Skradzione życia. Wstrząsająca historia dziewcząt sprzedanych w niewolę seksualną [FOTOREPORTAŻ]
Handel żywym towarem w celach seksualnych to międzynarodowa plaga, której ofiarami padają miliony dzieci. Prawdziwa skala handlu ludźmi w Indiach – oraz na całym świecie – jest nieznana. Ale w 2016 r. 4911 dziewcząt zostało wpisanych na listę ofiar handlarzy żywym towarem przez indyjskie Biuro Krajowego Rejestru Karnego. Ponad połowa z nich pochodziła z Bengalu Zachodniego, który zamieszkuje 7 proc. populacji Indii. Wiele przypadków nigdy nie zostało zgłoszonych.
- Yudhijit Bhattacharjee
W tym artykule:
- Handel ludźmi: statystyki. Który kraj jest ośrodkiem handlu ludźmi?
- Jaka jest główna przyczyna handlu ludźmi?
- Handel żywym towarem: zapobieganie i plany zwiększenia działań policji
- Dziewczynki zmuszane do prostytucji. Historia Sayedy
- Dziewczynki zmuszane do prostytucji. Historia Anjali
- Jak wygląda życie ocalałych ofiar handlu ludźmi?
- Handel ludźmi: dlaczego przestępcom udaje się uniknąć kary?
- Rodziny ofiar handlu ludźmi. Jak radzą sobie z traumą?
Handel ludźmi: statystyki. Który kraj jest ośrodkiem handlu ludźmi?
Ze wszystkich niegodziwości, które dotykają rodzaj ludzki, handel żywym towarem w celach seksualnych jest jedną z najbardziej szokujących zbrodni. Oszacowanie skali tego okrucieństwa jest niemożliwe. Oczywistym jednak jest, że handel nieletnimi w celach seksualnych to przemysł o zasięgu ogólnoświatowym wart miliardy dolarów.
Według niedawno przytoczonego badania wykonanego przez Międzynarodową Organizację Pracy w 2016 r. ponad milion dzieci padło ofiarą przemocy seksualnej. Ponieważ wykrywanie dziecięcej prostytucji jest trudne, w raporcie stwierdzono, że rzeczywista liczba jest prawdopodobnie znacznie wyższa. Najnowszy raport opublikowany przez Biuro Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości ocenił, iż liczba zgłoszonych ofiar handlu żywym towarem wzrosła z niecałych 15 tys. w 2010 r. do prawie 25 tys. w roku 2016. Te statystyki przedstawiają jedynie ułamek faktycznej liczby ofiar; większość przypadków jest niewykrywana.
– To proceder przybierający na sile – mówi prof. Louise Shelley z George Mason University, autorka książki Human Trafficking: A Global Perspective (Handel Żywym Towarem: Globalne Spojrzenie).
Plaga handlu dziećmi w celach seksualnych nie ominęła praktycznie żadnego państwa, ale niektóre zakątki świata stały się jej ośrodkami. Szczególne spustoszenie sieje ona w regionie, w którym dorastały Sayeda i Anjali – indyjskim stanie Bengal Zachodni oraz sąsiadującym z nim Bangladeszu, które niegdyś były jedną prowincją znaną jako Bengal. Rozdzielone granicą długości 2250 km, ale złączone wspólnym dziedzictwem kulturowym i językiem, te dwa obszary doświadczają tej samej tragedii tysięcy dziewcząt sprzedawanych co roku jako seksualne niewolnice.
Według indyjskiego Biura Krajowego Rejestru Karnego Bengal Zachodni odpowiada za prawie jedną czwartą z 34 908 przypadków handlu ludźmi zgłoszonych między 2010 a 2016 r. To zdumiewająco duży udział jak na stan, który zamieszkuje ok. 7 proc. populacji kraju. Sytuacja może się malować jeszcze gorzej dla Bangladeszu: jeden z szacunków rządowych sugeruje, że każdego roku 50 tys. dziewcząt jest przemycanych do Indii lub przez Indie. Przy czym liczba ta nie obejmuję dziewcząt sprzedanych na potrzeby prostytucji na terenie samego Bangladeszu.
Jaka jest główna przyczyna handlu ludźmi?
