Reklama

Eksploratorzy podbijający Nowy Świat osiedlali się na terra incognita, obserwowali nową rzeczywistość i... nie wierzyli własnym oczom. Oglądali świat obrócony do góry nogami – kobiety o męskich rysach przy pługach i mężczyzn przebranych w damskie stroje, tulących niemowlęta. Uwagę zwracał brak wyraźnego podziału między płciami. Pojęli, że mają do czynienia z istotami, które nie mieszczą się w seksualnej dychotomii. Okazało się, że jest to zjawisko powszechne, dla miejscowych naturalne. Tyle że zastane relacje społeczne kłóciły się z patriarchalnym systemem chrześcijańskich wartości. I zaczęło się.

Reklama

Słyszeliście o przypadku konkwistadora Nuneza de Balboa? Był Hiszpanem, założycielem pierwszej stałej europejskiej kolonii na kontynencie amerykańskim w Acla, w pobliżu Darién, na terenie Panamy, pierwszym Europejczykiem, który dotarł na amerykański brzeg Pacyfiku. Źródła historyczne opisują go jako rozumnego wodza, później gubernatora, preferującego pokojowe układanie się z tubylcami. Jego tolerancja skończyła się, gdy na ławie sędziowskiej w podległym mu lokalnym trybunale ujrzał przedstawicieli trzeciej płci. Był tak wzburzony, że rozkazał rzucić ich na pożarcie psom – pisze w swojej książce The third sex. Kathoey Richard Totman.

Podobne ekscesy miały miejsce na Filipinach, w Indiach, gdzie Brytyjczycy starali się wyplenić obyczaje hidźra, w Stanach Zjednoczonych czy na Syberii, gdzie władza nie tolerowała szamanów określających się jako trzecia płeć.

Czy oznacza to, że Europejczycy nie spotkali się z tym zjawiskiem nigdy wcześniej? A paradujący w damskich ciuchach Henryk III czy wojująca w męskim odzieniu Joanna d’Arc? To jednak przypadki odosobnione, wynikające z pragmatyzmu lub ekstrawagancji. W wielu rejonach świata zjawisko trzeciej płci stanowi tymczasem ważny element społeczno-religijnego krajobrazu. Tworzą się zwarte i prężne wspólnoty – w samych Indiach żyje około miliona hidźrów!

Opętanie ducha

Społeczności trzeciej płci formują się najczęściej wśród ludów praktykujących animizm i niezasymilowanych przez cywilizację chrześcijańską. W osobach trzeciej płci widzi się tam łączników między światem żywych i duchów. Tu zdaje się tkwić pierwszy klucz do zrozumienia tej osobliwości.

Dostrzegli go już XIX-wieczni uczeni badający prymitywne ludy Ameryki Północnej. Początkowo nazywali takich ludzi berdache. Termin ten uznaje się dziś za przestarzały i nacechowany pejoratywnie: oznaczał męską prostytutkę. Kojarzeni byli głównie z szamanami i znawcami medycyny tradycyjnej. W wielu społecznościach już sam fakt przynależności do trzeciej płci predestynował do tej roli i skłaniał „naznaczonych” do zgłębiania wiedzy.

Na Syberii trzecią płeć wiązano z tajemniczą mocą seksualną umożliwiającą opętanie samych duchów i skłonienie ich do pożądanych czynów, np. uleczenia chorego lub zapewnienia obfitych zbiorów. W ramach symbiozy duchy były sprawcami płciowych transformacji. Wierzono też, że męsko-damscy szamani poślubiali same duchy, tworząc dualistyczny twór obdarzony boską energią. Równoległe badania na różnych kontynentach prowadziły do oczywistego wniosku: w wielu tradycyjnych kulturach rozróżnia się trzy płcie, a nawet...

Cztery płcie buddyzmu

W buddyjskiej świętej księdze Tipitaka w opisie stworzenia świata pojawiają się aż cztery płcie: kobieta, mężczyzna, ubhatobyanjanaka – istota o cechach kobiety i mężczyzny oraz pandaka – eunuch, kastrat (oba słowa w pali, liturgicznym języku buddystów). Gdy buddyzm zapuszczał korzenie w Azji Południowo-Wschodniej, dokąd dotarł z Indii, życie religijne tutejszych społeczeństw wypełniały pogańskie duchy decydujące o wszelkich zjawiskach naturalnych i nadnaturalnych, panowie życia i śmierci, które należało czcić, składając im ofiary. Rolę wodzirejów spirytualistycznych ceremonii, podobnie jak na Syberii, odgrywała zwykle trzecia płeć.

