Reklama

Zgodnie z przewidywaniami ekspertów wysoki stan wody pozwolił ściągnąć kontenerowiec niemal na środek toru wodnego. W nocy niedzieli na poniedziałek przypływ osiągnął stan maksymalny. Dwie ekipy ratownicze i pracownicy administracji egipskiego kanału zdołały odblokować jedną z najważniejszych dla transport morskiego dróg wodnych (12 proc. transportu morskiego idzie przez Kanał Sueski).

Reklama

Według danych z poranka 29 marca, Suez Canal Authority 400 metrowy kontenerowiec „w 80 proc. wrócił na dawny kurs” po tym, jak jego rufa została odsunięta od brzegu o przynajmniej 100 metrów (znajdowała się w krytycznym punkcie 4 metry od brzegu). Do końca dnia statek powinien zostać ściągnięty w kierunku Port Said na północnym krańcu kanału, twierdzi SCA. Nie opuści on jednak kanału a zacumuje w jego najszerszym punkcie, czyli na Wielkim Jeziorze Gorzkim. Tam przejdzie badania techniczne konieczne do dalszej żeglugi.

Każdego dnia niedziałania kanału generowało straty rzędu 400 mln dolarów. W tych 300 statkach znajdują się dobra warte 9,6 mld dolarów. Niestety, wśród nich także 92 tys. żywych zwierząt, głównie owiec. Sęk w tym, że na takie trasy planuje się dodatkową wodę i żywność zakładając tylko 2-3 dni opóźnienia. Według danych zebranych przez agencję Bloomberga nawet 14 statków z „żywym towarem” czekać ma w kolejkach w Port Said i Port Suez (na Morzu Czerwonym) na przepłynięcie przez kanał. Większość z nich znajduje się na Morzu Śródziemnym i transportuje owce z Rumunii do Arabii Saudyjskiej. Jak czytamy w „Qatar Tribune” w statkach płynących na Bliski Wchód znajduje się 92 tys. zwierząt.

- Jeżeli to zakończy się na dwóch dniach opóźnienia, problemu nie powinno być. Te pojawiają się wraz z upływającym czasem. Skandale wybuchają okazjonalnie, jak coś dużego jak to się stanie. A tak, to po prostu +codzienny horror+ - stwierdził Peter Stevenson, CPO organizacji Compassion in World Farming, która domaga się zakazu transportu żywych zwierząt. Według Boba Bishopa, szefa amerykańskiego Livestock Exporters Association, w przypadku transportu bydła statkami zabezpiecza się dodatkową żywność i wodę na dwa-trzy dni.

Jeżeli są większe opóźnienia, paszę i wodę dostarcza się w portach, w których statki biorą paliwo. W najgorszym wypadku, gdy cumowanie nie jest możliwe, jedzenie i wodę można dostarczyć specjalna barka w procesie tzw. midstream loading. - Jak kończy się pasza, szuka się portu i kupuje tam. Na miejscu właściciela tych owiec szukałbym kraju, który jest bliżej i też potrzebuje tych zwierząt. Choć tu najbliżej byłoby zabrać je z powrotem do Rumunii – ocenił Bishop.

Reklama

Gdy w 2019 roku płynący na tej samej trasie statek częściowo zatonął w jeszcze w rumuńskim porcie , zginęło 14 tys. zwierząt. Zdołano wówczas uratować jedynie 200 owiec. do końca dnia powinno się rozładowywanie olbrzymiego korka, w którym poza gadżetami z Ali Express, kawą czy ropą naftową jest kilkadziesiąt tysięcy żywych zwierząt.

Reklama
Reklama
Reklama