

Reklama

Podczas ostatniej podróży przez Atlantyk w 2014 roku “pokłóciliśmy się i nie rozmawialiśmy ze sobą przez dwa dni – opowiada Vasti.

- Dużą rolę w wiosłowaniu odgrywają dobre stosunki między wioślarzami – zwłaszcza na tak małej przestrzeni – dodaje Riaan.

Para postanowiła spędzić pierwsze błogie dni małżeńskiego życia na wiosłowaniu 4 tysięcy kilometrów z San Francisco do Pearl Harbor na wyspie Oahu. To ciężkie zadanie nawet dla najbardziej wprawionych żeglarzy. Ale są przygotowani podjąć to wyzwanie: Riaan był pierwszą osobą, która bez niczyjej pomocy kajakiem opłynęła Islandię i Madagaskar, a rowerem okrążyła Afrykę. Z kolei Vasti, z zawodu prawniczka, jest teraz poszukiwaczką ekstremalnych przygód. Dwa lata temu przepłynęli razem tą samą łodzią wioślarską ponad 11 tysięcy kilometrów z Maroka do Nowego Jorku – cała podróż trwała 6 miesięcy, a Vasti została pierwszą kobietą, która łodzią wioślarską przepłynęła z kontynentalnej Afryki do Ameryki Północnej.

Podróż miejscami była niebezpieczna. W pewnym momencie, tysiące kilometrów od najbliższej pomocy, Riaan został prawie wymieciony z łódki, a Vasti tymczasowo przestała widzieć na jedno oko pod wpływem oślepiającego blasku oceanu.

Oboje mają nadzieję, że kolejna podróż nie będzie tak obfitować w wydarzenia. Zmienili nazwę swojej dwuosobowej łodzi na Honeymoon (pl. miesiąc miodowy). Wydaje się zaskakująco mała jak na wyprawę przez ocean – mierzy zaledwie 6,4 m długości i 1,2 m szerokości. Ten typ łodzi raczej nie jest romantyczny, a para będzie zajęta wiosłowaniem, nawigacją i łowieniem ryb na kolację.

Bardziej tradycyjną podróż poślubną planują sobie zorganizować, kiedy dotrą na Hawaje – z surfowaniem, pieszymi wycieczkami i koniec końców plażowaniem i piciem kolorowych koktajli z parasolkami. – Uczcimy to szampanem – mówi Vasti. – Ostatnim razem zapomnieliśmy świętować, ale tym razem będziemy o tym pamiętać”!

O szczegółach nowej wyprawy rozmawialiśmy z Riaanem i Vasti w San Francisco, kilka dni przed rozpoczęciem podróży.

Co was skłoniło, by w ramach podróży poślubnej wiosłować na Hawaje?

Riaan: Wydaje mi się, że po pierwsze chodzi o uczucie spełnienia towarzyszące podróży poślubnej. Wiemy, że dotrzemy na Hawaje. Chcemy jednak, by towarzyszyło temu uczucie osiągnięcia czegoś wielkiego. Jeśli pewnego dnia usiądziemy do stołu z naszymi dziećmi i zaczniemy opowiadać o naszej podróży poślubnej – nasze dzieci na pewną będą pod wrażeniem! Za taką samą cenę moglibyśmy przecież kupić żaglówkę.

Co takiego szczególnego ma dla was wiosłowanie?

Riaan: Jest coś bardzo bardzo bardzo wyjątkowego w stawianiu stopy na lądzie, a nawet w ujrzeniu lądu po raz pierwszy, wiedząc, że dopłynęło się do niego o własnych siłach. Nie pomogły ci żadne żagle, tylko własna siła. Tak, można sobie kupić małe żaglówki, które szybko płyną. One mogą nawet wyprzedzić burzę. Jednak my musimy się z taką burzą zmierzyć. Towarzyszy temu uczucie spełnienia – ma się wrażenie, że można sobie udobruchać morze – nie wygrasz, ale udaje się odeprzeć kolejny atak.

Dlaczego po raz kolejny chcieliście wyruszyć w długą podróż – po tych wszystkich trudnościach, które was spotkały podczas wyprawy przez Atlantyk?

Vasti: Cieszyłam się z każdej minuty naszej wyprawy do Nowego Jorku. Jestem niezwykle podekscytowana kolejną wycieczką. To w końcu nasz miesiąc miodowy!

Riaan: Tata Vasti zapytał ją: „dlaczego znowu chcesz to zrobić? Po co? Wiesz, jak było poprzednim razem”. Vasti odpowiedziała: „Ile osób ma taką możliwość, żeby zrobić cos tak wyjątkowego? Jak mogłabym odmówić”? Powiedziała, że nie tak powinno wyglądać nasze życie. Kiedy otrzymujesz taki niesamowity prezent, istnieje tylko jedna właściwa reakcja. Poza tym, jak powiedziała Vasti, jeśli umrze, woli w taki sposób, niż w drodze do pracy.

Vasti: Bez niego nie zrobiłabym wielu rzeczy. Podczas naszej pierwszej wyprawy, na pierwszej konferencji prasowej, byłam pełna emocji, płakałam. Nie dlatego, że się bałam. Płakałam, bo byłam szczęśliwa, że poprosił mnie o to, bym z nim popłynęła, bym przeżyła to razem z nim.

Źródło: National Geographic News, pełna wersja artykułu znajduje się tutaj.

Tekst: Shannon Stirone


Zobacz kolejny odcinek naszego serialu "Warto spróbować" - tym razem nasza reporterka rusza na tor rowerowy!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama