"Bywałem w różnych miejscach, ale..." Fotograf w pakistańskiej demontażowni statków [WYWIAD]
To od początku był wyjątkowy projekt. Dwójka znanych raperów, fotograf poszukujący wrażeń i niesamowity pomysł: zobaczyć miejsca, gdzie nie każdy może ot tak wejść z aparatem - demontownie statków. Michał Klusek, autor okładkowego zdjęcia płyty "Widmo" zespołu Pro8l3m opowiedział nam o swojej fotograficznej przygodzie w Pakistanie.
- Błażej Grygiel
Muzycy z zespołu PRO8L3M i Michał Klusek, fotograf z agencji SHOOTME, pojechali do Gadani, miejscowości położonej niedaleko pakistańskiego miasta Karaczi, by zrealizować sesję okładkową płyty “Widmo”.. Demontażownie statków to albo silnie strzeżone zakłady przemysłowe, albo miejsca z których przepędza się dziennikarzy. Na miejscu grupa stanęła twarzą w twarz z ogromnymi statkami oraz ludźmi, którzy z odzyskanych z kadłubów i wnętrz surowców budują swój świat.
Michał Klusek: - Ruszyliśmy 29 sierpnia do Pakistanu, do Karaczi, żeby później udać się do pobliskiego Gadani. Chcieliśmy zrealizować sesję w konkretnym miejscu: stacji demontażu statków. Gdy zaczęliśmy o tym rozmawiać wybór nie był za szeroki, w grę wchodziły praktycznie trzy miejsca na świecie. Zaczęliśmy sprawdzać, jak zorganizować to logistycznie, jakie są możliwości zobaczenia takich miejsc. To nie są miejsca przyjazne obiektywom. Kilka dokumentów zostało nakręconych, przedstawiających je w nie do końca dobrym świetle. Ludzie pracują tam w bardzo trudnych warunkach.
Fot. Michał Klusek
Błażej Grygiel, National-Geographic.pl: Nie chcą wpuszczać tam fotografów?
- Dokładnie tak, gdy zacząłem się im bliżej przyglądać, stocznia w Chinach odpadła od razu ze względów na rzeczywistość polityczną. Drugie miejsce było w Bangladeszu. Napotkałem podobne problemy, ale nie został ten wątek od razu odłożony na półkę tak jak chiński. Zaczęliśmy sprawdzać jakie kontakty możemy złapać na miejscu, z fotografami, którzy już tam byli, z ludźmi, którzy mają jakieś połączenia, które umożliwiłyby nam realizację w takiej lokalizacji. Nie chcieliśmy tego robić zupełnie z partyzanta, chcieliśmy mieć jakąkolwiek kontrolę.
Fot. Michał Klusek
Po kilkutygodniowych poszukiwaniach i nawiązywaniu kontaktów, najbardziej optymistyczny okazał się Pakistan. Logistycznie także okazało się to łatwiejsze, bo Gadani jest bliżej od miasta, do którego lecimy, czyli Karaczi. Podjęliśmy decyzję, że to będzie Pakistan właśnie ze względu na logistykę i fakt by się wygodnie poruszać na miejscu.
Czy to był Twój pierwszy raz w takim miejscu? Czy robiłeś wcześniej podobne projekty?
- Byłem w różnych podobnych miejscach: między innymi na Spitzbergenie, gdzie jest opuszczone miasto. To był jednak najbardziej hardcore'owy, trudny projekt pod względem organizacyjnym, “politycznym”, ale i ze względu na rozmiary samego miejsca. Bywałem w różnych podobnych tematycznie miejscach, ale nie brałem dotąd udziału w przedsięwzięciu na taką skalę, jak to było tym razem.
Fot. Michał Klusek
Co udało Ci się tam zobaczyć, sfotografować, czego nie widziałeś w innych swoich projektach, w innych częściach świata?
- Najbardziej rzucające się w pamięć i w jakimś sensie fascynujące... „Fascynujące” nie jest może tu do końca dobrym słowem, nie wiem.... Dowiedzieliśmy się już na miejscu, że te statki demontowane są różnymi ekipami. Są grupy ludzi od mebli, od elektroniki, od innych rzeczy. Statek jest dzielony na partie, na początku są wynoszone rzeczy z wewnątrz. Po drugiej stronie plaży jest miasteczko zbudowane z resztek tego, co jego mieszkańcy wynieśli ze statków.
Fot. Michał Klusek
To są całe rodziny, biegają dzieci, ludzie mają swoje kuchnie na zewnątrz, mieszkają na resztkach. Nie spotkałem się z tym wcześniej: połączenie przemysłu, pracy, tego jak ludzie tam żyją, w jaki sposób to jest zorganizowane de facto przez nich samych bo nie są otoczeni żadną opieką. Nie wiedziałem, że to w ten sposób wygląda.
Spotkaliśmy się na miejscu z sytuacjami, w których nie byliśmy gdzieś wpuszczani ze względu na nasze bezpieczeństwo. Chciałem zrobić jakiś kadr, ale nie pozwolono nam, bo mogło by się coś stać, co obarczy odpowiedzialnością ludzi, którzy tam pracują. Spędzając kilka godzin na plaży ze statkami szukaliśmy takiej „luki”.
Fot. Michał Klusek
Gdy wróciłeś do Polski, zobaczyłeś swoje zdjęcia. W jaki sposób to wpłynęło na Twoje dalsze plany?
- Chcę tam wrócić na pewno. My to zrobiliśmy bardzo szybko: wiza, następny dzień lot, aklimatyzacja w hotelu, jadąc do Gadani nie byliśmy nawet pewni, czy to zrobimy. Chciałbym poświęcić samym pracującym tam ludziom więcej czasu. Pakistan zainteresował mnie o wiele bardziej niż wcześniej. Karaczi było kiedyś nazywane jednym z 3 najbardziej niebezpiecznych miast świata, a na miejscu spotkaliśmy niebywałą życzliwość i gościnność. To było dla mnie zaskoczenie. Zdecydowanie chciałbym tam wrócić po coś jeszcze troszkę innego. Nie ukrywam, że ten projekt jest też... Ja bardzo dawno marzyłem o tym by zrobić zdjęcie w takim obiekcie. To jest literalnie spełnianie marzeń zawodowych.
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
Fot. Michał Klusek
2019