Zimowa wyprawa na K2: Nirmal Purja zaatakuje przy "najbliższym oknie pogodowym"
Gwałtowne pogorszenie pogody na niezdobytym dotąd zimą ośmiotysięczniku sprawiły, że niemal wszyscy wspinacze próbujący ataku zeszli już do obozu bazowego lub zaraz się w nim znajdą.
- Jan Sochaczewski
Najwyżej ze wszystkich znaleźli się Szerpowie poręczujący linami trasę wspinaczki dla ekspedycji Seven Summit Trek. Jak czytamy na profilu SST na Facebooku, po dwóch nocach spędzonych na wysokości 7050 m w strefie tzw. Czarnej Piramidy. Tak nazwano odcinek 400 metrowej wspinaczki niemal w pionie po mieszance skał i lodu. Tak wygląda niemal cała trasa między obozami C2 a C3. Jak czytamy, po poprawie pogody mają wrócić i spróbować zaczepić liny aż do C3.
Niemal tak samo wysoko jak jego krajanie pracujący dla SST wspiął się doświadczony Nepalczyk Mingma Gielje (Mingma G). 3 stycznia opublikował wideo pokazujące warunki panujące w namiocie gdy 31 grudnia nocował ze swoją małą ekipą na wysokości 6900 metrów.
Według artykułu z 4 stycznia na portal Explorers Web, większość wspinaczy zdobywających tej zimy szczyt K2 jest w drodze do obozu bazowego lub już tam zdołała zejść. Wyjątkiem jest doświadczony wspinacz Sergi Mingote. Według informacji jakie zdołał przekazać z góry a które opublikowano właśnie 4 stycznia na jego facebookowym profilu, razem z Juanem Pablo Mohrem są jedynymi jeszcze pozostającymi na C2.
Docierając do drugiego obozu na trudnym odcinku pokrytym niebieskim lodem spotkali trójkę kolegów z innego zespołu, Islandczyka Johna Snorriego zdobywającego K2 wraz z Muhammadem Ali Sadparą i jego synem Sajidem. Na C2 Mingote i Mohr mieli bardzo duże problemy z naprawą namiotów zniszczonych przez wichurę.
Panowie przy mrozie sięgającym -48 stopni („zamraża mózg”) byli tak zmęczeni, że nie zdołali zasnąć. Jak napisał Mingote, 5 stycznia z powodu złej pogody będą musieli przeczekać na wysokości 6547. Zażartował, że obaj z Mohrem mają chyba trochę nie po kolei w głowie.
Mozolny atak na K2 jeszcze się nie skończył. Nirmal Purja, który na C2 był już 28 grudnia a obecnie odpoczywa w bazie wyjściowej pod szczytem zapowiedział, że przy najbliższym oknie pogodowym wraz z ekipą, Mingmą G i jego drużyną oraz parą Szerpów z SST będą chcieli zamontować liny aż do C4.
Drugi akcent zimowy na K2, jak Waldemar Kowalewski nazwał ponowną próbę zimowego zdobycia (latem wszedł) słynnego szczytu góry Karakorum, zakończył się dla himalaisty odnowieniem kontuzji i przelotem do szpitala w pakistańskim Skardu.
Według wpisu Moniki Witkowskiej, która rozmawiała z bratem Kowalewskiego, Michałem, przepuklina dała o sobie znać gdy himalaista dotarł do obozu C1 „po wniesieniu ciężkiego ładunku jaki w ramach umów z Szerpami Waldi miał wnieść (w zamian za upust w cenie wyprawy zobowiązał się do wykonania konkretnych prac)”.
- Sylwestrową noc spędziłem w obozie c1 na wysokości 6100m, gdzie dotarłem solo po 9 godzinach ostrej wspinaczki z bazy. Na plecach niosłem plecak 21kg z namiotami, liną, śpiworem i resztą ekwipunku. Noc była niesamowita, wiało jak diabli. (…) Temperatura w nocy w środku namiotu -40 stopni. Ale miało to swój urok Dotarli też po godzince do c1, Magda, Oswald wraz z Pemba Sherpa, Pechimbe Sherpa i tak w pięcioro marznąc mieliśmy dla siebie te całe orle gniazdo! Rano stwierdziłem że sobie zejdę do bazy, bo mi się trochę ciało popsuło. Prawa przepuklina pękła od ciężaru plecaka, był jednak trochę zbyt ciężki. Przeczekałem w bazie 2 dni i przyleciały po mnie fajne chłopaki dwoma helikopterami z którymi z przyjemnością zabrałem się do Skardu w jakieś 2 godzinki. Za 3 dni operacja w szpitalu u Brata i po 1,5 miesiąca, będę jak nowy. Dzięki ekipa SST, Nirmal Purja . Było wspaniale, pomimo że dupska nam zmarzły. Życzę wszystkiego, co najwyższe – Kowalewski opisał swoje ostatnie dni na K2.
Magdalena Gorzkowska należąca do tej samej co Kowalewski ekipy SST zdołała dotrzeć do obozu drugiego na wysokości 6650 metrów, ale z powodu pogarszającej się pogody musiała zrezygnować z wchodzenia na C3 i 3 stycznia zdecydowała się na taktyczny odwrót.
- Jest dokładnie tak jak się spodziewałam. Maksymalnie ciężko, zimno, wietrznie, pod nami kilka kilometrów przepaści. Non stop podejście 45-60 stopni, łydki płoną i nie ma nawet na moment miejsca, by gdzieś się zatrzymać. Spadające kamienie i kawałki lodu. Trudności nie są nawet porównywalne z czymkolwiek innym. Maksimum koncentracji i spokoju. Przede mną kilka dni odpoczynku – napisała na Facebooku.