Reklama

Wielu z nas miałoby prawdopodobnie kłopoty ze znalezieniem na mapie Mongolii Wewnętrznej, Jiangxi czy Guangdongu. Tymczasem okazuje się, że nowoczesne urządzenia, od których jesteśmy bardzo zależni, np. telefony komórkowe czy laptopy, nie mogłyby istnieć bez tajemniczych pierwiastków, które wydobywa się właśnie w tych trzech prowincjach Chin.. To pierwiastki, które dziś wydobywa się przede wszystkim w Chinach.
Metale ziem rzadkich odkryto w końcu XVIII w. w postaci rud tlenkowych zwanych wówczas „ziemiami”. Te metale wcale nie są rzadkie, ale występują w rozproszeniu. Ziemia w waszym ogródku pewnie też je zawiera, choć w ilości zaledwie kilku części na milion. Najrzadziej występującego metalu z tej grupy jest około 200 razy więcej niż złota. Złóż obfitych i o zawartości metali w rudzie na tyle wysokiej, by opłacało je się eksploatować, jest jednak niewiele.
Listę rzeczy, przy produkcji których stosuje się metale ziem rzadkich, można ciągnąć długo. Magnesy wykonane z ich użyciem są silniejsze niż zwykłe, a przy tym lżejsze. To m.in. dzięki nim tyle urządzeń elektronicznych dało się zminiaturyzować. Metale ziem rzadkich mają zastosowanie w wielu rozwiązaniach ekologicznych, takich jak samochody z napędem hybrydowym czy turbiny wiatrowe. Akumulator w toyocie prius zawiera 10 kg lantanu. Magnes w dużej turbinie wiatrowej ma aż 260 kg (albo więcej) neodymu. Metale ziem rzadkich wykorzystywane są też do produkcji noktowizorów, pocisków manewrujących i innych elementów uzbrojenia. Są wszędzie: elementy fotoluminescencyjne w kineskopie telewizyjnym świecące na czerwono produkowane są z europu. Katalizatory spalin w samochodach zawierają cer i lantan.
Niektórzy zaczęli się martwić – i nic dziwnego. Światowy popyt na metale ziem rzadkich w 97 proc. zaspokajają Chiny. Jesienią 2010 r. doszło do wstrząsu na rynku, gdy w wyniku sporu dyplomatycznego kraj ten na miesiąc wstrzymał dostawy do Japonii. Według prognoz w następnej dekadzie Chiny ograniczą eksport metali ziem rzadkich, by zaspokoić potrzeby własnego, szybko rozwijającego się przemysłu. Spodziewane w przyszłości niedobory spowodowały gwałtowny wzrost cen. Dysproz, wykorzystywany w produkcji twardych dysków, osiągnął cenę 467 dol. za kilogram, choć osiem lat temu kosztował 15 dol. Latem 2010 r. w ciągu dwóch miesięcy cena cezu skoczyła blisko pięciokrotnie.
– Popyt światowy na ten rok, poza Chinami, szacuje się na 55–60 tys. ton, a według wszelkich przypuszczeń Chiny wyeksportują około 24 tys. ton tych surowców – wyjaśnia Mark A. Smith, prezes spółki Molycorp. (W ubiegłym roku firma ponownie uruchomiła starą kopalnię metali ziem rzadkich w Mountain Pass w Kalifornii). – Na razie w odwodzie mamy zapasy w przedsiębiorstwach i magazynach rządowych, ale podejrzewam, że w roku 2011 popyt przewyższy podaż.
Jak się przewiduje, w 2015 r. przemysł zużyje 185 tys. ton metali ziem rzadkich, czyli o połowę więcej niż w roku 2010. Skoro Chiny trzymają te niezwykle ważne w nowoczesnej technice surowce dla siebie, skąd ma je brać reszta świata?
Państwo Środka dysponuje tylko 48 proc. globalnych zasobów. USA mają 13 proc. Liczące się złoża występują w Rosji, Australii i Kanadzie. Aż do lat 80. XX w. USA przodowały w wydobyciu metali ziem rzadkich, głównie dzięki kopalni w Mountain Pass. – W czasach gdy popyt nie przekraczał 30 tys. ton, my dawaliśmy ponad 60 proc. światowych dostaw – przypomina Smith.
Dominacja Ameryki skończyła się w połowie lat 80. Chiny, które od dawna rozwijały metody rozdzielania metali ziem rzadkich (co nie jest łatwe, ze względu na ich duże podobieństwo chemiczne), wkroczyły na rynek z hukiem. Dzięki wsparciu władz politycznych, taniej sile roboczej i brakowi dbałości o środowisko wykosiły konkurencję. Kopalnię w Mountain Pass zamknięto w 2002 r., a miasto Botou w Mongolii Wewnętrznej (region autonomiczny Chin) stało się nową światową stolicą wydobycia metali ziem rzadkich. Jak mówi Chen Zhanheng, dyrektor działu naukowego Chińskiego Stowarzyszenia Metali Ziem Rzadkich w Pekinie, kopalnie w Botou dysponują 80 proc. chińskich złóż rud tych metali. Ale za swoją dominującą pozycję Botou zapłaciło wysoką cenę. Surowce wykorzystywa- ne do czystych, ekologicznych rozwiązań technicznych okazują się bardzo brudne w trakcie wydobywania i przetwarzania.
Rudy metali ziem rzadkich często zawierają domieszki pierwiastków promieniotwórczych. Mieszkańców wiosek wokół Botou musiano przesiedlić, bo woda i uprawy zostały skażone. Kopalnie zrzucają rocznie 10 mln ton wód silnie zakwaszonych bądź radioaktywnych. Praktycznie nie poddaje się ich żadnemu oczyszczaniu i dezaktywacji. Chen twierdzi jednak, że władze chińskie podejmują wysiłki na rzecz poprawy sytuacji. I pewnie w końcu zdołają wymóc stosowanie się do przepisów przez duże firmy wydobywcze. Trudniejszy będzie nadzór nad małymi kopalniami w południowych Chinach. W prowincjach Jiangxi i Guangdong grupy mafijne uruchomiły dziesiątki rujnujących przyrodę wyrobisk. Oficjalna agencja prasowa Xinhua doniosła, że gangi przemyciły za granicę w 2008 r. 20 tys. ton metali ziem rzadkich. To niemal jedna trzecia całkowitego eksportu Chin. Jeśli jesteś właścicielem smartfona czy płaskiego telewizora, możliwe, że masz w nim metale z chińskiego przemytu.
Świat za wszelką cenę szuka nowych źródeł tych surowców. Nowe kopalnie w USA, Australii, Rosji i innych krajach przypuszczalnie podkopią w końcu fundamenty szmuglerskiego biznesu. Według Chena obecna dominacja Chin na rynku wcale nie leży w długofalowym interesie tego kraju. To jasne, że sytuacja jest nie do utrzymania na dłuższą metę – pisze – zarówno z punktu widzenia chińskiej branży wydobywczej, jak i światowego przemysłu.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama