Jazda bez trzymanki - polska reporterka na tropie starożytnej gry kirgiskich pasterzy
Alpiniści przyjeżdżają tu, by zdobywać Szczyt Lenina. Podróżnicy – by wałęsać się po zapomnianych wioskach. Ja do Kirgistanu wybrałam się fotografować rozgrywki tradycyjnej gry kok-boru, co w kirgiskim oznacza „szary wilk”.
Wywodzi się ona z tradycji przeganiania wilków przez pasterzy. Później grano ciałem owcy lub kozy. Jeźdźcy nie dzielili się na drużyny. Każdy walczył sam. Zaś najsilniejszy, któremu udało się wyrwać kozę i uciec, zatrzymywał ją jako nagrodę, którą w pojedynkę zjadał. Gra ciągnęła się całymi dniami, a w walce nie było żadnych ograniczeń. Jeźdźcy okładali się batami i zrzucali z siodeł wprost pod kopyta.
Zasady, oficjalnie spisane dopiero w 1949 r., nie zmieniły się przez tysiąclecia. Właściwie wszystko jest dozwolone. Nie ma wyznaczonego boiska. Rozpędzone konie raz po raz wbiegają na skarpę, wpadając
w tłum oglądających.
Jako obserwatorka i fotografka wdrapuję się na dach traktora. Mam nadzieję, że to miejsce uchroni mnie przed stratowaniem. Ta brawura jest równie niebezpieczna co fascynująca. Trudno doszukać się tu porozumienia czy harmonii między jeźdźcem a wierzchowcem. Kirgizi prowadzą konie twardą ręką.
Najlepsze konie do kok-boru są zacięte, szybkie, zwrotne, silne, kopiące, walczące z przeciwnikiem z taką samą zapalczywością jak ci, którzy siedzą w siodłach.
Tekst i zdjęcia: Agnieszka Murak
1 z 4
Screen Shot 2016-04-01 at 14
Niebezpieczeństwo? Tutejsi wydają się nie znać takiego słowa. Za to przekonują, że doskonale znają termin „wolność”. Według Kirgizów człowiek tylko na koniu może czuć się naprawdę wolny.
Fot. Agnieszka Murak
2 z 4
Screen Shot 2016-04-01 at 14
Kiedy Kirgistan był republiką Związku Radzieckiego, Sowieci oficjalnie zabronili kor-boku. Formalnie powodem była ochrona roślinności na łąkach, ale prawdopodobnie chodziło o walkę z kirgiską tradycją.
fot. Agnieszka Murak
3 z 4
Screen Shot 2016-04-01 at 14
Gracze pędzą po tarasach zalewowych rzeki Achik-Tash. Obszar jest ogromny. Jeźdźcy w amoku nie respektują nawet tych naturalnych granic. Rozpędzone konie raz po raz wpadają na skarpę albo w tłum oglądających.
fot. Agnieszka Murak
4 z 4
Screen Shot 2016-04-01 at 14
Jeźdźcy grają do momentu, gdy jednemu z nich uda się dowieźć kozę na skarpę, gdzie wśród widowni siedzą fundatorzy nagród. Tego dnia do wygrania są dywany i filmy DVD.
fot. Agnieszka Murak