Bengal Zachodni jest zarazem celem i źródłem dziewcząt sprzedawanych na potrzeby seksbiznesu. Długa granica z Bangladeszem i 96-kilometrowy fragment przylegający do Nepalu to wiele niestrzeżonych odcinków pozwalających przemytnikom przerzucać dziewczęta. Część z nich trafia do czerwonych dzielnic Kalkuty, zamieszkiwanej przez ponad 14 mln ludzi, a część sprzedawana jest do domów publicznych w innych zakątkach Indii – Delhi, Mumbaju czy Pune – lub na Bliski Wschód. (W Indiach świadczenie usług seksualnych jest legalne, ale wiele działalności związanych z tym biznesem – takich jak np. sutenerstwo, prowadzenie domu publicznego czy zatrudnianie dzieci – już nie).
Nie jest zaskoczeniem, że główną przyczyną handlu ludźmi jest wszechobecna bieda. W rejonie, który obejmuje dystrykt South 24 Parganas, będący słabo rozwiniętym obszarem z nieutwardzonymi drogami, mizernym przemysłem oraz terenami rolnymi narażonymi na powodzie podczas sezonu monsunowego, gangi polują na dziewczęta z ubogich rodzin, wykorzystując ich ubóstwo oraz inne słabości.
– Jeśli jesteś handlarzem, musisz znaleźć dziewczynę, która przymiera głodem i zrobi wszystko, aby znaleźć pracę, lub taką, która jest zainteresowana romantyczną przygodą – mówi Tapoti Bhowmick z Sanlaap, organizacji mającej swoją siedzibę w Kalkucie, która pomaga ofiarom handlu ludźmi. Dla dziewcząt dorastających w biedzie obietnica prostych wygód czy przyjemności, takich jak telefon komórkowy czy kosmetyki, może mieć hipnotyzujące działanie – Chcą dla siebie takiego życia, jakie widują w telewizyjnych serialach – wyjaśnia.
Bhowmick twierdzi, że nastoletni chłopcy i młodzi mężczyźni pracujący dla grup przemytniczych aranżują małżeństwa i nawet żyją z dziewczętami przez jakiś czas.
– Chłopak, który wydał 20 tys. rupii, aby wciągnąć dziewczynę w zasadzkę, będzie w stanie sprzedać ją za 70 tys. rupii – mówi Bhowmick. To spory zysk – ok. 650 dolarów. Przeciętnie tyle pracownik tamtejszej fabryki zarabia w pięć miesięcy.
Handel żywym towarem: zapobieganie i plany zwiększenia działań policji
W ostatnich latach policyjne zespoły ds. przeciwdziałania handlowi ludźmi w Bengalu Zachodnim i innych miejscach zintensyfikowały wysiłki mające na celu poszukiwania i ratowanie dziewcząt sprzedanych do domów publicznych, ale przytłacza je ogrom problemu.
– Gdy znikają dzieci, musimy dopilnować, aby policja natychmiast wszczęła dochodzenie – mówi Rishi Kant, współzałożyciel Shakti Vahini, organizacji non profit, która pomogła uwolnić setki ofiar. Sanlaap oraz inne organizacje prowadzą programy resocjalizujące dziewczęta w nadziei, że uda się im powrócić do rodzin, przezwyciężyć stygmatyzację i zbudować godne życie. Jednakże, mówi Kant, rządy muszą bardziej wspomagać odbite ofiary.
– Powinny móc żyć tak jak ty czy ja – mówi. – Mieć takie same możliwości.
Obecnie skala handlu ludźmi jest tak wielka, że wymaga znacznie bardziej konkretnych i systematycznych działań organów ścigania. Być może konieczne jest powołanie państwowej agencji zajmującej się wyłącznie zwalczaniem handlu żywym towarem.