Buddyjscy mnisi, w przeciwieństwie do chrześcijańskich misjonarzy, obrali drogę asymilacji i tolerancji. Uznali, że głęboko zakorzeniona wiara w pogańskie duchy nie wchodzi w drogę buddyzmowi. – Przecież Budda nicze- go nie zakazuje, a jedynie radzi i zaleca – tłumaczył mi mnich z Mrauk U w Mjanmie.

W wielu zakątkach Azji niewiele zmieniło się od tysięcy lat. We wspomnianej już książce Totman przywołuje znamienny przykład: W 1990 r. w północno-wschodniej Tajlandii wybuchła panika, kiedy mieszkańcy jednej z wiosek twierdzili, że ich domy atakują duchy zmarłych wdów (phi mae mai). W obronie przed nimi paradowali po wsi przebrani za przeciwną płeć, malowali paznokcie, a przed domy wystawiali symbole fallusów. Po dziś dzień widok posągu Buddy obok symboli duchów i misek z żywnością w ofierze dla nich nie jest niczym nadzwyczajnym.

– Buddyści, tak jak Hindusi, wierzą w reinkarnację – cykl śmierci i narodzin, który można przerwać dopiero, osiągając nirwanę, stan oświecenia. Istotom, które urodziły się w nieswoim ciele, trzeba współczuć, a nie je potępiać. Ich obecny status jest bowiem karą za występki w poprzednim życiu. A kto wie, jaką rolę dostaniemy w przyszłych wcieleniach? – wyjaśnia Pornchai Sereemongkonpol, autor książki Ladyboys, mój przewodnik po świecie trzeciej płci w Tajlandii.

Nie zapominajmy też, że Azjatom, obdarzonym delikatną urodą, łatwiej o perfekcyjne metamorfozy. Bywa, że męską przeszłość ponętnej kobiety zdradza tylko skurczone jabłko Adama i, mimo przyjmowania hormonów, męski głos!

Stanowczość królów syjamu

Nigdzie jednak trzecia płeć nie rzuca się w oczy tak jak w Tajlandii. Kathoey, bo tak nazywa się tajskich transwestytów i transseksualistów (ale tylko kobiety z męską przeszłością) widać wszędzie: sprzedają w sklepach, tańczą w klubach, są stewardesami. W wielu szkołach buduje się trzy toalety: dla chłopców, dziewcząt i kathoey!

Dlaczego zatem Tajlandia? Syjam (historyczna nazwa Tajlandii) jako jedyny kraj regionu oparł się kolonizacji. Królowie syjamscy, inaczej niż władcy w sąsiednich królestwach, przegonili ze swoich ziem misjonarzy, pozwalając na trwanie własnego społeczno-religijnego ładu. Kathoey nie musieli ukrywać swojej tożsamości.

Po wybuchu wojny wietnamskiej w latach 60. XX w. Tajlandia stała się wielkim centrum rehabilitacji i regeneracji amerykańskich żołnierzy. Idylliczne wioski nad morzem (jak słynna Pattaya) zamieniły się w siedliska nierządu. Powstawały kabarety i domy publiczne.

– Kathoey stawały się maskotkami, performerami i tancerkami. Do kurortów ściągały z biednej prowincji kolejne, zwabione perspektywą zarobku, a nawet sławy. Nietrudno się domyślić – wiele z braku źródeł dochodu kończyło na ulicach – mówi Sereemongkonpol.

W latach 80. seksturystyka osiągnęła status ważnej gałęzi tajskiej gospodarki. Do kathoey występujących w dzielnicy Czerwonych Latarni w Bangkoku przylgnęła łatka prostytutek, a kraj stał się światową stolicą operacji zmiany płci.

– W Tajlandii kathoey odbierane są przyjaźnie. Bywają gwiazdami telewizji. Spoglądają na ludzi z billboardów reklamowych. Występują w serialach – opowiada Sereemongkonpol.

Tajowie chlubią się swoją wielką gwiazdą Noong Tom (Czarny Orzeł), mistrzem boksu tajskiego, Kathoey po operacji zmiany płci.

