Gra o K2 się nie kończy. Kontrowersje wokół osiągnięcia Nepalczyków i plany drugiego ataku szczytowego
16 stycznia dziesięciu nepalskich himalaistów wspólnie stanęło na szczycie K2, przechodząc do historii jako pierwsi, którzy zdobyli górę zimą. Ale ich dokonania nie oznaczają końca zmagań pozostałych wspinaczy pozostających na K2. Czy jeszcze w tym sezonie będziemy świadkami kolejnych przełomowych wejść?
Grupa Nepalczyków z Nirmalem Nimsem Purją i Mingmą G Sherpą na czele stanęła na szczycie K2 w sobotę 16 stycznia o godz. 17. lokalnego czasu. Po pierwszych gratulacjach w środowisku himalaistów rozgorzała dyskusja nad rzeczywistym wymiarem ich osiągnięcia. Himalaiści w trakcie wspinaczki korzystali bowiem ze wspomagania tlenem.
Jako pierwszy głos w sprawie zabrał Adam Bielecki, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięczników Gaszerbrum I (9 marca 2012) i Broad Peak (5 marca 2013). Na Twitterze napisał: „Gratulacje dla całej ekipy Nepalczyków na K2. Oby teraz bezpiecznie do bazy. Uprzedzając wszystkie pytania. Gra trwa nadal. Wiadomo było, że na K2 zimą da się wejść z tlenem. Dla mnie prawdziwe pytanie brzmi: Czy? Kiedy i komu uda się wejść na ten szczyt bez dopingu?”
Wpis polskiego himalaisty wywołał wiele kontrowersji, a na Bieleckiego wylała się fala hejtu, o czym poinformował na swoim profilu na Facebooku. Chcąc wyjaśnić sytuację jeszcze raz pogratulował Nepalczykom zdobycie K2 zimą: „Weszli razem na szczyt dając wspaniały popis siły, twardości i solidarności. Cieszy mnie to, że Nepalczycy, stojący często w cieniu celebrowanych wspinaczy z zachodu mają swoją samodzielną chwilę triumfu. (…) himalaizm nigdy nie był i nie będzie sportem rywalizacyjnym”.
Równocześnie Bielecki przyznał, że od zawsze przywiązuje dużą wagę do tego, czy wspinaczka odbywa się przy użyciu dodatkowego tlenu. Podkreślił, że wspinaczka z tlenem to „nie jego dyscyplina”. W rozmowie z mediami dodał, że wielokrotnie otrzymywał propozycję udziału w wyprawach na K2 z użyciem tlenu, ale zawsze w takich sytuacjach odmawiał.
O wiele mocniejsze słowa o „dopingu” Nepalczyków padły z ust Denisa Urubki. – Tlen to bardzo duży doping. Zasmucił mnie dziwny stosunek społeczności do tej wyprawy. Przecież w przypadku takich dyscyplin jak boks, bieganie, narciarstwo czy kolarstwo, jeśli ktoś stosuje doping, budzi to pogardę i wstręt. A w alpinizmie ludzie stosujący doping stają się bohaterami. Jestem zaskoczony, że tu przebiega to odwrotnie. Akceptuję, ale nie szanuję wspinaczy używających tlenu we współczesnym alpinizmie, jeśli mówi się o zdobyciu szczytu jako sportowym osiągnięciu – powiedział Urubko w rozmowie z Onet Sport.
– Ważne jest, aby pamiętać, że doping to „silne sztuczne substancje w celu uzyskania dodatkowej siły". Właśnie z tego względu ich stosowanie jest zabronione w sporcie (…) Nie jestem pewny, czy wszyscy Szerpowie użyli tlenu. Czekajmy na ostateczne informacje – dodał.
Jak na razie żaden z członków ekipy, która stanęła na szczycie, oficjalnie nie potwierdził, aby dokonano wejścia bez tlenu. Na udostępnionych w sieci zdjęciach i nagraniach ze szczytu widać himalaistów w maskach tlenowych.
Przeciwny traktowaniu tlenu jako „dopingu” jest Krzysztof Wielicki, który w wypowiedzi dla mediów stwierdził, że krytyka Nepalczyków jest bezzasadna. Przyznał, że on i Leszek Cichy w trakcie pierwszego zimowego wejścia na Everest także pod koniec wspomagali się tlenem. „Głosy o dopingu są przesadzone (…) Tutaj używa się tlenu, bo jest rozrzedzone powietrze. Tlen to nie doping, tylko pewne ułatwienie” - stwierdził w rozmowie z portalem Onet.
– Ja nie zamierzam deprecjonować osiągnięcia Nepalczyków. Być może tlen im pomógł, ale weszli. Niech Adam Bielecki czy Denis Urubko próbują wchodzić bez tlenu i niech udowodnią, że są lepsi. To proste. (…) Zamiast ich krytykować, inni himalaiści powinni mówić: ja teraz zrobię to lepiej. Dlatego nie rozumiem pewnych dyskusji wokół osiągnięcia Nepalczyków, są po prostu niepotrzebne – podkreślił.
Sezon się nie kończy
Sezon zimowy w himalajach trwa do końca lutego, więc wspinacze pozostający pod K2 nadal mają szansę na atak szczytowy tej zimy. Członkowie ekipy Johna Snorriego zapowiedzieli, że w najbliższym oknie pogodowym planują rozpocząć atak szczytowy bez użycia tlenu.
Ich plany może pokrzyżować akcja poszukiwawcza w Karakorum, w którą zaangażował się Snorii. Alex Goldfarb, uczestnik dwuosobowej wyprawy, która chciała zdobyć zimą Broad Peak, został uznany za zaginionego po wyprawie aklimatyzacyjnej na Pastore Peak, po której nie wrócił do bazy. Snorii postanowił wziąć udział w akcji ratunkowej Amerykanina.
W bazie K2 pozostaje też polska ekipa z Magdaleną Gorzkowską i Oswaldem Pereirą. Gorzkowska, która w ostatnich dniach była świadkiem tragicznego wypadku Hiszpana Sergio Mingote, poinformowała, że nie zamierza nadwyrężać swojego szczęścia i nie planuje kolejnych wypraw aklimatyzujących do C2 lub C3.
Polka nie rezygnuje jednak z planów zdobycia K2 w tym sezonie. W rozmowie z Dzień Dobry TVN zapowiedziała, że ma nadzieję rozpocząć wspinaczkę w ciągu najbliższych dwóch tygodni, gdy tylko pojawi się odpowiednie okno pogodowe. Gorzkowska ma nadzieję zostać pierwszą kobietą, która zdobędzie K2 zimą.
– Robię swoje. Od początku mam plan na tę górę. To, że została zdobyta, nie wpływa na moją motywację. W tym momencie czekamy na prognozy, które pokażą, że wiatry nie są silne i można wejść do góry. Spodziewam się, że do dwóch tygodni ruszymy w stronę szczytu – powiedziała.