To miał być zwyczajny bieg w maratonie. Wtem! Zaatakował ją niedźwiedź
Uczestniczka maratonu w Nowym Meksyku w 2016 roku spotkała na trasie niedźwiedzicę z małymi. Sprawdź, w jaki sposób przeżyła atak i dowiedz się, jak sobie radzić w podobnej sytuacji.
W sobotę 18 czerwca Karen Williams biegła od prawie sześciu godzin, kiedy w Rezerwacie Narodowym Valles Caldera w północnym Nowym Meksyku zaatakował ją niedźwiedź czarny zwany też baribalem. Williams to 53-letnia atletka, która od 1984 roku bierze udział w triatlonach, a od kiedy skończyła 50 lat, biega również w ultramaratonach. Tym razem uczestniczyła w corocznym maratonie przebiegającym przez park Valles Caldera i czuła się dobrze.
- Jestem powolna i było gorąco, ale sobie pomyślałam: „Poradzę sobie, dobiegnę do końca”, przypomina sobie Williams w swoim domu w Los Alamos w Nowym Meksyku.
Kiedy dotarła na szczyt wzgórza, przy 37 kilometrze trasy, zajmowała 30 pozycję przy 50 uczestnikach. Usłyszała hałas, ale było już za późno.
- Mam kiepski słuch, więc kiedy ją zobaczyłam, już podążała z bagiennego terenu prosto w moim kierunku – opowiada Williams.
Zauważyła małego niedźwiadka dopiero kiedy podparła się, by przyjąć cios. Niedźwiedź przewrócił ją, zaczął drapać i gryźć.
- Uniosłam do góry ręce i krzyknęłam, bo bolało jak diabli, ale wyczułam, że od krzyku niedźwiedzica robi się jeszcze bardziej zdenerwowana.
Przy kolejnym ciosie zwierzęcia Williams poczuła jakby straciła prawe oko. Zakryła je ręką i przeturlała się na prawą stronę, a niedźwiedź zaczął gryźć lewą stronę jej karku. Williams skuliła się w kłębek, jedyną ochronę stanowił jej plecak CamelBak.
I zaczęła udawać, że nie żyje.
- Wiedziałam, że nie podobają się jej moje krzyki, więc przestałam hałasować i przestałam się ruszać.
To podziałało.
Niedźwiedzica zostawiła ją, by zabrać swoje małe i w końcu zaczęła się oddalać, od czasu do czasu spoglądając do tyłu.
Williams, która służyła w amerykańskiej armii, a teraz pracuje jako pielęgniarka pogotowia ratunkowego, powiedziała: “Jestem w stanie zachować spokój, więc przez większość ataku myślałam”.
Pamiętając artykuł o ataku niedźwiedzia z zeszłego roku, leżała nieruchomo przez całe 10 minut, aż przestała go słyszeć. Nie była w stanie ani iść ani w pełni otworzyć oczu, przeczołgała się 3 metry do cienia i czekała.
Po 33 minutach usłyszała znajomy głos.
- To był Ken O’Connor, emerytowany 79-letni ultramaratończyk z Grant – opowiada Williams. O’Connor rozpoczął jej ewakuację, drogą powietrzną przetransportowano ją do szpitala University of New Mexico Hospital w Albuquerque, gdzie zajęto się leczeniem urazów. Jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
- W przeciągu kilku godzin 150 osób przekroczyło ten punkt. Niedźwiedzie z reguły trzymają się z daleka od miejsc o dużym natężeniu ruchu – informuje dyrektor biegu Valles Caldera Marathon Kris Kern.
– To jest dziesiąty rok, kiedy organizujemy tu wyścig, a ja biegam tu od 20 lat i do tej pory widziałem tylko dwa niedźwiedzie.
Zgodnie z prawem stanowym Nowego Meksyku, niedźwiedź, który atakuje człowieka, musi zostać uśpiony. Departament ryb i zwierzyny łownej Nowego Meksyku (ang. The New Mexico Department of Game and Fish (NMDGF)) zlokalizował niedźwiedzia przy użyciu obroży z nadajnikiem i zabił go tej samej nocy. Części jego mózgu są teraz badane pod kątem wścieklizny.
- Nikt nie lubi zabijać zwierząt, zwłaszcza my; naszym zadaniem jest dbanie o dziką przyrodę – twierdzi rzecznik NMDGF Dan Williams.
- Ludzie z departamentu ryb i zwierzyny łownej zrobili, co do nich należy – wypowiada się Karen Williams. Wierzy, że takie prawo obowiązuje jako łatwiejsza alternatywa dla zmuszania ludzi do płacenia tysiąca dolarów za zastrzyki przeciwko wściekliźnie, na które, jej zdaniem, i tak większość mieszkańców Nowego Meksyku nie może sobie pozwolić, a ubezpieczenie ich nie pokrywa. Trwają teraz poszukiwania małych niedźwiedziątek. Jeśli się odnajdą, zostaną przeniesione do ośrodka dzikiej przyrody. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców, prawie proporcjonalnie wzrasta liczba niedźwiedzich ataków.
- Niedźwiedzie są niezwykle emocjonalne i inteligentne. W większości przypadków uciekają od ludzi – informuje Casey Anderson, amerykański badacz dzikiej przyrody i autor publikacji The Story of Brutus: My Life With Brutus the Bear and the Grizzlies of North America.
- Niedźwiedź czarny atakuje z dwóch powodów: w obliczu zagrożenia lub źródła pokarmu. W 99 procentach przypadków niedźwiedź widzi w człowieku zagrożenie, więc wszelkie próby walki stworzą jeszcze więcej problemów.
Jeśli już rzeczywiście przestraszymy niedźwiedzia, Anderson sugeruje zatrzymać się, unikać kontaktu wzrokowego i powoli cofać się do tyłu. Jeśli niedźwiedź zaatakuje w obronie własnej – opowiada Anderson - nie należy przyjmować pozycji obronnej, ale zachować spokój. – Krzyczenie jest jednym z powodów, dla których ludzie ponoszą obrażenia twarzy i karku – ponieważ niedźwiedź chce, żebyś przestał krzyczeć i był cicho – wyjaśnia Anderson.
Głodny lub chory niedźwiedź czarny może zaatakować człowieka w akcie desperacji. W takim rzadkim przypadku, trzeba walczyć. – Należy zaatakować wrażliwe miejsca, jak na przykład oczy i nos – dodaje Anderson. – Bez względu na intencje zwierzęcia, najlepszym sposobem na odparcie ataku jest spray na niedźwiedzie. Niedźwiedź dostaje tym sposobem nauczkę. To trochę tak jak my podczas spotkania ze skunksem, który w trakcie zagrożenia wydziela bardzo nieprzyjemny zapach.
- W takiej sytuacji nie ma przegranych – my uchodzimy z życiem i niedźwiedź też.
Tekst: Matt Hart
Źródło: National Geographic News