Pierwsze filmy o zombie. To trzeba zobaczyć!
Fani horroru doskonale znają takie filmy o żywych trupach, jak „The Walking Dead”, „World War Z”, „28 dni później" czy „The Last of Us”. Jakie jednak były pierwsze filmy o zombie? I jak tam wyglądały żywe trupy?
W tym artykule:
- „Biały zombie” czyli niebezpieczna egzotyka
- Konkurenci rodem z Polski
- Od „Rewolty zombie” do rewolty filmowej
Na początku filmowe żywe trupy wcale nie przypominały krwiożerczych, rozpadających się kanibali. Oto najstarsze i najciekawsze filmy o zombie.
„Biały zombie” czyli niebezpieczna egzotyka
Za najstarszy pełnometrażowy film o żywych trupach uchodzi „Biały zombie” (White Zombie) Victora Halperina z 1932 roku. Za jego kanwę posłużył fragment skandalizującej książki Williama Seabrooka „The Magic Island”, kreującej Haiti jako siedlisko czarów i zabobonów.
Fabuła jest banalnie prosta. Pewna para narzeczonych przyjmuje zaproszenie do posiadłości bogatego haitańskiego plantatora. Ten zauroczony jest dziewczyną i postanawia ją odbić. Wykorzystuje w tym celu czarownika. Ów sprawia, że dziewczyna nagle umiera – a przynajmniej wygląda na martwą. Odbywa się pogrzeb, po nim zaś… czarownik wykrada ciało z grobu i je ożywia. Narzeczony domyśla się jednak, że doszło do jakichś machinacji. Nie daje za wygraną i postanawia odzyskać ukochaną.
Pojawiające się w tym filmie zombie są powolne, tępe, z pustym wzrokiem, ale zarazem niebezpieczne. W roli czarownika spełnia się kultowy Bela Lugosi, znany z wcześniejszej tytułowej roli w słynnym „Draculi” (1931). Dodaje grozy tej opowieści pełnej egzotyki i kultu voodoo.
Konkurenci rodem z Polski
Czy jednak Halperin był pierwszy? Wiemy, że na początku lat 30. kręcił film Faustyn Wirkus – amerykański żołnierz polskiego pochodzenia, zwany „polskim królem Haiti”. Notabene znajomy Seabrooka i jeden z bohaterów jego książki. Wiadomo, że krążył po Haiti z kamerą, lecz taśmę do jego filmu „Voodoo” uznaje się za zaginioną. Raczej nie był to obraz dokumentalny, bo zachowane materiały reklamowe pokazują na przykład niecnego czarownika, skradającego się do spętanej blondynki. Nawet jednak, gdyby Wirkus wyprzedził Halperina i coś z tego przetrwało, nie ma pewności, czy w jego firmie pojawił się wątek zombie.
Pytanie natomiast, jak potraktować dzieło pewnego reżysera z Wrocławia, Roberta Wiene. W 1920 roku ten niemiecki twórca nakręcił przedziwny, oniryczny horror „Gabinet doktora Caligari” (Das Cabinet des Dr. Caligari). Opowiada on historię niejakiego Cezara – mężczyzny, który popełnia zbrodnie w stanie hipnozy, będąc kierowanym przez tytułowego ponurego doktora.
Caligari zachowuje się niczym czarnoksiężnik. Cezar jest jego niewolnikiem, zachowującym się nie jak człowiek lecz ludzka maszyna, nieomal żywy trup właśnie. Nawet jeśli uznamy, że to zbyt daleka analogia do zombie, film wrocławianina i tak przeszedł do historii kina. Po latach odebrano go bowiem jako ostrzeżenie przed tym, że coś mrocznego i tajemniczego może zapanować nad duszami milionów Niemców.
To jedna z najstraszniejszych warszawskich legend. Czy stwór rzeczywiście żył w piwnicach starówki?
Legenda o Bazyliszku znana jest na całym świecie od tysięcy lat. Do Polski dotarła jednak dość późno, bo dopiero w XVIII wieku. Stwór bardzo szybko znalazł umościł się nie tylko w sta...Od „Rewolty zombie” do rewolty filmowej
Dla współczesnych widzów „Biały zombie” może wydać się nieco nudnawy, jednak w latach trzydziestych spodobał się na tyle, że reżyser Victor Halperin w 1936 roku wrócił do tematu w produkcji zatytułowanej „Rewolta Zombie” (Revolt of the Zombies). Akcja rozgrywa się podczas I wojny światowej, gdy na front docierają francuskie oddziały ściągnięte z Indochin, z okolic tajemniczego kambodżańskiego Angkor. Żołnierze okazują się niezniszczalnymi zombie, przed którymi pierzchają walczący z Francuzami Austriacy. Już po wojnie w Kambodży pojawia się grupa badaczy, chcących odkryć sekret śmiertelnie niebezpiecznego oddziału…
W kolejnych latach niektórzy twórcy filmów szli w kierunku karaibskiej egzotyki (w przypadku „I Walked with a Zombie” z 1943 roku zostało to docenione przez krytyków). Inni stawiali na pseudonaukowy bełkot i piętrzenie nieprawdopodobnych „atrakcji”, często rażąc nieporadnością (na przykład niesławny, choć już kultowy, „Plan 9 z kosmosu” Eda Wooda z 1959 roku). Powstał też włoski film „Roma contro Roma” (1964), w którym żywe trupy pojawiły się w imperium rzymskim! Takie zombie, jakie kojarzymy dzisiaj, pojawiły się dopiero wraz z filmem „Noc żywych trupów” (Night of the Living Dead) George’a A. Romero w roku 1968. To także on nadał tym horrorom głębszy, społeczny i bardziej metaforyczny wymiar.
Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".
Źródła:
- Gary D. Rhodes, White Zombie: Anatomy of a Horror Film, McFarland 2015,
- Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016