Jak pokonać dryfujące w oceanie śmieci? Jest pomysł na rozwiązanie
Jeśli chcemy oczyścić oceany z miliardów drobin dryfującego plastiku, na dryfujące śmieci należy polować w pobliżu wybrzeży - sugerują naukowcy na łamach "Environmental Research Letters".
Dryfujące w oceanach tworzywa sztuczne stanowią coraz większy problem ekologiczny. Na wodzie unoszą się strzępy torebek, nakrętki od butelek i plastikowe włókna. Do oceanów trafiają z nurtem rzek, ze ściekami i z wysypisk śmieci. Większe kawałki tworzyw sztucznych dzielą się na maleńkie fragmenty, które mogą przetrwać w wodzie setki, jeśli nie tysiące lat. Raz połknięte przez zwierzęta drobiny tworzyw sztucznych na długo trafiają do morskiej sieci pokarmowej.
Wyjątkowo ogromne skupisko takich sztucznych tworzyw - przede wszystkim mikroskopijnych kawałków plastiku (zwane Wielką Pacyficzną Plamą Śmieci) dryfuje na północy Pacyfiku. O kształcie plamy śmieci decydują oceaniczne prądy, utrzymujące plastikową drobnicę na powierzchni oceanu ponad dwa razy większej, niż powierzchnia Wysp Brytyjskich - szacują naukowcy.
Wyspa śmie(r)ci
Dryfująca plama śmieci przykuła uwagę mediów z całego świata m.in. dzięki projektowi "Ocean Cleanup", w ramach którego na oceanie rozmieszczane zostaną specjalne instalacje, które wychwycą plastik i pozwolą chociaż trochę posprzątać wodny śmietnik. W ramach projektu proponuje się system pływających barier i platform (kolektory), pozwalających skoncentrować pływające plastiki w jednym miejscu, a później je odłowić.
Rozmieszczenie kolektorów w obrębie wyłącznie Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci nie jest najskuteczniejsze - twierdzą dr Erik van Sebille i student fizyki Peter Sherman z Imperial College London. Uznają oni, że przynajmniej część kolektorów powinna się znaleźć niedaleko wybrzeży.
Naukowcy ci wykorzystali model komputerowy, by prześledzić wodne szlaki przemieszczania plastikowych śmieci. Później szukali najlepszych miejsc do rozmieszczenia kolektorów.
Jak stwierdzili, przez dziesięć lat realizacji projektu umieszczenie kolektorów w pobliżu wybrzeży, zwłaszcza w Chinach i indonezysjkich wyspach, pozwoli usunąć 31 proc. mikroplastików. Gdyby natomiast wszystkie kolektory umieścić w obrębie plamy śmieci, pozwoliłyby usunąć zaledwie 17 proc.
"Wielka Pacyficzna Plama Śmieci obejmuje wielką masę mikroplastików, ale największy ich przepływ odbywa się u wybrzeży, skąd dopiero z czasem trafiają do oceanów" - wyjaśnia Sherman. Dlatego sensowne jest odławianie plastików w morzu w pobliżu gęsto zaludnionych miast i ośrodków przemysłowych. To oznacza również, że plastiki można będzie wyłapać, zanim będą mogły wyrządzić krzywdę mieszkańcom mórz, dryfując na dużą odległość na północ Pacyfiku.
Nie stanie się to od razu, ale jest nadzieja
Naukowcy analizowali też te obszary oceanu, na których występują jednocześnie duże skupiska mikroplastików i fitoplanktonu - mikroskopijnych roślin, stanowiących podstawę sieci pokarmowej w oceanach. Duża część mikroplastików trafia do sieci pokarmowych na tych obszarach w chwili, gdy zostanie przypadkowo połknięta przez zwierzęta jedzące fitoplankton.
Dzięki modelowaniu komputerowemu okolic bogatych w fitoplankton naukowcy potwierdzili, że rozmieszczenie kolektorów blisko wybrzeży pozwoli ograniczyć skalę nakładania się plamy mikroplastików i fitoplanktonu - o 46 proc. Rozmieszczenie ich na otwartym morzu (w granicach dryfującej plamy śmieci) ograniczy nakładanie się obu plam jedynie o 14 proc.
"Trzeba posprzątać plastik z oceanów i należy tego dopiąć, zaczynając od źródła zanieczyszczenia" - mówi Sherman. - "Nie zrobimy tego w mgnieniu oka, dlatego potrzebne są tymczasowe rozwiązania, jakimi mogą być projekty oczyszczania - o ile dobrze się je zrealizuje".
Źródło: PAP
1 z 1
Screen Shot 2016-01-19 at 09
Szczątki albatrosa. Tworzywa sztuczne w żaden sposób nie wpisują się w naturalny ciąg przemiany materii. Fot. Chris Jordan (via U.S. Fish and Wildlife Service Headquarters) / CC BY 2.0