Reklama

Bez zaświadczenia o wykonaniu szczepień dzieci nie będą miały wstępu do przedszkoli i żłobków – pomysł może wydawać się radykalny, ale według autorów projektu to skuteczna forma zabezpieczenia zdrowia dzieci. W Niemczech na przykład szczepienia są dobrowolne, ale jeśli rodzice odmówią spotkania z lekarzem w tej sprawie przed posłaniem dzieci do przedszkola będą ukarani grzywną do 2500 euro. Przedszkola mają obowiązek przekazywania władzom informacji o rodzinach odmawiających szczepienia dzieci. Dyrektorzy przedszkoli mogą odmówić przyjmowania dzieci bez dokumentu potwierdzającego szczepienia. W Australii rodzice, którzy nie zgadzają się na szczepienia z przyczyn pozamedycznych (światopogląd na przykład) tracą prawa do świadczeń wypłacanych na dzieci. W Kanadzie brak szczepień oznacza ograniczenie dostępu dzieci do szkół i przedszkoli. W Polsce na razie nie ma tak mocnych ograniczeń.

Reklama

Jeszcze niedawno w rozmowie z Focus.pl dr hab. Ewa Augustynowicz, redaktor naczelna portalu Szczepienia.info oraz kierownik Laboratorium Zakładu Badania Surowic i Szczepionek NIZP-PZH alarmowała: "Z roku na rok w Polsce lawinowo wzrasta liczba nieszczepionych dzieci. Jedną z głównych przyczyn tego zjawiska jest prawdopodobnie coraz silniejsza aktywność ruchów antyszczepionkowych, które swoje postulaty nagłaśniają w Internecie. Jaki może być tego efekt? Powrót do Polski chorób, o których już dawno zapomnieliśmy". Statystyki rzeczywiście wyglądają alarmująco - w ciągu czterech lat liczba nieszczepionych dzieci wzrosła, a wraz z nią - liczba przypadków chorób zakaźnych.

Wedle projektu "Szczepimy, bo myślimy" kryterium szczepień będą mogły ustalać samorządy. Ustawa zakłada dopisanie do prawa oświatowego ustępu, który niezależnie od kryteriów już panujących wprowadza warunek przedstawienia zaświadczenia o posiadaniu przez dziecko obowiązkowych szczepień ochronnych lub dokument poświadczający przeciwskazania co do ich wykonania.

Obecnie samorządy nie mogą stosować takich kryteriów, w niektórych miastach m.in. w Warszawie można liczyć na dodatkowe punkty przy rekrutacji za na przykład: samotne wychowanie dziecka, niepełnosprawność, wielodzietna rodzina. Wprowadzenie warunku, który de facto zamknie drzwi publicznych placówek przed nieszczepionymi to radykalne i nowe rozwiązanie.

- Co chwilę mamy doniesienia o nowych ogniskach zapalnych tej choroby (odry - przyp. red.). Uważamy, że szczepienie dzieci jest dla naszego społeczeństwa bardzo ważne. Chcemy zadbać o bezpieczeństwo dzieci oraz nas samych - tłumaczy Robert Wagner w rozmowie z Gazetą Wrocławską.

Żeby projekt trafił do Sejmu potrzeba co najmniej 100 tysięcy podpisów. Autorzy rozpoczęli akcje ich zbierania we wrześniu, wybory samorządowe mogą okazać się dobrym momentem na mobilizację aktywności obywatelskiej w tej sprawie. Strona projektu „Szczepimy, bo myślimy” na Facebooku w chwili pisania tego tekstu nie przekroczyła jeszcze 2 tysięcy obserwujących, jednak jest to dopiero początek akcji, a jej twórcy zapowiadają większą aktywność po nadchodzących wyborach.

„Projekt ustawy wraz z podpisami złożymy do Sejmu po wyborach samorządowych, gdyż nie chcemy aby ktokolwiek zarzucił nam, ze to temat do wykorzystania w kampanii - to są niezależne sprawy, które nie powinny być zależne od siebie” - piszą autorzy kampanii na swojej stronie.

Reklama

W tym miesiącu projekt o dobrowolności szczepień firmowany przez stowarzyszenie „Stop NOP” został przegłosowany pozytywnie przez posłów Sejmu, głównie głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości. Projekt zebrał wcześniej około 120 tysięcy podpisów, a na jego popularność (oprócz internetowych aktywistów) pracował między innymi Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Programu Szczepień Ochronnych Dzieci i Dorosłych złożony głównie z posłów ruchu Kukiz'15. Dwaj członkowie tego zespołu, przewodniczący Piotr Marzec oraz Robert Winnicki, wcześniej należeli do ruchu, zostali jednak usunięci z partii.

Przeczytaj projekt "Szczepimy, bo myślimy".

Reklama
Reklama
Reklama