Dziewczynki zmuszane do prostytucji. Historia Sayedy
Sayeda, małoletnia ofiara handlu ludźmi, dorastająca w dwupokojowym domku w biednej okolicy, większość swojego dzieciństwa spędziła sama. Jej mama wstawała wcześnie rano, by całymi dniami sprzątać sklepy w jednej z handlowych dzielnic Khulny. Ojciec jeździł na rowerowej rikszy, wożąc pasażerów za grosze. Sayeda, nie radząca sobie w nauce zbyt dobrze, rzuciła szkołę, jeszcze zanim weszła w wiek nastoletni, mimo przestróg matki wróżącej jej kłopoty. Towarzyska i niezależna dziewczyna często się uśmiechała i łatwo zaprzyjaźniała. Najbardziej kochała taniec. Gdy rodziców nie było w domu, oglądała w telewizji układy taneczne w hinduskich i bengalskich filmach i naśladowała kroki.
Sayeda miała delikatne rysy twarzy, migdałowe oczy i była piękna. Obawiając się zainteresowania, jakie dziewczyna wzbudzała w chłopcach, rodzice wydali ją za mąż, gdy miała 13 lat. W Azji Południowej małżeństwa nieletnich, mimo iż nielegalne, są częste. Mąż, którego wybrali dziewczynie rodzice, używał wobec niej przemocy i w końcu Sayeda wróciła do domu rodzinnego. Po powrocie ubłagała matkę, aby ta pozwoliła jej zapisać się do szkoły tańca. Matka ugięła się i Sayeda zaczęła występować na weselach i innych imprezach. To wtedy dziewczyna związała się z chłopakiem, którego poznała w szkole tańca. Obiecał, że zabierze ją do Indii, gdzie jako tancerka zarobi znacznie więcej. Sayeda, wyobrażając sobie przyszłość, której wizję chłopak roztoczył, zdecydowała się z nim uciec.
W dniu kiedy Sayeda opuściła dom, chłopak, z którym uciekła, zabrał ją autobusem z Khulny do miasta nieopodal granicy z Indiami. Przybywszy na miejsce w nocy, szli lasem, aż dotarli do brzegu rzeki. Tam Sayeda spotkała inną dziewczynę, także sprowadzoną z Bangladeszu, i zaczęła robić się podejrzliwa. Skonfrontowała się ze swoim chłopakiem, a ten wyznał, że będzie pracowała w domu publicznym. Gdy zaprotestowała, powiedział: – Zabiję cię i wrzucę do rzeki.
Nawet gdyby mogła uciec, Sayeda nie wiedziała, do kogo miałaby zwrócić się po pomoc. Przedostała się na teren Indii nielegalnie i nie bardzo wyobrażała sobie pójście na policję.
– Byłam przestraszona tak bardzo, że się zgodziłam – wspomina. – Powiedziałam, że w porządku, będę pracowała jako tancerka. Ale nie będę robiła nic więcej. Chłopak sprzedał Sayedę do domu publicznego w Mahishadal na przedmieściach Haldii, dużego miasta portowego i przemysłowego w Bengalu Zachodnim, ok. 60 km na południowy zachód od Kalkuty.
Rozmawiałem z przetrzymywanymi tam kilkunastoma dziewczynami, w tym Sayedą i Anjali. Wszystkie opowiedziały podobne historie na temat swej niewoli. Przybytek płatnej miłości, w którym je przetrzymywano, znajdował się w szeregu podobnych budowli stojących wzdłuż szosy i był dwupiętrowym hotelem o nazwie Sankalpa, z 24 niewielkimi pokojami oraz dancingiem znajdujący się za restauracją. Prowadził go mężczyzna o imieniu Prasanta Bhakta. Nie udało mi się do niego dotrzeć, a jego prawnik odmówił komentarza.
Sayeda, wtedy 14-letnia ofiara handlu, sądziła, że uda jej się poprzestać na tańcach dla klientów. Ale Bhakta zgwałcił ją, momentalnie pozbawiając złudzeń. Sayeda dowiedziała się od innych dziewcząt, że to jego sposób na ocenę, ile może zażądać od klientów za seks z daną dziewczyną. Nowe nabytki, jak Sayeda – uważane za najbliższe dziewictwu – były najdroższe: kosztowały 500 rupii, ok. siedmiu dolarów.
Dziewczęta opowiadały, że Bhakta zmuszał je do picia alkoholu, aby były bardziej uległe. Sayeda sprzeciwiała się temu, ale szybko odkryła, że bycie nietrzeźwą pomaga tłumić traumę związaną z seksualnym niewolnictwem. Zaczęła więc mocno nadużywać alkoholu.