– Zadebiutowałam na narodowej arenie muay tai Lumpini w wieku 16 lat. To, że zdecydowałam się walczyć także jako kobieta, zawdzięczam trenerowi, który bardzo mnie wspierał – opowiada mi Noong Tom.

Łatwo było ją rozpoznać na ringu. Przed walką zawodnik muay tai prezentuje ceremonialny taniec. Noong Tom markowała manicure przed lustrem, podchodziła do przeciwnika i całowała go w policzek. To nie przeszkadzało jej nokautować największych zabijaków.

– Dziś param się boksem jedynie dla show – mówi. – Dużo podróżuję po świecie, występuję w programach telewizyjnych. Adoptowałam córkę, którą opiekuję się razem z moją mamą.

Na spotkanie z nami w ośrodku treningowym pod Bangkokiem przyjechała z menedżerką – piękną, elegancką kobietą, która też okazała się kathoey. Nie wierzyłem własnym oczom.

W Ubon Ratchathani spędziłem kilka dni, pracując nad reportażem. Poznałem panią Tu, opiekującą się 28-letnią Mali. Obie są kathoey. Tu jest szanowaną w mieście bizneswoman. Prowadzi zakład rękodzieła i kabaret, w którym występuje trzecia płeć. Uwielbia paradować po mieście w damskich strojach. Gdzie jeszcze na świecie można zobaczyć taką scenę: transseksualista wychodzi z drogiego samochodu, wita się z policjantem, gawędzą o codziennych sprawach, a przechodnie w ogóle nie zwracają na nią uwagi?

– W społeczności kathoey funkcjonuje rodzaj patronatu. Starsi opiekują się młodszymi, zagubionymi i dorastającymi do roli kobiet – tłumaczy Tu. Podobna relacja łączy Tu i Mali, która zwraca się do niej „mamo”. – Martwię się, że Mali znów zejdzie na złą drogę i wróci do Bangkoku, gdzie pracowała jako prostytutka – żali się Tu.

– Nie chcę tego, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie – Mali nie rozwiewa jej obaw.

Takie obrazy łatwo jednak przysłaniają mniej sielską rzeczywistość. Na bardziej konserwatywnej prowincji kathoey żyją na marginesie.

– Małym ladyboys dokuczają rówieśnicy. Bywa, że z racji swojej odmienności cierpią skrajną biedę – podkreśla Sereemongkonpol. Mimo tego Tajlandię można uznać za wyspę szczęścia na światowym oceanie dyskryminacji.

Siedem domów hidźra

Analogicznie status trzeciej płci określa tradycja hinduizmu. Już najstarsze przekazy wspominają o osobach zmieniających płeć. Hinduska filozofia identyfikuje tritiya-prakriti, trzecią naturę obejmującą cały wachlarz tożsamości seksualnych, w szczególności trasseksualistów, homoseksualistów i biseksualistów. W słynnym poemacie Mahabharata znajduje się opis bitwy o Kurukshetra, podczas której bracia Pandavas musieli poświęcić w ofierze wojownika, by uzyskać taktyczną i duchową przewagę nad wrogimi kuzynami. Wojenna rada wskazała Aravana. Ten zgodził się pod jednym warunkiem: przed śmiercią poślubi kobietę. I pojawił się problem, bo kto chciałby wyjść za straceńca? Bóg Kriszna znalazł wyjście: stworzył piękną Mohini, która poślubiła Aravana.

Minęły wieki, a hinduska trzecia płeć ciągle identyfikuje się z Mohini. Scena z eposu przywoływana jest podczas festiwali, w trakcie których hidźra symbolicznie poślubiają Aravana, by nazajutrz zerwać łączącą ich więź i już jako wdowy ruszyć na poszukiwanie nowych wybranków. Festiwale łączy się często z konkursem miss hidźra.

Hidźrowie na stałe wrośli w hinduski krajobraz, zajmując najczęściej ciasne getta w wielkich miastach. Ich sytuacja różni się znacząco od pozycji kathoey w Tajlandii. Zwykle żyją w nędzy, żebrząc i uprawiając prostytucję.

– Mimo że na co dzień są dyskryminowani, hidźra często goszczą na weselach. Wesele z tańczącymi hidźrami to gwarancja potomstwa – mówi Paweł Skawiński z Fundacji Mandragon spędzający kilka miesięcy roku w Indiach.

