Nowojorskie zoo trzymało czarnoskórego mężczyznę w klatce orangutana. Przeprasza po 114 latach
Przez tydzień od 8 września 1906 roku zoo w nowojorskiej dzielnicy Bronx trzymało w klatce orangutana w tamtejszej małpiarni 23-letniego mężczyznę z Afryki w stroju plemiennym. Teraz organizacja zarządzająca ogrodem zoologicznym przeprasza za dawne grzechy.
- Jan Sochaczewski
The Wildlife Conservation Society (WCS) opublikowało formalne przeprosiny za uwięzienie i złe traktowanie Ota Benga, pigmeja z plemienia Mbuti zamieszkałego pierwotnie na terenie dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga.
List do wszystkich pracowników WCS z 19 czerwca oraz towarzysząca temu lipcowa informacja dla mediów zostały skomponowane i podpisane przez szefa WCS Cristiána Sampera w duchu rozliczania się z przeszłością obchodzącej 125. rocznicę istnienia organizacji.
– W imię równości, transparentności i odpowiedzialności za własne czyny musimy stawić czoło historycznej roli jaką nasza organizacja pełniła w promowaniu nietolerancji społecznej – napisał Samper i dodał, że dwa epizody w historii WCS „demonstrują niedające się zaakceptować przejawy nietolerancji”.
Pierwszy, to potraktowanie Benga, który 40 lat po zakończeniu ery niewolnictwa w USA spędził blisko tydzień w klatce z małpami, a uratowany został i przygarnięty przez lokalnego czarnoskórego pastora. Beng – co zauważa szef WCS – „pozbawiony godności ludzkiej popełnił samobójstwo dekadę później”.
Drugi grzech, to „zachowania, promowane idee filozoficzne i dzieła naukowe z pogranicza eugeniki” tworzone przez założycieli organizacji.
Co nie uszło uwadze obecnemu kierownictwu WCS, to wspólne dzieło literackie owych założycieli, czyli Madison Granta i Henry’ego Fairfielda Osborna (znanego paleontologa który nadał nazwę Tyrannosaurus rex słynnemu dziś dinozaurowi). Rasistowska książka „The Passing of the Great Race” używana była przez obrońców nazistów podczas procesu w Norymberdze.
Co do Bengi jeszcze, to zanim trafił do zoo w Nowym Jorku, przez ponad 2 lata od porwania z Afryki musiał podróżować po Stanach Zjednoczonych z „żywą wystawą” innych Kongijczyków dzielących ten sam co on los. Z Afryki zabrał ich samozwańczy „badacz” Samuel P Verner.
W rozmowie z „New York Times” opublikowanej 9 września Verner wyjaśniał, że na pigmeju ani on, ani zoo nie zarabiają, a „jedynie publiczność zyskuje”. Dodał, że Benga znajduje się w klatce z własnego wyboru.
– Jeżeli Ota Benga jest w klatce to tylko po to, by dbać o zwierzęta. Jeżeli widnieje przy nim tabliczka informacyjna to tylko po to, żeby odpowiedzieć na zadawane pytania – mówił Verner dodając, że ze względu na chrześcijańską wrażliwość czarnoskóry mężczyzna będzie wypuszczany w niedziele.
Choć porwany Kongijczyk miał w zoo spędzić cały wrzesień, to kierownictwo zoo pod wpływem popularności ludzkiej wystawy (500 gości dziennie) snuło już plan przytrzymania go tam całą jesień, być może do wiosny. Zanim udało się go uwolnić, „dla jego większej wygody” przeniesiono go z klatki szympansów do klatki orangutana o imieniu Dohang. Przy okazji chciano, by mogło go jednocześnie oglądać więcej osób.
Dyrektor i kurator zoo, William Temple Hornaday bronił idei wystawiania człowieka w klatce jako czysto naukowego przedsięwzięcia. Wskazywał też, że podobne „ludzkie wystawy” organizowały podobne instytucje w Europie od XVII wieku, a na przełomie XIX i XX wieku można je było znaleźć w Paryżu, Hamburgu, Antwerpii, Barcelonie, Londynie, Mediolanie i Nowym Jorku.