– Tak zabijałam czas – pijąc przez cały dzień – wspomina. Sayeda przebywała tam od dwóch lat, kiedy do domu publicznego trafiła 16-letnia wtedy Anjali.
Dziewczynki zmuszane do prostytucji. Historia Anjali
Anjali – ofiara handlu ludźmi – pełna wdzięku, o wysokich kościach policzkowych, chciała opuścić rodzinny dom z podobnych powodów. Jej rodzina mieszkała w slumsach w prowizorycznym budynku. Wychowana głównie przez matkę, która pracowała jako pomoc, Anjali wraz z siostrą były tak biedne, że wyrywały sobie te kilka przyborów szkolnych, na które było je stać.
Anjali rzuciła naukę przed ukończeniem 13. roku życia – co jest normą dla wielu dzieci pochodzących z biednych indyjskich rodzin. Dziewczyna zaczęła pracować w fabryce przy pakowaniu przekąsek. Z natury skryta, Anjali nie miała wielu przyjaciół. W domu jej powiernikiem było przygarnięte koźlę, które nie odstępowało dziewczyny na krok, podjadając z jej talerza podczas posiłków i gramoląc się z nią do łóżka w nocy.
W fabryce Anjali poznała młodego mężczyznę, który ją oczarował. Wiedziała, że matka rozglądała się za mężem dla niej, ale podjęła decyzję, że chce być z mężczyzną, którego polubi. Pewnego wieczoru 2016 r., podczas hinduskiego święta Durgapudźa, Anjali wymknęła się z domu i autobusem pojechała na stację kolejową, aby spotkać się ze swoim chłopakiem. Ku zaskoczeniu Anjali był z nim inny młody mężczyzna, ale wsiadła z nimi do pociągu zmierzającego do Kalkuty.
Tego wieczora rozpaczliwie poszukująca córki matka Anjali ustaliła, że dziewczyna ucieczkę zaplanowała. Już kilka dni przed zniknięciem Anjali sąsiedzi słyszeli, jak mówiła do swej kozy: „Kto się tobą zajmie, gdy mnie nie będzie?”
Anjali nie zadawała pytań. Kiedy jednak weszli do słabo oświetlonego pokoju, poczuła niepokój.
– Co to za miejsce? – zapytała. Odparli, że hotel, w którym będzie pracowała. – Pracowała jako kto? – drążyła dziewczyna, zaczynając panikować. Gdy jej wyjaśnili, że chodzi o prostytucję, zalała się łzami.
Od pierwszego dnia było dla Anjali jasne, że jakikolwiek opór był daremny. Dziewczęta paniczne bały się Bhakty. Gdy go nie słuchały, brutalnie je bił lub przypalał papierosami. Przybytek był dla nich niczym więzienie. Brama w okalającym budynek ogrodzeniu i drzwi wejściowe były zawsze zamknięte lub strzeżone. Pozwalano im opuszczać budynek jedynie o północy, na posiłek w restauracji znajdującej się z przodu hotelu, dokąd eskortowane były przez starszego strażnika. Wymyślał dla dziewcząt przezwiska i żartował z nimi, wnosząc odrobinę życzliwości do ich ponurej egzystencji.
Klienci przychodzili w dzień i w nocy, dziewczęta były gwałcone do 20 razy na dobę. Aby znieść fizyczne męki, brały środki przeciwbólowe, ale nie były w stanie uciec od emocjonalnego cierpienia.
– Czułyśmy taki wstyd – wyznała Anjali – Gdy klientami byli mężczyźni starsi od naszych ojców.
Dziewczęta były dla siebie wsparciem, zjednoczone przez traumę i codzienny koszmar rzeczywistości spowodowany handlem żywym towarem i prostytucją. Anjali, cicha i nieśmiała, nie mogła bardziej różnić się od Sayedy, która pod wpływem alkoholu stawała się tak zadziorna, że zdarzało jej się kopać klientów. Mimo tak różnych osobowości, a być może właśnie dlatego, ta dwójka zaprzyjaźniła się.