Strukturę społeczną hidźrów dzieli się w Indiach na siedem domów. Na czele każdego stoi nayak. Niżej w hierarchii znajdują się gurus zarządzający codziennym życiem podopiecznych

Hidźrowie wykształcili osobliwy system wywiadu lokalnego. Kiedy otrzymają informację o urodzeniu się w sąsiedztwie dziecka, zakładają na kostki u nóg wiązkę dzwonków i wyruszają przywitać nową istotę. Zatrzymują się pod domem, gdzie tańczą i śpiewają do momentu, gdy matka dziecka wpuści ich do środka. Tam błogosławią maleństwo i wzywają duchy, żeby miały je w opiece. Ich wizyta ma jednak jeszcze jeden cel: sprawdzają, czy dziecko nie urodziło się hidźrą – pisze Humaira Jami z Uniwersytetu Quiad-i-Azam w Islamabadzie w pracy Condition and Statusof Hijras in Pakistan. Często rodzice, wstydząc się odmienności potomstwa, skłonni są oddać dziecko w ich ręce. Tak do gett trafiają kolejni wykluczeni. Tam jednak, wśród sobie podobnych, czują się bezpieczniej i swobodniej. W Indiach hidźrowie mają prawo do oznaczenia swej płci w dowodzie osobistym literą E (eunuch) lub O (inna płeć).

Społeczności hidźrów spotyka się też w sąsiednim Pakistanie, ale w silnie patriarchalnym społeczeństwie muzułmańskim, gdzie także homoseksualizm traktowany jest jako ciężki grzech, dla hidźrów brakuje przestrzeni. Zgodnie z prawem do ślubu uprawnieni są tylko kobieta i mężczyzna. Wprowadzenie strony przeciwnej w błąd podlega karze. Dlatego wolą określać się przed urzędem jako mężczyźni mimo innej świadomości i tożsamości. To ułatwia im na przykład udział w hadżu – pielgrzymce do Mekki. Kobieta może ją bowiem odbyć tylko w towarzystwie męskiego opiekuna.

W Pakistanie czasem utożsamia się hidźrów z mukhanath z czasów Proroka, którzy pełnili ściśle określoną funkcję – kontrolowali, by mężczyźni w czasie pielgrzymki nie modlili się razem z kobietami. Jak wierzy się w wielu kręgach, Allach obdarował ich łaską czynienia błogosławieństw i rzucania klątw – pisze Jami. Dlatego wielu Pakistańczyków zwyczajnie się ich boi. Strach to chyba jedyna forma respektu, jakim są obdarzani.

Zadanie dla antropologów

Dlaczego społeczności trzeciej płci tworzą jedynie biologiczni mężczyźni? Dlaczego prężna grupa kathoey nie ma odpowiednika w świecie biologicznych kobiet? Hipoteza brzmi przekonywająco: w społeczeństwach patriarchalnych chęć bycia mężczyzną jest zrozumiała – łatwiej żyć. Ale zostać kobietą z własnej woli? Słabszą płcią? To decyzja niosąca wiele konsekwencji, a grupa zapewnia wsparcie, poczucie bezpieczeństwa i odrobinę czułości.

Czy wybór trzeciej płci może być ucieczką? – Mężczyźni muszą sprostać wielu oczekiwaniom i wymaganiom. Gdy mają wybór trzeciej, mniej uciążliwej drogi, mogą z niego korzystać. Na Zachodzie, którego kultura ostatnio poluzowała wymagania stawiane mężczyznom, pojawili się metroseksualni panowie koncentrujący się na dbaniu o własne ciało, modne stroje – mówi socjolog kultury dr Małgorzata Bogunia-Borowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tak czy inaczej – jest to ciągle otwarty temat do antropologicznych dociekań.

A na koniec prawie najważniejsze: trzecia płeć, jako element schematycznego trójpodziału, biologicznie nie istnieje. – Nazwa ta jest oględnym uproszczeniem – podkreśla Anna Grodzka, prezes Trans-fuzji – Fundacji na rzecz Osób Transpłciowych. W psychofizycznej rzeczywistości na jednym biegunie znajduje się kobieta, na drugim mężczyzna, a pomiędzy nimi kilka medycznie zidentyfikowanych tożsamości tych, którzy stąpając po cienkiej linii, niepewnie jej poszukują.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama