Jeśli kochasz niedźwiedzie, to nie czytaj tego tekstu. Handel niedźwiedzią żółcią w Laosie
„Obawiamy się, że handel żółcią może gwałtownie wzrosnąć w Laosie” - mówią ekolodzy. Gdy pozna się prawdę o jego kulisach włos jeży się na głowie.
Tekst: Jani Actman
Źródło: National Geographic News
1 z 5
Screen Shot 2016-05-11 at 09
"Lek na wszystko" popularny od tysiąca lat
Ofiarami handlu żółcią padają głównie biruangi malajskie i niedźwiedzie himalajskie, zwane też księżycowymi. Charakterystycznym elementem umaszczenia obu gatunków jest wyraźna biała plama w kształcie litery V na piersi.
Pęcherzyki żółciowe niedźwiedzi zawierają żółć – żółty płyn, który pomaga im trawić tłuszcz. Od ponad tysiąca lat mieszkańcy Azji wykorzystywali ten płyn w medycynie. Badania pokazują, że pomaga leczyć niektóre choroby wątroby (choć jest wiele alternatyw), jednak nie ma dowodów na to, jakoby żółć miała pomagać przy innych schorzeniach – a sprzedaje się ją dosłownie na wszystko – od nowotworów po kaca.
Na zdjęciu:
Pracownik przygotowuje się do odsączania żółci z niedźwiedzia na farmie w Chinach, gdzie najwięcej jest takich ośrodków.
Fot. STR, AFP, GETTY IMAGES
2 z 5
shutterstock_50964343
Koszmarne warunki
„Jeśli oceniamy poziom dobrostanu zwierząt, hodowle niedźwiedzi są prawdziwym koszmarem”, twierdzi w mailu Chris Shepherd, dyrektor regionalny na Azję Południowo-Wschodnią organizacji TRAFFIC, która monitoruje handel dzikimi zwierzętami. Shepherd pisze, że niedźwiedzie są źle traktowane i pozbawione jakichkolwiek interakcji społecznych. Niektórym mało szczęśliwym osobnikom przychodzi mieszkać w klatkach tak małych, że praktycznie nie mogą się w nich poruszać.
Reporter The Telegraph opowiada o tym, jak obserwował farmera z Laosu, który wciągnął odurzonego niedźwiedzia na stół operacyjny, przywiązał mu łapy i założył “aparat odciągający”, by odsączyć żółć, którą wycenił na 15 dolarów amerykańskich za niecałą jedną trzecią łyżeczki. Jak podaje gazeta, inne niedźwiedzie żyją z rurką na stałe przyczepioną do pęcherzyków żółciowych.
Na zdjęciu niedźwiedź himalajski.
Fot. Shutterstock
3 z 5
shutterstock_73024189
Farma pomaga chronić niedźwiedzie? Nic tego nie potwierdza
Kraje azjatyckie od dawna reklamują farmy jako sposób na lepsze życie dzikich niedźwiedzi, na które od zawsze polowali kłusownicy, by handlować żółcią. Pierwsza farma w Korei powstała w 1980 roku, później farmy stały się popularne również w Chinach i Wietnamie. Dzisiaj Chiny, będące głównym konsumentem żółci niedźwiedzi, na farmach trzymają ponad 10 tysięcy osobników – a posiadanie tych farm jest tam legalne.
W Laosie to jednak stosunkowo nowy biznes. Kiedy sąsiadujący Wietnam w 2006 roku zabronił hodowli niedźwiedzi, ludzie zaczęli przenosić swoje interesy za granicę do biedniejszego Laosu. Choć rząd laotański zabronił posiadania i łapania dzikich niedźwiedzi, słabe władze pozwoliły na rozkwit nielegalnych farm. Jedno z opracowań naukowych pokazuje, że liczba niedźwiedzi w takich hodowlach zwiększyła się z 40 w 2008 roku do 122 w 2012.
Na zdjęciu protest w Hong Kongu przeciwko farmom niedźwiedzi w marcu 2011 roku.
fot. Shutterstock
4 z 5
shutterstock_73024195
Badacze ustalili, że większość tych niedźwiedzi albo wyciągnięto z ich naturalnego środowiska albo przywieziono z Wietnamu, gdzie na nielegalnych farmach hoduje się dzikie osobniki. Brakuje odpowiedniej infrastruktury do hodowli niedźwiedzi, poza jednym wyjątkiem na wszystkich farmach niedźwiedzie trzymane są w osobnych klatkach. Zdaniem naukowców przemysł ten, poprzez stymulowanie rynku żółci niedźwiedzi i podżeganie do kłusownictwa, prawdopodobnie przyczynia się do spadku liczebności populacji dzikich niedźwiedzi.
Jak podają naukowcy, w rzeczywistości w ani jednym kraju nie zauważono, żeby farmy miały wzmacniać ochronę niedźwiedzi. Oba gatunki niedźwiedzi zakwalifikowane są jako narażone i w znacznym stopni zmniejszyły swoją liczebność – głównie z powodu niszczenia siedlisk i nielegalnego handlu niedźwiedziami i ich częściami ciała. Nie istnieją dokładne dane dotyczące liczebności populacji, ale na chwilę obecną liczba dzikich niedźwiedzi w Azji prawdopodobnie nie przekracza 25 tysięcy.
Na zdjęciu protest w Hong Kongu przeciwko farmom niedźwiedzi w marcu 2011 roku.
fot. Shutterstock
5 z 5
shutterstock_79176913
Prawo tylko na papierze
Podejmowane są wysiłki, by zwiększyć egzekwowanie prawa w Laosie, jak twierdzi Bounmy Savath, wicedyrektor departamentu leśnictwa w laotańskim mieście Louangphrabang. Jednak w tym roku ekolodzy uratowali rekordową liczbę niedźwiedzi i obawiają się, że sytuacja może się jedynie pogorszyć. „Obawiamy się, że handel żółcią może gwałtownie wzrosnąć w Laosie”, tłumaczy Luke Nicholson, dyrektor laotańskiego programu organizacji Free the Bears.
Ten artykuł powstał przy udziale specjalnego zespołu badawczego NG, który skupia się na przestępstwach związanych z dziką przyrodą i finansowany jest z grantów fundacji BAND i Woodtiger Fund.
Tekst: Jani Actman
Źródło: National Geographic News
Na zdjęciu niedźwiedź himalajski.
fot. Shutterstock