Raz na jakiś czas zdarzał się policyjny nalot, ale według dziewczyn Bhakta zawsze zdawał się wiedzieć o nim z wyprzedzeniem. Wyganiano dziewczyny tylnym wyjściem, zanim pojawiały się gliny. Jednak pewnego kwietniowego popołudnia 2017 r. policja urządziła obławę w ich domu oraz w przybytku obok. Tym razem Bhakta nie został ostrzeżony. Policja aresztowała jego oraz 12 innych osób. Uratowanych zostało 20 dziewczyn, w tym Anjali i Sayeda. Były wolne, ale jeszcze nie mogły powrócić do domów.
Jak wygląda życie ocalałych ofiar handlu ludźmi?
Ofiary handlu ludźmi, Sayeda i Anjali miały po 17 lat, gdy poznałem je w Sneha, schronisku prowadzonym przez Sanlaap w Narendrapur na przedmieściach Kalkuty. Przyjechały kilka dni wcześniej, wraz z 10 innymi dziewczętami uratowanymi z Mahishadal. Wszystkie zgodziły się ze mną spotkać. Opiekun wprowadził je do dużego nieumeblowanego pokoju, gdzie czekałem wraz z przedstawicielem organizacji Sanlaap. Wchodziły jedna za drugą, ściągając buty, milkły i przyglądały mi się uważnie. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać po bengalsku – w języku, którym posługiwałem się w domu, dorastając – dziewczęta poczuły się jeszcze bardziej swobodnie.
Sayeda była tą, która mówiła najchętniej. Miała niewymuszoną pewność siebie odróżniającą ją od innych dziewcząt. Gdy zapytałem, jak znalazła się w domu publicznym, opowiedziała mi szczerze, że została oszukana przez chłopaka, którego kochała.
– Mój chłopak obiecał, że się ze mną ożeni – powiedziała Anjali, uśmiechając się speszona. Pozostałe dziewczęta roześmiały się. Ich zachowanie zdawało się być nieprzyjemne, ale podczas dalszej rozmowy zdałem sobie sprawę, że nie tyle śmiały się z Anjali, co razem z nią. Ich historie, kiedy stały się ofiarami handlu były podobne. Im dłużej z nimi rozmawiałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z niewyobrażalnej desperacji, jakiej doświadczyły.
Kiedy powróciłem do schroniska następnego poranka, zapytałem, czy Sayeda i Anjali zechciałyby ponownie ze mną porozmawiać, jako że były najbardziej otwarte. Ich opowieści o handlu i prostytucji pozbawione były emocji, co wprawiło mnie w lekką konsternację. Nie wiedząc, jak zachęcić Sayedę do opisania tego, co czuła, gdy była wykorzystywana seksualnie, zapytałem dziewczynę, jak często zdarzało się jej płakać przez te trzy lata niewoli. Gdy tylko to powiedziałem, zdałem sobie sprawę, jak płytko i niestosownie to zabrzmiało.
– O, płakałam i płakałam. Ileż jeszcze mogłam? – odparła tak zrezygnowanym głosem, jakiego nigdy nie słyszałem z ust równie młodej osoby. Suma jej łez nie była w stanie oddać ogromu jej smutku.
Zapytałem, co będą robić po powrocie do domu. Anjali nie była pewna. Sayeda powiedziała, że spróbuje zatrudnić się w salonie piękności, w którym wcześniej pracowała. – Nie powrócę już do tańca. Postaram się zdobyć wykształcenie.
– A ja być może zacznę uczyć się tańca – odparła Anjali.
– Nie, nie idź w taniec – ostrzegła ją Sayeda. – To może skończyć się problemami.
Gdy wyszliśmy z budynku na słońce, Sayeda zapytała mnie, czy mogłaby użyć mojego telefonu, aby wyszukać zdjęcie satelitarne swojego miasta. Chciała pokazać mi okolicę, gdzie mieszkali jej rodzice, nieopodal znanego meczetu. Nie miałem takiej możliwości na swoim telefonie, ale obiecałem, że odwiedzę ją w Khulnie, kiedy już wróci do rodzinnego domu.
Handel ludźmi: dlaczego przestępcom udaje się uniknąć kary?
