Hiszpania boi się nowej epidemii. Kilkudziesięciu zakażonych gorączką Zachodniego Nilu
Już u 35 osób potwierdzono zakażenie wirusem Zachodniego Nilu, a dwoje chorych zmarło. Do zakażeń dochodzi w Hiszpanii, w rejonie Sewilli. Choroba przenoszona przez komary może wywoływać silną gorączkę i zapalenie opon mózgowych.
Szpital w Sewilli poinformował, że z powodu zakażenia wirusem w miniony czwartek zmarł 77-letni mężczyzna. Dzień później poinformowano o śmierci innej pacjentki – 85-latki. W szpitalu nadal pozostaje 23 pacjentów, u których potwierdzono wirusa Zachodniego Nilu. Siedem osób jest w stanie ciężkim i przebywa na oddziale intensywnej terapii.
Do tej pory potwierdzono 35 przypadków zakażenia wirusem. Najbardziej dotknięte wirusem Zachodniego Nilu są regiony La Puebla del Río i Coria del Río.
Dyrektor okręgu zdrowia Aljarafe, Rocío Hernández, powiedział, że to największa epidemia WNV, jaką kiedykolwiek odnotowano w Andaluzji. Taką liczbę przypadków odnotowywano wcześniej w innych krajach takich, jak Grecja czy Rumunia.
Pojawienie się kolejnego zagrożenia to cios dla Hiszpanii, która nadal boryka się z kryzysem związanym z koronawirusem. Oficjalne dane pokazują, że od początku pandemii odnotowano tam ponad 412 tys. zachorowań, a blisko 29 tys. chorych zmarło. W ostatnich dniach kraj zmaga się z nawrotem epidemii.
Moskitiery i opryski
Za przenoszenie wirusa Zachodniego Nilu odpowiadają komary. Te same owady mogą też przenosić wirus denga. Dlatego też władze regionalne Andaluzji podejmują obecnie wysiłki, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się komarów. Zorganizowano konsultacje z firmami produkującymi pestycydy i środki owadobójcze, aby zaplanować działania mające na celu wytępienie owadów.
Omawiane środki obejmą zarówno zastosowanie środków odstraszających owady, jak i ochronę mieszkańców – w regionie już nakazano zamykanie okien, instalowanie moskitier i stosowanie środków ochronnych oraz unikanie terenów, gdzie można natknąć się na skupiska komarów.
U większości osób zakażonych wirusem Zachodniego Nilu nie występują żadne objawy. Jednak jeden na pięciu zakażonych ma bóle ciała, bóle stawów, wymioty, biegunkę lub wysypkę. U 1 na 150 osób po zakażeniu rozwija się ciężka choroba.
Statystyki pokazują, że spośród osób, u których wystąpią poważne objawy, u 1 pacjenta na 10 dojdzie do powikłań związanych z ośrodkowym układem nerwowym, które mogą doprowadzić do śmierci. Mowa o zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych prowadzącym do zapalenia mózgu.
Jeśli infekcja zostanie wykryta odpowiednio wcześnie, a pacjent zostany poddany leczeniu, możliwe jest zminimalizowanie negatywnych skutków zakażenia. Gorączkę Zachodniego Nilu leczy się przy pomocy antybiotyków. Szacuje się, że śmiertelność w ciężkich przypadkach wynosi 10-20 proc.
Wirus po raz pierwszy został odkryty w prowincji Zachodniego Nilu w Ugandzie w 1937 roku, stąd też wziął swoją nazwę. Za przenoszenie wirusa odpowiadają komary głównie z gatunków Aedes japonicas, Aedes albopictus oraz Culex.