Pewnego popołudnia przed dwoma laty Giriraj Panda, prawnik z Haldii, który pomagał prowadzić sprawy dotyczące handlu żywym towarem, jadł lunch w ulicznej budce niedaleko siedziby sądu, kiedy nagłe zamieszanie zaburzyło typowy porządek tej czynności. Panda podniósł głowę i zobaczył pędzącego mężczyznę, którego goniło dwóch policjantów. Funkcjonariusze byli zbyt powolni.
Mężczyzna wskoczył na motocykl prowadzony przez wspólnika i uciekł. Panda, zatrudniony przez Sanlaap, aby reprezentować kobiety w sprawie przeciwko Bhakcie i innym, rozpoznał uciekiniera. Był to Bhakta właśnie. Miał się pojawić w sądzie, gdy udało mu się uwolnić od funkcjonariuszy przytrzymujących go za ręce w drodze do budynku.
„Bhakta już wcześniej był oskarżony w podobnych sprawach”, powiedział Panda. Ale jego prawnicy wywalczyli zwolnienie za kaucją. Tym razem nie zdołali go wybronić od zarzutów, więc zaryzykował brawurową ucieczkę. Siedział wtedy w więzieniu już od półtora roku.
Właścicielom domów publicznych i przemytnikom wykorzystujący nieletnich często udaje się uniknąć kary nie dlatego, że policja nie jest w stanie wyegzekwować prawa, ale dlatego, że indyjski system sądowniczy zostawia wiele otwartych dróg ucieczki. Sądy są zasypane sprawami i zaległości są tak duże, że procesy ciągną się latami. Czasami sądy nie mają wyjścia i zezwalają zatrzymanym wyjść za kaucją, gdy oskarżyciele nie wniosą zarzutów na czas, na skutek niekompetencji bądź korupcji.
Pomimo tej ponurej sytuacji nie zaniechano wysiłków mających na celu postawienie przemytników przed sądem. Jak powiedział Panda, w ciągu ostatnich sześciu lat jemu i jego współpracownikom udało się doprowadzić do skazania w kilkunastu sprawach o handel ludźmi w rejonie Haldi. Panda obiecał walczyć i udowodnić zasadność postawionych Bhakcie zarzutów, którego namierzono i aresztowano kilka tygodni po ucieczce. Sprawa jest w toku i może ciągnąć się latami. Bhakta wyszedł za kaucją na początku roku – to decyzja, do której oskarżyciele złożą apelację.
– Ponieważ przemytnicy i właściciele domów publicznych mają duże możliwości finansowe, łatwo jest im uniknąć kary – powiedział Panda. – Ale my się nie poddamy.
Rodziny ofiar handlu ludźmi. Jak radzą sobie z traumą?
Kilka miesięcy po mojej wizycie w Sneha, Sayeda zaczęła cierpieć z powodu ostrych bólów brzucha. Parę dni wcześniej miała taneczny występ w schronisku. Pracownicy Sneha natychmiast zawieźli ją do szpitala, gdzie zmarła kilka godzin później. Lekarze przypisują śmierć Sayedy niewydolności wątroby, której najprawdopodobniej nabawiła się od picia ogromnych ilości alkoholu.
W listopadzie 2018 r. pojechałem do Khulny z fotografką Smitą Sharmą, by zobaczyć się z rodziną ofiary handlu ludźmi. Matka Sayedy poprowadziła nas nieutwardzoną ścieżką do domu, w którym dziewczyna dorastała. Ojciec, drobny, wychudzony mężczyzna, przywitał się z nami anemicznie.
Kiedy matka Sayedy opowiedziała, jak bardzo jej córka lubiła śpiewać i tańczyć, pokazałem jej zdjęcie Sayedy z Anjali i innymi dziewczętami zrobione po występie tanecznym. Na zdjęciu Sayeda ma na sobie jaskrawe sari w kolorze fuksji i uśmiecha się radośnie. Matka popatrzyła na zdjęcie i po chwili zaczęła łkać.
– Moja córka miała takie proste, niewinne serce – powiedziała przez łzy. – To ją zgubiło.
Rodzice Sayedy wiedzieli, że została uprowadzona do domu publicznego, ale chcieli wiedzieć więcej na temat tego, co tam przeszła, więc puściłem im nagranie z mojej rozmowy z Sayedą. Matka pochyliła się, żeby posłuchać. Ojciec siedział na podłodze w pokoju obok, tępo patrząc w ścianę. Gdy Sayeda zaczęła opowiadać o tym, czego doświadczyła, odwrócił głowę. Nie odezwał się tego popołudnia ani słowem. Przemówił następnego dnia, kiedy wróciłem, aby pożegnać się z rodziną ofiary handlu ludźmi. Wyznał, że od śmierci Sayedy stał się chaotyczny, często omijał posiłki i kąpiele, a zamiast wozić pasażerów rikszą, siedział godzinami przy drodze, sparaliżowany cierpieniem.
– Córka była całym moim światem – powiedział. – Była wiecznie szczęśliwa i przynosiła szczęście innym, a teraz jej nie ma.
Po półtora roku spędzonym schronisku, Anjali w końcu wróciła do domu do matki w Siliguri i podjęła pracę w fabryce. Kiedy odwiedziłem ją w grudniu 2019 r., 19-letnia wówczas dziewczyna pomagała mamie w pracach domowych. Anjali powiedziała mi, że czuje się samotna. Tęskni za przyjaciółkami ze schroniska, które jak nikt inny rozumiały jej cierpienie. Kiedyś usłyszała sąsiadów rozmawiających o tym, że trudniła się nierządem. Oczywistym było, że próby zhańbienia dziewczyny przez sąsiadów pogłębiły jej izolację. Mogła udawać, że sąsiedzi nie istnieją, ale ignorować matkę, która stała się nadopiekuńcza, było trudniej. W rezultacie Anjali czuła się stłamszona.
– Mówię jej: zostań w domu, siedź z nosem w telefonie, oglądaj filmy na TikToku, jak chcesz – powiedziała jej mama. – Nawet nie waż się znowu postawić stopy na niewłaściwej drodze.
Zapytałem, co ma na myśli. Czyż Anjali nie była ofiarą? Czy to źle się zakochać?
– Tak, wiem, że się zakochała. Któż mógł przypuszczać, że ten chłopak miał tak nikczemne intencje? – powiedziała matka. – Chodzi mi o to, że jest bezbronna. Jest młoda. Z łatwością może ją zwabić kolejny chłopak, który obieca jej małżeństwo, a potem sprzeda tak jak poprzedni.
– Można mnie oszukać raz – powiedziała Anjali. – Nie więcej.
– Mówię jej, żeby nie uciekała z ukochanym. Jeśli kogoś polubisz, powiedz mi, a ja sprawdzę jego przeszłość i wydam cię za mąż.
Anjali powiedziała matce, że nie pokocha już nikogo. Wyznała mi, że to, czego naprawdę pragnie, to móc pójść gdziekolwiek i kiedykolwiek zechce. Anjali chciała skuter. Nie podobało jej się, że matka oszczędzała, aby kupić starszemu bratu motocykl.
– Będę ci kupować takie rzeczy, jak wyjdziesz za mąż – powiedziała łagodnie matka.
Anjali posłała jej ironiczny uśmiech. Pomimo irytacji zdawała sobie sprawę, że miała znacznie więcej szczęścia niż wiele ofiar handlu ludźmi, których rodziny nie chciały przyjąć z powrotem, obawiając się szykan ze strony krewnych i sąsiadów. Walka Anjali o odbudowanie jej życia była daleka od zakończenia, jednak widząc wsparcie rodziny oraz cichą determinację dziewczyny, wyjechałem pełen nadziei, że pewnego dnia znajdzie wolność, której pragnie.
Źródło: NationalGeographic.com: Stolen lives: The harrowing story of two girls sold into sexual slavery
1 z 1
Po kłótni z matką R. opuściła swój dom niedaleko Kalkuty, na stacji kolejowej poznała mężczyzn, którzy ją oszukali i zabrali do dzielnicy czerwonych latarni (PHOTOGRAPHS BY SMITA SHARMA)
Po kłótni z matką R. opuściła swój dom niedaleko Kalkuty, na stacji kolejowej poznała mężczyzn, którzy ją oszukali i zabrali do dzielnicy czerwonych latarni (PHOTOGRAPHS BY SMITA SHARMA)